XVI
-Barák-
Czekałem aż mój Polak wstanie. Patrzyłem na jego cudowne włosy. Chciałem pocałować jego miękkie usta. Był taki rozkoszny. Po prostu cudowny. Mały dzieciaczek. Włożyłem rękę w jego spodnie.
- B..ba... - podotykałem go po fiucie. Jakie rzeczy mógłbym mu robić. Oh tak. Czułem jak mi stanął. Wyjąłem rękę, a on otworzył oczy.
- Dzień dobry - powiedziałem powstrzymując się od dotykania jego ciała. Ziewnął głośno.
- Mm.. tak, tak - przewrócił się na drugi bok. Jaki słodziaczek! Nie wytrzymałem i go przytuliłem.
- Co ja robię z tobą w łóżku.. - powiedział jakby nieprzytomny. Chciałbym, żebyśmy uprawiali seks. No, ale niestety tego nie robimy. A szkoda.
- Miałeś mi to wytłumaczyć - szepnąłem mu do ucha. Wsunąłem swoje ręce pod jego koszulkę.
- Aa! No tak! - rozbudził się momentalnie. Ile te dzieci mają energii..
- Tłumacz - wodziłem rękami po jego brzuchu. Ciekawe co wymyśli.
- No więc jak przyszedłem to był twój przyjaciel, oddałem mu łóżko i położyłem się z tobą spać - wydusił na jednym tchu. O kurwa powiedział wszystko zgodnie z prawdą. Nieźle. Szczery jest.
- Dobrze kruszynko - pocałowałem go w główkę. Wywinął mi się chwile później i poszedł do łazienki. No jak zwykle. O kurwa chuj mi stoi. Zapomniałem. Chce, żeby znowu zrobił mi loda.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro