II
-Barák-
Reprezentacja Polski przyleciała jakoś godzinę przed meczem. My zdążyliśmy już wyszykować im pokoje i ustaliliśmy kto, kogo bierze do siebie, bo dla wszystkich nie starczyło. Wybrałem sobie jakiegoś Szymańskiego. Dokładnie Sebastiana. Stwierdziłem, że najlepiej będzie wziąć jakiegoś dzieciaka. Mam go złapać po meczu i dać mu kartę do pokoju. To moje zadanie bojowe.
Mecz się zaczął. Czułem na sobie wzrok tego dzieciaka Szymańskiego. Też się na niego chwile wcześniej patrzyłem. Wydaje się być nawet słodki. Trzeba się skupić na grze.
Matthew Cash, który miałbyć dla nas zagrożeniem bardzo szybko zszedł. Byliśmy bezpieczni. Nikt nie skończy z kontuzją. Bardzo łatwo było im strzelić. W niecałe 3 minuty wpadły dwie bramki. Czyżby Sebastian płakał? Nie.. co mnie to..
Ten dzieciak jest jednak dobry. Ganiał się ze mną, żeby dostać piłkę. Wyszła z tego dziwna sytuacja. Wleciał we mnie, a ja musiałem się schylić. Młody chyba nawet jakimś cudem na mnie twerkował, co wywołało u mnie uśmiech. Klepnąłem go w pośladek, a on ze mnie spadł. Wiedziałem, że będzie z niego słodziak. Odbiegł odemnie zaczerwieniony. Pasowało mu do tego białego stroju, który tak seksownie na nim leżał. Nie. Stop. To tylko dzieciak, a w dodatku ja przecież wolę kobiety. To prawda, że ostatnia tak dawno ze mną zerwała i nie uprawiałem długo seksu. To na pewno powód, dla którego tak mnie to rozpaliło.
Mecz zakończył się wynikiem 3:1 oczywiście dla nas. Strzelił nam chyba w jakimś żarcie brat Sebastiana. Poszedłem się przebierać szczęśliwy. Wziąłem prysznic i przebrałem się w coś wygodnego. Mój nowy współlokator mi uciekł i musiałem go szukać. Zobaczyłem swoją zgubę, która powoli szła w stronę hotelu. Nie wiem jak on sobie wyobraża dojście tam, ale nie dam mu tam iść. Opuściłem szybę samochodu.
- Będziesz tak szedł? - zapytałem, a chłopak odwrócił głowę w moją stronę.
- A co mi innego zostało? - ilustrował mnie wzrokiem.
- Chodź to Cię podrzucę - chwalić Boga, że akurat nikt nie jechał. Przeszedł przed moim samochodem, otworzył sobie drzwi i usiadł po mojej prawej stronie.
- Em.. dzięki - podrapał się nerwowo po głowie i wygodniej usiadł na fotelu.
- Sebastian tak? - kiwnął głową. - Miałem Ci dać kartę do pokoju - wręczyłem ją temu dzieciakowi.
- Dziękuję uh..? - spojrzał na mnie pytająco.
- Antonín Barák - uśmiechnąłem się i skręciłem w prawo.
- Tak.. dziękuję Ci - podrapał się nerwowo po karku.
- Co miało znaczyć to na meczu? - zapytałem dalej rozbawiony całą sytuacją.
- Uh.. ja.. em.. - zaczął się jąkać. - To tak samo.. - pogłaskałem go po udzie.
- Nie tłumacz się już dzieciaku - zarumienił się mocniej.
- Och.. no dobrze.. - wysadziłem go pod hotelem.
- Pokoj 169 - popatrzył się na mnie takim dziwnym wzrokiem. Zrozumiałem o co mu chodzi. - Oj ty mały zboczeńcu - roześmiałem się.
- Nie! T-to nie tak.. - spłonął jeszcze większym rumieńcem.
- Tylko winny się tłumaczy - pogłaskałem go po głowie przez szybę.
- Mam z kimś pokój? - zapytał i nie śmiał nawet poprawić sobie tych włosów.
- Tak się składa, że ze mną - zasłonił pewne miejsce ręką. Od początku widziałem, że mu to przeszkadzało.
- Fajnie.. to pa - uciekł do hotelu. Dobrze, że chociaż torbę wziął.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro