Rozdział 59
Budzę się wraz z Zaynem, jest przed szóstą, gdy odbywamy poranną rozmowę. Zapewnienia miłosne, streszczony plan dnia i omówienie wydarzeń, które się już odbyły. Nigdy nie myślałam, że będę wyrywać się ze snu i wstawać trochę po piątej, by porozmawiać przez chwilę z jakimkolwiek mężczyzną. Ale co dziwniejsze potrzebuję tego. Potrzebuję kilku minut rozmowy z Zaynem za nim wyjdzie do pracy i chyba nie tylko ja.
- Muszę już iść, May.
Podnoszę się na łokciach i przecieram oczy, spoglądając na wychodzącego z łazienki mężczyznę. Nie mogę przelecieć obojętnie wzrokiem po jego sylwetce i tego nie skomentować w myślach, albo nie przygryźć wargi. Jeżeli dotychczas wyglądał dobrze, to dzisiaj wygląda obłędnie. Bordowy to kolor Zayna i aż mam ochotę wyrzucić wszystkie jego koszule, a kupić same w kolorze dojrzałej wiśni. Poprawia kołnierzyk, zapina jeden guzik czarnej marynarki w komplecie z czarnymi spodniami od garnituru i podnosi głowę, uśmiechając się w moją stronę.
- Zadzwoń gdy poczujesz się źle, albo będziesz po prostu chciała. Tym razem odbiorę na pewno.
Kiwam głową i odpowiadam na pocałunek, który składa na moich ustach po zrobieniu trzech kroków w moim kierunku.
- Kocham cię, Zayn.
Ukazuje dwa rzędy zębów, cmoka mnie w czoło, nakrywa wyżej kołdrą i wychodzi. Opadam na miękkie poduszki i przymykam oczy. Wygładzam dłonią włosy, które zapewne wyglądają, jak po spotkaniu z prądem. Zazdroszczę wszystkim tym osobą co rano wyglądają jakby dopiero co z czerwonego dywanu zeszły. Moje oczy pewnie są opuchnięte po śnie i muszę umyć zęby, bo mój oddech jest do dupy. Ale co ja mam robić przez cały dzień ? Jest po szóstej, a Zayn wróci koło szóstej. Dwanaście godzin kompletnej ciszy i braku zajęcia. Przekręcam się na brzuch i wkładam ręce pod poduszkę. Lepiej przespać trzy pierwsze godziny..
***
Zapinam kurtkę pod samą szyję i owijam się szalikiem. Wkładam klucze od mieszkania razem z pieniędzmi do kieszeni i zasuwam zamek. Winda zatrzymuje się na parterze w lobby z charakterystycznym brzdękiem. Nim wychodzę całkowicie z budynku, zatrzymuję się na chwilę i wysyłam wiadomość do Zayna z informacją o moim wyjściu. Potrzebuję kilku przyborów do makijażu i powinnam kupić sobie torebkę. Przed wyjściem przejrzałam też dokładnie garderobę Zayna, on naprawdę ma same eleganckie spodnie. Nie widziałam go ani razu w dżinsach czy spodniach dresowych. Cóż właściwie to nawet nie wiem, czy chcę to zmieniać. Ale jedna normalna para spodni nie zaszkodzi. Wychodzę na nowojorską ulicę i kieruję się tam gdzie podpowiada mi intuicja. Nie potrafię złapać taksówki, a na Manhattanie podobno co krok są sklepy. Do jakiegoś na pewno dotrę. Telefon wibruje mi w ręku, a na ekranie pojawia się połączenie przychodzące od Zayna. Wzdycham i przykładam telefon do ucha.
- Dokąd idziesz, konkretna nazwa, May ?
- Skąd mam wiedzieć, Zayn ? Nie wiem jakie sklepy tu są. Gdzie dojdę tam będę. Nie zachowuj się absurdalnie.
- Powiedz taksówkarzowi, żeby zawiózł cię na szóstą przecznicę do domu towarowego Macy's.
- Nie jadę taksówką.
- Dlaczego ?
- Bo nie umiem jej złapać. Wczorajszego dnia zajęło mi to wystarczająco dużo czasu. Poradzę sobie.
- Gdzie jesteś teraz ?
Ugh.
- Dopiero wyszłam na zewnątrz.
- A więc wróć do środka.
- Po co, Zayn ?
- Proszę, May, wróć na chwilę do środka.
Rozłącza się, nim kolejny raz zdążę zaprotestować. Warczę z frustracją i wracam z powrotem do lobby. Od kiedy wyjście na zakupy jest tak skomplikowane i trudne. Wspinam się po schodkach i wyciągam dłoń z zamiarem otworzenia sobie drzwi, ale ktoś mnie uprzedza. Młody chłopak uśmiecha się uprzejmie i zagradza mi sobą drogę.
- May Mayer ?
- Yyy.. tak.
- Dzwonił przed chwilą pan Malik. Proszę za mną.
Uśmiecha się jeszcze szerzej, ukazując pojedynczy dołeczek w policzku i schodzi po tych samych schodkach z powrotem do ulicy. Wyciąga rękę przed siebie, palce drugiej ręki wkłada do buzi i gwiżdże, zatrzymując sprawnie taksówkę. Otwiera tylne drzwi i mruga do mnie.
- Pani pojazd.
Moje policzki palą mnie, gdy wsiadam do środka. Chłopak podaje taksówkarzowi cel mojej podróży i odchodzi. Wyszłam na niedojdę, albo laskę, która jest zbyt leniwa, by złapać sobie taksówkę, ale raczej to pierwsze.
"Siedzę w taksówce, mam nadzieję, że jesteś zadowolony. May."
"Jestem zadowolony. Zayn xx"
Prycham w myślach. Chowam telefon i rozsiadam się wygodnie. Nie jestem na niego zła, tylko bardziej go kocham.
***
Przerażają mnie ceny niektórych rzeczy w Macy's. Już po pierwszych dziesięciu minutach chciałam opuścić sklep, dopóki nie dotarłam na piątą kondygnacje. Piędziesięcio-procentowe zniżki przekonały mnie do zostania i kupienia sobie czegoś. Marzyłam o tych chwilach, gdy wejdę i kupię coś, myśląc tylko o sobie. Nie o rachunkach, jedzeniu, czy Marcelu. Zajmuje mi kilka godzin przejście wszystkich dziesięciu kondygnacji i przebranie wszystkich ubrań oraz akcesoriów domowych. Muszę dokładnie wszystko obejrzeć, powąchać wszystkie świeczki i zmusić się do nie kupienia niczego z rzeczy do domu. Wychodzę z nową torebką, kosmetykami, sukienką i dżinsami dla Zayna. Nie jestem pewna czy mu się spodobają, ale na manekinie i na nogach modela na zdjęciu wyglądały zjawiskowo. Odgarniam włosy, które wpadają mi na twarz przez podmuch wiatru i podchodzę do ulicy. Wystawiam rękę i macham, próbuję też gwizdać, ale chyba robię to zbyt cicho. Mija mnie jedna i druga taksówka, a trzecia wydaje się nawet przyśpieszać. Chyba mam urojenia.
- Źle to robisz, moja droga.
Podskakuję zlękniona i z szeroko otwartymi oczami spoglądam na mężczyznę.
- Co tu robisz ?
- Będę uczył moją dziewczynę, jak złapać taksówkę.
Zayn uśmiecha się i całuje mnie w rozchylone z szoku usta.
- Przyjechałeś tu specjalnie i czekałeś ponad trzy godziny, aż wyjdę ?
- Miałem dwa spotkania po drugiej stronie ulicy.
Wskazuje głową na lokal.
- A teraz złapmy ci taksówkę.
Staje za mną i odbiera z mojej dłoni dwie reklamówki.
- Musisz podnieś rękę powyżej głowy, na podobieństwo Statuy Wolności, a wolna taryfa od razu podjedzie, nie musisz gwizdać. Dostępność taxi określa wyświetlacz na dachu samochodu - kiedy cyfry się święcą, to taksówka jest gotowa na wzięcie nowego kursu. Trzy wcześniejsze były zajęte, kochanie, dlatego się nie zatrzymały i zbyt nisko trzymałaś rękę. Spróbuj teraz.
Wypatruję świecących cyfr, a kiedy je dostrzegam unoszę wysoko rękę. Pojazd zwalnia i podjeżdża pod chodnik. Uśmiecham się szeroko do stojącego za mną mężczyzny i otwieram sobie tylne drzwi. Wsiadam na tylne siedzenie i wyciągam rękę po torby, ale każe mi się tylko posunąć i również wsiada.
- Pod Trump World Tower, pierwsza aleja między 47, a 48 ulicą.
Uśmiecha się do mnie i podaje mi moje torby, gdy ruszamy.
- Dlaczego nie pojedziesz swoim samochodem ?
- Został pod biurowcem. Są godziny szczytu, nie znalazłbym miejsca parkingowego.
Kiwam głową, nie pomyślałam o tym, a dookoła rzeczywiście jest masa samochodów.
- Jak zakupy ?
Uśmiech na mojej twarzy szybko rośnie, aż zaczynam szczerzyć zęby.
- Znakomicie. Kupiłam też coś dla ciebie.
- Dla mnie ?
Jego głos i wyraz twarzy przedstawiają takie zaskoczenie, jakiego jeszcze nie widziałam.
- Ale dostaniesz to później.
Mężczyzna łapie mnie w tali i przeciąga przez siedzenie do siebie. Wtulam się w jego bok, gdy obejmuje mnie mocno i czule.
- Dziękuję.
Spoglądam w górę na jego twarz i całuje w pokryty ciemnym zarostem policzek.
- Dzwoniła dzisiaj moja matka, przeczytała o nas w Internecie.
Spuszczam głowę, wyobrażam sobie jakich rzeczy się o mnie dowiedziała. Nie jestem pewna, czy chciałabym ją poznać, nie mogłabym patrzeć jej w oczy, wiedząc co o mnie wie. Po część wie prawdę. Nie chciałam, by ktokolwiek ją wiedział. Wolałabym zatrzymać wszystko między mną i Zaynem, dla świata mogłabym być po prostu dziewczyną.
- Zaprzeczyłem plotkom, ale nie rozmawiałem z nią o tobie. Przyjdzie czas, że się poznacie.
- Nie jestem gotowa.
- Wiem, May.
Szorstkimi opuszkami przesuwa po moim policzku i odgarnia włosy z twarzy.
- Są państwo na miejscu.
- Ja jadę dalej, proszę chwilę poczekać.
Zayn wysiada pierwszy i odprowadza mnie do lobby. Żegna się pocałunkiem i wraca do samochodu. Uśmiecham się do młodego chłopaka, który wcześniej łapał dla mnie taksówkę i wchodzę do windy. Z cicho grającą muzyką wewnątrz dojeżdżam na właściwe piętro i przy pomocy kluczy dostaję się do środka.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam jeszcze dwa rozdziały w zapasie. Mogę dodać je dzisiaj jeśli chcecie, ale później zacznę pisać na bieżąco. Oznacza to, że rozdziały będą pojawiać się co tydzień, czasem szybciej. I bardzo mi przykro, ale nie dam rady pisać ich szybciej. Moje życie ma naprawdę szalone tempo (nie tylko moje) i ciężko mi znaleźć czas. Mam nadzieję, że zrozumiecie... jeżeli nie to będzie nam ciężko, ale nic nie poradzę :c
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro