Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 59

Budzę się wraz z Zaynem, jest przed szóstą, gdy odbywamy poranną rozmowę. Zapewnienia miłosne, streszczony plan dnia i omówienie wydarzeń, które się już odbyły. Nigdy nie myślałam, że będę wyrywać się ze snu i wstawać trochę po piątej, by porozmawiać przez chwilę z jakimkolwiek mężczyzną. Ale co dziwniejsze potrzebuję tego. Potrzebuję kilku minut rozmowy z Zaynem za nim wyjdzie do pracy i chyba nie tylko ja.
- Muszę już iść, May.
Podnoszę się na łokciach i przecieram oczy, spoglądając na wychodzącego z łazienki mężczyznę. Nie mogę przelecieć obojętnie wzrokiem po jego sylwetce i tego nie skomentować w myślach, albo nie przygryźć wargi. Jeżeli dotychczas wyglądał dobrze, to dzisiaj wygląda obłędnie. Bordowy to kolor Zayna i aż mam ochotę wyrzucić wszystkie jego koszule, a kupić same w kolorze dojrzałej wiśni. Poprawia kołnierzyk, zapina jeden guzik czarnej marynarki w komplecie z czarnymi spodniami od garnituru i podnosi głowę, uśmiechając się w moją stronę.
- Zadzwoń gdy poczujesz się źle, albo będziesz po prostu chciała. Tym razem odbiorę na pewno.
Kiwam głową i odpowiadam na pocałunek, który składa na moich ustach po zrobieniu trzech kroków w moim kierunku.
- Kocham cię, Zayn.
Ukazuje dwa rzędy zębów, cmoka mnie w czoło, nakrywa wyżej kołdrą i wychodzi. Opadam na miękkie poduszki i przymykam oczy. Wygładzam dłonią włosy, które zapewne wyglądają, jak po spotkaniu z prądem. Zazdroszczę wszystkim tym osobą co rano wyglądają jakby dopiero co z czerwonego dywanu zeszły. Moje oczy pewnie są opuchnięte po śnie i muszę umyć zęby, bo mój oddech jest do dupy. Ale co ja mam robić przez cały dzień ? Jest po szóstej, a Zayn wróci koło szóstej. Dwanaście godzin kompletnej ciszy i braku zajęcia. Przekręcam się na brzuch i wkładam ręce pod poduszkę. Lepiej przespać trzy pierwsze godziny..

***
Zapinam kurtkę pod samą szyję i owijam się szalikiem. Wkładam klucze od mieszkania razem z pieniędzmi do kieszeni i zasuwam zamek. Winda zatrzymuje się na parterze w lobby z charakterystycznym brzdękiem. Nim wychodzę całkowicie z budynku, zatrzymuję się na chwilę i wysyłam wiadomość do Zayna z informacją o moim wyjściu. Potrzebuję kilku przyborów do makijażu i powinnam kupić sobie torebkę. Przed wyjściem przejrzałam też dokładnie garderobę Zayna, on naprawdę ma same eleganckie spodnie. Nie widziałam go ani razu w dżinsach czy spodniach dresowych. Cóż właściwie to nawet nie wiem, czy chcę to zmieniać. Ale jedna normalna para spodni nie zaszkodzi. Wychodzę na nowojorską ulicę i kieruję się tam gdzie podpowiada mi intuicja. Nie potrafię złapać taksówki, a na Manhattanie podobno co krok są sklepy. Do jakiegoś na pewno dotrę. Telefon wibruje mi w ręku, a na ekranie pojawia się połączenie przychodzące od Zayna. Wzdycham i przykładam telefon do ucha.
- Dokąd idziesz, konkretna nazwa, May ?
- Skąd mam wiedzieć, Zayn ? Nie wiem jakie sklepy tu są. Gdzie dojdę tam będę. Nie zachowuj się absurdalnie.
- Powiedz taksówkarzowi, żeby zawiózł cię na szóstą przecznicę do domu towarowego Macy's.
- Nie jadę taksówką.
- Dlaczego ?
- Bo nie umiem jej złapać. Wczorajszego dnia zajęło mi to wystarczająco dużo czasu. Poradzę sobie.
- Gdzie jesteś teraz ?
Ugh.
- Dopiero wyszłam na zewnątrz.
- A więc wróć do środka.
- Po co, Zayn ?
- Proszę, May, wróć na chwilę do środka.
Rozłącza się, nim kolejny raz zdążę zaprotestować. Warczę z frustracją i wracam z powrotem do lobby. Od kiedy wyjście na zakupy jest tak skomplikowane i trudne. Wspinam się po schodkach i wyciągam dłoń z zamiarem otworzenia sobie drzwi, ale ktoś mnie uprzedza. Młody chłopak uśmiecha się uprzejmie i zagradza mi sobą drogę.
- May Mayer ?
- Yyy.. tak.
- Dzwonił przed chwilą pan Malik. Proszę za mną.
Uśmiecha się jeszcze szerzej, ukazując pojedynczy dołeczek w policzku i schodzi po tych samych schodkach z powrotem do ulicy. Wyciąga rękę przed siebie, palce drugiej ręki wkłada do buzi i gwiżdże, zatrzymując sprawnie taksówkę. Otwiera tylne drzwi i mruga do mnie.
- Pani pojazd.
Moje policzki palą mnie, gdy wsiadam do środka. Chłopak podaje taksówkarzowi cel mojej podróży i odchodzi. Wyszłam na niedojdę, albo laskę, która jest zbyt leniwa, by złapać sobie taksówkę, ale raczej to pierwsze.

"Siedzę w taksówce, mam nadzieję, że jesteś zadowolony. May."

"Jestem zadowolony. Zayn xx"

Prycham w myślach. Chowam telefon i rozsiadam się wygodnie. Nie jestem na niego zła, tylko bardziej go kocham.

***
Przerażają mnie ceny niektórych rzeczy w Macy's. Już po pierwszych dziesięciu minutach chciałam opuścić sklep, dopóki nie dotarłam na piątą kondygnacje. Piędziesięcio-procentowe zniżki przekonały mnie do zostania i kupienia sobie czegoś. Marzyłam o tych chwilach, gdy wejdę i kupię coś, myśląc tylko o sobie. Nie o rachunkach, jedzeniu, czy Marcelu. Zajmuje mi kilka godzin przejście wszystkich dziesięciu kondygnacji i przebranie wszystkich ubrań oraz akcesoriów domowych. Muszę dokładnie wszystko obejrzeć, powąchać wszystkie świeczki i zmusić się do nie kupienia niczego z rzeczy do domu. Wychodzę z nową torebką, kosmetykami, sukienką i dżinsami dla Zayna. Nie jestem pewna czy mu się spodobają, ale na manekinie i na nogach modela na zdjęciu wyglądały zjawiskowo. Odgarniam włosy, które wpadają mi na twarz przez podmuch wiatru i podchodzę do ulicy. Wystawiam rękę i macham, próbuję też gwizdać, ale chyba robię to zbyt cicho. Mija mnie jedna i druga taksówka, a trzecia wydaje się nawet przyśpieszać. Chyba mam urojenia.
- Źle to robisz, moja droga.
Podskakuję zlękniona i z szeroko otwartymi oczami spoglądam na mężczyznę.
- Co tu robisz ?
- Będę uczył moją dziewczynę, jak złapać taksówkę.
Zayn uśmiecha się i całuje mnie w rozchylone z szoku usta.
- Przyjechałeś tu specjalnie i czekałeś ponad trzy godziny, aż wyjdę ?
- Miałem dwa spotkania po drugiej stronie ulicy.
Wskazuje głową na lokal.
- A teraz złapmy ci taksówkę.
Staje za mną i odbiera z mojej dłoni dwie reklamówki.
- Musisz podnieś rękę powyżej głowy, na podobieństwo Statuy Wolności, a wolna taryfa od razu podjedzie, nie musisz gwizdać. Dostępność taxi określa wyświetlacz na dachu samochodu - kiedy cyfry się święcą, to taksówka jest gotowa na wzięcie nowego kursu. Trzy wcześniejsze były zajęte, kochanie, dlatego się nie zatrzymały i zbyt nisko trzymałaś rękę. Spróbuj teraz.
Wypatruję świecących cyfr, a kiedy je dostrzegam unoszę wysoko rękę. Pojazd zwalnia i podjeżdża pod chodnik. Uśmiecham się szeroko do stojącego za mną mężczyzny i otwieram sobie tylne drzwi. Wsiadam na tylne siedzenie i wyciągam rękę po torby, ale każe mi się tylko posunąć i również wsiada.
- Pod Trump World Tower, pierwsza aleja między 47, a 48 ulicą.
Uśmiecha się do mnie i podaje mi moje torby, gdy ruszamy.
- Dlaczego nie pojedziesz swoim samochodem ?
- Został pod biurowcem. Są godziny szczytu, nie znalazłbym miejsca parkingowego.
Kiwam głową, nie pomyślałam o tym, a dookoła rzeczywiście jest masa samochodów.
- Jak zakupy ?
Uśmiech na mojej twarzy szybko rośnie, aż zaczynam szczerzyć zęby.
- Znakomicie. Kupiłam też coś dla ciebie.
- Dla mnie ?
Jego głos i wyraz twarzy przedstawiają takie zaskoczenie, jakiego jeszcze nie widziałam.
- Ale dostaniesz to później.
Mężczyzna łapie mnie w tali i przeciąga przez siedzenie do siebie. Wtulam się w jego bok, gdy obejmuje mnie mocno i czule.
- Dziękuję.
Spoglądam w górę na jego twarz i całuje w pokryty ciemnym zarostem policzek.
- Dzwoniła dzisiaj moja matka, przeczytała o nas w Internecie.
Spuszczam głowę, wyobrażam sobie jakich rzeczy się o mnie dowiedziała. Nie jestem pewna, czy chciałabym ją poznać, nie mogłabym patrzeć jej w oczy, wiedząc co o mnie wie. Po część wie prawdę. Nie chciałam, by ktokolwiek ją wiedział. Wolałabym zatrzymać wszystko między mną i Zaynem, dla świata mogłabym być po prostu dziewczyną.
- Zaprzeczyłem plotkom, ale nie rozmawiałem z nią o tobie. Przyjdzie czas, że się poznacie.
- Nie jestem gotowa.
- Wiem, May.
Szorstkimi opuszkami przesuwa po moim policzku i odgarnia włosy z twarzy.
- Są państwo na miejscu.
- Ja jadę dalej, proszę chwilę poczekać.
Zayn wysiada pierwszy i odprowadza mnie do lobby. Żegna się pocałunkiem i wraca do samochodu. Uśmiecham się do młodego chłopaka, który wcześniej łapał dla mnie taksówkę i wchodzę do windy. Z cicho grającą muzyką wewnątrz dojeżdżam na właściwe piętro i przy pomocy kluczy dostaję się do środka.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam jeszcze dwa rozdziały w zapasie. Mogę dodać je dzisiaj jeśli chcecie, ale później zacznę pisać na bieżąco. Oznacza to, że rozdziały będą pojawiać się co tydzień, czasem szybciej. I bardzo mi przykro, ale nie dam rady pisać ich szybciej. Moje życie ma naprawdę szalone tempo (nie tylko moje) i ciężko mi znaleźć czas. Mam nadzieję, że zrozumiecie... jeżeli nie to będzie nam ciężko, ale nic nie poradzę :c

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: