Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 49

Budzę się w nocy, oddycham płytko i szybko, jestem spocona i jest mi naprawdę gorąco. Ocieram dłonią mokre od potu czoło i spoglądam na szafkę nocną od mojej strony. Elektroniczny zegarek pokazuje 3:12. Próbuję wyrównać oddech  i spoglądam za siebie. Zayn, przytulony do poduchy śpi na swojej połowie, cicho pochrapując. Wracam wzrokiem przed siebie i zamykam oczy. Wsuwam dłoń pod swoją poduszkę i odkrywam się całkowicie, pozostając bez kołdry. Podciągam nogi do brzucha i leżę tak, puki nie zasypiam, a dziwny lęk, który mnie obudził odchodzi. 

***

Kiedy budzę się kolejny raz, w sypialni jest już jaśniej, ale nadal nie jasno. Ciężkie, męskie ramię spoczywa na moim brzuchu i jestem przykryta do pasa kołdrą.

- Dzień dobry.

Odwracam się za głosem i widzę  jeszcze zaspane oczy Zayna.

- Dzień dobry. 

Odpowiadam na jego uśmiech uśmiechem i przecieram sklejone po śnie oczy. Spoglądam na jego zmierzwione włosy i podrywam rękę do swoich, wiedząc, że nie wyglądają atrakcyjnie. Żadne włosy nie wyglądają atrakcyjnie po nocy.

- Zostaw.

Odciąga moją dłoń od włosów i całuje jej wnętrze.

- Jest dobrze.

Przyciąga mnie bliżej siebie i składa delikatny pocałunek na moich ustach. Tak delikatny, że niemal go nie czuję.

- Jest dopiero 5:50 możesz jeszcze spać, May. 

- Dlaczego ty nie śpisz ? 

- Mój biologiczny budzik nie pozwala mi dłużej spać. Pójdę się przygotować do pracy.

- W porządku.

Kiwam głową dla potwierdzenia swoich słów i kładę głowę na jego piersi, obejmując go dłonią w pasie. Przekładam swoją nogę przez jego i zamykam oczy. Nie mogę zignorować uczucia samotności, jakie ogarnęło mnie w jednej chwili, kiedy powiedział, że pójdzie się przygotować. Nie chcę zostawać tu sama. 

- May, nie mogę nigdzie pójść, kiedy leżysz na mnie. 

- Trudno.

Odpowiadam mu i ignoruje wybrzuszenie w jego spodniach, o które nie chcący zahaczam kolanem. Moje policzki za pewne są już czerwone, ale nie może ich dostrzec.

- Przepraszam, Myr. Nie kontroluję tego, każdy facet musi się z tym nad ranem zmagać.

- Okey.

- Ale jeżeli chcesz, możesz mi z tym pomóc.

Uderzam go lekko w pierś i się śmieję.

- Nie chcę. 

- W porządku.

Obejmuje mnie ciasno i przytrzymuje przy sobie, podnosząc się z łóżka. Piszczę cicho, myśląc, że zaraz mnie puści i łapię się jego szyi, zaciskając powieki. Nogami oplatam go w pasie, uczepiając się jego, jak mały małpiszon matki. 

- Co robisz ?

- Idę się przygotować do pracy. 

Mówi głębokim, męskim barytonem i niesie mnie. Uchylam powieki i rozglądam się po łazience, do której weszliśmy. Otwiera drzwi wielkiej kabiny prysznicowej i odkręca kurek z wodą.

- Ja wychodzę stąd.

Mówię mu i puszczam go, czego on nie robi ze mną. Wchodzi pod strumień gorącej wody, która od razu zalewa nasze ciała. W odruchu uczepiam się jego z powrotem, chowając twarz w jego szyi. Nie mogę otworzyć oczu, przez wodę spływającą po mojej twarzy. 

- Dlaczego to zrobiłeś ?

- Zawsze biorę prysznic rano. Skoro nie chciałaś rozstawać się ze mną, zabrałem cię ze sobą. To nic niewłaściwego.

- Jesteśmy w ciuchach. 

- Wiem, uciekłabyś mi, gdybym próbował cię rozebrać. 

Uśmiecham się, byłoby tak. 

- Jeżeli cię postawię wyjdziesz ?

- Tak.

- Dobrze. W takim razie cię nie puszczę. 

Mruczy i przytrzymuje mnie jedną ręką. 

- Zayn, co ty robisz ?

Krzyczę zszokowana, kiedy moje nogi nie dotykają już jego spodni od piżamy, a nagich nóg i pośladków. 

- Nie mam czego się wstydzić. 

Przecieram dłonią buzię i otwieram oczy, spoglądając na jego twarz.

- Czas się umyć, Myr. 

Uśmiecha się seksownie i na pewno nie jestem jedyna, której podarował ten uśmiech. 

Dotyka moich ud i wciera w nie spieniony żel, podążając coraz wyżej. Jego dłonie, dostają się pod moją koszulę i kolistymi ruchami masują plecy.

- Możemy się tego pozbyć ?

Szarpie moją piżamę i uśmiecha się szeroko. Kręcę głową w sprzeciwie.

- Nic ci nie zrobię, wiesz o tym. 

Waham się. Dla mnie jest to zbyt intymne. Gdy zgodziłam się na nasz związek, Zayna opuściły wszelki bariery. Minął jeden dzień, a Zayn pokazał mi już swoje dwie strony. Naprawdę troskliwą i tą, w której nie ma wstydu, ani zahamowań. Przytrzymuję się jego szyi jedną ręką, drugą natomiast sięgam za siebie po jego dłoń. Wyciągam ją z pod mojej koszuli i nakierowuję na jej zakończenie. Kiwam głową, wydając zgodę, a on to rozumie, bo ściąga ją ze mnie. Ja też pozbyłam się pewnych barier. Bo nie chodziło o to, że bałam się zrobienia mi krzywdy, owszem to też, ale bałam się również bycia jedną z wielu. Teraz ufam mu naprawdę i wierzę w to, że należy tylko do mnie.

- Moja.

Warczy mi do ucha, przyciskając mnie do siebie. Moje nagie piersi stykają się z jego nagą klatką, a w powietrzu wisi namiętność. Atmosfera zmienia się z zabawnej w erotyczną i wcale nie chcę się przed tym cofać.

- Mój.

Naśladuję jego warknięcie, oplatając go jeszcze ciaśniej. Teraz czuję to, czego nigdy nie czułam. I nie umiem tego nazwać, ale mogę wytłumaczyć. Czuję jakbyśmy byli jednością, nasze ciała złączone w jedno i wiem, że moje miejsce jest właśnie tu, przy nim. Czuję prawdziwy spokój zalewający mnie wewnątrz. Spokój, bo w końcu odnalazłam swoje miejsce. I w tej chwili wiem, że skoczę za Zaynem w ogień. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: