Rozdział 49
Budzę się w nocy, oddycham płytko i szybko, jestem spocona i jest mi naprawdę gorąco. Ocieram dłonią mokre od potu czoło i spoglądam na szafkę nocną od mojej strony. Elektroniczny zegarek pokazuje 3:12. Próbuję wyrównać oddech i spoglądam za siebie. Zayn, przytulony do poduchy śpi na swojej połowie, cicho pochrapując. Wracam wzrokiem przed siebie i zamykam oczy. Wsuwam dłoń pod swoją poduszkę i odkrywam się całkowicie, pozostając bez kołdry. Podciągam nogi do brzucha i leżę tak, puki nie zasypiam, a dziwny lęk, który mnie obudził odchodzi.
***
Kiedy budzę się kolejny raz, w sypialni jest już jaśniej, ale nadal nie jasno. Ciężkie, męskie ramię spoczywa na moim brzuchu i jestem przykryta do pasa kołdrą.
- Dzień dobry.
Odwracam się za głosem i widzę jeszcze zaspane oczy Zayna.
- Dzień dobry.
Odpowiadam na jego uśmiech uśmiechem i przecieram sklejone po śnie oczy. Spoglądam na jego zmierzwione włosy i podrywam rękę do swoich, wiedząc, że nie wyglądają atrakcyjnie. Żadne włosy nie wyglądają atrakcyjnie po nocy.
- Zostaw.
Odciąga moją dłoń od włosów i całuje jej wnętrze.
- Jest dobrze.
Przyciąga mnie bliżej siebie i składa delikatny pocałunek na moich ustach. Tak delikatny, że niemal go nie czuję.
- Jest dopiero 5:50 możesz jeszcze spać, May.
- Dlaczego ty nie śpisz ?
- Mój biologiczny budzik nie pozwala mi dłużej spać. Pójdę się przygotować do pracy.
- W porządku.
Kiwam głową dla potwierdzenia swoich słów i kładę głowę na jego piersi, obejmując go dłonią w pasie. Przekładam swoją nogę przez jego i zamykam oczy. Nie mogę zignorować uczucia samotności, jakie ogarnęło mnie w jednej chwili, kiedy powiedział, że pójdzie się przygotować. Nie chcę zostawać tu sama.
- May, nie mogę nigdzie pójść, kiedy leżysz na mnie.
- Trudno.
Odpowiadam mu i ignoruje wybrzuszenie w jego spodniach, o które nie chcący zahaczam kolanem. Moje policzki za pewne są już czerwone, ale nie może ich dostrzec.
- Przepraszam, Myr. Nie kontroluję tego, każdy facet musi się z tym nad ranem zmagać.
- Okey.
- Ale jeżeli chcesz, możesz mi z tym pomóc.
Uderzam go lekko w pierś i się śmieję.
- Nie chcę.
- W porządku.
Obejmuje mnie ciasno i przytrzymuje przy sobie, podnosząc się z łóżka. Piszczę cicho, myśląc, że zaraz mnie puści i łapię się jego szyi, zaciskając powieki. Nogami oplatam go w pasie, uczepiając się jego, jak mały małpiszon matki.
- Co robisz ?
- Idę się przygotować do pracy.
Mówi głębokim, męskim barytonem i niesie mnie. Uchylam powieki i rozglądam się po łazience, do której weszliśmy. Otwiera drzwi wielkiej kabiny prysznicowej i odkręca kurek z wodą.
- Ja wychodzę stąd.
Mówię mu i puszczam go, czego on nie robi ze mną. Wchodzi pod strumień gorącej wody, która od razu zalewa nasze ciała. W odruchu uczepiam się jego z powrotem, chowając twarz w jego szyi. Nie mogę otworzyć oczu, przez wodę spływającą po mojej twarzy.
- Dlaczego to zrobiłeś ?
- Zawsze biorę prysznic rano. Skoro nie chciałaś rozstawać się ze mną, zabrałem cię ze sobą. To nic niewłaściwego.
- Jesteśmy w ciuchach.
- Wiem, uciekłabyś mi, gdybym próbował cię rozebrać.
Uśmiecham się, byłoby tak.
- Jeżeli cię postawię wyjdziesz ?
- Tak.
- Dobrze. W takim razie cię nie puszczę.
Mruczy i przytrzymuje mnie jedną ręką.
- Zayn, co ty robisz ?
Krzyczę zszokowana, kiedy moje nogi nie dotykają już jego spodni od piżamy, a nagich nóg i pośladków.
- Nie mam czego się wstydzić.
Przecieram dłonią buzię i otwieram oczy, spoglądając na jego twarz.
- Czas się umyć, Myr.
Uśmiecha się seksownie i na pewno nie jestem jedyna, której podarował ten uśmiech.
Dotyka moich ud i wciera w nie spieniony żel, podążając coraz wyżej. Jego dłonie, dostają się pod moją koszulę i kolistymi ruchami masują plecy.
- Możemy się tego pozbyć ?
Szarpie moją piżamę i uśmiecha się szeroko. Kręcę głową w sprzeciwie.
- Nic ci nie zrobię, wiesz o tym.
Waham się. Dla mnie jest to zbyt intymne. Gdy zgodziłam się na nasz związek, Zayna opuściły wszelki bariery. Minął jeden dzień, a Zayn pokazał mi już swoje dwie strony. Naprawdę troskliwą i tą, w której nie ma wstydu, ani zahamowań. Przytrzymuję się jego szyi jedną ręką, drugą natomiast sięgam za siebie po jego dłoń. Wyciągam ją z pod mojej koszuli i nakierowuję na jej zakończenie. Kiwam głową, wydając zgodę, a on to rozumie, bo ściąga ją ze mnie. Ja też pozbyłam się pewnych barier. Bo nie chodziło o to, że bałam się zrobienia mi krzywdy, owszem to też, ale bałam się również bycia jedną z wielu. Teraz ufam mu naprawdę i wierzę w to, że należy tylko do mnie.
- Moja.
Warczy mi do ucha, przyciskając mnie do siebie. Moje nagie piersi stykają się z jego nagą klatką, a w powietrzu wisi namiętność. Atmosfera zmienia się z zabawnej w erotyczną i wcale nie chcę się przed tym cofać.
- Mój.
Naśladuję jego warknięcie, oplatając go jeszcze ciaśniej. Teraz czuję to, czego nigdy nie czułam. I nie umiem tego nazwać, ale mogę wytłumaczyć. Czuję jakbyśmy byli jednością, nasze ciała złączone w jedno i wiem, że moje miejsce jest właśnie tu, przy nim. Czuję prawdziwy spokój zalewający mnie wewnątrz. Spokój, bo w końcu odnalazłam swoje miejsce. I w tej chwili wiem, że skoczę za Zaynem w ogień.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro