Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35

Ten sam szum i odgłos chodzącego silnika co wczorajszej nocy, budzi mnie rano. Przeciągam się, a moje kości strzelają nie przyjemnie. Wolę moje wysłużone łóżko, jest wygodniejsze mimo wielu jego defektów. Wzdycham ciężko, wypuszczając z płuc całe zalegające powietrze i zakrywam dłonią usta, kiedy ziewam. Oczy mi się kleją, a obraz nie do końca jest wyraźny, jednak widzę autostradę, którą szybko podążamy.

- W porządku ?

Wzdrygam się, słysząc głęboki męski baryton. Zapomniałam, że nie jestem sama.

- W porządku.

- Kawa i croissant dla ciebie.

Odrywa lewą rękę od kierownicy i podaje mi papierowy kubek, wskazując przy okazji torebkę z jedzeniem.

- Dziękuję.

Uśmiecha się promiennie i odwraca wzrok z powrotem na drogę. Upijam łyk, nie krzywiąc się ani trochę na gorzki smak. Potrzebuję tego.

- Dlaczego Marcel wyrzucił cię z mieszkania ?

Krztuszę się naparem, kaszląc głośno w dłonie. Jego bezpośredniość czasem mnie przeraża.

- Nie wyrzucił mnie.

- Nie kłam May. Nienawidzę tego, wiesz o tym.

- Ma problem z alkoholem i z agresją.. ubzdurał coś sobie.

Wzruszam ramionami, jakby to było coś nie wielkiego. Ale to jest coś wielkiego. On potrzebuje pomocy. Nie panuje nad tym ile pije, a alkohol wyzwala w nim agresję.

- Co dokładnie ?

Milczę. Nie odpowiem na to pytanie, ponieważ jestem temu winna. Nie do końca, ale jednak i wstydzę się za to. Dla mnie ja i Marcel nie istnieje, ale dla Marcela chyba nadal. Spałam z Zaynem, jakkolwiek to brzmi. Z mojego punktu widzenia, nie zdradziłam go, skoro razem nie byliśmy, ale gdy patrzę na to z jego strony, on mógłby właśnie tak to potraktować. Wzdrygam się na myśl, co zrobiłby gdyby rzeczywiście o wszystkim wiedział. Jego podejrzenia są słuszne w pewnym stopniu.

- Odpowiesz ?

Kręcę głową i spuszczam wzrok na swoje kolana.

- Masz jakiś znajomych ?

- Nie.

- W porządku, znajdziemy ci jakieś miejsce do spania. Ale nie kłam więcej. Nigdy nie kłam.

Zgadzam się, niewyraźnym skinieniem głowy i dopijam kawę. Nie będę się sprzeciwiać, jego chęci pomocy mi. Nie mam gdzie spać, sama siebie skazałabym na koszmar, gdybym nie przyjęła tego co mi oferuje.

***

-Spędzisz tu dwie noce. Wszystko dobrze ?

- Dobrze.

Rozglądam się po pokoju hotelowym i niepewnie siadam na skraju ładnie wyścielonego łóżka.

- Przyjadę sprawdzić czy nie pojawiły się kłopoty. Teraz muszę jechać zająć się swoimi sprawami.

Przytakuję, mając nadzieję, że już wyjdzie. Jest niezręcznie.

- Będzie w porządku, May.

Zatrzaskuje za sobą drzwi, a ja z westchnieniem opadam na hotelowe łóżko, czując, że muszę poświęcić jeszcze trochę czasu na sen. Skopuję buty z nóg i odkładając kartę magnetyczną na szafkę nocną, przykrywam się kołdrą. Sen to jedyna rzecz, która sprawia, że zapominamy naprawdę o wszystkim, zabiera nas daleko od rzeczywistości, pozwalając odpocząć. Kocham sen. To jedyne co mogę kochać. Nie mam nic więcej do kochania.

_______________________________________________________________________

(Zayn)

Porzucam marynarkę w salonie apartamentu i od razu przechodzę do części kuchennej, gdzie o blat opiera się Carmen. Ciężko mi na nią patrzeć i zmagać się ze świadomością, że nie jestem względem jej uczciwy. Nie jestem wierny. Popełniłem błąd wchodząc w to całe gówno związane z May. Cokolwiek bym zrobił, jestem na straconej pozycji. Jednak nie chcę się wycofywać.

- Musimy porozmawiać Zayn.

Odkłada filiżankę z kawą za siebie i spogląda w moją stronę. W zdenerwowania splata dłonie i je rozplata.

- Stało się coś ?

- Nie.. znacz tak.. nie jestem pewna.

Nie chcę patrzeć na jej twarz, wykrzywioną w rozpaczy, dlatego przytulam ją do siebie, czując jej przyjemny zapach.

- Dzwoniłam w nocy, gdzie byłeś ? Bałam się o ciebie.

- Nie potrzebnie. Byłem za miastem. Muszę wszystko załatwić, nim wrócimy do Ameryki.

- Już nie długo.

- Nie długo.

Potwierdzam, ciesząc się, że wkrótce będę w swoim prawdziwym mieszkaniu. Zatapiam się w ciszy, trzymając w ramionach idealną kobietę.

- Zayn to za szybko.

Wyrzuca na jednym wdechu i nie jestem pewny o czym mówi. Mówi to z zaskoczenia, wprawiając mnie w zmieszanie.

- My. Potrzebuję zwolnić.

Odsuwa się ode mnie i ściąga ze swojego palca ten przeklęty pierścionek.

- Zatrzymaj go. Nie jestem jeszcze gotowa. Kocham cię i chcę z tobą być, ale...   Brad..   ja naprawdę tego nie chciałam.

Ścieram z jej policzka łzę, kryjąc w sobie rosnącą złość.

- Czego nie wiem ?

- Nic nie robiliśmy, do niczego między nami nie doszło, ale rozmawialiśmy, dużo rozmawialiśmy. Ja.. ja nie jestem pewna, ale chyba to co było między nim, a mną kiedyś... to jest niedokończone. Nie wiem co robić Zayn. Jestem zdezorientowana. Nie chcę cię okłamywać, dlatego to mówię.

Zaczyna płakać, opadając na moje ramię, a jej ciałem wstrząsa szloch. Nie jestem w stanie powiedzieć czy jestem zły na nią, czy na Brada, czy na siebie. Jestem zły na wszystko.

- Potrzebuję czasu. Nie zostawiaj mnie proszę. Potrzebuję tylko wszystko sobie poukładać.

Złączam jej wargi ze swoimi, całując namiętnie.

- Co tylko cię uszczęśliwi.

- Brad wrócił do Waszyngtonu, chcę polecieć do Missigen i spędzić tam trochę czasu, daleko od wszystkiego. Zostałabym tam do końca miesiąca, zobaczylibyśmy się w Nowym Jorku. Zgodzisz się ?

- Jeśli tylko chcesz. Nie płacz.

Podsuwam dłoń pod jej pośladki i unoszę ją do góry. Nie przerywając kontaktu naszych ust, kieruję nas do sypialni. Seks jest tym, co może ukoić na chwilę cały stres i nerwy. Nie tylko ona potrzebuje czasu. Układam jej idealnie krągłe ciało na pościeli w sypialni, powoli pozbawiając ją ciuchów.

- Dziwnie pachnie ta pościel.

Syczy, kiedy zasysam jej skórę na szyi i lekko szczypię zębami. Wiem czym pachnie pościel, wiem kim pachnie. Pachnie May....

***

Jestem przestraszony, kiedy docieram późnym wieczorem do hotelu, a przekraczając próg tymczasowego lokum dziewczyny, nie zastaję jej. Jestem gotów wycofać się z pokoju, układając w głowie plan gdzie mógłbym ją znaleźć, ale gdy słyszę jej spokojny głos za sobą, informujący, że jest,  wszystkie nerwy odpuszczają. Mrużę oczy, słysząc jak pociąga nosem.

Odkłada roboczą koszulkę na łóżko i sama przysiada na jego krawędzi, bawiąc się nerwowo palcami. Nie trudno dostrzec, kiedy się denerwuje.

- Powiedz mi coś o sobie Zayn. Znaczy jeśli chcesz... Pan...

Uśmiecham się na jej plątaninę słów i przysiadam obok niej.

- Odpowiem na jedno pytanie.

- Ile masz lat ?

Przeczesuję włosy i tak jak ona, patrzę na ścianę przed nami.

- 26.

Widzę jej nie wyraźne kiwnięcie, nawet nie patrząc na nią. Zawsze to robi.

- May ?

Obserwuję jak podnosi głowę, a kiedy jej usta są w moim zasięgu, całuje je, ignorując jej dłonie, którymi z całej siły próbuje mnie odetchnąć. Przestaję, kiedy czuję smak jej łez.

Tamta May, zaniknie..

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dowiedziałam się, że denerwuje was zachowanie May. Cóż tworząc ją miałam na celu właśnie takie jej zachowanie :) Trudno żeby była wesoła, twarda i pewna siebie po tym co ją spotkało.
Ale mogę was zapewnić, że za kilkanaście rozdziałów wszystko się zmieni. Cóż.. to May, będzie walczyć.
Dziękuję za wasze opinie. Ograniczę jej jąkanie się.
Miłego dnia xxx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: