Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział II

Wróciłam po całym dniu pracy. Kto by pomyślał że praca w pizzerii dla dzieci może być nudna?

Na kanapie leżała rozłożona Kicia w narzucone nocnej koszuli i jadła sobie popcorn.
- Eeeeeeej, daj trochę - położyłam się bez sił obok na kanapie i próbowałam podkradac jej przekąskę, ale za każdym razem odsuwała rękę.
- Niiiii, mój popcorn - odpowiedziała Kicia i napchała jak najwięcej mogła do policzków.
- Nie jedz tyle bo jeszcze się udławisz - przeszła obok Karo przy okazji czochrając mnie po włosach. - A tobie jak się podobał pierwszy dzień pracy? - zapytała. Odpowiedziałam jej pięknym zmęczonym mrukiem niezadowolenia.
- Tak tak, wiem że początki są trudne. A spakowałaś się na jutro?
- Niby na co? - zapytałam praktycznie zasypiając.
- Mamy jutro słuchać jakiegoś wywiadu.
- Co?! - natychmiast się wyprostowałam. - Przecież jutro mam pracę! Jak mam to pogodzić? - Karo tylko się uśmiechnęła do mnie i powiedziała - Witamy w świecie dorosłych. - po czym ruszyła do swojego pokoju.
- Wredna małpa - powiedziałam. Nie na głos tylko w głowie, ale powiedziałam więc się liczy.

* * *

- Szybciej chodź bo zaraz się spóźnimy. - rzuciła patrząc na mnie przez ramię Karo.
- Łatwo Ci mówić, to nie ty masz na sobie za ciasne buty.
- Więc dlaczego je ubrałaś skoro są za ciasne?
- Myślałam że dam radę, ale to zaczynac boleć. - Szybko wbiegłyśmy na wykład sporo spóźnione, ale profesor raczej nie zwrócił na to uwagi więc po prostu zajęliśmy swoje miejsca jakby nigdy nic.

- Nie ładnie tak się spóźnić. - odezwał się rozwelesonym głosem chłopak siedzący obok. Brzmiał całkiem znajomo.
- Chwila... Vincent! - Siedzący obok chłopak okazał się tym fioletowo-włosym idiotą z pracy. Chyba nigdy się go nie pozbędę.
Uśmiechnął się tylko i wrócił do słuchania wykładu.
- Kto to? - zapytała mnie Karo.
- Nikt ważny, taki ktoś z pracy - powiedziałam i spowrotem spojrzałam na bakłażana.
- Śledzisz mnie? - zapytałam, na co on się cicho zaśmiał.
- Jeśli już ktoś tu kogoś śledzi, to prędzej ty mnie. Przecież byłem tu pierwszy.
Odwrocilam się bez słowa nie chcąc przyznać mu racji bo znowu by się głupio cieszył.
- Więc - odezwał się po chwili. - Skoro już śledzimy siebie nawzajem to może spotkamy się gdzieś po wykładzie i pracy?
Zarumieniłam się delikatnie.
- W sensie... N-na randkę?
- Pfff, jestem za stary na randki
Ty? Ja mam 1016 lat... - pomyślałam przy tym zapominając mu odpowiedzieć.
- No więc? - zapytał wyczekując odpowiedzi.
- A gdzie niby?
- Może po prostu w parku?
- Trochę wieje nudą.
- Oj uwierz mi, nie będzie nudno. - Po tych słowach przeszły mnie ciarki i wolałam już siedzieć cicho do końca wykładu. Pewnie sam nauczyciel się zdziwił.

* * *
Dzień był słoneczny, na niebie były może dwie czy trzy małe chmurki. Eh, może nie będzie tak źle? Pomyślałam i usiadłam na jednej z ławek. Nie była ona pierwszej jakości, w sumie żadna z ławek w parku nie była. Widać było odchodzącą, brunatną farbę, wycięte nożykiem serce z inicjałami P+Z w środku oraz różne akty wandalizmu na biednej, niewinnej ławce.
I oto dotarłam do tego ekscytującego momentu, gdzie nudzi mi się tak bardzo, że opisuje ławkę w parku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #zdrady