5
Nagle poczułam ogromny przypływ siły i zerwałam się na równe nogi.
Nie czułam się jak ja, nie panowałam nad sobą i nie mogłam sprzeciwić się samej sobie. Nie kontrolowałam własnego ciała i wiedziałam już co się dzieje. Morderczyni się odezwała.
Spojrzałam na swoje ubrania. Zbyt jasne i zbyt widoczne w nocy. Podeszłam do szafy, jak już mówiłam nie spakowałam wszystkiego, i wyjęłam z niej czarną, dużą bluzę, krucze rurki, a na nogi założyłam tego samego koloru trampki. Włosy związałam w luźnego warkocza i przerzuciłam go sobie przez lewe ramię. Zeszłam na dół i poszłam do kuchni, z której wyjęłam noże.
Kiedy wychodziłam, założyłam kaptur na głowę, a dłonie, w których były bronie, schowałam do kieszeni.
Ulice miasta były oświetlone przez słabe światła lamp, przez co panowała tu mroczna atmosfera, a jeżeli szło się wzdłuż budynków, tak jak ja, było się nie widocznym.
Zatrzymałam się, bo zobaczyłam uchylone okno na parterze w jakimś wieżowcu. Uśmiechnęłam się okrutnie i podeszłam do niego.
Zajrzałam do środka. Zauważyłam tam parę, która spała, więc wskoczyłam do środka.
Po cichu podeszłam do łóżka i wyjęłam broń. Wbiłam ostrza w ich gardła, po czym wyrwałam im struny głosowe. Później rozcięłam im brzuchy i powycinałam wnętrzności. Kiedy skończyłam, napisałam na ścianie swoją regułkę i wyszłam z mieszkania.
Kiedy znalazłam się w swoim domu, ta dziwaczna część mnie, po prostu się ulotniła. Spojrzałam na swoje pobrudzone ubrania i ręce. Wyrzuciłam noże jak najdalej od siebie i zakryłam usta dłońmi, powstrzymując szloch.
- Nie wierzę.... J-ja nie mogłam.... Ja... - mój głos się załamywał - Ja tego nie zrobiłam! - krzyknęłam i wścieła wytarłam rękawem łzy z policzków, które, nie wiadomo kiedy, wypłynęły z moich oczu.
Poszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Nie szlochałam, łzy po prostu wypływały spod moich powiek.
Przypatrzyłam się swojemu odbiciu. Na policzkach, które wytarłam z łez, widniały czerwone paski. Najwidoczniej krew na rękawach jeszcze nie wyschła.
Osoba, którą widziałam w tej tafli, nie była Sarą, którą znałam, ani tą, na którą patrzyłam kilka dni temu.
- Tamta Sarah zginęła śmiercią samobójczą - powiedziałam beznamiętnym tonem - A ja przeżyłam - stwierdziłam z podniesionymi brwiami - Ale już nie noszę tamtego imienia. Teraz jestem niewidzialnym mordercą - zawahałam się z otwartymi ustami - Niewidzialną Śmiercią - wyszeptałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro