Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Nagle poczułam ogromny przypływ siły i zerwałam się na równe nogi.

Nie czułam się jak ja, nie panowałam nad sobą i nie mogłam sprzeciwić się samej sobie. Nie kontrolowałam własnego ciała i wiedziałam już co się dzieje. Morderczyni się odezwała.

Spojrzałam na swoje ubrania. Zbyt jasne i zbyt widoczne w nocy. Podeszłam do szafy, jak już mówiłam nie spakowałam wszystkiego, i wyjęłam z niej czarną, dużą bluzę, krucze rurki, a na nogi założyłam tego samego koloru trampki. Włosy związałam w luźnego warkocza i przerzuciłam go sobie przez lewe ramię. Zeszłam na dół i poszłam do kuchni, z której wyjęłam noże.

Kiedy wychodziłam, założyłam kaptur na głowę, a dłonie, w których były bronie,  schowałam do kieszeni.

Ulice miasta były oświetlone przez słabe światła lamp, przez co panowała tu mroczna atmosfera, a jeżeli szło się wzdłuż budynków, tak jak ja, było się nie widocznym.

Zatrzymałam się, bo zobaczyłam uchylone okno na parterze w jakimś wieżowcu. Uśmiechnęłam się okrutnie i podeszłam do niego.

Zajrzałam do środka. Zauważyłam tam parę, która spała, więc wskoczyłam do środka.

Po cichu podeszłam do łóżka i wyjęłam broń. Wbiłam ostrza w ich gardła, po czym wyrwałam im struny głosowe. Później rozcięłam im brzuchy i powycinałam wnętrzności. Kiedy skończyłam, napisałam na ścianie swoją regułkę i wyszłam z mieszkania.

Kiedy znalazłam się w swoim domu, ta dziwaczna część mnie, po prostu się ulotniła. Spojrzałam na swoje pobrudzone ubrania i ręce. Wyrzuciłam noże jak najdalej od siebie i zakryłam usta dłońmi, powstrzymując szloch.

- Nie wierzę.... J-ja nie mogłam.... Ja... - mój głos się załamywał - Ja tego nie zrobiłam! - krzyknęłam i wścieła wytarłam rękawem łzy z policzków, które, nie wiadomo kiedy, wypłynęły z moich oczu.

Poszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Nie szlochałam, łzy po prostu wypływały spod moich powiek.

Przypatrzyłam się swojemu odbiciu. Na policzkach, które wytarłam z łez, widniały czerwone paski. Najwidoczniej krew na rękawach jeszcze nie wyschła.

Osoba, którą widziałam w tej tafli, nie była Sarą, którą znałam, ani tą, na którą patrzyłam kilka dni temu.

- Tamta Sarah zginęła śmiercią samobójczą - powiedziałam beznamiętnym tonem - A ja przeżyłam - stwierdziłam z podniesionymi brwiami - Ale już nie noszę tamtego imienia. Teraz jestem niewidzialnym mordercą - zawahałam się z otwartymi ustami - Niewidzialną Śmiercią - wyszeptałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro