1
Brunetka szła pustą ulicą. Była noc, coś koło 1 nad ranem.
W ręce dziewczyny błyszczało ostrze noża, które trzymała w prawej dłoni.
Miała zamknięte oczy i spuszczoną głowę. Znała to miasto jak własną kieszeń, więc nie potrzebowała mieć ich otwartych.
Nagle zatrzymała się przed jednym z wielu domów na tej ulicy i podniosła głowę. Kiedy otworzyła oczy, one rozbłysły białym światłem, ponieważ nie miała tęczówek, ale dlaczego rozbłysły, dowiecie się kiedy indziej.
Sarah chwyciła wygodniej broń i podeszła do uchylone go okna. Widziała doskonale w ciemności, więc bez problemu przedostała się do środka.
Bezszelestnie weszła do pokoju. Jak się okazało, należał on do małej dziewczynki.
Miał różowe ściany i dużo zabawek porozrzucanych po pokoju.
Czarnowłosa podeszła do łóżeczka swojej przyszłej ofiary i popatrzyła na nią.
- Taka słodka, że aż rzygać się chce - wysyczała cicho, a jej usta wykrzywił grymas, który po chwili zmienił się w uśmiech szaleńca.
Podeszła o krok bliżej do blondyneczki i jednym zgrabnym ruchem wbiła ostrze w tchawicę dziecka. Dziewczynka otworzyła szeroko oczy, a szatynka patrzyła jak gaśnie iskra życia w jej zielonych oczkach. Krew prysnęła na wszystkie strony, tworząc arcydzieła na ścianie i łóżku. Biało oka nie zwróciła nawet uwagi na stan jej ubrania.
Kiedy dziecko umarło, ona rozcięła jej brzuch, w który włożyła dłoń i zaczerpnęła krwi, po czym podeszła do pustej ściany i napisała Śmierć nigdy się nie pokazuje. Następnie wycięła jej serce i położyła obok na poduszce. Resztką krwi napisała Coś na pamiątkę. Podniosła swój nóż ze stołu, który wytarła w pościel, ale i tak zostało trochę krwi.
W jej czarnych oczach błysnęło szaleństwo. Uśmiechnęła się i zlizała krew z noża.
Kiedy kierowała się do okna, niechcący nastąpiła na jakąś zabawkę, która zaczęła mówić mama i tak ciągle, i ciągle.
W przedpokoju rozbłysło światło. Sarah przeklęła pod nosem i szybko wyskoczyła na podwórko, po czym zniknęła w ciemności.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro