4
Wróciłam do swojego starego domu. Nie musiałam obawiać się ataków, ponieważ ta choroba już ze mnie uleciała.
Kiedy zamknęłam dom, ruszyłam do kuchni, bo byłam strasznie głodna. W końcu godzinna wędrówka robi swoje.
Kiedy przekroczyłam próg owego pomieszczenia, wydałam z siebie niekontrolowany krzyk. Na podłodze była ogromna kałuża krwi. Przybiłam sobie mentalnego face palma.
Szybko uwinęłam się ze sprzątaniem i kiedy chciałam otworzyć lodówkę, zdałam sobie z czegoś sprawę...
Oni wiedzą gdzie mieszkam, więc nie mogę tu zostać.
Złapałam jakieś jabłko, w końcu nie otwierając lodówki, i pobiegłam do swojej sypialni.
Nie mogę się przenieść do innego kraju czy województwa, ponieważ mam tutaj szkołę, a jej raczej nie mogę rzucić.
Okej, za 7 miesięcy ją skończę i będę mogła się stąd wynieść. Raz na zawsze, ale to i tak nie zmienia postaci rzeczy, że muszę się stąd wynieść.
Złapałam walizkę i zaczęłam się pakować. Ubrania, najważniejsze rzeczy itp. Kiedy byłam mniej więcej w połowie tego zajęcia, poczułam ból głowy, jakby ktoś wbijał w nią metalowy drąg. Złapałam się za głowę i zacisnęłam usta w wąską kreskę.
Nie uda ci się z tym walczyć, usłyszałam w głowie głos Slendera.
- Tak myślisz? - wysapałam - To się jeszcze przekonamy - powiedziałam i poczułam jak ból się zwiększa, przez co krzyknęłam i upadłam na kolana.
Złapałam głowę obiema dłońmi i zaczęłam się kołysać. Nie mogłam się podnieść, nie miałam na to siły.
Zobaczyłam przed oczami mroczki, a po chwili upadłam na posadzkę i leżałam na niej jak długa.
Leżałam tak przez chwilę, a po paru sekundach zamknęłam oczy i nie czułam już nic.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro