Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9


Dojechali pod wieczór. RP rozglądał się po ładnym dziedzińcu posiadłości, było tu trochę jak u IR, ale w zupełnie innym stylu. Podłoże wyłożone było wyszlifowaną kostką brukową, ściany udekorowane, a na samym środku stała piękna fontanna. Północną ścianę dziedzińca obrosła ciemnozielona winorośl, która nie rosła chaotycznie, a była zadbana i ładnie przycięta. Na polecenie CF, Rzeczpospolita ostrożnie zsunął się z konia, ledwo złapał równowagę, po tym jak krzywo stanął na bruku. Czuł, że jego nogi trochę już wypoczęły, jednak nadal miał wrażenie, że płoną mu żywym ogniem, dałby wszystko za trochę odpoczynku, kąpiel i świeże ubrania. CF teoretycznie właśnie to mu proponował, więc czemu, by nie skorzystać z tego, nie ma gdzie iść, nadal jest dzieckiem, czy tego chce, czy nie, nie jest w stanie nic zrobić na własną rękę. Choć i tak ambitnie i bardzo porywczo postąpił, uciekając z "domu", wiedząc, że i tak nie ma gdzie się podziać. CF stanął obok niego i poklepał go po ramieniu.

- Chodź młody, musisz się ogarnąć, bo wyglądasz jak siedem nieszczęść. - Powiedział i zawołał coś po nie zrozumiałym dla RP języku, za pewne francuskim. Na wołanie wyszło dwóch ludzi i zaczęło prowadzić gdzieś konia.

RP nie stawiał się w żaden sposób, nie miał po co. Ruszył na francuzem, nie mogąc oderwać wzroku od posiadłości. Wszedł do środka i tak jak się spodziewał, w środku było równie pięknie, nie przesadnie, ale pięknie; podłoga lśniła, wszystko było ładnie poukładane, było naprawdę przyjemnie. CF zaprowadził go do jednego z pokoi.

- Tu będziesz mieszkać. Poszukaj sobie jakiś ubrań i idź się umyć... O tam. - Francuz wskazał na drzwi niedaleko pokoju. - A potem odpocznij sobie, przyjdę po ciebie na obiad.

RP pokiwał głową. Nadal średnio ufał CF, ale był mu naprawdę wdzięczny za pomoc. Rozejrzał się po pokoju, nie był za duży, ale był bardzo przytulny, znajdowało się tam miękkie łóżko, regały z książkami, stolik, dywan i parę świeczników. Pierwsze co zrobił, to rzucił się na łóżko, było o niebo lepsze, niż to, które miał u IR; było miękkie, ale się nie zapadało, kołdra była bardzo puszysta, a poduszki mięciutkie. Wcisnął twarz w jedną z nich i zamknął oczy; poduszka pachniała świeżością, z resztą tak jak wszystko tutaj. Czuje, że dość szybko uda mu się tu zadomowić.

Po parunastu minutach leżenia plackiem na łóżku podniósł się, czuł jak wszystkie jego mięśnie drżą od długiej wędrówki, dziś sobie odpocznie, będzie dobrze... Sapnął i podszedł chwiejnym krokiem do szafy i zaczął przeglądać ubrania, sprawdzając, czy będą na niego pasować. Znalazł idealne i poszedł do łazienki. Łazienka też była piękna, duża i czysta. RP zaczął rozglądać się za jakimś ręcznikiem, przeglądając szafki w końcu znalazł jeden i przewiesił go przez drążek stojący przy wannie, zdjął z siebie brudną i wygniecioną koszulę i odłożył ją na ziemie obok równie znoszonego mundurka, pozbył się przetartych butów i spodni. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że w lewym bucie odkleja się podeszwa. I tak były już na niego za małe. Zaczął nalewał wody do wanny, sięgnął pierwszą, lepszą buteleczkę stojącą obok, nie rozumiał co jest na niej napisane, ale wywnioskował, że to zapewne jakiś płyn do kąpieli, nalał go trochę, patrząc jak woda się pieni. Wszedł do środka, nie mył się parę dni, więc była to dla niego przyjemna ulga, czuł jak cała warstwa brudu, pyłu i potu zmywa się z niego. Zamknął oczy i opuścił się niżej, zatkał nos i znalazł się cały w wodzie, mocząc włosy. Został tak pod wodą, dopóki nie skończyło mu się powietrze. Wychylił głowę i wytarł wodę z oczu, odgarniając przemoknięte włosy z twarzy i prychnął. Zajął się czyszczeniem skrzydeł, jego piórka pozlepiały się od brudu i poszarzały od kurzu. Po dokładnym czyszczeniu, wreszcie udało się pozbyć nieczystości, a skrzydła znowu były białe. Zdał sobie sprawę, że teraz wreszcie będzie mógł uczyć się latać, co prawda indywidualnie, ale nie może to być aż takie trudne chyba... Oparł się o ściankę wanny i cieszył się spokojem, przepłukał jeszcze raz twarz, w tym włosy, które ponownie opadły mu na twarz, zasyczał cicho, czując jak piana dostaje mu się do oczu i piecze. Sięgnął ręką ręcznik wycierając twarz, dopiero po jakimś czasie udało mu się otworzyć oczy, które zaczęły łzawić od szamponu. Zamrugał kilkukrotnie, sprawiając, że łzy razem z pianą spłynęły po jego policzkach, wytarł je i zaczął ostrożnie wychodzić z wanny, uważając, żeby się nie poślizgnąć na łazienkowych kafelkach. Wytarł się, patrząc na swój brzuch, był strasznie chudy, żebra były bez problemu widoczne, a mięśni prawie nie czuł. Jak on ma kiedykolwiek walczyć o swoją wolność, gdy jest takim mizernym chłopaczkiem? Przy okazji przez to, że zmył z siebie warstwę brudu odkrył nowe zadrapania i siniaki na swoich nogach i ciele. Założył białą koszulę, bieliznę i spodnie z szelkami. Podwinął rękawy i przy lustrze ułożył włosy. Wziął w ręce ręcznik i zaczął dokładnie wycierać nim przemoczone skrzydła, po długiej batalii z mokrymi piórkami, udało mu się osiągnąć zadowalający efekt.

Wyszedł z łazienki i poszedł z powrotem do swojego pokoju, po drodze zdążył już się zgubić, bo zamiast wejść do siebie, znalazł się w jakiejś bibliotece. Zaczął bez celu się błąkać po posiadłości, szukając sypialni. Nagle wpadł na kogoś, prawie upadając. Spojrzał w górę i zobaczył CF.

- Nie jesteś u siebie? - Zapytał trochę zdziwiony francuz.

- Eee... Nie, tak właściwie.

- Nie ważne, chodź zjeść coś. - Mruknął CF i odwrócił się, idąc w stronę schodów.

RP dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo jest głodny. Ostatnio jadł wątłe śniadanko u Galicji, chleb z masłem. Od razu poszedł za Cesarstwem, czując jak jego żołądek już wykręca z głodu. Wszedł razem z nim do jadalni, usiadł przy stole w miejscu, które wskazał mu CF. Zaraz potem Francuz przyniósł mu miskę z ciepłą zupą. Rzeczpospolita cicho podziękował i zaczął jeść. To nie była chuda, wodnista zupa jak u Galicji, to był pełnowartościowy posiłek, zupa była na mięsie, była znacznie gęstsza i miała intensywniejszy smak.

- To jak? Zostajesz tu? - Zapytał CF.

- Na jakiś czas. - Wymamrotał RP z pełnymi ustami zupy.

- Od jutra zaczynasz naukę jazdy konnej i szermierki.

- Dobrze. - Skinął głową RP, nie okazał tego, ale cieszył się jak dziecko, nie dosyć, że ma nowy dom, to jeszcze będzie umiał walczyć.

-------------------------------------------

Wiem, że rozdział był nudny xD


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro