Rozdział 46
– Jedziesz do Paryża?
– Wypadałoby. To moja szansa. – stali na przeciw siebie. Sztywno. Na dystans. Całą drogę tutaj RP myślał o ponownym spotkaniu z ZSRR, to nie był pierwszy raz jak rozstawali się na dłuższy czas, nie zawsze mogli być przy sobie, jednak zawsze ich drogi ponownie się przecinały. Dziś było jednak inaczej. Dziś zachowywali się jakby byli sobie obcy, ich powitanie było chłodne, żaden nie rzucił się sobie w ramiona, nie było śmiechu, ani poklepywania po plecach, jedynie lodowaty dystans. – Ciebie... nie zaprosili?
– Mnie? Zagrożenia? Czerwonej zarazy? Mordercy? Jak mnie tam jeszcze nazywali... Nie ważne. Skąd. Boją się mnie, nie uważają mnie za jednego z nich. – wycedził ZSRR.
– Przykro mi. – jedynie na to zdobył się RP. Sam nie wiedział skąd wziął się ten chłód i dystans, ale wiedział, że to nie tylko wina ZSRR, obaj się od siebie oddalili.
– Czego spodziewasz się usłyszeć w Wersalu? – Bolszewik nalał do kieliszków wódki i postawił je na stoliku między nimi.
– Liczę na poparcie mojego projektu granic.
– Po tym, jak napsułeś im krwi, bijąc się o każdy skrawek ziemi? – ZSRR nie chciał mówić na głos co sądzi o roli RP w Paryżu. Nie chciał niszczyć mu marzeń, ale prawda jest taka, że zachód nie interesuje się nim. Dla CN i IR był kartą przetargową, kto zaproponuje mu więcej, może zyska jego lojalność, teraz gdy IR nie żyje, a CN przegrał wojne, trzeba coś zrobić z RP, najlepiej dać mu tą niepodległość i mieć spokój, ale niestety, ZSRR zna go dobrze i wie, że nie łatwo będzie go zadowolić.
– Biłem się z Niemcami, w obecnych czasach każdemu jest to na rękę.
– Nie każdemu. I nie biłeś się tylko z Niemcami. Wprowadzasz tam jeszcze większy bałagan, niż był.
– Przynajmniej to nie ja jestem teraz głównym wrogiem Europy. – rzucił RP. O co chodzi ZSRR? Gdzie jego wsparcie? Czy on naprawdę uważa, że nie wyłapie jego podprogowego sceptycyzmu.
– Słucham? – Uniósł brwi Rosjanin, a jego twarz wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia.
– O co ci chodzi, ZSRR? – wstał, patrząc w oczy przyjaciela. – Mam wrażenie, że ty wcale nie chcesz, by mi się udało... dlaczego nie możesz chociaż powiedzieć, że mnie wspierasz?
– Nie chcę abyś się zawiódł, tak jak ja. Jesteś dla nich problemem, czy ty tego nie widzisz? Nie lubią cię, nie zależy im na tobie, dają ci ziemię tylko dlatego, że nie chcą by mieli ją Niemcy lub ja. Masz rację, teraz ja jestem ich głównym wrogiem, bo śmiałem zachwiać ich odwieczny porządek, który tak kochali. Oni woleli popierać IR, bo był taki jak oni, boją się progresu, boją się zmiany, jest im wygodnie na swoich pozycjach, wygodnie jest im od wieków o wszystkim decydować. Teraz świat się zmienia i to nasza szansa by coś z tym zrobić! RP, pomóż mi w tym.
– Nie, ZSRR. – RP pokręcił głową. – Zrozum, że ja nie chcę. Zrozum, że mam inny cel niż ty... pomagałem ci przedtem, ale ja nie chcę nieść światowej rewolucji, nie chcę kolejnej wojny, chcę spokoju i oddechu.
– Rozumiem. – odparł sucho ZSRR. Wlał w gardło kieliszek wódki i wzdrygnął się. Wstał, nawiązał krótki kontakt wzrokowy z RP, po czym cofnął się w tył pokoju, chodząc w kółko pod dużą mapą przedstawiającą działania wojny domowej. – Nie powinieneś tu przyjeżdżać w tym czasie. Jest tu niebezpiecznie, szaleje wojna.
– Masz rację... już miałem wychodzić. – zrozumiał aluzję, skoro ZSRR go wyrzuca, to on nie będzie zostawał tu na siłę. Skinął mu krótko głową na porzegnanie i opuścił pokój, zarzucił swój płaszcz i wyszedł. Tak właśnie polityka zabija przyjaźń.
***
CN siedział przy stole wraz z innymi, lecz w przeciwieństwie do reszty był demonstracyjnie zakuty w kajdanki. RP spojrzał na niego niemal z współczuciem, rozżalony, wypruty z sił do życia wrak człowieka, teraz na dodatek upokorzony przy wszystkich. Nawet nie on wszczął tą wojnę, lecz liczy się to, że ją przegrał, a historię piszą zwycięscy, przegrani płacą. Może nawet by mu współczuł, gdyby ten nie zamknął go wcześniej w pierdlu za nie lizanie mu podeszw.
RP zajął swoje miejsce obok innych przedstawicieli nowych państw, atmosfera w tym kącie sali może byłaby przyjaźniejsza, gdyby nie fakt, że każdy z tu obecnych przyszedł walczyć o swoje interesy, które w większości brutalnie kolidowały z interesami pozostałych. Rzeczpospolita przeleciał wzrokiem po zgromadzonych: Czechosłowacja, z nim bije się o Cieszyn, Litwa, z nim o Wileńszczyznę, Królestwo SHS, z nim akurat się nie bije, bo nie po drodze mu na Bałkany, ale pewnie gdyby tylko się dało, to i z nim by się pożarł. Miejsce obok niego zajęła URL, ubrana w galowy mundur, nie przywitała się, udawała, że go nie widzi.
– Do twarzy ci z tym mundurem. I widzę, że zapuściłaś trochę włosy, ładnie tak wyglądasz. – zagadał.
– Jesteś beszczelny. Gdybyśmy byli w innym miejscu dostałbyś w ten głupi pysk. – Warknęła. Tak, z Ukraińcami też miał spory problem w Galicji, ale łudził się, że URL zajmie się wschodem i przepychankami z ZSRR, a odpuści mu już ten Lwów.
– Liczyłem na cieplejsze powitanie, trochę się nie widzieliśmy. – odparł rozżalony.
– Przepraszam, że nie przyniosłam ci kwiatów. – spojrzała na niego z gniewem. RP uśmiechnął się i pokręcił głową. Przynajmniej nie dostał w paszczę.
– Mimo wszystko wciąż możesz mi je przynieść, mam ostatni pokój na prawo, na trzecim piętrze. – za szybko się ucieszył, że nie oberwał, ponieważ dyskretny kopniak w piszczel pod stołem sprowadził go z powrotem do parteru.
– Bądź żesz cicho, bo chcę usłyszeć o czym mówią.
***
Obrady ciągnęły się dniami, przerywane były bankietami, może nie tak huczmymi, jak ponoć bywało w Wiedniu, ale zawsze coś. Ze smutkiem wspominał bal na którym był przed wojną, razem z ZSRR, brakowało mu tutaj go. W ogóle teraz wszystko było takie inne. Dziś wreszcie przyszła jego kolej na zabranie głosu, opowiadał przez pięć godzin, dokładnie tłumacząc swoje koncepcje granic. Opinie były mieszane, Francja ochoczo go poparł, lecz raczej nie ze względu na sympatię, a z nadzieją na jak największe osłabienie terytorialnie Niemiec. Tego obawiał się Brytania, dlatego nie krył się ze swoją niechęcią do wszelkich pomysłów RP. Prawda była taka, że nikt nie da mu granic takich, jak miał RON.
– Masz bardzo czysty francuski. – zagadał go USA po tym jak skończył przemówienie.
– Dziękuję, spędziłem parę lat życia u CF. Tam się nauczyłem.
– Swoją drogą przyszedłem powiedzieć, że chętnie poprę twój plan granic. Wiesz, ja też kiedyś musiałem wywalczyć sobie swoją niepodległość, dlatego jakoś mam taką słabość do popierania innych w tych dążeniach.
– Dziękuję? – RP poczuł się nieco niezręcznie, ale tak długo, jak ktoś w ogóle chce go poprzeć nie będzie narzekał. – Teraz wiele państw będzie próbowało uzyskać niepodległość, wszystkich będziesz popierać?
– Zobaczymy. Nie wszyscy jednak są potencjalnym bastionem na wschodze Europy.
– Przepraszam, nie rozumiem? – "Bastionem?"
– Potrzeba kogoś silnego, kto powstrzymałby bolszewików. – wyjaśnił USA.
– Myślałem, że lubisz ZSRR. Uważasz, że może być zagrożeniem?
– Cóż, wydawał się przyjazny, ale kto mógł się spodziewać, że zabije IR? Kto wie, co może zrobić dalej? Musimy trzymać kciuki, że strawi go wojna domowa, a jeśli nie, to daję góra pięć lat, by jego rządy się posypały. Nie utrzyma tego przecież, ale zawsze dobrze być gotowym na wszystko, czyż nie?
– Tak, z pewnością tak będzie... Będę gotowy na wszystko...
***
ZSRR przestał się łudzić. A zwłaszcza teraz kiedy zaczęły docierać do niego słuchy, że polskie wojsko zapuszcza się coraz bardziej na wschód. RP nie ma wstydu, wrócił z Paryża, znowu zachłysnął się Zachodem i wybrał swoją stronę. Świetnie. Powinien był wiedzieć od początku, że ten człowiek nie wart jest za grosz zaufania. Niech na razie sobie podbija te nic nie warte kresy i niech idzie dalej na wschód póki może.
Zmrużył oczy przyglądając się mapie, jak tylko wykończy niedobitki białych, ruszy ukrócić ambicje RP i pokazać mu, gdzie jego miejsce. A po zgliszczach jego kraju dalej na Zachód. "Skoro Europa sama nie chce zapalić się radosnym ogniem rewolucji, to będzie trzeba ją podpalić".
-----------------------
Auuu nikt się nie spodziewał rozdziału! Ostrzegam, pisałem go z telefonu więc jest przed korektą błędów, wybaczcie ewentualne pomyłki. Anyway, mam nadzieję, że moje lanie wody was nie zanudziło, następne rozdziały będą bardziej dynamiczne 👀
— Klej
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro