Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 40


   – Pisz czasem. – powiedział ZSRR, mocno ściskając RP. Polak zaśmiał się i poklepał go po plecach.

   – Jasna sprawa – wydusił, śmiejąc się i nie mogąc złapać powietrza, znowu klepnął ZSRR w plecy, chcąc dać mu znać, że go dusi. – No już, nie rozstajemy się na zawsze.

   Obaj mają teraz własne obowiązki i priorytety, ZSRR tu w Petersburgu, jako członek Dumy Państwowej,  bacznie patrzący IR na ręce, natomiast RP musiał wrócić do siebie, czas najwyższy zadbać trochę o drogę do niepodległości. Uznał, że najbezpieczniejszą opcją będzie udanie się do Krakowa, Austro-Węgry podchodzi bardzo łagodnie do lokalnym mniejszości narodowych, w dodatku mieszka tam jego stary przyjaciel, Galicja.

   – Wiem, ale będę tęsknił. – odparł z uśmiechem ZSRR, puszczając RP i ocierając łzy.

   – Nie płacz, bo zrobi mi się przykro. – zaśmiał się i sprzedał bolszewikowi kuksańca w ramię. Wszedł na schodek do pociągu i groteskowo zasalutował. – Trzymaj się, ZSRR. Pilnuj ojca i rób, to co uważasz za słuszne.

   – Szerokiej drogi. Do zobaczenia w, mam nadzieję, barwniejszej przyszłości. – powiedział przez lekko zaciśnięte gardło ZSRR i odmachał przyjacielowi.

   – Tak będzie! – pociąg ciężko ruszył, wypuszczając kłąb pary. Peron powoli się kurczył, a wraz z nim stojący nań ZSRR. Uśmiech lekko zszedł z twarzy RP, zrobiło mu się smutno, niby wiedział, że zobaczy go jeszcze nie jeden raz, ale kto wie, jak to będzie, czasy się zmieniają, a beztroskie latanie z rozklekotanym karabinem po zaśnieżonym podkijowskim lasku powoli odchodzą w zapomnienie. Nie przejmował się bezpieczeństwem i wciąż stał w drzwiach, patrząc jak pęd pociągu porywa mu czapkę i rzuca ją w tył, gdzieś na tory. Wiosenny wiatr rozwiewał mu włosy i poły lekkiego płaszcza; czas rozpocząć nowy rozdział w życiu i w końcu zająć się kształtowaniem przyszłości...

*Jakiś czas później, lipiec roku 1914, Kraków*

   RP obudziło tłuczenie do drzwi. Dopiero uświadomił sobie, że spał przy biurku, z głową na świeżo wydrukowanych gazetach, które planował porozrzucać dzisiejszego dnia po mieście. Austro-Węgry nie miał problemu, by RP wydawał swoje pisemka, czy rozlepiał pro-polskie plakaty po mieście, tak długo, dopóki nie prezentował jawnie anty-austriackiej postawy, z resztą nawet nie miał takich planów, AW był dobry, RP nie miał sumienia publicznie go szkalować. Swoją drogą AW ostatnio porządnie ucierpiał podczas pobytu w Sarajewie, ledwo udało mu się przeżyć postrzelenie przez terrorystę, a Serbia odmówił mu udzielenia pomocy w szukaniu sprawcy. Atmosfera w Europie dawno nie była tak gorąca, AW wygrażał się wojną, lecz nie przestraszyło to śmiałego Bałkana, miał za plecami wiernego sojusznika w postaci IR.

   – Co się stało? – zapytał zaspany Rzeczpospolita, zerkając na stojącego w drzwiach Galicje. Mężczyzna przestępował z nogi na nogę, trzymając w dłoni ulotkę. RP zmrużył oczy, lecz nie był w stanie doczytać co jest nań napisane.

   – Austro-Węgry wypowiedział wojnę Serbii.

    RP zamrugał, dopiero się rozbudzając. Wstrząsnął głową. Niby każdy wiedział, że ten dzień kiedyś nadejdzie, jednak wciąż była to dość zaskakująca wiadomość. Wiedział, jak działa świat, żaden większy kraj nie zostawi tego ot tak, a mały konflikt między dwoma państwami może przerodzić się w wojnę na skalę Europy, która, kto wie, może trwać nawet kilka miesięcy.

   – Idziesz walczyć? – zapytał Galicje, wiedząc, że jest on wciąż podległy Austro-Węgrom.

   – Pewnie... – odparł mężczyzna, drapiąc się po potylicy. – Nie wiem kiedy, chyba nie w pierwszym starciu, ale AW już jasno mi pokazał, że chce, bym się zaangażował w przypadku konfliktu...

    – Hm... – mruknął cicho RP, z niezadowoleniem przygryzając wargę. Nagle w jego głowie pojawiła się myśl "Co jeśli i mi IR każe walczyć po jego stronie, jeśli wojna eskaluje do tego stopnia?". Wzdrygnął się, nie chciał walczyć dla zaborcy, ani jednego, ani drugiego. To nie tak, że jakoś bardzo nie lubił Cesarstwa Niemieckiego, jednak mężczyzna budził w nim pewien niepokój, szczególnie biorąc pod uwagę, że jest krewnym Prus, z którego rąk on sam tak bardzo ucierpiał. A IR... Już odrzucają wszystkie prywatne korelacje, po prostu politycznie niewypada mu walczyć razem z nim. – Cholera, ciężka sprawa.

    – Co zrobisz?

    – Nie wiem. – rozłożył ręce. – Chyba... Chyba pojadę do Francji... Zna mnie, obiecał mi, że gdy będzie potrzeba, to mogę się do niego odzywać. Chyba wykorzystam tą możliwość i poszukam tam azylu, a jak będzie potrzeba, to zaciągnę się do jego armii.

***

   Nie minęło wiele czasu, a zgodnie z przewidywaniami RP, cała Europa rzuciła się sobie do gardeł. Wojna wybuchła jak domino, po tym, jak AW wypowiedział wojnę Serbii, IR stanął w jego obronie, denerwując tym Cesarstwo Niemieckie, który wreszcie przestał udawać, że w jakimkolwiek stopniu lubi, czy toleruje Rosjanina i powodując wybuch kolejnego konfliktu. Potem dołączył Francja, a po jego boku RP, po tym, jak CN napadł na Belgię do wojny dołączył jeszcze Wielka Brytania i rozpętało się piekło. 

   – Jak się czujesz? – RP wyrwał się z drzemki na głos z Francji.

   – Średnio. – odparł, szczelniej okrywając się dużym płaszczem, podkurczył bardziej nogi, siedząc na dużej drewnianej skrzyni i naciągnął czapkę na oczy. Oparł się o brudne drewniane belki wyścielające ścianę tylnego okopu, pociągnął nosem i wlepił wzrok w strumień błota niosący ze sobą łuski po nabojach, strzępy materiału i na wpół rozłożone truchełka szczurów i inny podobny chłam. Ciężki, lecz rzadki deszcz rozwadniał błoto na ziemi niczyjej i zatapiał okopy wraz z siedzącymi weń żołnierzami. W oddali na innym odcinku frontu huczały wystrzały, co jakiś czas przerywane gwałtownymi wybuchami. – Rzygam już tą wojną.

   – Oj ja też, nawet nie wiesz jak bardzo. – Francja dosiadł się obok niego, okrywając się swoim płaszczem, łudząc się, że nie przemoknie. RP zazdrościł obecnie ZSRR. Nie wiedział gdzie jest dokładnie, ale wiedział, że jest bezpieczny, uciekł od wojny mieszka teraz gdzieś w Szwajcarii i czeka, aż sytuacja będzie stabilna, lub nadarzy się okazja do rewolucji. A RP już od paru miesięcy gnił w dziurze z błotem po środku piekła frontu zachodniego, co prawda w tylnych okopach z dala od linii frontu, czasem spędzał czas na "przepustce" w Paryżu. Francja nie traktował go jak zwykłego żołnierza, ale nie mógł też patrzeć na niego, jak na sojusznika, czy pełnoprawnego uczestnika wojny, bo oficjalnie jako państwo nie istniał. Miał więcej przywilejów, niż zwykły żołnierz, nie walczył w pierwszej linii, mógł front opuszać, ale tylko u boku Francji, a w pewnym momencie nawet kierował swoim własnym polskim oddziałem. – Mam dla ciebie list, powinieneś się ucieszyć, koniec z okopami.

   RP wziął od niego lekko pomiętą kopertę i rozpakował ją. Od razu rozpoznał pismo i wbrew oczekiwaniom Francji, wcale się nie ucieszył. IR chciał, by znów przyjechał do Petersburga.


------------------------------------------------

AAauuUAAAAoooooEEEeee kuuurwaaaa przepraszam, ten rozdział to była katorga. Ale na pocieszenie powiem wam, że jeśli uda mi się szybko napisać rozdział 41, to następne dwa będziecie mieć dzień po dniu, bo są już gotowe 👀

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro