Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 36


    – Dobranoc. – odpowiedział ZSRR, okrywając się kocem. Mimo zmęczenia, starał się nie odpłynąć od razu w krainę  snu, czekał i nasłuchiwał. Po około dwudziestu minutach usłyszał cichy ruch za swoimi plecami - RP wstaje z pryczy. "Gdzie ty ciągle łazisz?" zmarszczył brwi ZSRR. Przez ostatnie dwa tygodnie RP codziennie w nocy wymyka się z koszar i wraca na dwie godziny przed pobudką, nie wliczając w to nocy, gdy obaj mieli warty. Dziś ciekawość i irytacja ZSRR przeważyła i postanowił sprawdzić dokąd tak nosi Rzeczpospolitą, więc gdy tylko Polak cicho wyszedł z pomieszczenia, ZSRR równie bezszelestnie wstał ze swojej pryczy, założył sweter, płaszcz i buty, po czym wymknął się, ruszając za nim.

   Rzeczpospolita w ogóle nie zdawał się czegokolwiek podejrzewać. Dosłownie tuż przed wychodkami, skręcił w las, przechodząc przez wąską dziurę w płocie. ZSRR podążył za nim, niczym cień, jednak już przy płocie natknął się na pierwszą przeszkodę. Okazało się, że dziura przez którą przelazł RP jest znacznie mniejsza, niż się wydawało, a ZSRR musiał się nieźle nagimnastykować, by przez nią przeleźć. RP był niższy i nieco smuklejszy, dlatego dla niego była w sam raz, a dla dużego ZSRR okazała się prawdziwym wyzwaniem. Rozrywając materiał płaszcza na ramieniu i rozcinając sobie policzek, bolszewik wreszcie przecisnął się na drugą stronę. Światło lampy naftowej RP już powoli znikało za drzewami, więc ZSRR musiał przyśpieszyć kroku, wciąż starając się nie wydawać za dużo dźwięków. RP często się odwracał, bacznie wpatrując się w mrok, lecz nie dostrzegał idącego za nim mężczyzny, który z mocno bijącym sercem przywierał do pni drzew, modląc się, by ten go nie zauważył. 

    Dystans między nimi wciąż rósł, a ZSRR nie chciał pozostać sam w ciemności. Głupio się przyznać, jednak ciemność była jego jednym z największych lęków. Przyśpieszył kroku, chcąc być bliżej światła. Stanął nagle, zauważając, że RP się zatrzymuje. Zmrużył oczy, dostrzegając wynurzającą się z krzaków drugą postać, w długim, brązowym płaszczu. Z tej odległości i w tym świetle nie był w stanie dojrzeć twarzy, więc zaczął powoli się skradać. Jeszcze bardziej uważał na swoje kroki, by nie zwrócić na siebie uwagi. Z kimkolwiek rozmawia RP, musi to sprawdzić. 

   Śnieg pod jego nogą nagle się zapadł, a ZSRR od razu stracił równowagę i runął jak kłoda w chaszcze, łamiąc gałęzie i robiąc hałas chyba na cały las. Zamarł, słysząc szybkie kroki dwójki ludzi, zmrużył oczy, gdy uderzyło go jasne światło lampy.

   – ZSRR! Śledziłeś mnie?! – krzyknął RP rozpoznając leżącego w krzakach bolszewika.

   – Tak, dokładnie tak. – warknął ZSRR, ciężko podnosząc się i mierząc spojrzeniem Rzeczpospolitą. – Co noc się gdzieś wymykasz, potem jesteś nieprzytomny, chyba mam prawo wiedzieć?

   – Nie, nie masz, bo to nie twój zasrany interes. – ZSRR zmrużył gniewnie oczy na opryskliwą odpowiedź RP. Dopiero teraz miał okazje przyjrzeć się, kim jest osoba stojąca obok RP.

   – Ty chyba sobie kpisz. – bezradnie rozłożył ręce ZSRR. – URL, serio? 

   – Jest trochę nadopiekuńczy. – prychnął z pogardą RP do URL, tak, jakby ZSRR tu nie było. Bolszewik poczuł, jak się w nim gotuje. 

   – Ah, nadopiekuńczy! Dziękuję RP! Wiesz co? Mam serdecznie dość wstawiania się za tobą i ratowania ci skóry na porannych apelach, kiedy ledwo jesteś w stanie ustać na nogach. Mam serdecznie dość twojego zachowania.

   – Czy ja cię o coś prosiłem? Wcale nie musisz się za mną wstawiać, w dupie to mam, przestań wtykać nos w nie swoje sprawy, zazdrosny jesteś i tyle. 

    ZSRR stał osłupiały, patrząc na RP i nie wierząc w to, co powiedział. To on robi dla niego wszystko, uważa go za przyjaciela, a on traktuje go jak śmiecia? 

   – No nie wierzę... – pokręcił głową ZSRR. – Naprawdę? Czy ja dla ciebie znaczę coś tylko wtedy, kiedy czegoś ode mnie potrzebujesz? Takim jesteś przyjacielem? Uważam, że powinniśmy ją zabić na samym początku, teraz nie było by problemu.

   Przed oczami ZSRR mignęła pięść RP, uderzając prosto w jego twarz. ZSRR zatoczył się do tyłu, opierając plecami o drzewo i łapiąc się za twarz. Otrząsnął się z szoku i w ostatniej chwili chwycił szarżującego nań RP za nadgarstki, i odepchnął go od siebie. Nie chciał się z nim bić, ale Polak nie pozostawiał mu wyboru. Rzeczpospolita sprawnie się mu wykręcił, łapiąc go za ramiona i próbując rzucić na ziemię, po krótkim siłowaniu się, ZSRR odrzucił go od siebie, zasadzając mu z pięści cios w żuchwę. RP poleciał na ziemię, lecz zanim zdążył wstać, bolszewik rzucił się na niego, przygniatając go swoim ciężarem do ziemi. Rzeczpospolita sapnął ciężko, próbując się oswobodzić z pod ZSRR. Przetoczyli się kilkukrotnie po śniegu, szarpiąc się za włosy i bijąc, gdzie tylko się da. W końcu ZSRR unieruchomił go, przyciskając go do ziemi, przedramieniem dociskając jego kark.

   – Spokój. – warknął ciężko dysząc. RP chwilę się pod nim miotał, po czym rozluźnił się. ZSRR już miał go puszczać, gdy ten gwałtownie wierzgnął do tyłu zasadzając bolszewikowi z główki. Rosjanin krzyknął i padł na śnieg, łapiąc się za twarz, czując, jak z pomiędzy jego palców tryska mu gorąca krew.

   – Jezu, ZSRR, przepraszam! – RP natychmiast się opamiętał i pochylił się nad ZSRR. Wyciągnął z kieszeni chusteczkę i przyłożył ją mu do nosa. – Wybacz, nie chciałem.

   ZSRR otrącił jego rękę i wstał. Odwrócił się i odszedł z powrotem do koszar, zostawiając oszołomionego RP i milczącą URL ze sobą. 

*** 

    RP wrócił do kwatery niedługo po ZSRR. Bolszewik tym razem nie udawał, że śpi, jedynie coś agresywnie bazgrał w swoim notesie, posłał mu lodowate spojrzenie błękitnych oczu i wrócił do swojego zajęcia. Rzeczpospolita nie wiedział co zrobić. W głowie wciąż odbijały mu się słowa ZSRR, wciąż był obolały po bójce. Odwiesił płaszcz i usiadł na skraju pryczy ZSRR.

   – Przepraszam... – zaczął. – Nie powinienem tak zareagować, po prostu nie spodziewałem się, że za mną pójdziesz...

   – Wystawiłeś mnie. – powiedział chłodno Rosjanin, nie patrząc na RP.

   – Ja... Wiem, przepraszam. Przepraszam, nie powinienem... uniosłem się... Ja naprawdę doceniam do wszystko, co dla mnie robisz, że się za mną wstawiasz, że uratowałeś mnie przed zadźganiem przez URL, że wspierałeś mnie po śmierci CF, że zawsze jesteś... – RP poczuł, jak łzy cisną mu się do oczu. – Jesteś najlepszym przyjacielem, jakiego kiedykolwiek miałem, tak bardzo przepraszam, za wszystko, bo nigdy nie umiałem pokazać ci tego, że mi też na tobie zależy i że naprawdę cię lubię.

   ZSRR odłożył zeszyt na bok i patrzył spokojnym już, choć nieodgadnionym, spojrzeniem na bezradnie rozpłakanego RP. Lekko się uśmiechnął i rozłożył ręce. 

   – No chodź no, draniu jeden... – mruknął, obejmując RP i poklepał go lekko po plecach. – Za łatwo ci wybaczam.

-----------------------------------------------

NIKT SIĘ NIE SPODZIEWAŁ ROZDZIAŁU >:D

Tym razem nawet nie było tak długiej przerwy między poprzednim, a tym, jest to mój sukces. Swoją drogą napisałem ten rozdział w jeden dzień xD

I ah yes RP i ZSRR my beloves. Jeszcze będziecie się musieli trochę pomęczyć, bo uwielbiam ich dynamikę i będę się jeszcze długo nad nimi rozwodził. 

Jakby się ktoś zastanawiał, to oto official canon wygląd tej dwójki. Dobranoc

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro