Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35

   Według umowy wypuścili URL na pięćset metrów od pierwszego posterunku w pobliżu koszar, a na miejscu złożyli raport, że o partyzantach ani widu, ani słychu. Przemoczeni zaszyli się w swojej kwaterze, prawie nie rozmawiając, przebrali się w suche ubrania i położyli się na swoje prycze. RP zakopał się w kocu, jednak mimo zmęczenia, nie mógł zasnąć.

   – Nadal jesteś w złym humorze? – Zapytał cicho Rzeczpospolita, wpatrując się w ciemność przed nim. Nie dostał odpowiedzi, jednak wiedział, że ZSRR nie śpi, tylko udaje. – Jeśli byłem znowu dla ciebie zbyt ostry, to przepraszam... – RP wstał i podszedł do przyjaciela. Usiadł na jego pryczy i położył rękę na jego ramieniu. – Wiem, jestem chamem, nie zachowuję się wobec ciebie w porządku, ale naprawdę cię lubię. Jesteś moim jedynym przyjacielem, ZSRR. I wiedz, że nawet, jak mówię coś nie miłego, to nie mam na celu skrzywdzić cię... 

   – Tak, wiem. – mruknął po chwili ciszy ZSRR, ukrywając twarz w koc. – Dobranoc.

   – Dobranoc. – Odpowiedział RP, poklepał bolszewika po ramieniu i wstał. Wsunął buty, zarzucił płaszcz i wziął do ręki lapę naftową. Zapiął się pod sam nos i wyszedł na dwór. Ruszył szybkim krokiem w stronę latryn, chciał szybko załatwić to, co musiał i wrócić do ciepłego śpiwora. 

    W drodze powrotnej przystanął pod drzewem i wyciągnął z kieszeni płaszcza niedopalonego papierosa. Odpalił go od lampy naftowej i zaciągnął się dymem, odchylając głowę do tyłu, pozwalając spiętym mięśniom się rozluźnić. Stał tak przez dobre parę minut, prawie przysypiając, oparty plecami o drzewo. Coś uderzyło go w łopatkę, przez co RP niemal upuścił lampę i zakrztusił się dymem. Zaczął się rozglądać i sięgnął ręką na swoje plecy, by sprawdzić, co go zaatakowało. Zdziwił się, odkrywając, że dostał od tyłu śniegiem. Zmarszczył brwi i rozjaśnił lampą las za nim, nie dostrzegając w nim niczego, postanowił ruszyć przed siebie. Co jakiś czas miał wrażenie, że słyszy dźwięk kroków w śniegu i szelest gałęzi, jednak gdy tylko stanął, ten dźwięk ustał. RP podrapał się zdezorientowany w głowę, "a nóż mi się wydawało?" 

   – Spójrz w górę. – do jego uszu dotarł znajomy już głos. Uniósł głowę, świecąc sobie w górę i mrużąc oczy rozpoznał postać siedzącą na najniższej gałęzi.

   – Czego tu szukasz? – spytał RP, gdy URL zeskoczyła na ziemię. – Po cholerę przylazłaś?

   – Tak se. – mruknęła sarkastycznie, po czym wyciągnęła nóż. RP odruchowo zrobił krok w tył, po czym spostrzegł, że Ukrainka podaje mu go, trzymając za ostrze. – To chyba twoje, nie?

   RP wziął w ręce nóż. Faktycznie, był to ten sam nóż, który URL zabrała mu wczoraj, podczas ich szarpaniny. Z ulgą wsadził nóż do pokrowca i schował go. Szkoda by było go zgubić, tyle lat go już ma...

   – Powiedz mi... jak ty go ukryłaś? Myślałem że dobrze cię rozbroiliśmy...

   – Najwidoczniej nie za dobrze. – powiedziała rozbawiona partyzantka. – Cóż, uznałam, że ci go zwrócę, nie jest mi potrzebny.

   – Dziękuję...? – RP zaciągnął się dymem, stojąc w niezręcznej ciszy obok URL. Znów jego myśli wróciły do ZSRR. Do tego, jaki przez lata wobec niego był.  Jakoś tak głupio mu się zrobiło... musi przestać być dla niego taki cięty...

   – Wszystko w porządku?

   – Ta, jest okej. – burknął pod nosem RP, ruszając przed siebie, idąc w głąb lasu. Dobrze mu zrobi taki nocny spacer. Już nawet nie czuł się śpiący, chciał po prostu zostać sam, ze swoimi myślami. Mróz szczypał go w twarz, a drobny śnieżek opadał na jego płaszcz. Szmer poruszających się gałęzi nie pozwalał mu się jednak skoncentrować. – Czy ty kobieto musisz za mną leźć? – warknął podirytowany, pewien, że URL idzie za nim.

    – Rozumiem, że lubisz gubić się w lesie sam.

    – Tak, wolę gubić się sam. – odwarknął RP. – Poza tym, nie jestem tu od wczoraj, tak sie składa, że żyję tu już trzeci rok.

   – Trzeci rok. – prychnęła. – Ale i tak ostatnio się zgubiłeś.

   – Matko boska, czego ty ode mnie chcesz?! – Podirytował się RP. – Dziękuję za nóż, ale już możesz sobie iść.

    Ukrainka wzruszyła ramionami i odeszła na parę kroków, po czym szybkim ruchem zabrała uszankę z głowy RP i puściła się biegiem przez las.

   – Oddawaj! – krzyknął za znikającą w mroku dziewczyną.

   – To ją sobie weź! – Odpowiedział mu głos zza drzew. RP westchnął i pobiegł przed siebie, przedzierając się przez chaszcze. Lodowate powietrze paliło mu płuca, a nogi zapadały się w śniegu. Co jakiś czas widział przemykającą między drzewami URL, jednak potem kompletnie stracił ją z oczu. Ciężko dysząc, przystanął na skraju lasu.

    Zobaczył ją stojącą na środku pustej przestrzeni, którą nieumyślnie uznał za łąkę. Znów puścił się biegiem, lecz po paru krokach, jego noga stanęła na czymś twardym i śliskim. Grawitacja szybko go pokonała, a RP runął z głuchym jękiem na ukryty pod śniegiem lód.

    – Trzy lata tu mieszkasz, a zapomniałeś, że jest tu jezioro? – zapytała z rozbawieniem URL, nachylając się nad nim i pomagając wstać.

   – Nie zapomniałem, że jest tu jezioro. – warknął zły RP, otrzepując się ze śniegu i przecierając obolałe plecy. – Po prostu jest ciemno, nie zauważyłem, gdzie zaczyna się linia brzegowa.

   – Mhm. – URL pokiwała głową. – Nie mam podstaw, by ci nie wierzyć.

   – Nie bądź sarkastyczna. – RP skrzywił się. Był przyzwyczajony do tego, że to on raczej był sarkastyczny, a teraz stoi tu przed nim jakaś dziewczyna z lasu i w każdym zdaniu jedzie po nim. Chyba już wie, jak czuje się ZSRR. – Oddaj czapkę.

   – Proszę bardzo. – już miała mu ją oddać, po czym szybkim ruchem zawróciła i ślizgając się po zamarzniętej tafli jeziora, oddaliła się od Polaka.

   RP wydał z siebie zirytowany pomruk i pomknął za nią, tym razem uważając, by się nie poślizgnąć. Odpychał się od lodu, jakby jeździł na łyżwach, przypominały mu się te czasy, gdy miał dwanaście lat i ślizgał się tak z IR i sześcioletnim wówczas ZSRR po zamarzniętej Newie. Humor mu się nieco poprawił i pognał za URL, czując się na lodzie, jak w swoim żywiole, szybko ją dogonił, chwycił za kołnierz, ciągnąc do siebie.

   – Oddawaj czapę. – powiedział, łapiąc z trudem oddech i wyrwał jej uszankę z dłoni.

   – A bierz ją sobie. – machnęła ręką, śmiejąc się. RP uśmiechnął się półgębkiem, starając się zamaskować fakt, iż śmiech jest zaraźliwy. Założył czapkę i stał tak chwile, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Obserwował, jak URL rozsuwa śnieg, odkrywając lśniącą i gładką taflę lodu.

   – Co robisz?

   – Odśnieżam.

   – No nie gadaj. Po co odśnieżasz?

   URL uśmiechnęła się zagadkowo, ale nie odpowiedziała, odgarniając kolejne połacie puchatego śniegu.

   – Po co odśnieżasz? – powtórzył z naciskiem swoje pytanie.

   – Nudny jesteś, przestań zadawać pytania. – prychnęła dziewczyna, kładąc się na lodzie i przykładając ucho do tafli jeziora. – Słuchałeś kiedyś odgłosów zamarzniętego jeziora?

   – Nie, po co miałbym to robić? – spytał z nutą sarkazmu w głosie, przyglądając się URL, jakby robiła coś wyjątkowo dziwnego.

   Gdy nie dostał odpowiedzi, po prostu przewrócił oczami i 'opadł do parteru', kładąc się obok, na lodowatej, śliskiej powierzchni, przykładając ucho do lodu. Pod zmrożoną powierzchnią rozchodziły się nietypowe, odbijające się echem dźwięki, jakby coś ciągle poruszało się tuż pod nimi.

   – Lód ma grubość kilkunastu centymetrów. – powiedziała URL. – Pod lodem woda jest na tyle ciepła, by nie zamarzała. A w tej wodzie mieszkają różne wodne zwierzęta oraz przepływają prądy. Stąd ten szmer. Woda bardzo dobrze przenosi dźwięki.

    Zabawne, że wcześniej o tym nie wiedział, nawet nie próbował odkrywać podobnych rzeczy. Uświadomił sobie, jak mało wie o otaczającym go świecie, jedyne co zna, to grube tomy podręczników do elementarnej wiedzy oraz techniki wojskowe. Powinien znacznie bardziej zainteresować się otoczeniem.

   – Cóż... to, dość ciekawe, nie wiem do końca do czego przyda mi się ta wiedza, ale dzięki. – odchrząknął, podnosząc się najpierw ostrożnie na rękach i kolanach, by nie przewrócić się na śliskim lodzie, po czym stanął stabilnie na obu nogach. – Muszę się zbierać i tak za wiele czasu, który mogłem wykorzystać na sen mi zabrałaś.

   – Polecam się na przyszłość.

    RP z niezadowoleniem zauważył, że upadając wcześniej na lód, rozbił lampę naftową, przez co musiał wracać do koszar po omacku, w eskorcie URL. Pożegnał się z nią od niechcenia i wślizgnął się do swojej kwatery, zdejmując płaszcz i buty.

   – Gdzie byłeś? – RP prawie padł na zawał, słysząc pytanie ZSRR.

   – Nie śpisz? – zamrugał, starając się przyzwyczaić wzrok do niemal całkowitego mroku pokoju. – Przejść się byłem. Do kibla.

   – Długo coś. – prychnął bolszewik.

   – Proszę, nie komentuj czasu jaki spędzam w wychodku. – uśmiechnął się RP. Chciał jakoś załagodzić napiętą atmosferę. – Gniewasz się?

   – Skąd. – RP widział w ciemności, jak ledwo widoczna sylwetka ZSRR wzrusza ramionami. Przechylił nieco głowę i podszedł do jego pryczy. Usiadł na jej skraju, klepiąc ZSRR po ramieniu, po czym położył się obok niego, wpatrując się w sufit.

   – Już nie długo. Jeszcze miesiąc i wracamy do Petersburga, wracamy do cywilizacji. – wstchnął, zamykając oczy.

--------------------------------

Ooæeæoaäëooo zgadnijcie kto dupę ruszył. W ramach rekompensaty macie 1400 słów, zamiast 1000, ale za to mega nudny rozdział :'D
Pewnie jest kilka błędów, ale końcówkę pisałem na telefonie, w autobusie po drodze do szkoły x D
W domu poprawię.

Miłego dnia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro