Rozdział 31
To był drugi pogrzeb w życiu RP. Tym razem towarzyszyła mu niemal stereotypowa pogoda, gdyż ciemne, grube chmury zasnuły niebo. Do tego siąpił lekki deszczyk ze śniegiem, jednak RP odmówił wzięcia parasola. Wypłakał się już swoje, gdy dostał list, teraz jego twarz pozostawała kamienna, jedynie oczy płonęły mu bólem, a dłonie same zaciskały się w pięści.
– Niezmiernie mi przykro, Polen. – westchnął Prusy, opierając swoją rękę o ramię Rzeczpospolitej. – Niestety, wojna ciągle zbiera swoje żniwa, a śmierć przyjdzie kiedyś po nas wszystkich.
– Z szacunku dla CF, nie powiem ci teraz, co sądzę o tobie, ani o tej twojej filozofii. – wysyczał RP, przez zaciśnięte zęby. Najchętniej rzuciłby się teraz na Prusaka z pięściami.
– Ja uważam, że należy być szczerym w każdej sytuacji. Ja też jestem z tobą absolutnie szczery. Gdybym nie był, nie powiedziałbym ci o tym, że CF umarł i odkrył byś to dopiero po jakimś czasie.
– Umarł? Zamordowałeś go draniu! – warknął Polak, wpatrując się z czystą nienawiścią w granatowo-purpurowe oczy Prus. Gotowało się w nim, gdy słyszał, jak ten mówił o śmierci CF, jak o jakimś nieszczęśliwym wypadku, lub chorobie. – Zamordowałeś go, tak, jak zamordowałeś mi ojca!
– "Zamordowałem" to strasznie mocne słowo... Nie podoba mi się. – wycedził Prusy, nadal siląc się na uśmiech i przysuwając swoją twarz tak blisko RP, że niemal zetknęli się czołami. Jednak Rzeczpospolita nawet nie drgnął, jedynie zacisnął dłonie w pięści jeszcze mocniej, czując jak strzykają mu kości.
– Uspokój się. – odezwał się ktoś za Prusakiem, lekko go odciągając. – To nie pora na przepychanki.
– Tak, jasne, poniosło mnie. – uśmiechnął się szeroko Prusy, puszczając jeszcze do RP chłodne spojrzenie. Stał za nim mężczyzna, posturą nieco przypominający ZSRR, ubrany w gładki, ciemnoszary mundur. Spojrzał przepraszająco na i wymamrotał coś do Prus. – Ah, nie przedstawiłem ci jeszcze mojego młodszego brata! Polen, poznaj Cesarstwo Niemieckie.
– Druga Rzeczpospolita Polska. – mruknął RP ściskając dłoń CN. Wysoki mężczyzna mocno uścisnął jego dłoń i energicznie nią potrząsnął. Wydawał się bardzo sympatyczny, uśmiechał się miło, był bardzo pogodny i przyjazny, jednak RP dojrzał w jego lodowato-błękitnych oczach coś bardzo niepokojącego, co sprawiało, że nie był w stanie w pełni zaufać CN. Obawiał się wręcz, że ten jednak ma coś w sobie ze swojego brata. Tyle dobrego, że przynajmniej udawał miłego, zamiast być aroganckim dupkiem.
– Miło poznać. – CN puścił dłoń RP i zwrócił wzrok w stronę trumny. – Przykro mi z powodu śmierci twojego... hm... przyjaciela? Popraw mnie, jeśli się mylę.
– Ta, przyjaciela. – burknął RP. CN z kolei był tak odklejony od rzeczywistości, jakby nie znajdował się właśnie na pogrzebie, a na spotkaniu towarzyskim, a że RP już bez tego był w podłym humorze, to teraz gotowało się w nim coraz bardziej. Z pewnym niepokojem zauważył, jaką niechęć wzbudzają w nim w ostatnim czasie ludzie. Coraz bardziej przyłapuje się na wstręcie lub nawet nienawiści do nich. Zabawne, że akurat ZSRR stał się osobą, którą jak na razie gardził najmniej.
Z nutą satysfakcji, ale też i niepokoju, słuchał, jak CN opowiadał, że Prusy, ranny po wojnie z CF, postanowił zrzec się obowiązków i osiąść w Königsbergu, oddając CN władzę, nie tylko nad swoimi dawnymi ziemiami, ale także nad innym, zjednoczonymi państewkami Niemieckimi. Z jednej strony bardzo Prusom dobrze, że mu się dostało, a CN może zdecyduje się nieco zluzować ostrą politykę wobec Polaków, ale z drugiej strony może stać się zbyt niebezpieczny i jeszcze bardziej utrudnić RP drogę do wolności.
Po zakończonym pogrzebie, do RP podszedł brat CF, Trzecia Republika Francuska. Uśmiechnął się smutno do niego, po jego podkrążonych oczach, Polak domyślił się, że ten też ciężko przeżywał śmierć CF.
– Zatrzymasz się na noc? – zaproponował Francja.
– Nie, muszę jechać. Mam przepustkę jedynie na parę dni, a muszę zajechać jeszcze do Warszawy i Petersburga, na grób przyjaciela i ojca. – powiedział, tak, jakby to był jedyny problem. Po prostu chyba nie wytrzymałby w domu CF, ze świadomością, że jego tam nie ma i już nigdy nie będzie.
– Jasne, rozumiem. Do zobaczenia. – mruknął Francuz, odwracając się i odchodząc. RP wpatrywał się jeszcze w świeżą ziemię, pod którą spoczywała trumna z CF. Szlag by to wszystko trafił! Dlaczego wszyscy, na których mu zależy umierają?
***
– I jak? – zapytał ZSRR, gdy zmęczony podróżą RP wrócił do koszar.
– Nijak. Jak na pogrzebie. – mruknął, odkładając swoje rzeczy i zdejmując z siebie mundur.
– Nie byłem jeszcze na pogrzebie. – przypomniał Bolszewik, ściągając kota, ze swojego świeżo złożonego munduru.
– Za wiele nie straciłeś. Nic ekscytującego. – Rzeczpospolita strzepnął poduszką, by ugniecione w niej pierze stało się z powrotem miękkie, po czym ułożył się wygodnie. – No, może poza tym, że Prusak też trochę oberwał i odchodzi na, powiedzmy, "emeryturę".
ZSRR spojrzał na niego uważnie, nie odzywając się, ale lekko przekrzywiając głowę, by zachęcić go do dalszego opowiadania.
– Jego brat, Cesarstwo Niemieckie przejmuje władze, przy okazji też w Saksonii, Bawarii i innych państewkach, zagarniając je do swojego wielkiego imperium.
– Świat się zmienia. – stwierdził sowiet, kładąc się na swojej pryczy. – Prusy i tak nie mógłby rządzić wiecznie, prędzej czy później zdechł by od czegoś. Czeka to każdego, wszystko kiedyś przeminie, nawet to nowe imperium CN. Po nim przyjdą kolejne i kolejne upadną, taka odwieczna kolej rzeczy.
– Mhm... – mruknął RP, przymykając oczy. Nadal był wymęczony tą podróżą i pogrążony w żałobie po CF, nie chciało mu się teraz poruszać tematów filozoficznych. – A jak u ciebie? Działo się coś, kiedy mnie nie było?
– Nic specjalnego. Typowa rutyna, apele, musztra, strzelnica, składanie karabinów, a do tego ćwiczenia wyłażenia z przerębli. – ZSRR wzdrygnął się na same wspomnienie włażenia do lodowatej wody i wypełzania z przerębla. Miał wrażenie, że do tej pory nie zdążył się wystarczająco ogrzać.
– Przeręble... fascynujące... – RP już niemal spał. Naciągnął koc pod sam nos i odwrócił się na drugi bok.
– Ale pojutrze mamy naszą pierwszą akcje. – W głosie ZSRR zabrzmiała nutka ekscytacji, gdy o tym wspomniał. – Będziemy tropić i odstrzeliwać partyzantów, kryjących się w lesie.
––––––––––––––––––––––––––––––
Cholera, co, kolejny?
Mam rozmach, nie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro