Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28

   Na miejscu zostali potraktowani wyjątkowo dobrze, oczywiście wszystko z rozkazu IR. Dostali świeżutkie, wykrochmalone zielonkawe mundury i własną kwaterę. Czyste ściany, nie skrzypiące, w miarę wygodne łóżka, dwie lampki naftowe, regał na swoje rzeczy i oczywiście gwarancje, że jak czegoś tylko by potrzebowali, muszą jedynie zgłosić się do oficera dyżurnego. Niestety we dwójkę. RP wcale to nie cieszyło, niby wiedział, że ma mieć oko na ZSRR, ale niekoniecznie liczył na to, by spędzać z nim cały czas. Wręcz wolał ograniczyć to do minimum. ZSRR też nie był zadowolony, takim traktowaniem. Bluźnił na klasizm, że czemu niby mają być traktowani inaczej od innych. Nie, że RP się z nim nie zgadzał, w końcu też nie lubił tego sztucznego podziału na lepszych i gorszych, ale chciał się nieco podroczyć z ZSRR.

   – Masz przecież dobrze. To co narzekasz?

   – Bo muszę mieć kwaterę razem z tobą. – prychnął pod nosem komunista, wyciągając z plecaka zeszyt i ołówek. Zapalił lampę naftową obok swojej pryczy i poprawił pod głową płaszcz, służący mu za poduszkę. – Poza tym, nie podoba mi się, że tylko ze względu na mojego ojca, muszę być traktowany inaczej od wszystkich. Lepiej. – ostatnie słowo wypluł z czystą pogardą.

   – Dlatego wyrzuciłeś poduszkę, by pokazać jak bardzo nie jesteś lepszy od tych prostych chłopków, którzy są tu tylko by odbębnić służbę wojskową. Może jeszcze zaprosisz tu z pięciu chłopa, byśmy broń boże, nie mieli za dużo miejsca. – RP zaśmiał się cicho, korzystając z tych heroicznych poświęceń ZSRR i przywłaszczając sobie wyrzuconą przez niego z pogardą poduszkę. 

   – Czepiasz się. – mruknął ZSRR, leniwie pisząc w swoim zeszycie przeżycia z dnia dzisiejszego.

   – Nie czepiam się. Po prostu nie rozumiem, po co starasz się udawać biednego robotnika, zamiast pogodzić się ze swojego pochodzenia? Wiesz, ja sam jestem socjalistą, ale czy przypadkiem założeniem nie jest równość? Że my, arystokracja i oni, niższa klasa, jesteśmy równi, ale nie znaczy to, że powinniśmy teraz wyrzucić wszystko, co mamy i zamieszkać na ulicy, by być tacy, jak ci biedniejsi. Nie lepiej po prostu wykorzystać naszą pozycje, by pomóc tym w gorszej sytuacji?

   – Jest sens w tym co mówisz. – westchnął ZSRR. – Ale wiesz... Po prostu to bogactwo mnie brzydzi. Pozłacane meble, schludne ciuszki, ekskluzywne żarcie, nawet w pieprzonym wojsku dostajemy kwaterę niemal jak na jakiś wczasach. Nie dobrze mi się robi, gdy o tym myślę.

  RP prychnął po prostu i wygodniej ułożył się na swoim posłaniu, wtulając się w śpiwór.

   – dziwny jesteś i tyle. – prychnął kładąc się twarzą do ściany.

   – ta, chyba ty. Obrażasz mnie. – zachichotał bolszewik, udając wielce urażonego krytyką.

   – Aj tam, zamknij już paszczę, chcę spać. – wymamrotał RP wtulając twarz w poduszkę

   – Też cię kocham. – ZSRR uśmiechnął się i zgasił lampkę.

   – Ja ciebie nie, dobranoc.

   Z dwojga złego, RP znacznie wolał obecnego ZSRR, niż wtedy, gdy ten był dzieciakiem. Prawda była taka, że z każdym rokiem coraz lepiej szło im znajdowanie wspólnego języka, chociaż jak tylko mogli docinali sobie i utrudniali życie, jak to rodzeństwo. Może i nie biologiczne, ale jednak.

   – Eh, dobranoc gnoju. – mruknął Rosjanin zamykając oczy.

***

   – csoo do kurwy nędzy... – ZSRR ledwo uniósł powieki. Był padnięty po wczorajszej podróży i pobudka o szóstej trzydzieści wcale mu się nie uśmiechała.

   – Nie słyszałeś? Pobudka, wstawaj, wstawaj. – RP był już na nogach, ubrany już w dół od munduru, golił się brzytwą, przeglądając się się w odłamku lustra.

   – Chuj z taką pobudką, słońce nawet porządnie nie wstało... – narzekał, wywlekając się ze śpiwora.

   – W takim razie witaj w wojsku młody. – zaśmiał się RP, wycierając twarz i zakładając na siebie koszulę mundurową. – Chciałeś być taktowany jak wszyscy, wiec jesteś, chyba, że jednak wolisz do ciepłego łóżeczka w dużym, petersburskim pałacu?

   – Nie, nie wolę. – prychnął ZSRR, rozprostowując z trzaskiem plecy i zakładając spodnie mundurowe.

   – Nie? Nie wolisz pysznego, ciepłego śniadanka, a potem kąpieli z pianą? – zarechotał Polak, wiedząc jak drażni to ZSRR.

   – W pysk chcesz? – RP mignęła przed oczami zaciśnięta pięść ZSRR.

   – No dawaj, no spróbuj. – ustawił się w pozycji obronnej, czekając na atak.

   ZSRR trzasnął kostkami w dłoniach i rzucił się na RP. Może i był od niego wyższy, większy i zdecydowanie cięższy, ale zdecydowanie brakowało mu wprawy i umiejętności w naparzaniu się po mordach, jakie miał już RP. Dlatego, jak zamierzał się do lewego sierpowego, Rzeczpospolita uchylił się i złapał go za ramiona, odciągając go na bok i powalając na ziemie. Bolszewik zakręcił się i z wyrazem zdziwienia na twarzy, runął głucho na drewnianą podłogę, czując, jak RP przygniata go kolanami do ziemi.

    – Nadal chcesz dać mi w pysk?

    – Nawet bardziej. Uważaj, bo jeszcze dostaniesz, kiedy się będziesz tego najmniej spodziewał.

***

   Przez te ich zaczepki spóźnili się na zaprawę poranną, więc nie tylko musieli sprintem gonić, dawno będącą w biegu kompanie, to jeszcze po powrocie czekało ich kilka serii pompek i pomoc na wachcie kuchennej. Nie, że RP nie lubił biegać, ale na pewno nie sprawiało mu przyjemności przedzieranie się przez oszronione chaszcze i ciągle potykając się o nierówności terenu. ZSRR też nie był najszczęśliwszy, kurwiąc bez przerwy na podcinające go korzenie i atakujące go ze wszystkich stron gałązki drzew.

   Lekko ochłonąć udało im się dopiero, gdy dogonili resztę kompani, gdzie ze sprintu mogli przejść do truchtu. ZSRR czuł, jak boli go teraz kark od spania na zwiniętym płaszczu. Oczywiście, że nie powie o tym RP, bo usłyszałby wtedy od niego "było nie wywalać poduszki", a teraz i tak nie ma już nawet co liczyć na tą poduszkę. Teraz to własność RP.

   Po powrocie do koszarów czekała ich pomoc w wachcie kuchennej, więc zanim w ogóle zdążyli wsadzić cokolwiek do ust, musieli wydzielić porcje każdemu członkowi kompani. Przynajmniej tyle dobrego, że mogli zjeść ile chcieli tego, co zostało, w końcu za to nikt nie powinien ich ukarać.

  Po jedzeniu był apel. RP dostał konkretny ochrzan za niezapięty kołnierz od munduru, ale nie przejął się nim tak bardzo, jak faktem, że kołnierz zapiąć będzie musiał. O ile ZSRR był dość karnym człowiekiem i mundur nosił regulaminowo, poprawnie, to buntowniczemu RP bardzo to przeszkadzało, więc nie tylko odpinał kołnierz, ale też podwijał rękawy i zatykał pawie piórko za noszoną lekko na bakier czapką. Na piórko nikt z dowództwa uwagi bynajmniej nie zwracał, ale za pozostałe 'odchylenia' RP regularny ochrzan i kółka wokół placu apelowego dostawał za każdym jednym razem. I tak się im już to życie w wojsku powoli toczyło.

-------------------------------

hha dawno mnie nie było, nie? 

Poza tym, kocham relacje RP i ZSRR i na pewno w późniejszych rozdziałach upchnę więcej ich przekomarzanek :3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro