Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25


    Sam nie mógł uwierzyć, że wywinął się Prusom. Po krótkiej, niezręcznej rozmowie, stwierdził, że jest zmęczony po podróży i chcę iść spać, a nazajutrz rano wyjechał przed świtem, by przypadkiem na niego nie natrafić. Lecz zamiast wracać do domu, pojechał w zupełnie innym kierunku, odwiedzić CF. Podróż zajęła mu trochę, ale uznał, że i tak ma czas. Na miejscu straż go rozpoznała i zajęła się jego koniem, a RP ruszył przez brukowany dziedziniec, który przemierzał już wiele, wiele razy. Wszystko zdawało się tu takie znajome i przyjazne, i choć uważał, że prawdziwy wędrowiec i wojownik nigdzie nie ma domu, tu czuł się prawie, jakby był to jego dom.

   Wszedł do znajomej posiadłości i ruszył na górę, powolnym, ale pewnym krokiem zmierzając w stronę gabinetu CF. Zawahał się przez moment, po czym zdecydowanie zapukał do drzwi, zaciskając dłonie na połach swojego płaszcza.

   – Proszę, proszę. – odpowiedział mu zza drzwi znajomy głos. RP uśmiechnął się i nacisnął klamkę uchylając drzwi i stając w nich, jeszcze nie wchodząc do pokoju. CF zawiesił na nim wzrok, powoli wstając. – Rzeczpospolita... 

   – Cześć – uśmiechnął się RP. CF podszedł do niego, mocno go przytulając. Polak zaśmiał się oddając przytulasa i klepiąc dawnego towarzysza po plecach. Oparł swoją twarz o jego ramię, czując, jak do oczu napływają mu łzy. 

     – Tak dawno cię nie widziałem! – Zawołał CF, mocniej ściskając Polaka. 

***

   Gdy szli po lekko zaśnieżonych błoniach, RP czuł się niemal tak, jak dawniej. Na początku nie rozmawiali w ogóle, po prostu ciesząc się chwilą. Gdy już się nacieszyli, RP zaczął dokładnie opowiadać o wznieconym przez niego powstaniu i pobycie na Syberii. 

   – Szczerze, to nawet zastanawiam się, by to powtórzyć... – stwierdził RP. – Byłem dopiero co u WKP zaproponować mu pomoc w powstaniu, ale odmówił. Powiedział, że nie chce ryzykować... Mam zamiar spróbować znowu, w zaborze rosyjskim.

   – Jesteś pewien, że to dobry pomysł? Jesteś na to przygotowany? Bo wiesz, nie miałbym ci jak pomóc, mam obecnie wystarczająco problemów na granicy z Prusami.

   – Rozumiem. Dam radę. – machnął ręką i ruszył za CF. Nieco zmartwił go fakt problemów CF, ale uspokoił się tym, że każdy jakieś problemy ma i na pewno nie jest źle. 

   Został u niego do wieczora, rozmawiając o wszystkim, co się wydarzyło, lecz w głowie ciągle miał dręczące go myśli o powstaniu. 

***

  A przez całą drogę powrotną do Warszawy myślał jedynie o planach na kolejne powstanie. Wpadł do biura AKP, jak poparzony.

   – RP! Jezu Chryste, ktoś cię goni? – zapytał zszokowany gwałtownym wejściem przyjaciela.

   – Nie. Ale mam plan. – Uśmiechnął się szeroko RP. 

***

   – Ależ nie ma mowy! – AKP uderzył dłonią w biurko. – Nie będzie żadnego powstania! Nie ma nawet mowy!

   – Dlaczego? Ludzie aż rwą się do tego, nie mów mi, że nie.

   – Ty się mnie pytasz dlaczego? – Kongresówka zachichotał histerycznie i oparł głowę o ręce. – Człowieku! Dwa lata spędziłeś na zesłaniu! A i tak miałeś szczęście, bo IR cię nie tknie, ale ja dostałem taki opieprz, że nie chciałbyś być wtedy w mojej skórze. Miesiąc za kratami i utracona autonomia. Ledwo ją odzyskałem, a ty już się rwiesz do kolejnego zrywu.

   – Okej, przyznaję, tamto nie wypaliło. Ale pomyśl, gdyby objąć tym powstaniem tereny kresów wschodnich? Walka partyzancka na większą skalę!

   AKP wziął głęboki oddech i wstał. Zaczął krążyć w kółko przy ścianie, oddychając głęboko. Ostatni czas był dla niego strasznie męczący i stresujący, i choć lubił RP, czasami miał wrażenie, że ten chłopak jest po prostu odklejony od rzeczywistości.

   – Czy ty słyszysz siebie? Nie ma cię parę lat, przyjeżdżasz, robisz zamęt, znowu znikasz na parę lat i wracasz z chęcią kolejnego zrywu! Ty się bawisz, zgrywasz bohatera, a twoi ludzie na tym cierpią. Chcesz dać im wolność, a nawet nie troszczysz się o ich życia. Wiesz, jak te twoje pomysły mogą ich wyniszczyć? – spojrzał zmartwionym wzrokiem w twarz RP.

   – Ale czy ty nie widzisz, że to szansa, by wywalczyć sobie choć trochę wolności?

   – Teraz? Nie sądzę. Skoro jesteś taki hop do przodu, to czemu nie wykorzystałeś czasu, gdy była wojna na Krymie? Czemu wtedy nie skorzystałeś ze słabości IR? – zapytał z nietypowym chłodem, wyglądając za okno. – Ja ci powiem dlaczego. Bo siedziałeś na zesłaniu za podobny, debilny pomysł.

   RP zamilkł, wpatrując się w drewniany blat stołu i stojącą na nim karbidówkę, rozświetlającą migającym światełkiem pokój. AKP miał racje, jednak RP uparcie decydował się pozostać przy swoim. Odezwał się dopiero po chwili.

   – Zrobię, co uważam. – odparł poważnie, podnosząc się z krzesła.

   – Rób. Ale później nie mów mi, że nie ostrzegałem.


-------------------------------------------------------------------

Ogólnie bardzo chciałem przeprosić za brak aktywności i  że ten rozdział jest taki krótki. Ugrzęzłem i nie mogłem przebrnąć przez ten fragment. Mam nadzieję, że następne rozdziały będzie mi się lepiej pisało, niż ten. Uznajcie ten za taki zapychacz i jeszcze raz przepraszam

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro