Rozdział 23
Nie było lekko, choć obaj zdążyli przez dwa lata przywyknąć do warunków syberyjskich. Mróz nie doskwierał im tak bardzo, stali się bardziej zahartowani i sprawni fizycznie. ZSRR zdążył przerosnąć RP niemal o głowę, w ogóle mocno się zmienić. RP nadal był od niego lepiej wyszkolony, choć w siłowaniu się na rękę już mógłby z nim nie wygrać. Bolszewik mimo to, nie wykorzystywał jakoś bardzo tej siły, nie był agresywny, nie wdawał się w bójki z mieszkańcami miasteczka, tylko siedział i czytał książki. Czasem też pisał i uwielbiał rozmawiać. Gadał bardzo dużo, jak zawsze, ale RP zdążył już się nawet do tej paplaniny przyzwyczaić. Ostatnio po przestudiowaniu wielu książek, w tym Marksa, polubił dyskutować o polityce. Krytykował wszelkiego rodzaju działania polityczne ojca i innych państw, RP w większości zgadzał się z jego poglądami, choć nie zawsze. RP był socjalistą, a nie komunistą jak ZSRR. Co prawda bolszewik jest w takim wieku, że może mu to się jeszcze zmienić, ale wydaje się, że skrajna ideologia już mocno się w nim zakorzeniła.
W tym czasie IR robił wszystko, by ściągnąć ich z powrotem z Syberii. Jaki miał wybór, niż wysłanie ich tam? To, że jest carem, nie znaczy, że decyduje o wszystkim, teraz czasy są, jakie są i różni politycy i urzędnicy maja coraz większą władzę. RP zostałby oskarżony za zbrodnie i zamach stanu, a ZSRR za dezercje. Za oba te wywinięcia, według prawa wojennego jest kara śmierci. IR nie miał w tej sprawie za wiele do gadania, a nie chciał pozwolić, by jego synowie zostali rozstrzelani, nigdy by się po tym nie pozbierał i chyba sam by się zabił, więc nacisnął mocno na sąd wojskowy i wymusił Sybir. Poza tym, obu trochę cięższe warunki nie zaszkodzą, IR też spędził z dwa lub trzy lata na Syberii. Może nie za żadne wywinięcie, ale jednak.
W końcu udało się i mógł osobiście ich odebrać, odpowiednio wcześnie wysyłając do nich list. ZSRR i RP akurat przyzwyczaili się do tego miejsca, które mimo pozornego chłodu, okazało się przytulne i nawet zaczynało się czuć w nim jak w domu, więc wizja powrotu do Petersburga wcale nie była jakaś wybitnie fajna.
RP opatulony w płaszcz, choć przywykły już do śnieżnej, syberyjskiej jesieni i czekał na pociąg. Ani on, ani ZSRR nie kwapili się, by cokolwiek do siebie powiedzieć, obaj byli zbyt pogrążeni w swoich własnych przemyśleniach. Jeśli IR myśli, że pojadą z nim z powrotem do Petersburga, to się myli. RP jedzie prosto do Warszawy. Ma gdzieś, co z IR i co z ZSRR, ma swoje sprawy na głowie, a nie przybranego ojca czy brata.
Pociąg przyjechał. Znacznie lepszy, niż w tamtą stronę, nie był to transportujący piach, rozklekotany grat, a ładny pociąg pasażerski. ZSRR czuł się dziwnie, patrząc na niego, przywykł do ubogich warunków, a tu czułby się jak jakiś dzikus wśród cywilizacji. Drzwi wagonu się otworzyły i stanął w nich IR. RP zachował niewzruszoną twarz, a ZSRR lekko się skrzywił.
– Po co przyjechałeś? – zapytał chłodno ZSRR. IR lekko się wzdrygnął, tak ZSRR mocno się zmienił, byli już niemal tego samego wzrostu, a jego głos był niższy i chłodniejszy.
– A, pomyślałem, że dotrzymam wam towarzystwa w drodze z powrotem do Petersburga. – powiedział z lekkim uśmiechem, starając się nie zwracać uwagi na chłodne twarze swoich synów. – Chodźcie.
RP wszedł za IR do pociągu. Było tu ciepło, jasno i czysto, nie było to to samo, co zimny wagon towarowy z przed dwóch lat. RP aż się wzdrygnął na to wspomnienie. Usiadł na miękkim fotelu wskazanym przez IR, odwracając wzrok, wyglądając za okno. Trochę związał się z tym miejscem, mimo, iż nie koniecznie był tu z własnej woli. ZSRR z pomocą ojca wsadził wszystko co mieli na miejsce bagażowe i opadł na fotel obok RP. IR usiadł na przeciwko ich, patrząc na nich z lekkim uśmiechem. ZSRR był zajęty bawieniem się swoimi palcami, a Rzeczpospolita nie odlepiał wzroku od okna.
– Nie jadę do Petersburga. – powiedział w końcu RP, zerkając na IR. – Jadę do Warszawy.
– Rozumiem. – IR poczuł nieprzyjemny ścisk w gardle. Spojrzał jakby wyczekująco na ZSRR.
– Ani ja. – wycedził chłodno ZSRR. – Chcę edukować się w Moskwie.
– Dobrze... To wasza decyzja chłopcy... A-ale gdybyście tylko chcieli przyjechać do domu, to drzwi dla was zawsze są otwarte. – uśmiechnął się słabo Imperium, czując kłucie w sercu. "Sam jesteś sobie winien IR. Gdybyś był lepszym ojcem, nigdy by się od ciebie nie odwrócili" pomyślał.
– Szkoda, że nie były otwarte, gdy chciałem z domu wyjść. – RP zmrużył oczy przeszywając Rosjanina chłodnym spojrzeniem.
IR nie odpowiedział. Oparł się o szybę, nie zaczynając już żadnej dyskusji. Przy RP i ZSRR czuł się dość obco, choć nie powinien, byli przecież rodziną (no prawie) i ich relacje nie powinny być aż tak chłodne. Po jakiejś godzinie jazdy odważył się unieść wzrok na RP, a następnie na ZSRR.
– Przepraszam... – wyszeptał, jednak nie dostał żadnej odpowiedzi.
***
RP stał na dworcu w Warszawie. Tu, mimo późnej jesieni, było znacznie cieplej niż na Syberii. Rozpiął swój płaszcz i zdjął szal, idąc powolnym krokiem wzdłuż brukowanej ulicy, do swojego dawnego mieszkania. Budynek wciąż pokrywały ślady minionego już powstania, z resztą, tak jak całą Warszawę i pewnie inne miasta królestwa też.
Wszedł do mieszkania, rozglądając się po nim. Było znacznie bardziej puste, niż kiedy je opuszczał, no cóż, zapewne weszło tu wojsko, zrabowało to, co potrzebowało i wyszło. I tak nic prawie tu nie było, więc tragedii nie ma. RP runął płasko na łóżko, było znaczne wygodniejsze, niż to twarde w domku na Syberii. Zamknął oczy i przeciągnął się, przyda mu się trochę odpoczynku... A potem znów zacznie działać.
-----------------------------------------
No hej hej. Sorry, że długo nie było rozdziału. Trochę nie miałem na niego siły, ani pomysłu, za to skupiłem się już na pisaniu przyszłych wątków, które pojawią się w tej książce i następnej. Poza tym obowiązki szkolne i prywatne też trochę przeszkodziły mi w pracy nad tym rozdziałem. Następne postaram się publikować w miarę regularnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro