Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14


   Czas płynął spokojnie, rok za rokiem. RP wreszcie czuł z kimś jakąś bliższą relacje, z początku CF był dla niego jak nauczuciel, potem jak przyjaciel, a przez ostatnie dwa lata ich relacja była naprawde bliska. Formalnie, nie byli w związku, praktycznie, to troche tak wyglądało. RP nabrał doświadczenia życiowego, poznał nowe osoby, w tym rodzine CF, miał okazje porozmawiać z niektórymi krajami, jedyne kogo za wszelką cene unikał, to IR. Czuł cholernie mieszane uczucia, nadal go nienawidził, to on głównie stoi na przeszkodzie jego niepodległości, ale z drugiej strony wychował go. Nawet nie traktował go tak źle, dopuki RP nie odkrył w sobie patriotyzmu i ducha niepodległościowego. Jednak decyzja była jedna. Nie zważając na uczucia, wspomnienia, czy powiązania rodzinne, musi stanąć przeciwko IR i wyrwać mu swoją wolność z łap. Nawet, gdyby ten przypłacił to życiem.

   RP przede wszystkim nie był już dzieckiem. Sześć lat intensywnego treningu i nauki zrobiło z niego mężczyzne, najgorzej było na początku, było trzeba ogarnąć to wszystko -  szermierka, jazda konna, nauka języków, francuskiego, łaciny, angielskiego, niemieckiego, do tego dużo książek. Potem przeszło do strategii wojennych, zarządzania państwem i gospodarką. CF przygotowywał go tak, jakby RP przynajmniej miał czym zarządzać. W ogóle, myśl o własnym, niepodległym państwie z roku na rok przybierała na sile. Nieraz jako odległe marzenie, czasem jako nie dające spać pragnienie, a momentami nawet jako realne plany. CF dobrze o tym wiedział i wspierał w tym RP, przynajmniej na tyle, na ile mógł, Polak dużo czytał o rewolucjach, buntach i powstaniach w historii świata, wypytywał CF o rewolucje przeprowadzoną przez jego ojca, planował dużo, a przez jego głowe przechodziło pełno, często skrajnie różnych myśli na ten temat. Zdawał sobie sprawę, że to już ten czas, by decydować. Będzie musiał opuścić CF i wyjechać na wschód, do siebie, zebrać poparcie i wzniecić powstanie, co nie będzie takie łatwe. Poza tym, cholernie przykro mu było myśleć, o tym, że będzie musiał rozstać się z CF.

   CF wiedział o tym. Rozmawiali na ten temat kilkukrotnie, jednak po prostu obawiał się, że utraci RP bezpowrotnie... Kto wie, co może się stać. Na samą myśl, że ten może już nigdy nie wrócić, ogarniał go żal.

   – CF? Możemy pogadać? – RP zapytał cicho, wchodząc do pokoju. CF odwrócił się i spojrzał na niego, uśmiechając się lekko smutno. Zdawało mu się, że wie, o czym pogadać chce RP.

   – Jasne. – Mruknął. Polak usiadł na przeciwko CF i spojrzał na niego.

   – Zdecydowałem... – Powiedział cicho. – Będę musiał wracać do siebie... Nie mogę tak po prostu zostawić kraju, muszę zrobić co kolwiek, by dać tym ludziom choć trochę wolności.

   – Rozumiem... – Powiedział CF, czując, jak szklą mu się oczy. – Czas najwyższy, nie?

   RP mocno przytulił CF, a łzy spłynęły mu po policzkach. Nie chciał wyjeżdżać, tu było mu dobrze, ale musiał.

   – Dziękuję ci za wszystko, CF... – Wyszeptał, obejmując Francuza skrzydłami. CF lekko pogładził go po plecach.

   – Aa, nie dziękuj. Cieszę się, że mogłem ci pomóc. Jestem z ciebie mega dumny. – Powiedział, lekko łamiącym się głosem i przeczesał palcami gęste, miękkie włosy Rzeczpospolitej. – I ja dziękuję tobie, za to, że tu byłeś ze mną. Kocham cię...

   RP na te słowa zaczął płakać. To pierwszy raz, kiedy otwarcie to sobie mówią. Zawsze te słowa utykały gdzieś w gardle, może z lekkiego wstydu, a może po prostu nie były potrzebne. Teraz czuł, że jeszcze bardziej nie chce wyjeżdżać.

   – ja ciebie też... – Wyszeptał.

***

    Osiodłał konia i jeszcze raz poszedł się pożegnać z CF. Miał na sobie mundur, który od niego dostał, a na głowie rogatywkę. Do pasa przypięta była szabla, a na plecach spory plecak, do którego przytroczona była manierka, koc i kilka innych przedmiotów. CF stał przed domem, spojrzał na nieco wyższego od siebie Polaka i przytulił go.

   – Żegnaj... Obiecaj, że będziesz pisać.

   – Obiecuję... – Mruknął RP oddając przytulasa. Czuł, że będzie tęskił...

   – Powodzenia, Druga Rzeczpospolita Polsko. – Powiedział oficjalnie. – Pamiętaj, że masz we mnie swojego sojusznika.

   – Dziękuję... Jeszcze raz... – Szepnął RP i odsunął się nieco. Zasalutował do orzełka na rogatywce, po czym otarł łzy i odwrócił się, odchodząc w stronę stajni.

   Wszedł na konia i pomachał jeszcze do CF, ruszył kłusem przed siebie. Żal mieszał się z coraz większą ekscytacją, która ogarniała go na myśl o powstaniu. Przeszedł do galopu, przecinając polne drogi i łąki, musiał zdjąć rogatywkę i przypiąć ją do pasa, by nie zwiał jej wiatr, który przewiał jego włosy i pióra na skrzydłach. Uwielbiał jazde konną, czuł się wtedy wolny, jednak nie tak bardzo, jak w locie. Obecnie opanował latanie na naprawde zaawansowanym poziomie, momentami wznosił się nawet ponad chmury, tam było zimno jak diabli, ale niezwykle pięknie, niewiele rzeczy jakie widział, równało się widokom z przestworzy...

   Po jakiś trzydziestu minutach przejechał granice ze Szwajcarią. Tym razem nie obawiał się, że tu stanie mu się jakaś krzywda, bardziej niepokoił go fakt, że będzie musiał przejechać przez terytoria Niemieckie. Zdecydował się przedłużyć sobie nieco drogę i przejechać przez ziemie Austrii, tam może być nieco bezpieczniej. Rok temu miał okazje porozmawiać z Cesarstwem Austriackim i mimo iż nadal nienawidził go, za to co zrobił jego ojcu, to wywarł na nim dość pozytywne wrażenie. Był to opanowany, lekko pochmurny i spokojny mężczyzna. Był znacznie spokojniejszy od konfliktowego Prus i przyjaźniejszy niż lodowany Imperium Rosyjskie. RP nadal mu nie ufał, ale uznał, że gdyby miał szukać "sojusznika" u któregoś z zaborców, zdecydowanie wybrałby właśnie CA.

   Gdy jechał tak i rozmyślał, zdał sobie sprawe, że powoli robi się ciemno. Zajechał do niedużego zagajnika i zsiadł z konia. Przywiązał go do drzewa i napoił ze swojej manierki. Rozłożył na ziemi płaszcz i odpiął od plecaka koc, bo październikowe noce były coraz chłodniejsze. Podróż w tamtą stronę pamiętał jak za mgłą, ale wiedział, że było to lato i noce były znacznie cieplejsze, mógł spać na samym sianie i nawet nie zmarznąć. Teraz mimo munduru i koca, czuł, że robi się nie przyjemnie chłodno. Otulił się skrzydłami i schował w nich twarz, uznał, że nim szybciej zaśnie, tym chłód tej nocy będzie mu mniej przeszkadzał. Zamknął oczy i przez chwilę myślał jeszcze o CF i o planowanym powstanu, jednak zmęczenie szybko rozwiało te myśli, a RP zasnął.

---------------------------------------------

Nooo, wreszcie ruszyłem dupsko i napisałem jakiś rozdział :DDD

Przepraszam, że byłem tak nie aktywny, postaram się wrzucać rozdziały częściej J':

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro