Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1


   Uchylił oczy i wbił spojrzenie w sufit. Powoli podniósł się do siadu i leniwie rozejrzał po swoim pokoju. Wszystko było jak zwykle w najlepszym porządku, tak nauczył go IR. Obok łóżka stała szafa, a w niej idealnie poskładane ubrania, pod ścianą regał z książkami, niemal wszystkimi w języku rosyjskim. Było parę łacińskich i angielskich. W kącie był stół i krzesło, a na stole gruby podręcznik do gramatyki języka rosyjskiego. Nienawidził tego ścierwa. Często robił IR na złość i celowo mówił po Polsku, mimo iż IR tego kategorycznie zakazał. RP może mówić językiem ogólnym lub rosyjskim, innych opcji nie ma. Mimo to, RP z uporem maniaka łamie zasady narzucone przez IR, a ten nie może mu na razie nic zrobić, bo "RP jest dzieckiem i do tego synem RON". Języka polskiego nauczył go AKP, nazywany przez wszystkim po prostu Kongresówka, kiedy jeszcze mieszkał na terenie posiadłości IR. RP trafił tu jak był bardzo mały i prawie nie umiał mówić, gdyby nie AKP to pewnie byłby całkiem zrusyfikowany, a tak to biegle mówi po polsku i drażni tym swojego opiekuna, a raczej zaborcę. AKP był dla RP jak starszy brat, uczył go polskiego, przemycał mu polskie podręczniki i książki po polsku, które RP chował pod poluzowaną deską w podłodze. Bo przecież gdyby IR się dowiedział, to kazałby książki spalić, a RP dostałby kare. AKP spędzał też z RP wolny czas, najpierw się z nim bawił, gdy ten był mały, potem, jak RP miał dwanaście lat, AKP chodził z nim na łąkę na terenie posiadłości, polować na bażanty, rozmawiali o wszystkim i o niczym. Niestety teraz Kongresówka tu nie mieszka, dostał coś, co IR nazywa autonomią. Czyli mieszka sobie poza posiadłością, ma swoich ludzi, może mówić po Polsku, ale nie może wchodzić w interakcje z innymi państwami, a IR ma nad nim stałą kontrole. RP nie może go odwiedzać. W ogóle nie może opuszczać terenów posiadłości. Teoretycznie nie jest tak źle, jest to wielki dom i dość duże tereny wokół, lasek, łąka, stajnia... Jednak dwanaście lat w jednym miejscu, sprawiło że RP znał ten teren na pamięć, znał każde drzewo, każdy zakamarek i każdą kryjówkę... A ukrywanie się przed IR w starej szopie nie daje takiej satysfakcji jak wolność... Już kilka razy chciał uciec... Albo się nie udawało, albo nie miał na tyle odwagi, bał się co zrobi jak osiągnie tą mityczną wolność... Oczywiście, to nie tak, że nigdy nie był poza posiadłością, jednak za każdym razem musiał ściśle trzymać się IR, był chociażby z nim wiele razy w Petersburgu, w końcu stolica znajdowała się zaledwie parę kilometrów na wchód od domu IR. Nie raz był też w Moskwie a nawet w Warszawie. 

Wstał ze swojego łóżka i rozciągnął się. Podszedł do szafy i wyciągnął ubranie, które każe mu nosić IR. Zdjął koszule nocną i rzucił ją na łóżko, założył szare spodnie i dziwny mundurek. Z satysfakcją podwinął rękawy i nie zapiął kołnierza. Zawsze złościło to IR i to bardzo, a RP bawiło, było to dla niego jak taki symbol buntu. Spojrzał na zegar na ścianie. Dwadzieścia po dziesiątej. Uhu, IR zapomniał dać RP jedzenia. Znowu. Polak wyszedł ze swojego pokoju na ładny korytarz... Ruszył w dół po schodach. Złapał się złotej poręczy i zaraz potem syknął z bólu. Zapomniał o swoich dłoniach, które były otarte do krwi. Załatwił się tak, gdy IR kazał mu za kare okopywać szopę, by jej nie zalewało. Ziemia była tam twarda i kamienista i nie dosyć że RP otarł sobie dłonie o kij od szpadla to jeszcze musiał rękami wygrzebywać kamienie. Kare tą dostał za uczenie syna IR polskiego. W sumie śmiesznie było, chodź ZSRR jest głupim dzieciakiem i i tak nic nie rozumiał. RP był od niego o sześć lat starszy, ZSRR miał dopiero osiem. Polak strasznie go nie lubił, był mega irytujący...

Zszedł na dół. IR siedział w fotelu i czytał książkę, a na dywanie bawił się ZSRR. RP chrząknął. IR uniósł wzrok znad książki.

- Znowu zapomniałeś mnie nakarmić. - Powiedział chłodno RP. Mówił to po rosyjsku, ale z mocnym polskim akcentem, bo wiedział jak drażni to IR, który nie może się przyczepić, bo w końcu RP mówi po rosyjsku.

- Już, już... Gdybyś się zachowywał, jak należy, jadłbyś o normalnej porze. Poza tym, nie jestem twoim służącym i jak chcesz jeść, to musisz przyjść, a nie czekać, aż ci zaniosę. - Mruknął od niechcenia IR i wstał. Podszedł do RP i zapiął mu kołnierz. - I co ja ci mówiłem? Nie jesteś wieśniakiem, by łazić porozpinany. Masz jakoś wyglądać. - Warknął ozięble rusek.

- Przecież i tak nikt poza tobą mnie nie widzi, a tak jest niewygodnie. - Powiedział z niezadowoleniem, trochę się podduszając.

IR nie odpowiedział i poszedł do kuchni. RP podreptał za nim. Rusek nie fatygował się zbytnio by przygotowywać jakiś wykwintny posiłek, więc po prostu ukroił mu kromkę chleba i nalał do kubka mleko. RP wziął je od niego i przewrócił oczami.

- ...Спасибo... - Podziękował od niechcenia RP i wziął jedzenie. Wyszedł z kuchni i poszedł na taras.

Usiadł sobie na ziemi i spojrzał na mur w oddali. Kiedyś ucieknie. Czy IR tego chce, czy nie. Wziął w usta suchą kromkę i zaczął ją przeżuwać. Popił mlekiem, bo się zapchał. Dość szybko zjadł swój posiłek. Wypił mleko i zostawił kubek na tarasie. Ruszył na górę do pokoju i wlazł pod łóżko. Podniósł deskę i wygrzebał książkę, której szukał. Znał ją na pamięć, bo czytał ją już z dziesięć razy, ale nie ma nic ciekawszego do roboty. Szczególnie że zaraz przyjdzie IR, uczyć go. Oczywiście RP nie może chodzić do szkoły, bo nie wolno mu opuszczać posiadłości, a IR zdecydował, że sam zadba o prawidłową rusyfikacje chłopaka. Gdy usłyszał kroki. Wcisnął książkę pod deskę i usiadł grzecznie na łóżku. Do pokoju wszedł IR.

- Do klasy. Już. - Tak, IR pofatygował się, by cały pokój poświęcić na klasę, gdzie uczył RP i czasem ZSRR.

- Ani mi się śni! - Zawołał RP stając na łóżku.

IR zrobił krok w stronę Polaka. Rzeczpospolita wstał i podlazł w strone szafy. Umie na nią włazić, więc często to wykorzystuje. IR podirytowany zbliżył się, a RP podskoczył, złapał się góry szafy i podciągnął się. Wlazł na górę i wcisnął się w kąt, plecami opierając się już o sufit. IR nie mógł go dosięgnąć.

- Złaź natychmiast lachu! - Pogroził mu IR. Teraz zaczyna się ulubiona część zabawy RP.

- Nam strzelać nie kazano, wstąpiłem na działo i spojrzałem na pole. Dwieście armat grzmiało! Altylerji ruskiej ciągną się szeregi, prosto, długo, szeroko, jak morza brzegi! - Zarecytował z zadowoleniem RP. Zobaczył wściekłość na twarzy IR.

- ZŁAŹ NATYCHMIAST DO JASNEJ CHOLERY! - Wydzierał się rusek, a RP nawet nie przerywał.

Do pokoju zajrzał zaciekawiony ZSRR, IR krzyczał i walił pięścią w szafę, a radosny RP recytował, wciskając się jeszcze głębiej w stronę ściany, by IR nie mógł go dosięgnąć.

- Przeciw nim sterczy biała, wąska, zaostrzona, jak głaz, brodzący morze, Reduta Ordona! - Recytował RP przesadnie gestykulując, na tyle na ile może w ciasnej przestrzeni między szafą, a sufitem.

IR wyszedł z pokoju, a RP nie przerywał recytacji. Mały ZSRR przyglądał się zdziwiony dużymi oczami, jak Polak kuli się na szafie i dumnie opowiada. Zapewne dzieciak i tak nic nie rozumie, bo nie zna Polskiego, ale IR zna i przez to złości się jeszcze bardziej. Wrócił Imperium, z miotłą w ręce.

- Złaź bo pożałujesz! - Warknął, ale RP nie miał zamiaru przestawać.

- Gdzież jest król, co na rzezie te tłumy wyprawia? Czy dzieli ich odwagę, czy pierś sam nadstawia? Nie, on siedzi o pięćset mil na swej stolicy, król wielki, samowładca świata połowicy! - RP recytował to z podłą satysfakcją. Zaraz potem dostał miotłą od IR, zarechotał, ale nie przerywał.

ZSRR tylko patrzył, nie rozumiejąc co się dzieje, IR tłukł RP miotłą, na ile mógł, a RP recytował, powstrzymując śmiech.

- Ale sypją się wojska, których Bóg i wiara jest Car. Car gniewny, umrzem, rozweselim Cara! - RP cieszył się jak dziecko z reakcji IR, który nie może zrobić nic innego, niż okładanie młodego miotłą.

----------------------------------------------

Wo, pierwszy rozdział. Ogólnie to Reduta Ordona powstała po powstaniu listopadowym, ale no trudno, powstanie będzie dopiero później.

Mam nadzieję, że początek się podoba ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro