Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VI


- Na pewno, Alec?

- Izzy! Pytałaś mnie o to z dziesięć razy! Na pewno!

- Ale to nie fair wobec ciebie!

Chłopak spojrzał na siostrę z pytaniem wymalowanym na twarzy.

- Bo... - zaczęła wyjaśniać. – Kiedy Magnus obiecywał mi te wejściówki mówił, że mam zabrać ciebie i Jace'a.

- Pokręcił głową.

- Byłem przy tym – przypomniał jej. – Powiedział, że możesz zabrać mnie i Jace'a – poprawił siostrę. – Nic się nie stanie, jeśli zamiast mnie pójdzie Clary. Magnus was nie wyrzuci. Poza tym wiesz, że nie lubię imprez. – Zresztą na tę konkretną mógł się wkręcić, nawet bez zaproszenia. Ale siostra nie musiała, o tym wiedzieć. Przynajmniej na razie.

Isabelle ściągnęła brwi. Wiedziała, że jej brat zawsze szukał wymówki żeby wymiksować się z każdej imprezy. Ale nie podejrzewała, że tak łatwo odda swoje miejsce Clary. Clary, która wbiła się w ich życie, jak torpeda i od razu przyczepiła się do Jace'a, niczym rzep do psiego ogona. Omotała go, by w końcu, odciągnąć od rodziny. Zwłaszcza od Aleca. Tak, jakby ten rudowłosy skrzat bał się, że Alec może jej odebrać Jace'a. Izzy tego nie rozumiała. Tym bardziej, że Alec sam się usunął w cień tej relacji. Czyżby nadal był zły za głupie żarty Jace'a na temat tamtej dziewczyny, (z którą Alecowi, koniec końców, nie wyszło)? W dodatku Izzy miała wrażenie, że Jace, z taką intensywnością, pogrążył się w romansie z Clary, żeby utrzeć bratu nosa. Pokazać „Patrz! Tak to się robi!". Kochała Jace'a, ale czasami był takim dupkiem...

- Ale na pewno?

- Na pewno! Baw się dobrze!

Wyszła z pokoju targana sprzecznymi emocjami.



- To na pewno tutaj? – zaniepokoiła się Clary, kiedy wspinali się po schodach. – Nic nie słyszę.

- To impreza Czarownika – wyjaśniła Izzy. – Na pewno rzucił czary wyciszające. Po co mu zatargi z przyziemnymi sąsiadami i przyziemną policją? – Uśmiechnęła się i zapukała.

Drzwi otworzyły się sekundę później. Stanął w nich Magnus Bane, cały we wszystkich kolorach tęczy, brokacie, z mnóstwem biżuterii i w pełnym makijażu. Zdaniem Izzy wyglądał świetnie. Zdaniem Jace'a – jak pajac. Clary nie wyrobiła sobie zdania, bo taka różnorodność barw, na jednym człowieku, kłuła jej artystyczną duszę, we wrażliwe miejsce, nie pozwalając skupić się na niczym innym.

- Isabelle! –Mężczyzna pochylił się i pocałował dziewczynę w oba policzki. – Miło cię wiedzieć! Wyglądasz wspaniale! Cudowna sukienka! A ta szminka? Czysta perfekcja! Złotowłosa – zwrócił się do Jace'a i humor mu siadł zauważalnie. – A to, kto? – spytał wskazując na Clary.

- Clary Fairchild – przedstawiła się rudowłosa. Chciała jeszcze coś dodać, ale Jace otoczył ją ramieniem.

- Moja dziewczyna – powiedział tak zaborczym tonem, że zarówno Izzy jak i Clary zrobiło się głupio.

- Winszuję. – Na Magnusie ani wiadomość, ani tym bardziej ton, nie zrobiły wrażenia.

- Przepraszam, że nie przyprowadziliśmy Aleca. – Isabelle uznała, że powinni się wytłumaczyć. – Ale...

- Ale – wszedł jej w słowo Jace, wciąż obejmując Clary, – to taki sztywniak. I nienawidzi imprez.

- Sztywniak? – Magnus uniósł brwi. Dopiero, kiedy to zrobił, Isabelle zauważyła, że też były pokryte brokatem i skrzyły się, w świetle różnokolorowych lamp. – Nie zauważyłem. Poza tym Alec już tu jest.

Nim którekolwiek z nich, choć pomyślało o tym, by się odezwać, za Magnusem, dosłownie wyrósł Alexander. Z martini w ręku.

- Cześć – przywitał się jak gdyby nigdy nic.

Izzy zlustrowała go wzrokiem. Miał na sobie swoje zwykłe postrzępione jeansy i sprany niebieski podkoszulek. Z całą pewnością nie był to strój, który przyszykowała mu, gdy jeszcze miał z nimi iść.

-Alec! – Wykrzyknęła, kiedy pierwszy szok minął. – Co ty tu robisz?!

- Staram się nie ogłuchnąć. Proszę. – Podał drinka Magnusowi.

Ten uśmiechnął się w odpowiedzi, uśmiechem tak promiennym, że Izzy o mało nie oślepła.

- Dziękuję. Kochany jesteś. – Położył upierścienioną dłoń na policzku Aleca. A Alec się nie odsunął! Więcej! Przytulił się do ręki Czarownika samemu się uśmiechając.

Ta scena była tak wymowna, że nawet Jace wszystko zrozumiał.

- Wy... wy... - Może i zrozumiał, ale wyartykułować nie potrafił.

- Jesteście razem! – Pomogła mu Isabelle.

- W rzeczy samej – potwierdził Magnus upijając drinka. – I muszę ci powiedzieć, droga Isabelle, że ten błyszczyk to był świetny pomysł. – Mrugnął do niej. – Kto by pomyślał, że twój brat da się wyrwać na gumę balonową...

- Magnus! – Alec trzepnął mężczyznę w ramię.

- No, co? Prawdę mówię!

Izzy nie potrzebowała nawet sekundy, by połączyć fakty.

- To tobie Alec kupował te kosmetyki! – krzyknęła tonem odkrywcy. – Alec! Ty wredna małpo! Szujo jedna! Patafianie włochaty! Paskudo! – Zaczęła okładać brata torebką, nie patrząc nawet gdzie celuje, a on starał się unikać, chociaż tych ciosów, wymierzonych w głowę. – Dlaczego nic nie powiedziałeś?! Jak mogłeś?! Własnej siostrze?!

- Chyba chciałem zobaczyć twoją minę. – Roześmiał się widząc, że dziewczynę powoli opuszczała furia.

- Muszę przyznać, że to było dość ciekawe – stwierdził Magnus przytulając się do Aleca. – I jak sie czujesz z tym, że twój brat ma chłopaka? – Pytanie, chociaż zdane lekkim tonem, w dość swobodnej atmosferze, miało drugie dno. Izzy zaczynała rozumieć, dlaczego Alec czekał z ujawnieniem się do imprezy. Tu nie było czuć przygniatającego ogromu Instytutu, gdzie człowiek cały czas miał wrażenie, że postępuje źle. A Alecowi i tak musiało być ciężko. Dlatego spoważniała w jednej chwili, by nikt nie wziął jej słów za żart.

- Alec?

- No? – Starał się na nią nie patrzeć, samemu przed sobą udając, że odpowiedź wcale nie jest, dla niego, taka ważna.

- Jesteś szczęśliwy? – Musiała wiedzieć.

- Jak jeszcze nigdy w życiu – przyznał.

I była to prawda. Izzy potrafiła to stwierdzić. Znała brata, zbyt długo, by zdołał ją okłamać w takiej sprawie.

- To najważniejsze! – Przytuliła go mocno. Niemal do utraty tchu. – A ty? – zwróciła się do Magnusa. – Muszę robić tę całą scenę z „skrzywdź mojego brata a wydrapie ci oczy, wyciągnę mózg przez nos i obcasem zmiażdżę wątrobę"?

- Nie, kochana. – Czarownik się uśmiechnął. – To się rozumie samo przez się. W końcu jesteś Nefilim. – Puścił jej oczko. – A ty, Złotowłosa?

Do tej pory, Jace, stał bez słowa i patrzył. Na rozpromienionego Aleca, szczęśliwą Izzy i zadowolonego Magnusa. Jego brat był szczęśliwy. Nie musiał tego od niego usłyszeć, by wiedzieć. Byli parabatai.

Nie bardzo pojmował przyczynę tego szczęścia (Magnus był dziwny; Jace wątpił, że go polubi). Mimo to, nie miał prawa mu go zabierać. Nie wiedział, co właściwie powinien powiedzieć. Sarkastyczna uwaga, tak bardzo w jego stylu, nijak tu nie pasowała. Mogła zostać źle odebrana, a on nie chciał skrzywdzić Aleca. Postawił, więc na klasykę. Nudną, ale bezpieczną.

- Izzy ma rację. Jeśli jesteś szczęśliwy, to najważniejsze.

Wszyscy usłyszeli jak Alec wypuścił z ust powietrze. Tak bardzo stresował się słowami brata, że zapomniał o oddychaniu.

- Okej! – Magnus postanowił rozluźnić atmosferę. To, w końcu, miała być impreza a nie pogaduszki przy ciasteczkach. Na te jeszcze przyjdzie pora. – Skoro wszyscy wszystko wiedzą, to proponuję się zabawić. To przecież impreza! Moja! Impreza!

- Tak! – poparła go Isabelle i zaczęła ciągnąć Aleca w stronę parkietu. – Za to wszystko wisisz mi przynajmniej jeden taniec!

- Ale...

- Żadne, „ale" Alexandrze Gideonie Lightwood! Trzeba było nie kombinować!

- Wtedy kazałabyś mi tu przyjść ubranym jak pajac!

- Raczej jak człowiek, a nie chodząca reklama lumpeksu, o szemranej reputacji!

Magnus patrzył za oddalającym się rodzeństwem i zastanawiał się, kiedy ostatnio był tak szczęśliwy. Ponad sto lat temu.

- Ile dobrego może przynieść zwykła grypa... - Rzucił w przestrzeń, dopił drinka i ruszył na pomoc ukochanemu. Albo jego siostrze. Sandałki Isabelle miały niebotyczne obcasy, ale nawet one nie gwarantowały ochrony, przed dwoma lewymi nogami Aleca.


KONIEC

_____________________________________________________

No i nastał koniec. Mam nadzieję, że się podobało. A jak nie, to trudno. Będę musiała z tym żyć. A! I tak przy okazji... Wcale nie zamierzam kończyć swojej przygody z Maleciem! Za bardzo się wkręciłam i pokochałam tę dwójkę <3. Także, do następnego! :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro