Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Gdy tylko Tomek zaproponował wyjazd, cała jego „banda” była zachwycona. Tym bardziej że będą mogli w pewien sposób się wyszaleć.

Oczywiście każdy chciał jechać swoim autem, co jednak nie do końca było możliwe. Byłoby to po prostu nieopłacalne.
Oczywiście Tomek, nawet gdyby się sprzeciwiali i tak zamierzał jechać swoim BMW. Pozostało tylko pytanie, które jeszcze auta wezmą, w końcu jechali w 7 osób. Tico Łukasza odpada, wiadomo dlaczego. Polo Elki też się nie nadawało, jeździło tylko na benzynie, a na taką trasę zjadłoby za dużo paliwa. Iwona nie chciała jechać swoim, tak jak zawsze czekały go poprawki. Zostawały auta chłopaków.

Po wielu dyskusjach doszli do wniosku, że Audi B4 Marcina najbardziej się nadaje.
– I co nie można było tak od razu?– spytała Iwona.– A to kurcze gadacie, debatujecie. Normalnie gorzej niż kobiety.

– Oj, dajże spokój. W końcu omawialiśmy też, z kim ty jedziesz.– Zaśmiał się Marcin.

Iwona spojrzała przestraszona na niego, a potem na brata. Nie chciała jechać z Marcinem, dziwnie się przy nim czuła, był zbyt miły jak na niego. To było podejrzane. Liczyła na to, że będzie jechać z bratem.
– Marcin ty nie kombinuj. A co do podziału, to każdy siada tam, gdzie chce–  wytłumaczył Tomek.

– Ufff- odetchnęła z ulgą Iwona.
– Ej, bo wezmę to do siebie i się obrażę–  powiedział Marcin, udając urażonego.

Mieli jeszcze kilka dni do wyjazdu, więc każdy zajął się sobą. Tomek również, a ponieważ po nie całych kilku godzinach był spakowany, musiał jakoś inaczej zorganizować sobie czas.

Postanowił pojeździć autem, to nigdy mu się nie znudzi. Ruszył, wiec do Marcina.

Marcin mieszkał w sąsiedniej wsi. Jego rodzice mieli spore podwórko, kilka gospodarczych zabudowań jeszcze z czasów, kiedy ich dziadkowie prowadzili gospodarstwo i hodowali zwierzęta. Teraz wszystko było przerobione pod inną rolę, ale niektóre rzeczy zostały.
Gdy Tomek wjechał na plac przed domem chłopaka, mimowolnie się uśmiechnął. Na podwórku stał już Volkswagen i Seat reszty chłopaków. Najwyraźniej wpadli na podobny pomysł jak on.

„Czyli szykuje się ciekawy dzień ” - pomyślał.

– Tomek dobrze, że jesteś– zawołał Marcin, wybiegając z domu.

Za nim wybiegli pozostali.
– Mieliśmy już po ciebie dzwonić.– Dodał Janek.

-Dobra, co wymyśliliście?- spytał, przechodząc od razu do sedna.

Zawsze, gdy ta trójka coś wymyśliła, zawsze, ale to zawsze, kończyło się to dla kogoś źle. Jednak wiedział, że nie odciągnie ich od tego pomysłu, a jak się przyłączy, to przynajmniej ich przypilnuje.

– No więc tak.– Zaczął swój wywód Marcin–  Znaleźliśmy w domu petardy i mam pomysł, co z nimi zrobić.

– Niech zgadnę. Wysadzić?·– odparł z uśmiechem Tomek.

– Śmieszne.– odpowiedział sarkastycznie i dodał z łobuzerskim uśmiechem– Lecz ja wiem gdzie.

„To nie skończy się dobrze”

Marcin ruszył przodem, a reszta dreptała za nim. Za chwilę dotarli do niedużej, drewnianej konstrukcji.
Marcin stanął przed nią. Tomek momentalnie spojrzał na niego jak na wariata, a potem uśmiechnął się równie szeroko, jak on.

– Nie żartuj, chcesz wrzucić petardy do Toi toia?–spytał, śmiejąc się Tomek.

– A żebyś wiedział.– Na tę odpowiedź Janek i Adam zaśmiali się jeszcze głośniej.

– Dobra dawaj, tylko czekaj, może upewnimy się, czy nikt nie idzie. Mogłoby być głupio– zaproponował Janek.

Rozejrzeli się dookoła jak jeden mąż, po czym uśmiechnęli się jeszcze szerzej i przystąpili do działania.

Niedaleko znaleźli kryjówkę. A na drzewie po prawej stronie sławojki postawili kamerę, aby wszystko nagrała.

– Dobra, dawaj Marcin.– zawołał Adam.

Marcin włączył zapalniczkę i przystawił do lontu kilku petard, szybko wrzucił je do puszki a puszkę do dziury w toi toiu i od razu rzucił się do kryjówki.

W tym momencie wszystko stało się bardzo szybko. W jednej sekundzie Marcin skoczył za ścianę, która stanowiła ochronę. W drugiej z prawej strony nadeszła niczego nieświadoma Ela. Tomek wytrzeszczył na nią oczy, szła wprost na ich eksperyment, nie chciał nawet sobie wyobrażać, co by się stało, gdy toi toi wybuchnie.

Podjął natychmiastową decyzję, w ułamku sekundy wystartował w jej stronę. Rzucił się na nią, zasłaniając ją własnym ciałem. Zdążył tuż przed wybuchem.

Wyglądało to niczym w filmach akcji. W spowolnionym tempie oni lądują na ziemi, a za nimi pod wpływem siły eksplozji otwierają się drzwi sławojki, a ze środka od razu wylatuje zawartość ubikacji, rozlatując się na najbliższe kilka metrów na boki.
Chłopaki wyjrzeli niepewnie zza murku, rozglądając sie na boki.

– Juhuuuu!!!–  krzyknęli w tym samym momencie.

– Ale odlot!–  zawołał Adam.

Byli tak przejęci,że dopiero po chwili zauważyli brak przyjaciela.

– Tomek gdzie jesteś? Toi toi Cię wciągnął?– wołał Marcin, rozglądając się na boki.

Wtedy usłyszeli śmiech, obejrzeli się w stronę odgłosu i również się roześmiali.
Tomek leżał na zdezorientowanej Elce całej czerwonej zarówno z gniewu, jak i wstydu. Po chwili Tomek spokojnie podniósł się i pomógł wstać dziewczynie.

– Elka co tu robisz? To jest prywatny poligon.–  powiedział, szeroko się uśmiechając Marcin.

– No wiesz, przyszłam do was po pomoc, ale skoro przerzuciliście się na wybuchające ubikacje, to chyba nic tu po mnie.–  odpowiedziała otrzepując ubranie z piachu.

– Oj, trafiłaś na taki pokaz i się nie cieszysz. Powinnaś doceniać niecodzienne widoki, niewiadomo, kiedy następnym razem zobaczysz wybuch petard w toi toiu. –zaczął drażnić się z dziewczyną Marcin.

– Dobra mniejsza o to– przerwał im Tomek, zdejmując nieco brudną koszulkę i ukazując doborze wyrzeźbiony tors. Elka nieco zawstydzona spłonęła lekko rumieńcem i wbiła wzrok w ziemie. Za to Tomek zajęty oglądaniem poszkodowanej bluzki ciągnął.

– Zobaczmy, jak się nagrało „widowisko” na kamerze, bo mam nadzieję, że nie na darmo straciłem jeden z ulubionych T-shirtów.

Wszyscy skierowali się w stronę kamery.
Wszyscy pochylili się nad wyświetlaczem, wpatrując się w nagranie.

– No, tym śmiało, można się pochwalić. Wygląda niczym z filmu, chodź takiego dziwnego. I jeszcze ten efektowny skok Tomka.– powiedział Marcin, zerkając ukradkiem na przyjaciela.

Ten nadal bez koszulki obejrzał się na miejsce zdarzenia.
Cały plac koło toi toia był w śmierdzącej mazi, wokół coraz bardziej roznosił się brzydki zapach, aż odechciewało się zaglądać do środka. Mimo to Adam ruszył pewnie w stronę epicentrum. Zgrabnie omijał większe przeszkody.

– Serio będziesz tam szedł?– zapytał zdziwiony Janek.

– A co nie widać? W końcu chcę się wysikać.– zażartował w odpowiedzi.

Po chwili, gdy dotarł na miejsce rozległe się głośne:
– Uhuuu! Jest nawet na dachu. Zdecydowanie nikt nie powinien tu wchodzić.– mówiąc to cały czas, machał ręką przed nosem, chcąc odgonić od siebie uciążliwy zapach.

Gdy wracał, Marcin spojrzał na Elekę i cicho się zaśmiał. Dziewczyna uparcie unikała patrzenia na Tomka, który trzymając swoją koszulkę, śmiał się z Adama.

– Wiesz Tomek, może dam ci inną koszulkę, bo zawstydzasz nas swoją klatą.– zaśmiał się.

– No widzisz, skoro nie wszyscy mają takie mięśnie, to chociaż ja muszę się pochwalić.–  odparł również z uśmiechem.

– Oj pokazałbym ci moje mięśnie, tym bardziej że Ciebie pokonałby nawet Janek, ale mamy w naszym towarzystwie damę, więc może kiedy indziej.

Dopiero teraz wszyscy spojrzeli na Elę. Ta nieco zbita z tropu, odparła

– Duże dzieci. Dobra mniejsza. Chciałam się was dopytać o ten wyjazd.

– A ok. To będzie mniej więcej tak...–  zaczął opowiadać Marcin, kierując się wraz z dziewczyną w stronę domu.

W pewnym momencie dziewczyna odwróciła się, podeszła do Tomka, uściskała go i powiedziała:
– Dziękuję za ratunek.

I wróciła do Marcina, nic nie robiąc sobie z reakcji chłopaków. Wszyscy patrzyli na nią, oniemieli. A Tomek stał niczym wmurowany w ziemię

– Od kiedy ona ...– zaczął, po czym głos zamarł w jego gardle.

Jak na zawołanie Janek i Adam się zaśmiali.
Tomek spojrzał się na nich z pretensją.
– W końcu pojawiła się dziewczyna, przez którą zaniemówiłeś. Coraz bardziej lubię tę naszą Elę.– wyjaśnił Janek.
------------------
Przepraszam za opóźnienie, ale miałam zakręcony tydzień. Co do rysunków postaram się dodać, ale chcę jak najlepiej oddać bohaterów a tym bardziej Tomka.
A narazie dawajcie znać co myślicie.
U DZIĘKI ZA WSZYSTKIE GWIAZDKI I KOMENTARZE.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro