Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Byli już w drodze do Olsztyna, czekało ich 110 km drogi.
Jednak najpierw mieli odwiedzić starego kolegę Tomka.
Przy okazji będą mogli podziwiać zmagania ztiuningowanych Moto Bestii. Zapowiadała się niezła zabawa.
No i sami chcieli się trochę pościgać.

Choć na razie, w wyścigu mogli tylko brać udział Marcin i Tomek. A ich uśmiechy niczym banany, jednoznacznie wskazywały na ich nastrój. Byli wniebowzięci.

Jednak dość długa droga dała im się w znać. Nudziło im się niemiłosiernie.
Szczególnie męskiej część wyprawy. Siedzieli razem w jednym aucie, Marcin, Adam i Janek. A że dosiadł się jeszcze do nich Łukasz, wpadli na pewien pomysł. Wredny pomysł.

Adam wyciągnął batonik z plecaka i mrugnął porozumiewawczo do Janka.
Ten zaczął jakimś papierkiem łaskotać nieświadomego zagrożenia Łukasza, w szyję.
Gdy ich cel odruchowo zaczął się poprawiać, Adam wykorzystał możliwość i niczym ninja, w ułamku sekundy odchylił mu koszulkę i wrzucił mu baton.

Od razu rozległ się krzyk i Łukasz zaczął się rzucać po fotelu w geście desperacji.
Gdy po 5 minutach trudów Łukasza i śmiechów reszty, w końcu udało mu się wytrząsnąć już lekko roztopiony baton, zaczął grozić:
– Dobra, zemszczę się za to srogo. Przez was mam teraz czekoladowe plecy. To było wredne – powiedział nieźle wkurzony. Cały czas trzymał przy tym baton w dwóch palcach, by po chwili rzucić nim w Janka.

– Ej, to nie ja!– krzyknął w odpowiedzi chłopak, próbując uciec przed zmierzającą w jego stronę słodyczową bronią. Niestety auto było za małe, by się wycofać, więc baton wylądował na koszulce chłopak, a zostawiając brązową tłustą plamę.

– Oj, nie ładnie.– Janek spojrzał na chłopaka z chęcią mordu.
„Teraz zacznie się zabawa” – Pomyślał.

Po czym uśmiechnął się złośliwie i spojrzał znacząco na Adama i kiwnął dyskretnie głową.
Ten zatarł z zadowoleniem ręce.
– Zabawę czas zacząć.

Tak zaczął się maraton tortur.

Łukasz nawet nie wiedział, co go czeka, ale też miał swój plan.

Po chwili błogiej nieświadomości poczuł, jak pas bezpieczeństwa się napina, przygniatając go do fotela. Ucisk był tak mocny, że nie mógł się podnieść, a do tego powoli zaczynało brakować mu powietrza. Zaczął machać rękami w obronnym geście. Jednak to nic nie dawało, pas trzymał niczym imadło i coraz bardziej się napinał. W końcu chłopak zaczął się robić czerwony. Gdy już nie mógł złapać oddechu, pas ustąpił, dając ulgę jego płucom. Reszta śmiała się na całego, co raz jednak zerkając czy nic poważnego mu nie ma.

Po chwili wciągania zbawiennego tlenu chłopak zaczął się śmiać. To był wyjątkowo wredny i nieśmieszny żart. Jednak nie zamierzał dać im satysfakcji.
– Dobre, tego się nie spodziewałem. Muszę przyznać, naprawdę się wystraszyłem.

Chłopaki spojrzeli na niego jak na wariata. Nie takiej reakcji się spodziewali.
– Ej Adam, może za mocno go przydusiłeś. Taka reakcja nie jest normalna.

– Nie no, niemożliwe bym zrobił to za mocno, jak tylko nie mógł złapać oddechu, od razu puściłem.– zaczął się tłumaczyć.

– Oj chłopaki nie przejmujcie się, bo to był niezły żart.– Śmiał się nadal chłopak.

Teraz się skapnęli, robi sobie z nich żarty. Niedoczekanie.
Jeszcze mu ten uśmieszek zetrą z buźki. Jeszcze go wkurzą.

Na następnym postoju, gdy chłopak poszedł do łazienki, przygotowali dla niego niespodziankę.

Mieli już wychodzić z samochodu, by zrobić zapasy, gdy na stacji rozległ się kobiecy krzyk:
– Tomek! Ty Idioto!

– Iwona – powiedzieli w tym samym momencie chłopaki.

Od razu pobiegli w ich stronę, w końcu nie mogli ominąć awantury. A szczególnie takiej.

Dobiegli do stacji w momencie, jak Tomek wybiegał przez drzwi, a za nim biegła Iwona. Była mocno wkurzona. I ...mokra?

– Zabiję!– wołała za nim, nadal go goniąc. A na nieszczęście Tomka, dziewczyna miała dobrą kondycję. I raczej sytuacji chłopaka nie poprawiało to, że jego siostra od kilku lat trenuje kick-boxing.

– Chłopie zwiewaj. Jak Cię dogoni to po tobie.– wołał za nim ze śmiechem Marcin. Po chwili doszła do nich Ela, która tak jak oni uśmiechała się od ucha do ucha.
Wszyscy lubili patrzeć na ich wojny. No o ile nie robiło się niebezpiecznie.

– Możesz nas oświecić, o co poszło – zwrócił się do Eli, Janek.

– A już myślałam, że się domyślicie. Tomek oblał ją piwem, a potem poprawił Colą.

Chłopaki najpierw spojrzeli po sobie, potem na biegające rodzeństwo, by na koniec wybuchnąć niekontrolowanym śmiechem.

– To chłopak podpadł – skomentował to tylko Marcin. Sam dobrze pamiętał, co mu zrobiła, jak jej podpadł. Przez następne kilka tygodni miał piękny fioletowy podpis po jej pięści. A wtedy tylko powiedział, to co nie powinien. A tu był zamach na nią samą.

Po chwili rozległ się krzyk i zobaczyli, jak dziewczyna leci w powietrzu, by wylądować na swoim bracie, przewracając go. Chwilę później dumna dziewczyna szła w ich stronę, za nią szedł Tomek z pięknym siniakiem na brodzie.
Marcin dłużej już nie wytrzymał. Zaniósł się śmiechem i przybił piątkę Iwonie.

– Na reszcie ktoś go nauczył pokory.– Po czym zawołał do chłopaka.– Stary słabo z Tobą. Przegrać z dziewczyną i na dodatek z młodszą siostrą. Będę musiał Cię zacząć trenować.

Na swoje nieszczęście Marcin nie umiał w porę ugryźć się w język, a Tomek był w nie za dobrym humorze. Tak więc po chwili również Marcin miał fioletowy ślad pięści.
– Nawet nic nie mów!– Zagroził Jankowi, gdy ten chciał wtrącić swoje trzy grosze.

Wsiedli do aut i ruszyli.

A Łukasz nawet nie spodziewał się, co przygotowali mu koledzy.
---------------
Dziś krótko, bo się źle czuję. Jednak jutro albo pojutrze wstawię porządny rozdział.
Jak myślicie, co przygotowali dla Łukasza koledzy?

CDN.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro