Rozdział 1
Komendant spokojnie sączył poranną kawę, dziękując, że pracuje w takiej dziurze jak Szczuczyn. Wezwania zdarzały się sporadycznie. W większości jakieś głupie kłótnie. Stosunkowo wcześnie kończyli pracę, bo nie musieli siedzieć dłużej skoro nic się nie dzieje. Miał już wypić następny łyk, gdy w tym momencie wpada jego podwładny z uśmiechniętym chłopakiem w kajdankach.
– Komendancie aresztowałem tego małolata– powiedział posterunkowy wchodząc na komisariat.
Komendant leniwie poprawił się na krześle, po czym lepiej przyjrzał się aresztowanemu. Chłopak miał około 20 lat. Nie za wysoki, miał najwyżej 185 cm. Blondyn o ciemnych, ale cały czas czujnych oczach, komendant miał wrażenie, że przechodzą go na wylot. Jednak najbardziej zdziwił go jego uśmiech. Łobuzerski uśmiech.
„Kurcze chłopak został właśnie aresztowany za chwilę zostanie zamknięty, a cały czas się uśmiecha"– pomyślał komendant.
– Dobra zamknij go w areszcie.
Posterunkowy pokornie skierował się do aresztu. I w żadnym razie nie spodziewał się ruchu chłopaka. Ten nadepnął mu na nogę, by chwilę później uderzyć go łokciem w brzuch. Gdy policjant zgiął się z bólu, chłopak uderzył go pięściami w plecy, powalając go na ziemię. Nie zauważalnie odpiął klucze od jego pasa. Reszta wpierw nie wierząc w to co się dzieje, po chwili ruszyła na buntownika. Chłopak od razu zareagował. Widząc, że zatarasowali mu wyjście na wolność, wskoczył na biurko i odbił się jedną nogą o ścianę. Złapał policjanta za ramiona, traktując jako odskocznie i wyprostował się, odbijając odciski swoich butów na suficie. Następnie wylądował lekko na ziemi, zostawiając funkcjonariuszy za sobą.
Wybiegł z posterunku. W ręce trzymał kluczyki od swojego auta i klucze do kajdanek.
Wskoczył za kierownicę i ruszył z piskiem opon w momencie, w którym wybiegli mundurowi.
Wiedział, że nie dogonią, mieli za słabe auta. Nie chciał, żeby tak to się skończyło, ale nie miał zamiaru siedzieć u nich w areszcie.
Po tej myśli uśmiechnął się pod nosem.
Podjął szybką i głupią decyzję pod wpływem chwili. I dopiero teraz to zrozumiał. Jednak nie miał zamiaru się z tego teraz wycofać.
Po przejechaniu kilkuset metrów zabrał się za zdejmowanie kajdanek. Lewą ręką trzymał kierownice, a prawą kombinował z kluczykiem. Po chwili był wolny.
Gdy spojrzał we wsteczne lusterko dostrzegł radiowóz.
„No tak ograniczony budżet, stać ich tylko na jeden."– pomyślał.
Ostatni raz obejrzał się do tyłu i wpadł na pomysł. Uśmiechnął się chytrze pod nosem, i wcisnął gaz do końca.
Gdy był sporo przed radiowozem, zaciągnął ręczny i obrócił samochód o 180 stopni. Zobaczył zbliżających się policjantów.
Zaśmiał się na myśl o ich zdziwieniu, jakie na pewno maluje się na ich twarzach.
Byli coraz bliżej, więc z piskiem opon ruszył na radiowóz. Jechał wprost na nich, coraz bardziej przyspieszając. Wiedział, że uciekną i miał rację. Na chwilę przed zderzeniem policjant odbił w bok samochodem i wylądował na chodniku.
Chłopak tymczasem uśmiechnął się szeroko.
W innych okolicznościach pewnie pękałby ze śmiechu, ale wiedział, że będzie musiał za to ponieść konsekwencję. Jednak razie nie mógł zapomnieć zszokowanych min policjantów.
– Bezcenne– powiedział w przestrzeń.
Gdy zajechał pod dom, zauważył ciemno-srebrnego Golfa 3 *na pomarańczowo-srebrnych alusach.
Był to samochód młodszej siostry. Trzecia generacja tego modelu, do tego wersja syncro (napęd na 4 Koła) z silnikiem 2.0 mocno podrasowanym. Osiągał moc 180 koni mechanicznych.
Dopiero gdy się przyjrzał, zobaczył wystające nogi spod auta.
– Część siostrzyczko – przywitał się.
– Cześć – odpowiedziała brunetka, wysuwając się na wózku, spod auta. Miała na sobie nieco za duży kombinezon, ale i tak było widać szczupłą sylwetkę. Jej zielono-niebieskie oczy błyszczały z radości, widać było, że jest w swoim żywiole.
– Co znowu coś ci się zepsuło?
– Nie, na szczęście nie, tylko sprawdzam.
– To przecież mogłem to zrobić– odpowiedział nieco zmartwiony, mimo że był dumny z umiejętności swojej siostry, to nie lubił jak sama naprawiała i majstrowała przy samochodzie.
– Oj.– Uśmiechnęła się chytrze. – Przecież wiesz, że to nie pierwszy raz. Zresztą radzę sobie tak dobrze, jak ty.
W tym momencie usłyszeli w oddali syreny radiowozów. Dziewczyna spojrzała na brata podejrzanie.
– Czemu zawsze podejrzewasz mnie?– spytał z wyrzutem, widząc jej karcący wzrok.
Dziewczyna nadal na niego patrzyła, tym razem unosząc jedną brew.
Chłopaka podniósł ręce w geście obronnym.
– Ok to ja, ale gdybyś to widziała.– Zaśmiał się.
– Kurcze Tomek, coś tym razem zrobił?
– Nic poważnego, tylko kręcenie kółeczek na parkingu pod kościołem i drift wokół miejskiego parkingu. Co poradzę, że to najlepsze miejsca.– Uśmiechnął się przy tym łobuzersko.
– I oczywiście im zwiałeś?
– Pytanie, co to byłaby za zabawa, gdybym nie uciekł– mówiąc to, dalej się uśmiechał.
W tym momencie wjechały dwa radiowozy, chyba ściągnęli pomoc z Grajewa. Wiedział, że, jak i teraz ucieknie będzie jeszcze gorzej, więc dał się skuć.
– Wiesz siostrzyczko co robić– powiedział, zanim wsadzili go do samochodu.
Dziewczyna wypuściła powietrze z rezygnacją i poszła po rodziców, to oni potem dogadywali się z komendantem.
Skończyło się na tym, że musiał przesiedzieć kilka dni w areszcie. Jako, że to był jego pierwszy taki poważny wybryk, przymknęli oko na pewne sprawy. Tomek dostał również ultimatum. Jeszcze jeden podobny wybryk, a straci prawo jazdy na bardzo długi okres czasu.
-----------Tydzień później --------------
Gdy wyszedł, od razu się uśmiechnął. Na parkingu stało już jego autko BMW serii 3 E30 M3 i to 2 i pół litra w wersji evolution. Fabrycznie osiągał 238 koni mechanicznych. A jeszcze jak go podrasował to mało które auto mógł się z nim równać.
Oczywiście o maskę opierała się już jego siostra. Wyszczerzył się do niej i powiedział:
– Przynajmniej nie przyjechałaś po mnie w kombinezonie– mówiąc to uścisnął ją.– Wiesz, że to ja jadę z powrotem?
– Wiem, ale miałam nadzieję, że jak powiem ci co odkryłam, to pozwolisz mi też wracać.
– Zależy, jaka to nowina– odparł, podnosząc jedną brew.
– No wiesz, znalazłam fajne miejsce na wyścigi.– Chłopak od razu się uśmiechnął.
– I nie będzie już zabawy z policjantami?– zapytał, robiąc smutną minę. Iwona nie mogła się powstrzymać i zaniosła się śmiechem.
Dziewczyna prowadziła brata, gdzie ma jechać i po niedługim czasie trafili na niezbyt zniszczony, dość długi pas asfaltu, a wokół ani żywej duszy. Czyli idealne miejsce.
– To, co wracamy po mojego Golfa i robimy mały wyścig?– spytała z nadzieją.
– Myślałem, że trochę mnie już znasz – odparł, kierując się do domu.
Chwilę potem na drogę wjechały dwa ztiuningowane auta. Z jednego wysiadł chłopak i sprejem narysował kreskę wyznaczającą start. Gdy wsiadł z powrotem, po okolicy rozniosły się głosy silników i miłe mruczenie tłumików.
Chłopak podniósł rękę, odliczając do trzech. Po chwili oba auta wyrwały do przodu z piskiem opon. Golf zebrał się szybciej i zdobył minimalną przewagę. Dziewczyna w środku jak najlepiej wykorzystywała moc drzemiącą w silniku. Jednak jej przeciwnik był pewien swego, znał potencjał swojej maszyny. Wystarczyło mocniej nacisnąć padał gazu i z łatwością wysunął się na prowadzenie. Gdy kierowca spojrzał na prędkościomierz pokazywało 230 km/h. Wygrał o kilka długości.
Przekraczając linie mety zarzucił stylowo tyłem. Po chwili nadjechał Golf.
– Brawo braciszku, czyżby nowy rekord?– powiedziała wysiadając.
– Chyba, ale muszę przyznać idzie ci coraz lepiej. A teraz zmykaj, rodzice pewnie już się martwią.
– Dobra, tylko nie zwlekaj za długo– powiedziała po czym zawróciła auto wracając do domu.
Chłopak nadal uśmiechnięty usiadł na tylnej klapie i oparł się ostrożnie o szybę i spojrzał w niebo. Wiedział, że nie może już za bardzo szaleć. Dali mu ostatnią szansę.
I wiedział, że trudno będzie mu się nieco uspokoić, o ile w ogóle się uda. Na tę myśl mimowolnie się uśmiechnął. Co poradzić, że kochał adrenalinę.
--------------------------------
* jest to Volkswagen Golf trzeciej generacji
-------------------------------------------
To taka zapowiedź nowej książki. Dajcie znać czy się wam podobała i czy pisać dalej.
Czekam na komentarze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro