Rozdział 9
– To, co teraz robimy? No wiecie, ja osobiście jestem strasznie głodny– powiedział Adam, kierując się w stronę samochodu.
–Tobie tylko jedzenie w głowie, ale w tej sprawie się z Tobą zgadzam– dodała Ela. Miała już powiedzieć coś więcej, lecz zagłuszyło je głośne burczenie w brzuchu.
Iwona spłonęła rumieńcem i cicho przeprosiła.
– Spokojnie nie musisz na mnie warczeć. Już idziemy na pizzę– dodał, śmiejąc się Tomek.
Po jego słowach u wszystkich pojawił się uśmiech. Pokaz kaskaderski wszystkim zapewnił dobry humor i nikomu nawet nie przyszło na myśl, by iść spać.
Gdy już dotarli do restauracji i czekali na upragnioną pizzę, Tomka olśniło.
– A myśleliście już nad tym, gdzie będziemy nocować?
Reszta spojrzała się na niego z szeroko otwartymi oczami.
– Czyli nie– stwierdził szybko chłopak z ponurym uśmiechem. Najwyraźniej nie tylko on o tym zapomniał.
– Tak właściwie, to ja mam propozycje– powiedziała nieśmiało Iwona.– Opcja pierwsza, to nocowanie w samochodach albo w namiotach, które wzięliśmy.
Opcja druga, to któryś z moteli. Więcej możliwości nie ma, bo nikt z naszych znajomych nie przyjemnie aż tylu osób.
Gdy podniosła wzrok znad szklanki Coli, zaśmiała się szczerze. Cała paczka patrzyła na nią z ciekawością.
– Zadaje pytanie, które wszystkich zaskakuje. Za to ty odpowiadasz, jakbyś myślała nad tym od pewnego czasu– powiedział Tomek.
Po ustaleniu gdzie będą nocować, reszta zaczęła jakąś dyskusję. Nawet nie wiedział dokładnie o czym, bo sam nieco znudzony czekaniem patrzył na ludzi za oknem. A było ich całkiem sporo i mimo, że było już po ósmej wieczorem, to miasto tętniło życiem. Szczególnie w centrum, gdzie restauracji i pubów było najwięcej.
Wtedy zobaczył coś, czego za żadne skarby nie spodziewał się tu dostrzec.
Podbiegł do okna, przewracając przy tym krzesło, czym przyciągnął prawie wszystkie spojrzenia gości.
Za oknem jechał sobie, jak gdyby nic Datsun 240Z. Tajemniczy kierowca tu był!
– Tomek, wszystko gra?– spytała Ela, która spokojnie podeszła do niego od tyłu.
– Czy ty też widzisz to auto?– również spytał, nie odrywając wzroku od celu, który akurat stanął, by przepuścić pieszych.
Gdy dziewczyna spojrzała za okno, szczęka jej opadła i nic nie mogła z siebie wykrztusić.
– Czyli tak– stwierdził, po czym złapał ją za rękę i bez słowa wybiegł z nią na ulicę.
Auto akurat skręcało na rynek pod ratuszem.
Rasowy mruk silnika rozniósł się po spokojnym miasteczku.
Tomek wytrwale biegł w ślad za samochodem. Ela próbowała za nim nadążyć. Chłopak cały czas trzymając ją za rękę, nawet się nie obejrzał, cały czas pilnując Datsuna.
– Skąd się tu wziął?– powiedziała do siebie dziewczyna. Niestety chłopak ją usłyszał.
– Znasz to auto?– spytał, oglądając się na nią przez ramię.
Ta spaliła tylko buraka i zaczęła się tłumaczyć.
– Ee, tak widziałam je kilka razy w Szczuczynie.
Ten tylko jeszcze raz na nią spojrzał i biegł dalej. Chwilę później zobaczyli jak jakiś chłopak w skórzanej kurtce, wysiada z auta i idzie do restauracji.
Tomek mocniej pociągnął dziewczynę za rękę i skradając się, zaczęli zbliżać się do auta.
– Mam głupie pytanie– odezwała się Ela.
Chłopak odwrócił się do niej z lekkim uśmiechem, ta nie czekając więc na pozwolenie, ciągnęła dalej.
– Czemu się skradamy, skoro jest ciemno , a po ulicach chodzi sporo turystów? Przecież w tym momencie bardziej zwracamy na siebie uwagę w ten sposób, niż idąc normalnie.
W tym momencie Tomek obejrzał się dookoła. Rzeczywiście wszyscy patrzyli na nich dziwnie. Chłopak zaśmiał się tylko nerwowo i przeczesał blond włosy. Przyciągając dziewczynę bliżej siebie i ruszył w stronę sportowego auta.
Nachylił się tylko jeszcze nad Elą i wyjaśnił szeptem:
– Jak będziemy udawać parę, rozwiejemy podejrzenia. Zresztą w ten sposób, przestaną na nas patrzeć jak na wariatów.
– Serio? Bo ja myślę, że przesadzasz. To nie misja szpiegowska.
– Nie. To się zdziwisz– powiedział, po czym nadal trzymając ją za rękę, ruszył do restauracji.
Mieli już do niej wchodzić, gdy nagle ktoś wypadł z budynku, gwałtownie otwierając drzwi.
Tomek od razu zareagował, przyciągające do siebie dziewczynę i zasłonił sobą, by nie dostała odskakującymi drzwiami.
Blondyn minął ich bez słowa i skierował się do Datsuna.
Tomek od razu ruszył w jego kierunku. Ela nawet nie zdążyła go zatrzymać, wystrzelił jak z procy, prosto w jego stronę.
– To ty! Z Tobą się ścigałem.
Paweł spojrzał na niego jak na wariata. Dopiero gdy przyjrzał się Tomkowi bliżej, zrozumiał, o co chodzi.
– No tak się ścigaliśmy. Myślałem jednak, że usatysfakcjonowała Cię wygrana, więc o co to oburzenie?
– Nie. Chodzi mi o to, że ty prowadziłeś tego Datsuna, gdy się ścigaliśmy. Ty jesteś Tajemniczym kierowcą!
– Tajemniczym kierowcą? Kto to? Zresztą, może pożyczyłem to auto od kolegi?
Tomek spojrzał na niego przenikliwie. Nie dał się zwieść.
– Ta jasne, nie ze mną te numery. Nikt nie pożyczyłby takiego cacka– powiedział, pokazując na auto.
– Zgadzam się z przedmówcą.– Dołączyła Ela, mordując wzrokiem blondyna ze sportowego auta.
– I ty Ela przeciwko mnie? A pomyśleć, że się przyjaźniliśmy– powiedział, lekko się uśmiechając.
– Dobra koniec tych pogaduch. Chcę się z Tobą zmierzyć– powiedział Tomek wprost.
Blondyn od razu zbladł. To dla Tomka wydało się ciekawe. Takiej reakcji się nie spodziewał. Szybciej by zrozumiał, gdyby się roześmiał. A tu proszę.
– No wiesz...– Zaczął kręcić.
– Nie mów, że się boisz.
Tomek na widok zmiany na jego twarzy uśmiechnął się szeroko. Twarz Pawła zmieniła kolor na czerwony. Czyli znalazł jego słaby punkt.
– Ja? Ja niczego się nie boję.– Zaczął krzyczeć zbulwersowany. Po czym nadal zdenerwowany zapytał:
– Gdzie i kiedy?
Tomek uśmiechnął się szeroko. Złapał go w swoje sidło.
– Znam miejsce w sam raz na tę okazję. Stadion miejski, za godzinę.
Paweł nadal podburzony uścisnął rękę Tomka i wsiadł do auta.
Ela patrzyła na to wszystko z szeroko otwartymi oczami i otwartymi ustami.
Kiedy Tomek odwrócił się do niej, nie mógł powstrzymać uśmiechu cisnącego się na usta.
– Lepiej zamknij buzię, bo ci mucha wleci.
Nie mógł się powstrzymać od tego komentarza. Czuł się naprawdę dobrze. Udało mu się znaleźć Datsuna, a być może również Tajemniczego Kierowcę. I nawet jeśli mówił prawdę o pożyczonym aucie, to wyda się to podczas wyścigu.
– Nie mogę uwierzyć, że dał ci się tak podejść.– Usłyszał głos Eli. Najwyraźniej nie tego się spodziewała.
– Ma się ten dar– stwierdził tylko Tomek.
– Tak, dar głupoty– dodała od razu dziewczyna.– Wiesz, że nie uda ci się zorganizować na stadionie wyścigu.
– O to lepiej się nie martw. Mam pomysł.
– Już się boję– powiedziała szczerze. Takie plany chłopaka najczęściej kończyły się kiepsko.
Gdy wrócili do pizzerii, z okrągłego ciasta zostały tylko resztki.
– Trzeba było wcześniej przyjść– zawołał od razu Marcin.
– Nie było nas najwyżej pół godziny– powiedział Tomek świdrując oczami przyjaciela.
– Tyle widać wystarczyło, ale nie martw się, zostały dwa kawałki. A druga pizza będzie za dziesięć minut– uspokoiła chłopaków Iwona.
– Mam dla was nowinę– powiedział Tomek, łapiąc za przedostatni kawałek pizzy. Tego co został zabrała Ela.
W czasie czekania na drugą pizzę, Tomek powiedział, co jeszcze tego dnia ich czeka.
Gdy niedługo potem kończyli drugą pizzę, każdy niecierpliwie czekał, żeby zobaczyć w końcu tajemniczego kierowcę. No i jego niesamowite auto. Przecież nie codziennie ktoś remisuje z Tomkiem. A opowieść o ich wyścigu musiała się pojawić. I ku niezadowoleniu Tomka, stała się hitem towarzstwa. Brzmiała niczym z filmu akcji. Piękne, mocne auta i wyścig gigantów. Każdy by chciał to zobaczyć.
– To, co pakujemy się, trzeba jeszcze jakoś załatwić wejścia na stadion– zaproponowała Ela. Martwiło ją to wszystko. Chciała jak najszybciej mieć to za sobą.
– Dobry pomysł, lepiej być wcześniej– powiedział Tomek.
Gdy dotarli już na stadion, kaskaderzy jeszcze się zbierali. W końcu pokaz zakończył się niecałe półtory godziny temu.
Tomek od razu ruszył w stronę jednego z kaskaderów.
– Witam młody. Już się stęskniłeś?– Zaśmiał się mężczyzna na widok Tomka.
– Witam. Mam pytanie.– Gdy mężczyzna się uśmiechnął, ciągnął dalej.– Razem ze znajomym chcemy się zmierzyć na tym torze. Czy będzie taka możliwość? Oczywiście obaj mamy w tym doświadczenie i będziemy ścigać się pod waszym czujnym okiem.
Mężczyzna zmierzył go przenikliwym spojrzeniem.
– Najpierw chcę poznać twojego kolegę i zobaczyć wasze auta– powiedział poważnie, choć na jego twarzy błąkał się nieznaczny uśmiech.
Chwilę później na żużel wokół boiska wjechało czarne BMW.
Gdy mężczyzna i jego ekipa zobaczyli samochód, uśmiechnęli się szeroko i podeszli je obejrzeć.
– Młody, dawno nie widziałem takiego silnika. Widać, że mechanik znał się na rzeczy– powiedział mężczyzna.
– Dziękuję. Jako mechanik mogę powiedzieć, że miło słyszeć takie słowa, od takiej osoby. Może mówmy sobie po imieniu. Jestem Tomek.– Zaproponowała i podał dłoń uśmiechniętemu mężczyźnie.
– Reymont. Masz spore umiejętności, tak podrasować silnik nie każdy umie– powiedział i uścisnął dłoń chłopaka.
W tym momencie na stadion wjechał Datsun. Wszyscy od razu spojrzeli w stronę pięknie mruczącego auta.
– Noo, to jest coś.– Wymsknęło się Marcinowi.
Tomek spojrzał tylko na niego karcąco.
– Czyli to jest twój rywal?– dopytał Reymont. Tomek na to tylko skinął głową.
Po chwili niebieskie auto stanęło koło BMW i wysiadła z niego postać w kasku.
– Serio? Będziesz się teraz ukrywał?– prychnął Tomek.
– Reszta jeszcze nie wie, kim jestem.
– Czyli mamy wstydliwego kierowcę- zaśmiał się Reymont.
– Powiedziałbym, że skrytego– poprawiła go postać w kasku.
– Dobra, pokaż co tam, masz pod maską– zaproponował Reymont, wskazując na Datsuna.
Po chwili zobaczyli jaka bestia kryje się pod niebieską maską.
Od razu można było usłyszeć słowa pozytywnego zaskoczenia i wręcz szoku.
Pod maską znajdował się naprawdę mocny motor. Mocą śmiało dotrzymywał kroku BMW. I to bez dużych zmian. Łatwo było sobie wyobrazić, co by było, gdyby właściciel, jeszcze mocniej podrasował silnik. Mało kto mógłby się z nim równać.
-Miło mi, ale może zacznijmy.- dodał „zakaskowany” .
– Ok. Skoro wasze auta są w dobrym stanie, co widać i słychać, możemy rozpocząć wyścig. Jestem sędzią, więc mi się nie przeciwstawiać.– zaczął Reymont.
Obie bestie stanęły na starcie. Czekał ich inny wyścig niż wcześniej. Teraz mieli jajowaty tor i żużel zamiast twardego asfaltu. Będzie trudniej i niebezpieczniej.
Po chwili Reymont machnął ręką, a auta ruszyły, wzburzając fontannę czarnego piachu.
Po chwili boksowania tylnych kół auta ruszyły z większą prędkością.
Od początku auta szły łeb w łeb.
I żadnemu z kierowców się to nie podobało. Zażarcie walczyli o prowadzenie. Niestety, ale na żużlu jest inaczej.
Tu trzeba inaczej myśleć i postępować, bo w każdej chwili można stracić przyczepność i wylądować na barierkach.
A właśnie słabą przyczepność zamierzał wykorzystać Tomek. Umiejętność driftu nie poszła na marne.
Wszedł w pierwszy zakręt pięknie driftując. Jednak okazało się, że kierowca Datsuna również umie co nieco.
Budząc następne chmury pyłu, przyśpieszyli.
Tomek zmartwił się nie na żarty. Jego rywal myślał bardzo podobnie do niego.
„Czyli ten wyścig będzie jeszcze ciekawszy” .
Od zawsze lubił wyzwania. A ten wyścig śmiało, można było zakwalifikować do trudnych. Trudny przeciwnik i trudny tor.
Czekały ich trzy kółka.
Pierwsze pokonali w tym samym czasie. W zaledwie minutę zostało im do pokonania ostatnie kilkaset metrów.
Driftując weszli w ostatni zakręt i wcisnęli gaz do dechy. Auta zaryczały, wyrywając do przodu. W powietrze wzbiła się wielka chmura pyłu. Tomek nie zamierzał się poddać, przed końcem zredukował bieg, a auto wyrwało do przodu. BMW wygrało o kilka centymetrów.
Za metą oba samochody zarzuciły tyłem, stając naprzeciwko siebie.
Tomek wyszedł szczęśliwy. Podszedł do rywala.
– To był zdecydowanie mój ulubiony wyścig. Jesteś świetnym kierowcą.
Szkoda, że nie mógł zobaczyć jego miny. Kask zdecydowanie to uniemożliwił. Głos jednak zdradził aż nadto.
Rywal zaśmiał się i również uścisnął dłoń Tomka. Wtedy zobaczył coś, czego się nie spodziewał. Dłoń kierowcy był mała i szczupła. To kobieca dłoń!
Tomek szerzej otworzył oczy i strzelił minę niczym z komedii.
Gdy Reymont podszedł im pogratulować, Tomek zawołał w stronę rywala:
– Dobra gadaj, kim jesteś, bo nie z Tobą dziś się umawiałem.
Wszyscy spojrzeli się na niego dziwnie.
– Ej. To nie moja wina, że nie wierzyłeś Pawłowi, gdy ci tłumaczył, że pożyczył auto. Bo je wziął. Ode mnie– zawołała postać w kasku.
– Czekaj niech się zastanowię. To chore.– Tomek złapał się za głowę, masując skronie.
To było mocno zakręcone.
Jest w punkcie wyjścia. Rywal nie znany, ale przynajmniej miał pewność co do płci. To jest już coś. Do tego prawie pokonała go dziewczyna. Tego zdecydowanie się nie spodziewał.
Czyli Paweł musiał się szybko skontaktować z tą dziewczyną. Znają się.
„Będę musiał to wszystko porządnie przemyśleć” - pomyślał Tomek.
W tym czasie reszta gratulowała dziewczynie w kasku. Chwilę później, gdy Tomek już do nich wrócił, wszyscy zaczęli mu gratulować.
– Muszę przyznać, to był niesamowity wyścig– powiedział Reymont, ściskając dłoń Tomka.
– Miło to słyszeć, szczególnie z twoich ust.
– Chcę wiedzieć, o co chodzi?– spytał, wskazując głową na postać koło Datsuna.
– Zależy. Bo wiesz, to dość długa historia– odpowiedział, lekko się uśmiechając.
– Mam chwilę czasu– dodał, kierując się w stronę trybun.
------------------------
Dawajcie znać, co myślicie. I dzięki ,że wytrwaliście w tej historii aż tak daleko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro