Rozdział 22
Podczas gdy Gwen smacznie spała w swojej celi, na sali tronowej odbywało się zgromadzenie nadzwyczajne, zwołane na życzenie Friggi i Lokiego. Było pusto, żaden żołnierz ani strażnik nie przebywał tam w tamtej chwili.
Sala była zajmowana przez osoby najważniejsze w królestwie: Wszechojca Odyna, jego synów, Thora i Lokiego, jego małżonkę Friggę oraz najważniejszego doradcę królewskiego, prawą rękę Odyna, Breurata Fenninga.
- Rozpocznijmy narady - rozległ się donośny głos Odyna.
- Ojcze, wnoszę o złagodzenie kary Gwen, córki Marity - powiedział spokojnie Loki.
- Popieram, Odynie - dodała Frigga, wstawiając się za prośbą Lokiego.
- Dlaczego mielibyśmy złagodzić jej karę? - zapytał mężczyzna o ciemnych włosach, Breurat.
- Nie zrobiła niczego złego, poza tym pozostaje pytanie, czy ona to przeżyje - powiedziała Frigga z niepokojem i troską w głosie.
- Przeżyje. Marita nie miała z tym problemu - wzruszył ramionami Breurat. Odyn spokojnie przysłuchiwał się dyskusji.
- Nie wiemy, czy w żyłach Gwen płynie czysta krew, czy może jest "mieszanką", hybrydą. Jeśli nią jest, to znacznie obniża to jej szanse na przeżycie - spokojnie kontynuował Loki, jakby ta sprawa w żadnym stopniu go nie dotyczyła. Było jednak inaczej - to przez niego ona tu była, to przez niego ona może zginąć. Gdzieś w głębi swojego zimnego serca czuł się za nią odpowiedzialny i nie zamierzał dać za wygraną.
- Nawet jeśli przy tym umrze, z wyczerpania, wykrwawi się czy cokolwiek, to kogo to obchodzi? Jest córką Marity. Niech zdycha, tak jak jej matka powinna była dawno temu! - warknął Breurat.
- Ja także uważam, że kara jest zbyt surowa - powiedział do tej pory milczący Thor.
- I ty przeciw mnie? Przeciw sprawiedliwości? - zapytał Breurat z oburzeniem.
- To nie jest sprawiedliwość! - zaprotestowała stanowczo Frigga. Breurat od razu złagodniał, nie chciał przecież narazić się królowej.
- Szanowna Królowo, ja raczę się nie zgodzić... - zająknął sie.
- Nie. Fenning. Przez dłuższy czas przebywałem z Gwen i mogę poświadczyć, że nie jest jak jej matka - pokręcił głową Thor, a Loki mu przytaknął. Zgadzali się po raz pierwszy od bardzo dawna.
- Wydaje mi się, że przychylę się do waszych próśb - oznajmił Odyn spokojnie.
- Dobrze. Wiecie co? Róbcie, co chcecie. Pamiętajcie jednak, że najgroźniejszy wróg to ten, którego nikt się nie spodziewa - mruknął wściekły, po czym opuścił salę, nie czekając na odpowiedź.
Szedł jeszcze chwilę korytarzem, po czym, gdy upewnił się, że nikt go nie obserwuje, otoczyła go czerwona mgiełka, po czym jego ciemnobrązowe, krótkie włosy wydłużyły się i rozjaśniały do jasnego blondu, a oczy, niegdyś szare, były teraz szmaragdowozielone. Ubrany był teraz w strój typowy dla strażników. Nałożywszy na siebie tą iluzję, skierował się w stronę lochów. W stronę celi Gwen.
***
- Gwen? Śpisz? - usłyszałam głos znajomego mi strażnika. Momentalnie podniosłam się z pryczy.
- Nie, nie. Już od jakiegoś czasu nie. Znów nie mogę spać - westchnęłam.
- Oni się naradzali... W twojej sprawie - powiedział ze troską, a ja się wzdrygnęłam.
- I co... I co zadecydowali? - gadałam pytanie, na które bałam się poznać odpowiedzi.
- Nie złagodzą twojej kary... Mając świadomość, że możesz tego nie przeżyć - oznajmił ze współczuciem, a mi żołądek podszedł do gardła - Frigga chciała uniewinnienia, ale Loki głosował przeciwko temu... Ostatecznie to jego głos przekonał Odyna - powiedział smutno. Czułam, jak wzbiera we mnie wściekłość. Dlaczego on mi to robi?!
****************************
No i jak? Mała niespodzianka dla ludzi, którzy czytają oba moje ff ;)
Jak się podoba? Czy wszyscy ogarniają, co się tu właśnie wydarzyło? >:-)
frikuskaa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro