Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

- Musisz z nami iść, Gwen - powiedział Thor.
- Gwen, dlaczego? Dlaczego mi nie powiedziałaś? - zapytał Tony zdruzgotany.
- Ja... Bałam się, bałam się że nie będziesz chciał znać kogoś takiego jak ja! Jestem potworem, Tony. Przepraszam! - powiedziałam, płacząc. Ten tylko podszedł do mnie i przytulił.
- Gwen, nie ważne jak wyglądasz, czym jesteś, to nie ma znaczenia! Zawsze zostaniesz moją małą Gwen - powiedział, a ja wyczułam, że łamie mu się głos. Reszta Avengers także podchodziła i żegnała mnie. Nawet Natasha, która jednak nie wyglądała na bardzo przejętą.
- Gotowa na podróż? - zapytał Thor. Loki milczał.
- Nigdy nie będę na nią gotowa. Lećmy - powiedziałam, przełykając ślinę. - Tony?
- Tak?
- Tylko nie pij za dużo, ty mój idioto - uśmiechnęłam się do niego słabo, po czym poczułam, jak tracę grunt pod nogami.
*
Przechodziłam przez kręte korytarze pałacu, z eskortą w postaci Lokiego i Thora. Blondyn uspokajał mnie, mówił, że jeśli jestem niewinna, Odyn mnie nie skrzywdzi, ja jednak nie byłam tego taka pewna. Antymagiczne łańcuchy na moich rękach zdawały się wpijać w moją skórę, a pojedyncze łzy spływały czasem po moich policzkach. Wyglądałam kiepsko, zwłaszcza że podczas przemiany wymuszonej przez Lokiego z nosa pociekła mi krew. Wszyscy, których mijaliśmy, patrzyli na mnie jak na potwora. Czułam się z tym okropnie. Miałam nawet chwilowy nawrót myśli samobójczych. Thor chyba widział strach na mojej twarzy, bo objął mnie ramieniem. Jednak wcale nie poczułam się lepiej.
Stanęliśmy przed wielkimi, złotymi drzwiami, bogato zdobionnymi. Strażnicy otworzyli je przed nami.
Weszliśmy do środka. Na tronie, na podwyższeniu, siedział stary mężczyzna, z przepaską na oku. To musiał być Odyn.
- Loki?! Co ty tu robisz? Powinieneś siedzieć zamknięty w celi! - warknął król.
- Za to, co udało mi się osiągnąć, powinieneś oddać mi wolność - powiedział, wskazując na mnie - Odnalazłem córkę Marity, ojcze - słowo ojcze Loki wyraźnie zaakcentował, mówiąc to jakby z kpiną. Co nie zmienia faktu, że Odyn pobladł. Spojrzał na mnie, zaskoczony.
- To naprawdę ona... Niemożliwe! Ile osób ją widziało? - zapytał z lękiem.
- Te, które były w zamku, gdy szliśmy.
- Potrafisz wyglądać... Inaczej? - zapytał Odyn z ciekawością.
- Potrafi. Patrz - Loki uśmiechnął się okrutnie i machnął ręką, a mnie znowu otoczył zielony dym i powróciłam do swojej postaci. Nie obyło się bez bólu i kolejnego krwotoku z nosa. Zdecydowanie źle znosiłam to zaklęcie.
- Dobrze. Jak ci na imię? - zapytał Odyn.
- Gwen. Mam na imię Gwen - powiedziałam słabo, oddychając płytko.
- Gwen, proces nie będzie publiczny, nie chcemy niepokoić obywateli - oznajmił Odyn a ja pobladłam.
- Proces? Ale ja jestem niewinna! - krzyknęłam i chciałam się wycofać, jednak Loki podstawił mi nogę i upadłam do tyłu. Słyszałam jego śmiech nade mną.
- Gwen, córko Marity, skazuję cię na wieczność w zamknięciu i karę dwudziestu batów. Powód: realne zagrożenie bezpieczeństwa wszystkich Dziewięciu Światów. Wyrok działa od zaraz.
Loki, synu Laufeya, niniejszym cofam twoją karę w podzięce za schwytanie niebezpiecznej jednostki. Proces skończony, wyprowadzić oskarżoną.

***********************************
Krótkie, wiem! Wybaczcie! Chciałam przerwać w takim momencie jak na Polsacie :v
Jak się podoba? ;)
frikuskaa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro