Rozdział 19
- Żyje. Znajduje się w celi w Asgardzie. A ja znalazłem jej córkę - powiedział chłodno, po czym się zaśmiał.
Odsunęłam się kilka kroków.
- Jestem córką Marity? - zapytałam, zszokowana. To było za dużo informacji jak na jeden dzień.
- Na to wygląda. Marita była jedyną Ravenką o czarnych skrzydłach. Ty też je masz - oznajmił - Tylko pomyśl, gdy sprowadzę pod oblicze Odyna jej córkę, być może w końcu mnie doceni... - powiedział powoli, patrząc na mnie z ukosa.
Nie. Nie. Nie. To chyba mi się śni. Nie wierzę, że chce to zrobić.
- Chyba nie chcesz... - powiedziałam drżącym głosem.
- Ależ chcę i to zrobię. Odnalazłem cię, Gwen. Taka okazja nie zdarza się często - powiedział, a jego twarz wykrzywił złośliwy grymas. Cofnęłam się kilka kroków.
- Loki, proszę. Proszę. Nie rób czegoś, czego potem będziesz żałował - ostrzegłam go. Nie chciałam go krzywdzić, coś mówiło mi, że nie powinnam tego robić. Ale nie mogłam też poddać się bez walki.
- Żałował? Właśnie podjąłem najlepszą decyzję w moim życiu. Nareszcie zyskam uznanie Odyna, w końcu okaże się, że stoję na równi z Thorem! - powiedział, a w jego głosie wyraźnie wyczuwalna była gorycz. - Gwen, nie odbieraj mi tego - dodał ciszej.
Nie wiem czy zrobił to specjalnie, czy wziął mnie na poczucie winy, ale zrobiło mi się go żal.
- Nie chcę... Tu jest mój dom, nie chcę! - krzyknęłam.
- Nieważne. Dałem ci szansę, aby to się odbyło pokojowo. Nie skorzystałaś. Zły wybór - uśmiechnął się złowieszczo, po czym rzucił się na mnie. Popchnął mnie na ziemię, tak, że upadłam. Skierował w moją stronę swoje berło i wystrzelił. Odbiłam promień ręką w jego stronę, po czym szybko się podniosłam. Rozejrzałam się po pokoju, jednak nie było tu niczego, co mogłabym użyć jako broń. Chwilę potem poczułam, jak Loki chwyta mnie za nadgarstek.
- Być może nie zawahałabyś się przed zabiciem mnie, ale na pewno zawahasz się przed zabiciem ich - powiedział, po czym zrobiło mi się niedobrze. Prawie upadłam.
Znowu nas teleportował.
Staliśmy w Stark Tower, a oczy wszystkich wlepione były w nas. Był środek nocy, a Avengers mieli chyba jakieś spotkanie.
- Gwen! - wrzasnął Stark zszokowany.
- Loki! - warknął Thor, po czym prawie rzucił się nie niego, jednak ten go zatrzymał.
- Stój, Thor! Musisz mi pomóc! - zawołał Loki, wprawiając Thora w konsternację.
- Ja tobie? Puść ją lepiej - warknął Gromowadny.
- Nie chcesz, żebym to zrobił. Musimy zaprowadzić ją do Odyna - westchnął Loki, podczas gdy ja usiłowałam wyrwać się z jego uścisku. Wiedziałam, że jeśli chodzi o walkę z Thorem... Był moim przyjacielem tak samo, jak reszta Avengers.
- To ciebie powinno się tam zaprowadzić! - krzyknął Thor i już chciał zamachnąć się na brata, gdy ten patrząc na mnie, wyszeptał kilka slow w nieznanym mi języku. Otoczyła mnie zielona mgiełka i poczułam ból tak ogromny, że upadłam na ziemię z krzykiem. Poczułam, jak moje włosy i oczy zmieniają kolor i pojawiają się skrzydła, jednak jeszcze nigdy tak mnie to nie bolało. Kiedy ból ustał, spojrzałam po przerażonych minach moich przyjaciół i zobaczyłam satysfakcję na twarzy Lokiego.
- Tak twoja Gwen wygląda naprawdę, panie miliarderze. Przyjaciele chyba mówią sobie coś takiego, prawda? - zarechotał Loki patrząc na minę Tony'ego.
- To niemożliwe... Gwen, ty jesteś... - zaczał Thor z niedowierzaniem.
- Córką Marity - dokończył zielonooki.
***********************************
Jak wrażenia? Zaskoczeni? Pewnie tak! Co myślicie?
frikuskaa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro