Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Wróciłam do pokoju i rozłożyłam się na łóżku. Nie mogłam im powiedzieć, nie chciałam, by ich skrzywdził. Dlaczego zawsze osobom, które kocham, musi grozić niebezpieczeństwo? Co ja takiego zrobiłam? Najpierw moja mama, potem Carlin, a teraz oni. Poczułam, jak łzy powoli spływają po moim policzku. Wtuliłam się w poduszkę, nie mogłam znieść myśli, że już na zawsze zostanę samotna. Bo tego właśnie najbardziej się bałam - samotności.
- Przeszkadzam? - usłyszałam chłodny głos, a w pokoju pojawił się Loki.
- Zostaw mnie w spokoju! - krzyknęłam i mocniej przytuliłam poduszkę. Zielonooki podszedł do mnie i siadł na skraju łóżka.
- Czyżbyś się bała? - zapytał, unosząc brew. - Nie musisz - powiedział łagodnie.
- N-nie? - wydukałam. Czułam się słaba i bezbronna.
- Oczywiście, że nie! Wystarczy, że będziesz współpracować, a nikomu nic się nie stanie - uśmiechnął się do mnie i pogłaskał po włosach. - Bo chyba nie chcesz, żeby komuś coś się stało?
Pokręciłam głową na nie.
- Grzeczna dziewczynka - pochwalił mnie. - Niedługo będę miał dla ciebie pierwsze zadanie. Zejdź do mnie za godzinę - oznajmił, po czym zniknął, a jego wcześniejszą obecność zdradzał tylko kłębuszek zielonego dymu.
Czułam się, jakbym podpisała pakt z diabłem.

Loki

Gwen jest taka słaba. Myślałem, że będzie się stawiać lub odmówi, po zdarzeniu na imprezie Starka wyglądała na silniejszą. Cóż, lepiej dla mnie. Przywiązanie to cecha godna pożałowania, tak samo jak litość i miłość. Na szczęście ja się ich wyzbyłem.
Ona także się ich pozbędzie, cierpi i będzie chciała to cierpienie skrócić.
A ja jej chętnie w tym pomogę. Muszę tylko odzyskać swoje berło.

Gwen

Może jednak powinnam im powiedzieć? Przyjaciół nie powinno się okłamywać.
Nie. Musiałam ich chronić za wszelką cenę. Nie mogę pozwolić, by komukolwiek więcej stało się coś przez mnie. Przez najbliższą godzinę siedziałam jak na szpilkach, spięta jak nigdy. Kiedy tylko wskazówki zegara pokazały 22, zbiegłam do jego celi jak oparzona. Miałam gdzieś, czy ktoś uzna to za podejrzane, pomyślałam nawet, że najlepiej by było, jakby mnie zamknęli w jakiejś celi. I ja nie musiałabym wykonywać jego poleceń, i moi przyjaciele byliby bezpieczni.
- Możesz odejść - powiedziałam ochroniarzowi, który szybko wykonał moje polecenie.
- Witaj, księżniczko - Loki uśmiechnął się drwiąco. - Gotowa? - zapytał.
- Streszczaj się, nie będę tu sterczeć cały dzień - mruknęłam głośno, tak, żeby usłyszał.
- Zły humor? Coś na to poradzimy, ale to potem. Teraz... - urwał Loki, po czym zniknął, chwilę później pojawiając się obok mnie - Teraz idziesz ze mną.
- Po co? - zapytałam prosto z mostu. Nie miałam ochoty na jego gierki.
- Idziemy odzyskać moje berło - uśmiechnął się perliście, po czym skierował się w stronę wyjścia.
- Chwila, co?! Nie mam zamiaru ci w tym pomagać, nie ma opcji! - krzyknęłam, doganiając go.
- Ależ oczywiście, że masz zamiar, króliczku - powiedział protekcjonalnie - Mamy umowę.
A niech cię szlag, Loki.

***********************************
Jeeeeej! Jest rozdział!
Jak się podoba?
Uwaga, bo mam pomysł. Jako że najprawdopodobniej niedługo "Niespokojnej" stuknie tysiąc wyświetleń, pomysł jest, żeby z tejże okazji zrobić jakiegoś one-shota, niezwiązanego z fabułą. Co o tym myślicie? Piszcie!
Dziękuję za każdy komentarz, każdą gwiazdkę! Jesteście moją inspiracją, motywacją i wszystkim, czym komentujący mogą być dla autora! Bez was nie byłoby "Niespokojnej". Dziękuję! :)
frikuskaa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro