Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

- Siemaneczko, mała. Mam pizzę, mogę wejść? - zaśmiał się Stark, stojąc na progu mojego mieszkania.
- Jasne, wchodź - uśmiechnęłam się do niego.
Tony wszedł, po czym odłożył pizzę w kuchni.
- Herbaty? - zaproponowałam z grzeczności. Tak zostałam wychowana.
-A poproszę, zieloną bez cukru - Stark posłał mi ten uśmiech, zarezerwowany tylko i wyłącznie dla mnie. Przewróciłam oczami, po czym zabrałam się za herbatę. W międzyczasie on rozsiadł się na kanapie i zaczął czytać moją książkę, którą zostawiłam na stole.
- Nie za wygodnie ci? -warknęłam do niego z kuchni, udając złość.
- Niespecjalnie. Trochę masz twardą kanapę - bezczelnie odpowiedział, na co ja zareagowałam śmiechem. Nie mogłam się na niego długo gniewać. Był dla mnie jak brat.
Kilka minut później herbatka była już zrobiona, a pizza stała na stole, powoli stygnąc. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, patrząc na siebie. A w ciszy tej nie było nic niezręcznego, bo jak mogłoby być, skoro znamy się tak długo? Dziwiłam się, i dziwię do tej pory, że Pepper nie była zazdrosna.
- Właściwie, to co cię tu sprowadza? - zapytałam, przerywając ciszę.
- Chciałem odwiedzić przyjaciółkę. Nie wolno mi? - uniósł brew, patrząc na mnie wymownie.
- Ależ oczywiście, że wolno. Ale widzę, że blefujesz - zmrużyłam oczy, kierując w jego stronę kawałek pizzy, który miałam w ręku.
- Masz zamiar mnie tym zabić, czy tylko okaleczyć? - zaśmiał się, wskazując na kawałek pizzy.
Nie wytrzymałam. Zaczęłam śmiać się tak głośno, że byłam pewna, że ludzie w całym bloku mogli mnie usłyszeć. Jak on to robił, że zawsze poprawiał mi nastrój? Uśmiechnął się pod nosem widząc, jak się śmieję.
Cały wieczór zleciał nam na rozmowach, zdążyliśmy nawet zagrać kilka rund w Monopoly... Co z tego, że Tony i bez tego był multimiliarderem. To była jedyna gra, w którą z nim wygrywałam. Lub to on dawał mi wygrać. Właściwie nie miało to dla mnie większego znaczenia. Ważne, że to właśnie on był przy mnie, gdy tego potrzebowałam.
Zrobiło się już późno, więc włączyliśny jakąś komedię. Niestety, była tak nudna, że przysnęłam. Obudziłam się godzinę później, oparta o ramię Tony'ego.
- Oj, ups. Sorka - szybko się odsunęłam. Ciut niezręcznie jak dla mnie. Jednak chyba nie dla Tony'ego.
- Wiesz, nie przeszkadza mi, gdy kobiety na mnie śpią - zarechotał, patrząc, jak się rumienię.
- Och zamknij się! - dałam mu mocnego kuksańca w bok, na co ten zaczął śmiać się głośniej.
Chwilę później, oznajmił, że niestety musi już iść, bo Pepper go zabije.
Kiedy stał już przy drzwiach wyjściowych, powiedział:
- Miałaś rację.
- W czym? -zapytałam, zdezorientowana.
- Właściwie, miałaś rację, mówiąc, że blefuję. Mam też wiadomość dla ciebie - Tony nagle spoważniał. - Fury chciałby się z tobą widzieć.
Poczułam, jak mój puls przyspiesza. Wiedziałam, że to kiedyś nastąpi. Nie sądziłam jednak, że tak szybko.

***********************************

Witajcie z powrotem :) Mam nadzieję, że rozdział nie zanudził Was na śmierć. Proszę, powiedzcie, że nie :'D W każdym razie, podzielcie się przemyśleniami :) Jak Wam się podoba postać Gwen. I Tony ;)

frikuskaa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro