Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Wszędzie leżał gruz. Dogasające płomienie dopalały zniszczone budynki. Nieprzyjemny zapach spalenizny unosił się w powietrzu. W niektórych miejscach było tak dużo dymu że osoba w nim lub nad nim by stojąca nie potrafiła by poprawnie odgadnąć pory dnia. Ciała ludzkie leżały co kilka metrów od siebie. Zmasakrowane, poobijane, po prostu martwię. Tylko niektóży jeszcze dychali. Próbowali się podnieść i uciekać.

Zabawne... W ogóle mi się to nie podoba.

 - Aaa, żyjesz jeszcze? - Spytałem znudzony podchodząc do chłopaka, na oko ma 15 lat - Naprawdę? Musiałeś? - Spytałem nawet nie ukrywając zmęczenia - Wiesz co teraz nastąpi prawda?

Chłopka przerażony zaczął ranić łzy z bezsilności. Strach go paraliżował ale mimo to ponawiał próby dalszego przemieszczania się przed siebie byle dalej ode mnie. Nudy. 

Westchnąłem ciężko kucając przy nim. Spojrzałem przymrużonymi oczami na stan jego ciała. Był tragiczny. Dziura na wylot w lewej nodze, brak prawej, setki odłamków w obu rękach jak i na całym ciele, rana cięta na głowię, prawdopodobnie uszkodzone bębenki, krwotok wewnętrzny w okolicach brzucha. Nic go już nie uratuje. 

- Wiesz że i tak umrzesz? - Spytałem go a ten przestał się poruszać i kompletnie zamarł - Jeśli dalej będziesz się tak poruszał tylko przedłórzysz sobie agonię - Oznajmiłem mu wyjmując nuż obserwując go ze znudzeniem - Mogę ci pomóc...

- Potwór! - Krzyknął a ja lekko zaskoczony spojrzałem na niego - POTWÓR! TO TWOJA WINA! TWOJA! TWOJA! TWOJA! - Krzyczał na cały głos łkając z bezsilności

Aż mi się go żal zrobiło. Nie no żartuję. Ogólnie mam gdzieś co on czuje. Choć ma racje, ja go tak użądziłem. Wróć nie ja a Toga! A miała się hamować. Mówiłem jej to gdy wyjaśniałem plan tej akcji. Ale nie. Shigiraki ją znowu podpuścił i wyszło jak wyszło. Irytujące i nudne to wszystko. Szkoda mi umierającego gościa pod jednym względem. Zginął w źle przeprowadzonym planie. Katastrofa. A po za tym to uczeń UA, potencjalny rekrut. Chciałem ich przekonać do Ligi ale nie wielki Shigiraki wie lepiej i kazał ich mordować, co z tego że był kiedyś szefem, od roku to ja nim jestem a ten dalej swoje. A Mistrz jest za słaby by go kontrolować. Ślepy idiota! Arr...!

- Tak tak, jestem potworem - Westchnąłem bawiąc się nożem - Ale wiesz lepiej być potworem niż larwą - Powiedziawszy to wbiłem nuż w tył głowy tak że ostrze wyszło buzią... chwila jak on się nazywał... A! Tak! - Żegnaj Tenyo Iida-kun - Powiedziawszy to wyjąłem z niego ostrze 

- Nieee - Warczał coś co mnie szczerze zaintrygowało - Niech cie szakkk... ViViillai... De... kuuu...

Przez kilka następnych sekund łapał się za ranę daremnie starając się ją zatamować. Wykrwawiony padł na ziemię martwy po równo 10 sekundach. Nawet nieźle. Większość wytrzymuje góra 3-4 sekundy. Miał wolę przetrwania. Teraz jeszcze bardziej mi go szkoda. Był by niezłym nabytkiem. 

Powoli wstałem jednak sumienie, którego nigdy nie potrafiłem w pełni okiełznać, kazało mi przykucnąć przy jego ciele. Jego oczy, teraz puste i pozbawione koloru życia, były wciąż otwartę. Zdjąłem z prawej ręki czarną skurzaną rękawiczkę i zamknąłem mu oczy. Może i był słaby, naiwny i po stronie wroga jednak miał hard ducha i wile życia. Kolejna bezsensowna ofiara. A był by tak wartościowy w naszych szeregach. Tak jak niejaki Kirishima, Tsuju, nawet Urarraka. Mimo że jestem kim jestem uważam że każdy ma jakąś wartość która dobrze wykorzystana może przynieść wspaniałe efekty. Bezsensowne zabijanie jakiego dopuszczał się Shigiraki było w moich oczach zbrodniom bo likwidował potencjalnie przydatnych dla ligi ludzi. I przez to czeka ją upadek. 

- Żegnaj Tenyo Iida, byłeś dziś  wspaniały, dobrze się spisałeś a teraz śpij, zasłużyłeś - Jakby na moje słowa ostatnie pośmiertne drgawki zamarły, na wieczność

Bez sensu. To wszystko bez sensu. 

Wstałem powoli i ruszyłem przed siebie.

Od dnia w którym All Might powiedział mi że nie mogę być bohaterem czułem aż do dziś całkowitą nieprzeniknioną i najczystrzą w swej formie nienawiść do bohaterów jak i wszystkiego co reprezentują. Shigiraki, którego kiedyś nazywałem starszym bratem i którego szczeżę kochałem, przygarnął mnie do Ligi po tym jak uciekłem z domu. Z całych sił walczyłem by być godnym ich zaufania i szansy jaką mi dali. Zemsty na wszystkich co sprawili mi krzywdę. Np. Kacchan. Aż uśmiech sam mi się wkrada a usta. 

Nigdy nie zapomnę jego wściekłych oczu gdy mnie po raz pierwszy zobaczył jako złoczyńce ani jego przerażenia gdy go torturowałem. Trwało to ponad pół roku. Wypróbowałem na nim chyba wszysko i wszystko mu zrobiłem. Nawet oskórowałem na jego oczach jego dziewczynę, nie chodziła do UA, w ogóle jej nie znałem ale efekt był przewspaniały. Kompletnie popadł w rozpacz. Śmiał się i płakał z szaleństwa. Wspaniały był to czas. Ale ostatecznie się nad nim zlitowałem i... utopiłem go w kwasie. Aż do ostatnich chwil śmiał się do końca. Był to piękny koniec mojego koszmaru z dzieciństwa.

Jednak szybko w tedy odkryłem że... straciłem jakby energie. Nie, to raczej jakby moja nienawiść zniknęła. Bo tak naprawdę nienawidziłem tylko Kacchana, reszta to tylko marne dodatki. All Might okazał się być zerem. Endeavor jedynie co to był pozerem. Reszta w sumie tak samo. Liga mogła bez problemu przejąć świat. Ale Shigiraki... On nienawidził nie bohaterów a świata. Chciał go zniszczyć. Tylko co to znaczyło? Do dziś nie wiedziałem. 

Zniszczyć świat można na wiele sposobów. Najprostrzym jest Wojna. Totalne zniszczenie wszystkiego. Kolejnym jest kultura, niszcząc jedną zastępując ją inną wprowadzamy chaos niszczący społeczeństwo. Jeszcze innym jest religia i inne takie. Wiele by tu wymieniać powodów i sposobów. On jednak wykorzystał wszystkie. Tylko planety nie zniszczył. W dosłownym znaczeniu tego słowa. 

Mnie minował Mistrz liderem bo liczył że utemperuje Tomurę ale on nie był już zdatny do tego. Zatracił się w nienawiści i miał zbyt duże poparcie bym mógł coś zmienić. W końcu ludzie wolą iść za szaleńcem niż za porządnym wodzem. 

I w rezultacie tego wszystkiego doszło te tego... Kompletna anihilacja cywilizacji.

Nawet nie wiem jak i kiedy to zaplanował. Ta akcja była jedną z większych które planowałem ale on wykorzystał to do zdobycia czasu i włamania się do Światowego Parlamentu. Tam zabił wszystkich rządzących i przejął kontrolę nad Światowym arsenałem Nuklearnym. Jak to się skończyło można teraz oglądać. Nim się zorientowałem było za późno. Zapewne przeżyła już tylko garstaka... ludzkości. 

Shigiraki, kiedyś go kochałem a teraz nienawidzę bo zniszczył to o co ja walczyłem. A o co ja walczyłem? Może to wydać się absurdalne ale walczyłem o rzecz dla mnie zawsze istotną i ważną. O miłość. 

 - HAHAHAHAHAHAHAHA! 

Usłyszałem szaleńczy śmiech kobiety który poznał bym wszędzie. Nawet nie musiałem na nią patrzeć. Jedynie zatrzymałem się nad nią. 

- He hehe he ee Deku... - Zaczęła zapewne szaleńczo się do mnie szczerząc - Pomóż mi, jakby... upierdzieliło mi nogi hehe

Obrzydliwa, zawsze taka była, zawsze mnie obrzydzała. Mimo że była moją kochanką. Zawsze mnie obrzydzała. Nie zliczę ile razy ją sprałem aż do krwi podczas stosunku jednak ona zawsze wracała. Nie z miłości a właśnie dla bólu. Obrzydliwe. 

Bez słowa ale za to z lekkim grymasem ruszyłem dalej. Ta zdziwiona zaczeła krzyczeć.

- Deku! Nie zostawiaj mnie tak! Proszę! Jesteśmy partnerami! Proszę! Pomuż! Wracaj! Deku!..... - I tak dalej i tak dalej

Shigiraki zapewne nie żyje bo by odpalić głowice przebywał w parlamencie a tam spadło z 15 bomb atomowych. Nawet schron nie mógł tego przetrwać. Najwyżej właśnie zabija go promieniowanie. Męczące i irytujące to wszystko. Równie dobrze mogę być jedynym człowiekiem w miejscie który przetrwał. A jak przetrwałem? Fart i tyle, mój najlepszy i jedyny przyjaciel. 

To miał być prosty napad na UA a zamiast tego przyczyniłem się do eksterminacji ludzkości. Tutaj już nie ma przyszłości na wiele stuleci. Więc co? Mam tu zdechnąć? Jak inni? Jak te śmieci? Ja? Wielki Villain Deku? Przywódca Ligi Złoczyńców i największy złoczyńca wszechczasów? 

- NIE! - Krzyczę na cale gardło ze wściekłości

I nagle coś się stało. Za nią rozbłysło jakieś światło. Szybko odwróciłem się instynktownie sięgając po nóż. Przed sobą zobaczyłem dziwny bąbel. Przypominał galaretę. Po środku znajdowało się mniejsze koło. Było najjaśniejsze i wydaje mi się że widzę tam coś... tylko co? Jednak nie miałem czasu na analizowanie. Kula poleciała ku mnie! Wchłonęła moje ręce! Chciałem się wyrwać ale nie miałem na to szans. Pochłaniało mnie! Nigdy nie czułem takiego strachu! Czy to był koniec!? Czy to właśnie mój koniec!!?


Tym Czasem...


Na polu treningowym pełnym pali Izuku Midoriya, uczeń UA, starał się przebiec je wszystkim nie padając przy tym na ziemię. Było to trudne zważywszy iż palę były od siebie oddalone nawet o kilku metrów ale Izuku nie przebiegał tej trasy po raz pierwszy. Szybko pokonywał odległości i był coraz bliżej mety. Skoczył po raz ostatni by w końcu wylądować na medalowej podłodze. Był wykończony. Nagle usłyszał oklaski. Spojrzał się w bok gdzie zobaczył swoją klasę.

 - Gratulacje Midoriya - Powiedziala Momo zatrzymując stoper - Nowy rekord - Oznajmila zapisując go ma sepcjalnej malej tabliczce - Tylko 12 i 3/10 sekundy

- Gratulacje! - Oznajmił mu Iida zachodząc go od tyłu czego Izuku nie zauważył 

- Deku! - Krzyknęła Uraraka zawieszając mu się na szyii - Gratulację!

- Ludzie...  - Wyszeptał szcześliwy Izuku

Odkąd chodzi do tej szkoły nie minął nawet rok a czuje się jak w domu. Ma przyjaciół, idola jako mentora a nawet pogodził się z Kacchanem. Oczywiście realizuje też swoje odwieczne marzenie. Czy mógłby być szczęśliwszy? To wszystko czego od zawsze pragnął! Czuje że niczego więcej nie potrzebóję! Przyszłość widział już tylko w jasnych barwach.

Te ćwiczenia były testami sprawnościowymi które postanowili organizować wspólnie jako dodatek do tych z Aizawą. Chcieli podnieść swoje umiejętności! Nikt nie chiał by z jego winny ktoś ucierpiał! Musieli więcej trenować!

Momo właśnie chciała wytłumaczyć na czym będzie polegać następne ćwiczenia ale nagle zacięła się. 

Między nią a resztą klasy pojawił się dziwny bąbel. Nikt nie zdążył zareagować gdy wypuścił z siebie olbrzymią energie która wszystkich rzuciła na ziemię i zniszczyła metalowe podłoże pod nią. 

Izuku Zdezorientowany zasłonił Urarrake. Gdy fala minęła spojrzał na dziwną kulę. W jej środku coś zobaczył. Ale nie wiedział co. Powoli wstał i gotowy na ewentualny atak ostrożnie zaczął podchodzić. Reszta klasy równie zdziwiona zaczęła robić to samo. Izuku nagle się zatrzymał.

- Deku-kun? - Spytała się Urarraka

Izuku jednak nie odpowiedział. Zaabsorbował go widok który zobaczył. Nie wiedział co prawda co to dokładnie jest ale to coś się poruszało. Rosło? Zwiększało objętość? Nie, dopiero w ostatniej sekundzie zdał sobie sprawę że to się zbliża. Było więc za późno gdy to coś wystrzeliło i uderzyło na wprost niego. Izuku upadł z krzykiem. 

- MIDORIYA! - Krzyknął Iida

- Deku-Baka! - Bakugo pobiegł w jego kierunku

Klasa zrobiła to samo ale wszyscy szybko się zatrzymali. Ktoś bowiem, był koło Iuzku.

- J*p, moja głowa -Jękną ktoś

- I moja - Poznali głos Izuku

- Deku? Wszystko dobrze bro? - Krzyknął Kirishima

- Ta. w porządku - Odkrzyknął - Tylko łeb mnie...

- Izuku? - Spytał się ten ktoś

Wszyscy od razu zwrócili swoją uwagę na owym osobniku. Izuku mimo bólu głowy przykucnął gotowy do obrony. Jednak ciekawość była większa. Chciał wiedzieć kogo ma przed sobą. I co to za kula. Spojrzał na nią jednak skołowany stwierdził że jej już ta nie ma! Swoją uwagę ponownie zwrócił na dziwnego osobnika w czarnym barmańskim stroju tyle że zamiast białej koszuli miał czerwoną. Czarne włosy, blada skóra. Był wysoki i nawet silny się wydawał. Osobnik podniósł głowę. Izuku zamarł. Te oczy... Ta twarz... Nie wierzył w to co widzi. Osobnik wydawał się być równie zdziwiony co on. 

- Kim jesteś?

- Kim jesteś?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro