1
Co tu się wyprawia? Dzieciak podobny do mnie? I co to za strój? Kłuje mnie w oczy. Bohater? I do tego podobny do mnie? Co to? "Mamy cię?" Hehe, dobra teraz bez żartów.
Chwila, pomyślmy. Chodzę sobie normalnie po postapokaliptycznym świecie i wsysa mnie jakaś latająca kila po czym ląduje w miejscu gdzie na dzień dobry widzę kogoś podobnego do mnie. Choć... Są pewne różnice. Jasno zielone włosy podczas gdy moje już praktycznie straciły swoją dawną zieleń. Zielone oczy podczas gdy moje stały się szkarłatne. Jasna skóra podczas gdy moja jest blada. Krasnali wzrost w przeciwieństwie do mojego. Widoczne nadmiernie rozwinięte mięśnie do proporcji ciała podczas gdy moje własne wykształciłem idealnie, nie za bardzo nie za mało, pomiędzy czyli perfekto. Widzę też że nie potrafi ukrywać emocji. Widać to na pierwszy rzut oka. Chyba tylko piegi nas łączom. Ty a może to kuzyn? To było by logiczne. W zasadzie najlogiczniejsze.
- Midoriya! - Krzyknął jakoś zbyt znany mi głos - W porządku? - Spytał ktoś przejętym głosem
Podczas gdy dzieciak mu przytaknął ten podbiegł i stanął koło niego. Na chwile mnie zatkało. Jakim cudem on żyje!? Oddał był głowę! Przecież przed chwilą uciąłem mu męki!
- Tenya...Ida? - Spytałem cicho na głos czym zwróciłem na siebie uwagę
Cholera. Najlepiej jak spuszczę głowę. Chyba nie widzi mojej twarzy. Dobrze. Lepiej jak zbiorę więcej danych.
- Ktoś ty!? - Krzyknął i sądząc po cieniu wymachiwał rękami, i po chuj?
- Iida? Co tam jest!? - Poznaje ten głos? Czy to aby nie Denki? Mój najlepszy Agent? To znaczy były...
- Dajcie mi chwile, rozgonię ten dym - Powiedziała jakaś dziewczyna
- Niby jak? - Spytał na 100% Denki
- Wiatrakiem głąbie - Odpowiedziała zirytowana
- A niby skąd weźmiesz... dobra cofam
Po chwili, ku mojemu nieszczęściu, a ich dzieci szczęściu, dym został zdmuchnięty. Kątem oka spojrzałem w stronę skąd słyszałem głos Denkiego. Oł, czyli to do Momo należał ten dziewczęcy głos. To wszystko wyjaśnia. Ciekawe czy tu też jest tak naiwna. Ta... to chyba inny wymiar. Jak tak sobie przypomnę co się z nią stało u mnie to aż... No... Nazwać to BDSM to nie porozumienie.
A swoją drogą, Denki. Zastanawia mnie czy on i tu tylko udaje czy jednak jest przeciwieństwem samego siebie z mojego świata. Oby nie, potrzebuje sojusznika. I oby był tak samo niezawodny jak w moim świecie go inaczej kaplica.
Gdy dym całkowicie zniknął wszyscy zwrócili na mnie swoją uwagę. Nie wiem jak oni reagowali na sytuacje ale ja ją szczegółowo przeanalizowałem. Sądząc po strojach ćwiczyli a po ich stanie stwierdzam że dosyć długo, czas na zegarku Iidy wskazuje 07:38, znaczy dosyć wcześnie i to tłumaczy wory pod oczami kilku osób co świadczy i ich dodatkowych zmęczeniu. Sumując, jestem na wygranej pozycji, jednak jestem na ich terytorium co jest problematyczne. Z nimi to tam jeszcze ale z nauczycielami to już może mi ciężej pójść. Do tego sam jestem po walce. Jeszcze nie zregenerowałem w pełni swoich sił. Ale nie to jest najistotniejsze. Swój wzrok skierowałem na...Siebie. Popatrzmy. Chudy ale z dobrze wykształconymi mięśniami, pfy, i po co mu to. Po sylwetce i ustawieniu ciała stwierdzam sporą zwinność. Szybkość trudno oszacować ale na pewno ponad przeciętna przy tej... Złej budowie ciała. Naprawdę wole być chudy i widząc jego z tymi mięśniami...Tragizm.
Co robić? Atakować, uciekać czy negocjować. Atakowanie odpada, w tej sytuacji robienie sobie wrogów w nowym środowisku jest najgłóbszą rzeczą jaką mógłbym zrobić. Uciekać mógłbym ale nie ma pewności że by mi się ucieczka powiodła. Więc zostają negocjacje i wybadanie otoczenia. Hm, uśmiechnąłem się nieznacznie, zapowiada się ciekawie.
Powoli zaczynałem wstawać ale zatrzymałem się w połowie gdyż mój ruch spowodował natychmiastową reakcje obronną dzieciaków i ci ustawili się natychmiast w pozycjach obronnych. Widząc to mój uśmiech nieco bardziej się poszerzył i pozwoliłem sobie na lekkie mruknięcie co świadczyło nie o zadowoleniu ale o rozbawieniu. Gdybym chciał to 1/3 z nich byłaby martwa w kilka sekund. Wyprostowałem się ale tym razem poruszałem się wolniej jednocześnie powoli podnosząc ręce ku gurze w geście poddania. Nawet pozwoliłem by rękawy mi lekko opadły by pokazać że nic w nich nie trzymam. Bo to zbyt oczywiste miejsce, hihihi.
- Uspokójmy się wszyscy - Zaproponowałem lekko melodyjnym głosem - Nie jestem waszym wrogiem - Nikt się nie odezwał ani nie spuścił ze mnie wzroki na co lekko westchnąłem jednocześnie opuszczając ręce kładąc je na swoich biodrach - Nie wiem jak to w waszych oczach wygląda ale... - Zrobiłem pałze by odgarnąć pasek włosów który opadł mi na czoło - W moich to iście... zabawna sytuacja - Zachichotałem
Wyczułem nagły ruch z mojej lewej jednak nie zareagowałem. Nie minęła chwila a moja lewa noga była zamorzona. Todoroki, pomyślałem z lekkim mentalnym sadystycznym uśmiechem.
- Teraz nigdzie się nie ruszysz - Oświadczył jak zawsze głosem pozbawionym barwy
- Dobra robota! - Krzyknął Iida
Poleciało też kilka innych pochwa w jego stronę. Ja jednak nic sobie z tego nie robiłem. Rozluźniłem się i zacząłem się przeciągać. Zdezorientowałem tym otoczenie.
- To naprawdę było konieczne? - Spytałem ospale
- Oczywiście! - Krzyknęła Uraraka - Nie wiemy kim jesteś!
- Ani skąd się wziołeś! - Krzyknęła Mina
- Ani czego chcesz! - Dodał Ejiro
- A przede wszystkim... - Zaczął Bakugo
- NIE WIEMY DLACZEGO PRZYPOMINASZ DEKU/IZUKU/MNIE! - Krzyknęli wszyscy
Zacząłem się śmiać. Fakt to nieciekawa sytuacja. Jak ich przekonać? Na pewno nie mogę rozwalić tej bryły lodu. Eh, jakie to kłopotliwe. Chociaż...
- Panowie - Zacząłem uprzejmie - I panie - Dodałem z uprzejmością - Proponuje się uspokoić i pogadać - Uśmiechnąłem się nad wyraz przyjaźnie
- Mamy ci zaufać? Na jakiej podstawie? - Zapytał się mój odpowiednik w tym świecie
- Jest jedna - Odparłem w ogóle nie zrażony z miną jak bym był na polu pełnym kwiatków
- Jaka? - Jirou posłała mi groźne spojrzenie
- Brak podstaw by mi nie ufać - Oznajmiłem wzruszając lekko ramionami
Na chwile jakby ich zbiło z tropu, podenerwowani i zmieszani, zaczęli się zastanawiać nad moimi słowami.
- Zjawiasz się tu jak gdyby nigdy nic i wyglądasz jak Izuku-czan - Wycedziła Asui
- I to mroczne ubranie - Dodał cicho Denki jednak byłem w stanie go usłyszeć
Jednak moim zainteresowaniem był teraz Izukuś, czyli ja. Po minie widziałem że jest mocno zmieszany. Analizuje, myśli, rozważa słowa i argumenty. Jednocześnie jest gotowy do walki. U! Jego oczy! Co za abstrakcja! Te emocje z nich bijące! Inteligencja! Moc! Siła! Subarashīdesu!
- A Bakugo? - Spytałem otrząsając się z pochłaniania piękna tych oczu!
- CO JA!? - Wrzasnął
- Ubierasz się na czarno, masz dosyć mroczny styl a agresja jest wypisana na twojej twarzy - Z satysfakcją oglądałem jego zmieszanie - Wyglądasz jak złoczyńca
Co mnie zaskoczyło, czego oczywiście nie pokazałem, zamilkł. Ciekawe, ten w moim świecie już dawno by się na mnie rzucił. To dowód że ten świat znacznie różni się od mojego. A skoro Bakugo panuje nad gniewem... Hm, to może okazać się problematyczne.
Jednak teraz pomogło. Niechętnie ale zaczęli, przynajmniej mentalnie, przyznawać mi na razie i nieco ustąpili.
No może nie wszyscy.
Nagle poczułem jak ktoś z całych sił kopnął mnie w tył głowy. Zabolało i obraz mi się załamał ale szybko odzyskałem orientacje. Spojrzałem na napastnika który stał teraz dwa kroki na wprost ode mnie po mojej prawicy. Todoroki. Ciekawe, czyżby jego umiejętności były większe w tym świecie że był w stanie zajść mnie od tyłu.
Złapałem się za głowę lekko ją masując.
- Nigdy nie zaczynaj od głowy, ofiara się gubi i nie czuje... - Reprymendowałem go udając ból a ten walnął mnie pięścią w brzuch i przy tym musiałem wykazać się nie lada wytrzymałością, zacisnąłem szczęki i wstrzymałem na sekundę oddech, pierwsza najgorsza fala bólu minęła, wyprostowałem się i z miną profesora odparłem - Widzisz?
- Todoroki! - Krzyknął mój odpowiednik
- Dlaczego go...!? - Zaczęła wystraszona Urarraka ale ten nie dał jej dokończyć
- Nie widzicie że to jakaś sztuczka! - Warknął nie spuszczając ze mnie wzroku - Przybrał formę Midoriyi a teraz z nami pogrywa!
- W jakim celu miałbym to robić? - Spytałem
- Tego się dowiemy - Syknął
Zacząłem się śmiać. Nie był to zwykły śmiech, ale coś na granicy obłąkańczego chichotu. Zaskoczyło go to.
- I co mi zrobisz? - Spytałem dalej chichocząc - Pobijesz, potniesz, poprzypalasz ogniem? - Pytałem dalej się śmiejąc - Nie masz nic czym mógłbyś mi zagrozić - Mówiąc to jednym ruchem podwinąłem ubranie do góry pokazując swoje ciało a na nim od cholery ran i blizn różnego pochodzenia
Ich przerażenie na ten widok było ogromne. Chyba jeszcze nie widzieli czegoś takiego. Ale czego ja mogę oczekiwać po, pfy, bohaterach. Opuściłem ubranie i przestałem się chichrać.
- Nie masz nic czego mógłbym się bać - Odparłem głosem pozbawionym uczuć i tuż po tym wyrwałem nogę z lodowego więzienia niszcząc je na drobne kawałeczki - Nie masz niczego czego już nie doświadczyłem - Podszedłem do niego a ten nie wykonał żadnego ruchu gdyż sparaliżował go strach
Podszedłem do niego tak blisko że mogłem zobaczyć pot który spływał mu po twarzy a także mogłem spostrzec szereg emocji jakie targały nim od środka. Z lekkim uśmiechem nachyliłem się nad jego uchem i cicho wysyczałem:
- Więc co masz w zanadrzu, Todoroki Shoto?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro