Rozdział 19. Złość
Joseph wbiegł do swojego biura w bazie, próbując zignorować chaos, który panował w jego głowie. Alarm w bazie okazał się fałszywym wezwaniem, co tylko pogłębiło jego frustrację. Zamiast zająć się czymś ważnym, musiał wracać do rzeczywistości, w której Leila była wściekła, a ich związek wisiał na włosku.
Oparł się o biurko i przetarł twarz dłonią. „Co ja robię nie tak?" – pomyślał. Zawsze wydawało mu się, że robi wszystko, co w jego mocy, żeby ją chronić, żeby być dla niej. A jednak coś było nie tak.
Nie miał jednak pojęcia, że Leila w tej chwili stała przed drzwiami jego biura. W ręku trzymała jego telefon, a jej twarz wyrażała mieszankę gniewu i niedowierzania.
– Joseph! – Jej głos odbił się echem od ścian.
Podniósł głowę i zamarł, widząc, jak wchodzi do środka. Ale to, co przykuło jego uwagę, to pistolet, który trzymała w drugiej ręce.
– Leila, co ty robisz? – zapytał, unosząc dłonie w uspokajającym geście.
– Co robię?! – krzyknęła, a jej głos drżał od emocji. – Może powinnam zapytać ciebie, co ty robisz, Joseph!
Rzuciła mu telefon pod nogi. Ekran był odblokowany, a na wyświetlaczu widniały wiadomości – flirtujące, pełne dwuznaczności, wysyłane do pięciu różnych kobiet.
Joseph poczuł, jak jego serce zamiera.
– Leila, to nie tak, jak myślisz... – zaczął, ale przerwała mu, unosząc pistolet.
– Nie tak, jak myślę? – Jej głos był lodowaty. – Naprawdę? Bo wydaje mi się, że to dokładnie tak, jak myślę.
Joseph zrobił krok w jej stronę, ale pistolet w jej dłoni uniósł się wyżej.
– Ani kroku – ostrzegła.
– Leila, proszę... – Jego głos był spokojny, ale w środku czuł narastającą panikę. – To nie jest to, co myślisz. Te wiadomości...
– Co z nimi? – przerwała mu. – Chcesz mi powiedzieć, że to tylko żarty? Że to nic nie znaczy?
Joseph zamilkł. Wiedział, że każde słowo, które teraz powie, może tylko pogorszyć sytuację.
– Wiesz, co jest najgorsze? – zapytała, a jej głos załamał się na chwilę. – Że ja ci ufałam. Myślałam, że jesteś inny. Że... że naprawdę mnie kochasz.
– Kocham cię – powiedział szybko. – Leila, kocham cię. To wszystko... To była głupota. Nie wiem, dlaczego to robiłem, ale nigdy nie przestałem cię kochać.
– Nie wiesz, dlaczego to robiłeś? – Jej oczy wypełniły się łzami, ale jej dłoń trzymająca pistolet ani na chwilę nie zadrżała. – Joseph, to nie jest odpowiedź. To wymówka.
Joseph zrobił kolejny krok w jej stronę. Tym razem nie powstrzymała go.
– Leila, proszę cię – powiedział cicho. – Wiem, że zawaliłem. Wiem, że cię zraniłem. Ale proszę, nie rób niczego, czego będziesz żałować.
Jej oczy spotkały się z jego. Przez chwilę w pokoju panowała cisza, jakby cały świat wstrzymał oddech.
– To ty powinieneś żałować – powiedziała w końcu.
I wtedy opuściła broń. Pistolet uderzył o podłogę z głuchym dźwiękiem. Leila odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi.
– Leila, zaczekaj! – Joseph rzucił się za nią, ale zatrzymała go spojrzeniem.
– Nie. Nie tym razem, Joseph. Tym razem to ty musisz się zastanowić, czego chcesz. Bo ja... ja nie wiem, czy mogę ci jeszcze ufać.
Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, wyszła, zostawiając go samego.
Joseph opadł na krzesło, czując, jak jego świat zaczyna się rozpadać. Wiedział, że musi coś zrobić, zanim będzie za późno. Ale czy Leila będzie gotowa jeszcze raz mu zaufać?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro