-4-
Od tamtej pory mentalista żył w niewiedzy. Senku zgodził się na jego układ z litości? Gen nie miał nawet siły aby próbować rozczytać naukowca.
W końcu iluzjonista dobrze znał się na ludziach. Więc z łatwością mógł rozczytać co gnębi Senku, z łatwością mógł się dowiedzieć co odpowiedział wtedy Kohaku. Z łatwością mógł się dowiedzieć czy jest tutaj naprawdę potrzebny.
Mógł to zrobić z łatwością, ale nie chciał. Bał się. Nie mógł w to uwierzyć, ale bał się rozczytać naukowca. Z innych ludzi czytał jak z otwartej książki, a tutaj się bał? Znał odpowiedź na to pytanie. Znał ją bardzo dobrze.
Bał się że straci nadzieję. Bał się że dla Senku, jest TYLKO niepotrzebnym mentalistą. Wolał jednak czasy pełne sławy, gdy był AŻ mentalistą. Kiedy mógł oczarowywać ludzi swoimi sztuczkami, kiedy dostawał bukiety i co druga osoba prosiła go o zdjęcie czy też o autograf. Tęsknił.
Niespełniona sława tych czasów. Sam mentalista czuł się niespełniony.
。☆✼★━━━━━━━━━━━━★✼☆。
— Z każdym dniem, mam wrażenie że jedynie się dobijam. Huh? Szkoda że nikt nie może obudzić jakiegoś psychologa.— mruknął do siebie, siedząc na skale. Obserwował zachód słońca. Zimno spowodowane chłodną porą roku, oraz niską temperatura głazu na którym się znajdował, sprawiała że chłopak miał już katar.
— Po co komu psycholog, jak mamy ciebie, mentalisto?— zapytał naukowiec, słysząc samą końcówkę zdania, wypowiedzianego przez iluzjonistę. Naukowiec podszedł do chłopaka, również podziwiając zachód słońca. Gen jedynie odwrócił głowę w jego stronę. Był jednak potrzebny? Jako wsparcie emocjonalne, którego akurat było mu brak?
— Cóż, miło mi że zdobyłem wasze zaufanie i co druga osoba obarcza mnie swoimi problemami, zupełnie tak jakbym swoich nie miał wcale.— odparł ukąśliwie. Mimo słów jakie wypowiedział, na jego usta wpłynął czuły uśmiech, jakim obdarzył naukowca. Senku zamrugał kilkukrotnie oczami, łącząc wszystkie wątki ze sobą.
— Uh... Aktualnie nie mamy płynu ożywiającego, więc ciężko mi będzie obudzić jakiegoś psychologa. Więc musisz nacieszyć się moimi słowami wsparcia, mimo że oboje wiemy, że jestem w tym beznadziejny.— odparł Ishigami, pozwalając sobie usiąść na skale obok Gena. Asagiri od razu się nieco odsunął, robiąc miejsce na zimnym głazie dla naukowca.
Chemik zmarszczył brwi i wziął gwałtowny wdech.
— Cholera jasna, ta skala to istny sopel lodu! Rozchorujesz się jak będziesz na niej dłużej siedział! I ja też się rozchoruje. Mogłeś mnie ostrzec.— odparł, szybko schodząc z kamienia. Zmarszczył brwi, nadymając się delikatnie, na co iluzjonista parsknął śmiechem. Niemal spadł z kamienia przez to nagle rozbawienie, zachowaniem naukowca. Po krótkiej chwili, Gen wziął głęboki wdech i zerknął na pora. Miał urocze rumieńce na policzkach - co Senku szybko wytłumaczył sobie jako wpływ chłodnego powietrza. Młody Ishigami uważnie na niego spojrzał, drapiąc się po karku.
— To nie jest zabawne.— zaoponował młodszy.
— Troska? Nie. Ale twoje zachowanie? Owszem. To aż słodkie, Senku-chan. Przejmujesz się niewinnym kłamcą, który co najwyżej zamarznie na śmierć.— odparł, wystawiając do niego język. Senku wykrzywił swoją minę na znak niezadowolenia.
— Uwierz mi, nie chcesz zamarznąć na śmierć. Nie ma w tym nic przyjemnego.— mruknął, podpierając swoje biodra.
— Dlaczego nie? Przynajmniej mam tutaj ładne widoki.
— Czy to podryw, mentalisto?
— Mówię o zachodzie słońca, Senku-chan.— parsknął śmiechem, widząc większe zamieszanie na twarzy młodszego. Senku wtedy zrozumiał, że on naprawdę nie zna się na emocjach ludzkich. Znaczy, potrafił określić gdy ktoś był szczęśliwy, smutny czy też zły. Wiedział też gdy ktoś był głodny, senny... Ale ciężko było mu odgadnąć czy ktoś flirtuje, czy ktoś żartuje.
— Nad czym tak myślisz? Dostałeś kosza? Bardzo mi przykro Senku-chan. Jak chcesz się ze mną umówić, musisz być nieco bardziej romantyczny.— odparł żartobliwie Asagiri.
Senku zmarszczył brwi na jego słowa. Na jego policzkach również pojawiły się rumieńce. Delikatnie piekące jego skórę. Wmawiał sobie że to przez zimną temperaturę. Bo przez co innego? Raczej nie umówiłby się z Genem. Nie było nic w nim szczególnego. Oprócz bycia złotoustym człowiekiem. Uwielbiał colę - pewnie jak połowa ludzkości z dawnego świata. Nic szczególnego. Nie miał też mięśni, nie był szybki. Co mogło go w nim zainteresować? Ishigami zdawał się odpłynąć w swoich myślach, szukając wyjaśnienia na swoje zachowanie. No bo co miał innego zrobić? Chciał się wytłumaczyć chociażby przed samym sobą. Chciał zrozumieć dlaczego akurat Gena traktuje tak, a nie inaczej. Czyżby rzeczywiście go polubił w ten specjalny sposób? Miłość to chemia, a on nie wyczuwał nic między nimi.
— Nigdy bym się z tobą nie umówił, mentalisto.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro