Rozdział 8 - Ma oczy jak otwarta księga
Miesiąc po pierwszym razie Deana był najgorszym miesiącem w jego życiu. Nie powiedział cioci ani wujkowi o tym, co się wydarzyło, nie było się czym chwalić. Najgorsze było oczekiwanie, zastanawianie się, czy aby na pewno nie zapłodnił tej cholernej Lisy. Był na siebie wściekły, że nie odmówił, że nie pomyślał o tym, żeby się zabezpieczyć, przecież nie był już dzieckiem, by nie wiedzieć, że seks powinien być bezpieczny, a on schrzanił. Do tej złości dochodziły inne emocje, wciąż czuł się brudny.
Charlie. O dziwo ona go nie opuściła. Wiedział już, że Castiel go widział i to od niego dziewczyna wiedziała, ale nie miał mu tego za złe. Rudowłosa naprawdę zaczęła się troszczyć o Winchestera, znów tak jak kiedyś przesiadywali dużo godzin na rozmowach, ale tym razem było inaczej, Cas też przy tym był. Nie było mowy, żeby ich rozłączyć, najwidoczniej Charlie dbała o to, żeby niebieskooki nie czuł się odtrącony, dlatego uczestniczył we wszystkich spotkaniach jego i rudowłosej. Dean nie dziwił się, że chłopak tak się uczepił jej, ona naprawdę była dobrą przyjaciółką. Nie wyobrażał sobie, że miałby powiedzieć Carlowi albo Troy'owi o tym, że przespał się z Lisą Braeden, pewnie by go wyśmiali lub wypytywali o szczegóły, a potem wszystko roznieśliby po szkole. To byli bardziej kumple to psocenia, wymyślania głupich sytuacji i denerwowania nauczycieli, ale nie do zwierzania się z prywatnych spraw.
Dean wciąż się okaleczał, zaczął robić to dosyć regularnie, ale starał się to robić w takich miejscach, by nikt nie zauważył, dobrze się krył. Zaczął nosić na nadgarstku bransoletki, by zakrywały jego dzieła. Piekły, to oczywiste, ale ten ból wydzielał endorfiny, dzięki którym chociaż na chwilę nie czuł bólu psychicznego. Ktoś ze starszych znajomych kupił mu papierosy i palił w lesie niedaleko swojego domu, to go uspakajało, gdy szedł na spacer i wypłakiwał oczy. Faceci nie płaczą, powtarzał sobie, ale on miał wrażenie, że jest inny, że nie ma aż tyle siły, by się pozbierać, by nie ryczeć jak baba po kątach.
Mimo tego wszystkiego w szkole był wciąż taki sam, nikt nie zauważył jego zmiany, oprócz Charlie. Ona zauważyła, nawet często o tym rozmawiali, ale nie pokazał jej ran. Nadchodziły wakacje i niedługo miał być koniec szkoły. Cieszył się bardzo, ale obawiał się, że coraz ciężej będzie mu ukrywac rany.
Castiel patrzył na niego w dosyć specyficzny sposób. Wiedział, że mu się podoba, już od dawna, ale od miesiąca najpierw patrzył na niego z obrzydzeniem, ale z czasem to przeszło na zrozumienie i zainteresowanie. Chłopak nie był nachalny, ba, nawet prawie się nie odzywał, gdy przesiadywali w trójkę, ale Dean podejrzewał, że niebieskooki mimo wszystko widzi w nim ból. Nie przeszkadzało mu to, wiedział, że Novak nikomu nic nie wygada, nawet Charlie.
Cas był jedyną osobą, która patrzyła na Deana inaczej niż wszyscy. Nie w ten dziwny, inny sposób, ale w ten dosyć pozytywny, tak przynajmniej Winchesterowi się zdawało. Chłopak przez to, że był cichy i tylko patrzył, mówił więcej, niż sama rozgadana Charlie, co zaskakiwało blondyna.
***
Castiel nie spodziewał się, że kiedykolwiek znów będzie miał do czynienia z Deanem Winchesterem. Odkąd Charlie zagadała z nim, chłopak zaczął z nimi spędzać czas. Niebieskooki na początku bardzo się wstydził, często chciał się wymigać ze spotkania z nim, ale rudowłosa dziewczyna nie pozwalała mu na to. Wracali często w trójkę do domu, mieszkali na tym samym przedmieściu, co cieszyło Casa. Wiedział dobrze, gdzie blondyn mieszka, ale ostatnim razem, jak tam był, mieli po 11 lat.
Charlie nie zapraszała już tylko jego do siebie, ale również Deana. Często oglądali wspólnie jakieś filmy, jeździli na rowery albo grali w gry planszowe. Zdarzało się, że Winchester coś mówił do niebiesookiego, ale zazwyczaj wszystko kierował do ich przyjaciółki.
Nie uważał, żeby blondyn był jego przyjacielem, ale wiedział wszystko, co powiedział Charlie, w końcu był przy każdej rozmowie. Zaczął rozumieć, czemu chłopak to wszystko zrobił i było mu go żal, nie zasługiwał na takie traktowanie, był dobrym człowiekiem, dla Casa najlepszym. Wcześniej zazdrość zamydliła mu oczy, ale teraz, gdy Lisy już nie było, patrzył inaczej na Winchestera.
Często mu się przyglądał, gdy rozmawiał z Charlie, lubił słuchać jego głosu, ale nie wtrącał się nigdy w ich rozmowy. Był biernym słuchaczem, czasem odpowiadał, na to, o co go zapytali, a tak to siedział cicho. Nie potrzebował się wypowiadać, Dean nie był jego problemem, nie był jego przyjacielem, to rudowłosa chciała go tutaj, nie Cas. W sumie cieszył się, że w końcu jest w stanie spędzić trochę czasu z zielonookim, ale wiedział, że jest tu tylko dla ich przyjaciółki.
Po jakimś czasie zaczął coś zauważać. Dean często łapał się za nadgarstek lewej ręki, a raz podwinął mu się rękaw i pod warstwą zegarka i bransoletek, Cas ujrzał bandaż. Niebieskooki spuścił wzrok i zaczął o tym rozmyślać. Winchester na pewno nie bez powodu miał ten bandaż, coś musiało się stać. Dopiero później uświadomił sobie, że w tych pięknych zielonych oczach widział cały czas ból. Nie dziwił mu się, ale nie mógł pozwolić na to, by chłopak się okaleczał. Mimo to nie wiedział, jak zainterweniować, więc nie odezwał się na ten temat ani słowem.
Pewnego razu, gdy Novak siedział u siebie w pokoju, Chuck, jego tata, zawołał go informując, że ma gości. Gdy wyszedł z pokoju i zerknął na przedpokój z góry ze schodów, był zaskoczony, kogo ujrzał. To była Charlie, oczywiście, ale razem z Deanem. Dean Winchester pierwszy raz zawitał w domu Casa.
Gabriel wyjrzał ze swojego pokoju, by zobaczyć, kto przyszedł i również był zaskoczony. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek ten chłopak przyjdzie do ich domu.
- Wpadłam na pomysł, że dziś u ciebie posiedzimy, może być? - zapytała Charlie zdejmując buty.
- Nie ma sprawy - odezwał się Cas starając się nie zerkać na Deana i na ojca, który cały czas się gapił. Czuł się strasznie niezręcznie.
Ojciec w końcu zniknął w kuchni, ale za to przybiegła Anna i schowała się za plecami starszego brata.
- Cas? Kto to? - zapytała zawstydzona.
Chłopak przeciągnął ją przed siebie i spojrzał w końcu na Deana. Ach, te piękne, zielone oczy.
- To jest Dean, mój kolega, wiesz? - przedstawił go siostrze, która wtulała się w jego nogę.
Winchester uśmiechnął się i wyciągnął do małej dłoń.
- Hej, miło mi cię poznać, Anno - wiedział, jak ma na imię siostra Castiela, nie raz słyszał o niej historyjki z ust Charlie.
Dziewczynka uśmiechnęła się i spojrzała na blondyna. Potem pociągnęła Casa w dół i szepnęła mu na ucho:
- Ładny jest.
Novak od razu spalił buraka, a rudowłosa widząc to złapała Deana za rękaw i pociągnęła na górę do pokoju.
Na moment poszedł do łazienki ogarnąć się, przede wszystkim musiał przemyć twarz zimną wodą. Dean Winchester przyszedł do jego domu, będzie siedział w jego pokoju na jego łóżku. Aż wstrzymał oddech gdy patrzył w lustro. Gdy serce trochę wolniej biło i nie chciało już mu wyskoczyć z klatki piersiowej, poszedł do kuchni po napój i trzy szklanki.
Chuck, tata Novaków spojrzał na syna.
- Co to za chłopak, który przyszedł z Charlie? - zapytał.
- To Dean, tato, kolega ze szkoły - odparł chłopak starając się utrzymać normalny ton głosu.
Ojciec pokiwał głową.
- Weź chipsy, są na górnej półce przy lodówce.
Wziął chipsy, nasypał je do miski i wszystko na tacce zaniósł na górę. Ściskało go w środku od stresu, ale starał się o tym nie myśleć, to nie była odpowiednia pora.
- Ładnie tu masz - powiedział blondyn, gdy Cas wszedł do pokoju. Postawił tackę na biurku i usiadł na krześle.
- Dziękuję - odezwał się dosyć cicho. Siedział nieco skulony trzymając dłonie między udami, które ściskał przy sobie, a stopy rozjechały mu się na boki.
Charlie zaśmiała się na ten widok, uważała, że przez to, jak Cas siadał lub stał mając tak ustawione nogi, wyglądał uroczo.
- To ja włączę muzykę - powiedziała i wstała, by odpalić radio i włączyć jakąś stację z muzyką rockową.
Castiel nie odezwał się już, a Dean patrzył na niego jakby z zaciekawieniem. Dziewczyna przyjrzała się im obu, w sumie mogliby do siebie pasować.
- Ej, chłopaki, muszę wam coś oświadczyć - powiedziała siadając na łóżku obok Winchestera. - Mam dziewczynę - zakryła usta dłonią uśmiechając się szeroko i patrzyła na czarnowłosego chłopaka. - Wiesz którą? Ta z ostatniej klasy, co kilka razy odprowadziła mnie do domu, wczoraj mnie pocałowała - powiedziała uradowana nie mogąc się przestać uśmiechać.
- To super - odezwał się nagle Dean i objął ją przyjaźnie. - Gratuluję, poznam ją kiedyś? -zapytał zerkając na niebieskookiego, ale tamten nie uniósł nawet wzroku.
- Jasne, ale jeszcze nie teraz - wciąż się szczerzyła.
Po tym zaczęli rozmawiać o wszystkim, o szkole, o znajomych i o rodzinie, Cas się nie odzywał. Nie czuł potrzeby odzywania się, czasem zerkał to na Charlie, to na Deana. Chłopak był piękny, Novak wciąż to dostrzegał, ale nie chciał się nachalnie patrzyć, robił to czasem w szkole z ukrycia, w klasie często siedział i patrzył kilka minut w tył głowy Winchestera. Wtedy zauważył, że nawet na szyi miał piegi, co strasznie mu się podobało.
Rozmyślał tak cały czas, nie zauważył, kiedy Charlie wyszła.
- Gdzie... Gdzie poszła Charlie? - zapytał unosząc wzrok na blondyna.
- Poszła do domu na chwilę, mama po nią zadzwoniła - powiedział trochę zaskoczony, że Novak nie zauważył niczego i nie słyszał, jak jego ojciec zajrzał do pokoju i poinformował o tym dziewczynę.
- Oh, o-okej - znów opuścił wzrok, zapadła niezręczna cisza, przez co poczuł się źle.
Dean siedział i po prostu patrzył na swojego kolegę. Zastanawiał się, jak go ośmielić, jak dać mu znać, że mogą normalnie rozmawiać, bo miał wrażenie, że chłopak czuje się tu jak piąte koło u wozu.
- Masz fajną siostrę - postanowił przejąć pałeczkę.
Cas spojrzał na blondyna i przechylił lekko głowę na bok mrużąc oczy.
- Tak, jest fajna - odparł jedynie, ale już nie spuścił wzroku.
- Chyba jest w wieku Sama, mojego brata.
- Wiem, kim jest Sam, pamiętam go - oświadczył dosyć cicho brunet.
Dean zaśmiał się pod nosem.
- No tak, poznałeś go u mnie na pikniku cztery lata temu, ale szybko ten czas leci, co nie?
Novak pokiwał głową. Co się działo? Czy oni właśnie rozmawiali? Spuścił wzrok i wlepił go w podłogę, nie wiedział znów, co powiedzieć.
- Sam jest w wieku Anny, to prawda - odezwał się sam z siebie po krótkiej chwili i Winchester uznał to za zwycięstwo. Nie ciągnął go za język, a to było naprawdę dużo. W tym momencie wymienili ze sobą więcej zdań niż kiedykolwiek.
- Mogliby się zaprzyjaźnić, możliwe, że się znają ze szkoły, w sumie - wzruszył ramionami. - Ja mam jeszcze młodszą siostrę przyrodnią, Jo, nie wiem, czy pamiętasz. Teraz będzie kończyć 8 lat i jest wielką rozrabiaką - zaśmiał się i pokręcił głową.
- Pamiętam - odparł Cas i znów spojrzał na Deana. - Czemu tu przyszedłeś? - zadał pytanie znów przechylając głowę, co trochę rozbawiło blondyna.
- Charlie wpadła i powiedziała, że idziemy do ciebie, a że ostatnio trzymam się was, to postanowiłem przyjść - zmarszczył brwi. - Nie jestem tu mile widziany?
- Nie nie... Znaczy... - Cas zmieszał się i przygryzł dolną wargę jeszcze bardziej się garbiąc. - Jesteś bardzo mile widziany, znaczy... Ugh, wy jesteście mile widziani, wiesz, ty i Charlie czy coś - zaplątał się i zrobił purpurowy na twarzy, co za wstyd. Miał chęć teraz zapaść się pod ziemię, umrzeć, schować gdzieś albo uciec z płaczem z tego pokoju. Jednak zamiast tego siedział dalej w miejscu, jedynie znów spuszczając głowę.
Dean zauważył to i pokręcił głową widząc reakcję chłopaka. Uznał, że to w sumie jest urocze, cały on był jego kompletną przeciwnością, ale mógłby się z nim przyjaźnić.
- Spoko, cieszę się. Wiesz, do mnie też możesz wpadać - uśmiechnął się. - Nie wiem, czy grałeś kiedyś w gry video, jeśli nie, to zapraszam.
- Naprawdę? - niebieskie oczy znów spojrzały na Winchestera.
- No jasne, a czemu nie? Znamy się, przyjaźnimy, więc czemu miałbym cię nie zaprosić?
Castiel pokiwał trochę energiczniej głową. Dean właśnie zaprosił go do siebie, jakim cudem? Nie mógł teraz o tym rozmyślać, musiał się skupić. Jego wzrok poleciał na nadgarstek blondyna i westchnął ciężko.
- Czemu to robisz? - zapytał nagle, jego głos był cichy i zmartwiony.
Zielonooki chłopak na początku nie zrozumiał, o czym Cas mówi, ale po chwili zauważył, na co patrzył. Położył instynktownie dłoń na nadgarstku i skrzywił się.
- Skąd wiesz?
- Może jestem cichy, ale mam oczy i nie jestem głupi - odparł czarnowłosy. - Nie rób tego, to nie jest wyjście.
Dean pokręcił głową, nie wierzył, że to zauważył, jak? Przecież robił wszystko, żeby nie było tego widać, co jeśli nie tylko on to widział, ale też Charlie, albo powie jej? Tym razem dziewczyna na pewno powie ciotce i wujkowi i wtedy...
- Spokojnie, Charlie nie wie, ja jej nie powiem - chłopak przerwał rozmyślenia Winchestera, jakby czytał mu w myślach widząc panikę w jego oczach.
- Dzięki.
I wtedy ujrzał w błękitnych oczach coś, czego nigdy by się nie spodziewał zobaczyć. Były pełne troski, uczucia i zrozumienia, nikt wcześniej tak nie patrzył na niego, były nieskazitelne, jak niebo.
- Obiecaj mi, że nie będziesz tego robić albo po prostu zaczniesz robić to rzadziej. Ból nie jest wyjściem, nie ważne, jak bardzo cierpisz, Dean - powiedział i w tym momencie do pokoju weszła Charlie.
- Co tam chłopaki? - zapytała uradowana.
- Okej - odpowiedział Cas, a Dean wciąż wpatrywał się w niego. Nie wierzył w to, co usłyszał, chłopak prawie w ogóle się nie odzywał, a wiedział, co ktoś czuje.
Jak bardzo otwartą księgą musiały być jego oczy?
***
Gdy Dean wrócił do domu, wciąż zastanawiał się nad słowami Castiela. Nie spodziewał się, że chłopak mógłby cokolwiek zauważyć, ale jak widać, widział w nim więcej niż inni. Siedział w pokoju i patrzył na swoje rany, nie były za ładne ani za proste, nie miał ręki do tego, ale na szczęście nie krwawiły już. Najświeższa miała cztery dni. Przejechał po nich palcami i czując pod opuszkami palców chropowate uniesienia, jakie tworzyły stupy, poczuł się lepiej. Wiedział, że to co robi jest złe, ale nie umiał nic poradzić na to, że ból po prostu mu pomagał. Jednak teraz było inaczej. Widząc te rany myślał o Casie, o tym cichym, zamkniętym we własnym świecie chłopaku, który nagle powiedział coś, czego Dean nigdy od nikogo nie oczekiwał, ale wewnętrznie krzyczał do każdego, by to zobaczył. Najwidoczniej tylko Novak usłyszał to błaganie o pomoc.
Z zamyślenia wyrwał go głos ciotki krzyczącej z dołu.
- Już idę ciociu! - odkrzyknął. Założył zegarek, naciągnął bluzę na rękę i zbiegł na dół. Zbladł, gdy zobaczył, po co wołała go Ellen.
- Hej Dean - powiedziała Lisa stojąca w jego przedpokoju, uśmiechała się kpiąco i... Trzymała się za brzuch. Blondyn zbladł. - Jestem w ciąży.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro