Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6 - Tego nie chciał widzieć

Wiadomość o zerwaniu Deana i Lisy rozeszła się po szkole dosyć szybko. Już na drugi dzień dziewczyna powiedziała swoim koleżankom o wszystkim. Chłopak miał jednak nadzieję, że nie powiedziała tej kluczowej informacji... Że nie chciał jej przelecieć, jak to ona powiedziała, ani nie dał zrobić sobie loda. Pewnie jakiś napaleniec z liceum by sobie na to pozwolił, ale oni byli jeszcze dziećmi, mieli 14 lat, a w tym wieku nie robi się takich rzeczy. Lisa i tak przesadzała, piła i paliła, chociaż Winchestera zastanawiało, jakim cudem nie było tego nigdy od niej czuć.

Na szczęście chłopak nie doczekał się wyśmiewania i wytykania palcami, najwidoczniej Lisa postanowiła zachować ten szczegół dla siebie albo po prostu najzwyczajniej w świecie nie pamiętała tego, dosyć sporo wtedy wypiła.

Ale Dean pamiętał. Pamiętał, jak się poczuł, gdy mu to zaproponowała, jak wszyscy się patrzyli gdy ona uderzyła go w twarz, jak wyszedł szybko z tamtego mieszkania. Najgorsze jednak było to, co myślał potem, na początku był zły, był wkurzony tym, że ona tego chciała, ale potem... Musiał przyznać się przed samym sobą, że zaczął o tym myśleć. Jakby to było? Może nie musieliby iść od razu na całość, ale jeśli jest chętna, to czemu miałby nie spróbować? To znaczy, że ona nie jest dziewicą? Że już to robiła? Do jego głowy napływało tyle pytań tamtego wieczoru, a przy tym zrobiło mu się tak gorąco, że zrobił to po raz kolejny. Robił to od jakiegoś czasu myśląc o tym, co Troy pokazywał mu w tych gazetach z gołymi kobietami.

Masturbował się i to przez myśl, że Lisa mogłaby być jego pierwszą, ale nie chciał, by była wtedy pijana. Zaczął o tym rozmyślać, jakby to było, jakby zrobili to w jego domu, gdyby ciocia była w pracy w barze, a wujek w warsztacie, jakby byli sami.

Jednak gdy zaspokoił siebie, dotarło do niego, że właśnie ze sobą zerwali i do tego nie dojdzie. Zaczął mieć wyrzuty sumienia, może Lisa miała rację, może nie miał jaj, był beznadziejny.

Tej nocy budził się dwa razy z krzykiem i w końcu już nie spał od szóstej rano.

***

Cas nie miał pojęcia o tym, jaka jest Lisa, po prostu jej nienawidził. Nienawidził jej z głębi serca, tak bardzo, że czasem zastanawiał się, jakby to było ją rozszarpać, bo to ona miała Deana. Odkąd Gabe uświadomił mu jaki jest, co czuje do Winchestera, Cas z jednej strony chciał to ukryć, przez co zachowywał kamienną twarz, gdy Charlie mówiła coś o piegowatym chłopaku, a z drugiej strony w środku aż gotowało się w nim od emocji, od tego, co przeżywał. Gdy widział ich na korytarzu aż krzyczało w nim, ale musiał to zachować w sobie, nie miał najmniejszych szans u chłopaka, który był heteroseksualny, zwłaszcza w takim wieku.

Wmawiał sobie często, że to przez to co mu nagadał Gabriel, że to nie prawda, że podoba mu się Winchester.

Gdy dowiedział się o tym, że Dean i Lisa zerwali niemal krzyknął z radości przy Charlie. Oczywiście dziewczyna nie była głupia i widziała wszystko, co działo się z chłopakiem, ale nie chciała, by peszył się przy niej, więc trzymała język za zębami.

- Jak to zerwali? - zapytał Cas gdy wracał z rudowłosą do domu. To pytanie nie zabrzmiało, jakby był smutny czy obojętny, a bardziej podekscytowany. Ukrywanie emocji nie było jego najlepszą stroną.

- No normalnie, chodzi plotka, że byli na imprezie i o coś się pokłócili i ona uderzyła go w twarz, a on wyszedł i tyle - wzruszyła ramionami idąc dumnym krokiem. - W sumie nie lubię wciubiać nosa w nie swoje sprawy, ale to Dean, więc pewnie trochę poszperam - puściła mu oczko, a Cas opuścił głowę próbując ukryć, że się zarumienił.

- Tak... To ten... To Dean - przyznał Cas i zamilkł, nie wiedział, co powiedzieć, żeby nie pokazać, że naprawdę się cieszy z tego, że Dean i Lisa to już przeszłość.

Charlie zaśmiała się pod nosem i pokręciła głową. Przechodzili właśnie obok cukierni, która była w połowie drogi ze szkoły do ich domów. Często tam zachodzili, w lato przychodzili na lody gałkowe, które właściciele robili sami. Gabriel mówił, że w najbliższe wakacje chciałby zatrudnić się w niej do pracy, uwielbiał słodkości, co chyba chciałby wiązać z przyszłością.

- Zajdziemy? Mam chęć na jakiegoś pączka - powiedziała dziewczyna. Czarnowłosy chłopak kiwnął jedynie głową i weszli do środka. Oboje poprosili po pączku z marmoladą o smaku wiśniowym, to były ich ulubione pączki. - Wpadniesz do mnie w sobotę? Pooglądamy Harry'ego Pottera. - odezwała się, gdy wyszli z cukierni i ugryzła swojego pączka.

- Okej - odpowiedział Cas i uśmiechnął się już rozluźniony.

***

Dean czuł się dziwnie. Przez następne kilka dni widywał Lisę, która na początku nie zwracała na niego uwagi, ale po jakimś czasie zaczęła zerkać na niego kątem oka. Nie był głupi, widział, że dziewczyna mu się przygląda, jakby teraz czekała na jakiś jego krok, na jakiś znak. Ale co miał zrobić? Podejść do niej i powiedzieć, że jej wybacza? Nie było takiej możliwości.

Wujek i ciocia zauważyli zmiany w nim, jeszcze bardziej opuścił się w nauce i często chodził niewyspany. Raz podsłuchał, jak Ellen rozmawiała z Bobby'm, czy może nie zabrać chłopca do lekarza i poprosić o jakieś inne leki, ale Bob jedynie uspokajał żonę i mówił, że Dean rozwija się i to tylko i wyłącznie wina hormonów. Może i mieli rację, w pewnym stopniu, ale chłopiec wiedział, że co innego było powodem jego zmiany.

Nie tylko oceny stały się problemem. Dean stał się bardziej porywczy, szybciej się denerwował i wdawał się w bójki. W domu czasem nie dało się z nim dogadać i nawet młody Sammy odczuł złość brata na swojej skórze. Może nie dosłownie, ale wiele razy został skrzyczany, wyganiany z pokoju starszego brata i miał zamykane drzwi przed nosem. Nawet on zauważył, że coś jest nie tak, bo Dean nigdy nie był dla niego aż tak niemiły. Kochał go, ale było mu przykro.

Ellen w końcu nie wytrzymała i poprosiła, by Dean przyszedł do niej do baru po szkole, co chłopak zrobił. Miał jeszcze siniaka pod okiem, już trochę blednącego, sprzed kilku dni.

- Dean siadaj - powiedziała ciotka wskazując na stoliki po drugiej stronie knajpki. Chłopak wykonał polecenie, rzucił plecak na krzesło, ściągnął bluzę i usiadł na krześle obok. Ciocia Ellen poprosiła jedną z koleżanek, by zastąpiły ją na kilka chwil przy barze, a sama podeszła do stolika i usiadła naprzeciw chłopaka. - Chłopcze, chciałabym z tobą porozmawiać. Od jakiegoś czasu widzę, że... Jesteś naprawdę nieznośny, co się dzieje? Masz jakieś problemy w szkole?Zakochałeś się?

Dean patrzył na swoje dłonie, ale po chwili uniósł zielone oczy na swoją ciotkę.

- Nic się nie dzieje, ciociu, wszystko jest okej - skłamał bez zająknięcia.

Kobieta pokiwała głową i przyjrzała się swojemu siostrzeńcowi.

- Dean, wiesz że możesz powiedzieć mi wszystko, prawda?

- Tak, ciociu. Naprawdę, wszystko jest okej. Ostatnio po prostu nie wysypiam się, rosnę, dojrzewam - wzruszył ramionami i uśmiechnął się do ciotki, by przekonać ją do tego, co mówi.

- No okej, wierzę ci Dean, ale jak będzie się coś dziać, mów - chłopiec kiwnął głową ciesząc się w duchu, że mu się udało. Nie chciał, żeby ciotka wnikała w jego prywatne sprawy i problemy. - Chciałabym też, żebyś porozmawiał z Samem. On martwi się o ciebie i jest mu przykro, że ostatnio tak na niego nakrzyczałeś - dodała po chwili Ellen, a Dean od razu uniósł na nią wzrok.

Prawda, przesadził i to bardzo. Chłopczyk chciał mu pomóc, chciał go przytulić, bo Dean wrócił naprawdę wkurzony i zamiast wpuścić go do pokoju, nawrzeszczał na niego i trzasnął mu drzwiami przed nosem. Tu ciocia miała rację.

- Tak, zrobię to, zabiorę go na lody albo na jakąś pizze, okej? - zapytał, a ciotka uniosła brew. - To przyniosę pizzę do domu?

- Lepiej, wiesz, że uważam, że na razie jesteś za młody, by wychodzić gdzieś z nim, nie chcę, by wam coś się stało - puściła mu oczko. Od zawsze była przewrażliwiona, to było zrozumiałe i Dean nie miał jej tego za złe. - To ja wracam do pracy, zajdź do Bobby'ego, chyba chciał, żebyś mu kupił jakiś smar czy coś, nie pamiętam, ty się znasz na tym lepiej. No, zmykaj - i odeszła od stolika idąc w stronę baru. Dean założył z powrotem na siebie bluzę, złapał plecak i wyszedł z baru krzycząc jeszcze do cioci na do widzenia.

Dobrze wiedział, o jaki smar chodziło wujkowi, więc zaszedł najpierw do sklepu, a potem dopiero do warsztatu. Pogadał chwilę z Bobby'm i wrócił do domu. Wciąż rozmyślał o Lisie, w sumie minęły już dwa tygodnie od ich zerwania. Siedział u siebie w pokoju, gdy nagle za framugą drzwi zauważył chowającą się osobę. Uśmiechnął się pod nosem.

- Chodź, Sammy - powiedział Dean, a chłopczyk wszedł do pokoju ze spuszczoną głową.

- Przepraszam - powiedział Sam, ale piegowaty chłopak wstał, podszedł do niego i objął go.

- To ja przepraszam, byłem niegrzeczny, chciałeś mnie przytulić, a ja na ciebie nakrzyczałem, wybacz mi, okej? - zapytał starszy brat i odsunął się, by spojrzeć młodszemu w oczy. Przegarnął dłonią dłuższe włosy chłopczyka za ucho.

- Okej - powiedział Sam i uśmiechnął się. - Meg powiedziała, żebym się nie martwił, że wszystko będzie dobrze, że nie jesteś na mnie zły.

Dean zaśmiał się pod nosem. Meg była ich opiekunką, Ellen i Bobby nie mogli siedzieć z nimi, więc młoda dziewczyna o ciemnych włosach po prostu odbierała Sama i Jo, przyprowadzała ich do domu, pilnowała i robiła jedzenie, tak codziennie aż do powrotu któregoś ze starszych. Cała trójka lubiła ją, często im popuszczała i pozwalała się dłużej pobawić i pomagała im w lekcjach.

- Widzisz, miała rację - postanowił, że pobawi się z młodszym bratem. Gdy Meg i Jo siedziały na dole i rysowały, Dean zabrał Sammy'ego na dwór, by pograć z nim w piłkę za domem. Było coraz cieplej, był środek kwietnia. Oczywiście zanim wyszli, starszy brat poinformował o wszystkim opiekunkę i kazał młodszemu założyć ciepłą bluzę, by go nie przewiało. O tej porze roku pogoda lubiła płatać figle.

Tak spędzili cały dzień.

***

Minął kolejny tydzień, a Cas nie zdołał się odezwać do Deana. Nie wierzył, że jego życie teraz krąży wokół jednego głupiego chłopaka z piegami na nosie i pięknymi zielonymi oczami. Starał się przechodzić korytarzem nie zwracając uwagi na Deana, ale w sumie nie robiło to różnicy, bo chłopak nawet na niego nie patrzył. Już od dawna wiedział, że jest na straconej pozycji, ale teraz to jakoś bardziej bolało i dobijało.

Tego dnia nie czuł się za dobrze, od jakiegoś czasu był przeziębiony i dlatego z bólem głowy wyszedł z lekcji na korytarz. Winchestera nie było na tych zajęciach, mimo, że był na wcześniejszych. Usłyszał nagle jakieś głosy i podszedł do ściany, by zza rogu wyjrzeć i zobaczyć, kto tam jest. Ujrzał Deana i Lisę, rozmawiających i nagle dziewczyna rzuciła się chłopakowi na szyję. Cas oniemiał i otworzył szeroko oczy, a w żołądku przewróciło mu się i ścisnęło mocno, aż zrobiło mu się niedobrze. Nienawidził patrzeć na to, jak ona go całuje, jak go dotyka czy cokolwiek, to było obrzydliwe i strasznie raniące.

- Nie powinniśmy tutaj być, Lisa - usłyszał głos piegowatego chłopaka, był lekko zachrypnięty i już nie tak piskliwy, jak Casa.

- Oh, cicho - powiedziała znienawidzonym przez niebieskookiego chłopaka głosem dziewczyna i złapała nagle za pasek spodni blondyna. Novak otworzył szerzej oczy i prawie się zakrztusił, aż musiał zakryć sobie usta dłonią, co tu się działo?

Winchester rozejrzał się po korytarzu, przez co na moment czarnowłosy ukrył się za rogiem.

- Nie powinniśmy robić tego w szkole, wiesz o tym? - Cas znów usłyszał głos chłopaka, przełknął.

Dziewczyna zaczęła całować Deana po szyi i nie słuchając jego słów, zaczęła rozpinać jego spodnie.

- To chodźmy do łazienki - powiedziała i odsunęła się od niego, by spojrzeć mu w oczy. Cas dobrze widział minę Winchestera, nie wyglądał na zadowolonego ani na zdecydowanego, ale coś w nim było, że czarnowłosy był pewien, że chłopak zrobi wszystko dla tej dziewczyny.

Ta myśl zabolała jeszcze bardziej. Gdy ujrzał, jak para kieruje się do łazienki, znów schował się za rogiem i oparł o zimną ścianę. Oddychał szybko i głęboko, przymknął oczy i zrobiło mu się bardziej niedobrze, niż wcześniej. Musiał odetchnąć, bo to, co zobaczył nie było normalne, oni przecież ze sobą zerwali. Pokręcił głową, trzęsąc się i nie mogąc ustać już na nogach zjechał po ścianie w dół siadając na równie zimnej podłodze. Oparł głowę i odchylił ją do góry, starając się uspokoić to kołatanie serca, które słyszał aż w głowie. Miał wrażenie, że zaraz zemdleje.

Nagle z klasy wyszła Charlie. Na początku nie zauważyła Casa, ale gdy go zobaczyła, podbiegła do niego.

- Wszystko okej? - zapytała zatroskanym głosem.

- Tak, wszystko... Wszystko okej - powiedział chłopak i odetchnął. Uśmiechnął się półgębkiem do przyjaciółki, ale ona tego nie kupiła.

- Co się stało? - zapytała przyglądając się czarnowłosemu.

- Nic, Charlie, naprawdę wszystko jest okej, po prostu słabo się czuję, chyba mam gorączkę - i rzeczywiście, miał gorączkę, dlatego gdy razem poszli do higienistki, został zwolniony z dwóch ostatnich lekcji. Jak nigdy cieszył się z tego powodu, bo myśli o tym, co zobaczył nie dawały mu spokoju i chciał wrócić do domu by po prostu odpocząć.

Przez chwilę wmawiał sobie, że może miał omamy, że może to przez taką gorączkę zobaczył swoją największą obawę, ale w końcu po rozmowie z rudowłosą doszedł do wniosku, że to co widział było prawdą. Deana nie było na zajęciach, zniknął, a nauczyciele podobno widzieli Lisę na korytarzu. Miał go dość, nie chciał już mieć go w głowie, nienawidził go w tym momencie z całych sił, dlatego obiecał sobie, że już nigdy nie spojrzy i nie odezwie się do Winchestera.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro