Rozdział 45 - Wszystko stanęło w miejscu
Ciężko było odgrodzić rzeczywistość od wspomnień. Gdziekolwiek się nie obejrzał, tam widział jego. To na schodach przed swoim domem, to na łóżku w swoim pokoju, to przed budynkiem, który kiedyś należał do Singerów. Nawet Charlie przypominała mu o Deanie, bo ona również się z nim przyjaźniła. Nie rozmawiała z nim o blondynie, ale wiedział, że też za nim tęskni.
Bo Cas tęsknił.
To był okropny początek roku. Sylwester cały przesiedział w oknie patrząc się na niebo dopóki nie rozbłysły na nim kolorowe fajerwerki. Bał się ich od dziecka, więc dopiero wtedy zszedł z parapetu i położył się do łóżka. Nie mógł długo zasnąć przez ciągłe wybuchy petard na zewnątrz i natłok myśli w głowie. Wspomnienia sylwestra spędzonego z nim przygniatały go. Dobrze pamiętał, jak się wtedy czuł. Poprzedniego sylwestra nie pamiętał, bo wtedy Dean... już nie byli razem.
Wzięło go na rozmyślanie.
Tak naprawdę nie dane mu było długo być z Deanem Winchesterem. Kochał go od dziecka, bo jego fascynacja młodym blondynem o przepięknych zielonych oczach i piegach na nosie przerodziła się w miłość i przyznawał się do niej odkąd tylko zrozumiał, że kocha. Nie łatwo było kochać tyle lat bez wzajemności, znosząc najpierw Lisę, potem sam fakt, że przecież takie uczucie do chłopaka było czymś nienormalnym. Kiedyś bał się, że Dean go wyśmieje, nie spodziewał się, że kiedykolwiek będą razem. Tyle lat czekania, przyglądania się i bycia z boku, aż w końcu dostał to, o czym nawet nie odważył się pomarzyć. Do tej pory, chociaż było już po wszystkim, nie docierało do niego, że chociaż przez te kilka miesięcy mógł nazwać Deana "swoim chłopakiem". Tak, byli ze sobą i kilkukrotnie chłopak powiedział mu, że go kocha.
Ale na pewno nie kochał tak, jak Cas jego.
Miłość, którą obdarzył tego niedoszłego samobójce była czymś wyjątkowym. Według Castiela nie dało się kochać bardziej.
Wtedy pierwszy raz poczuł złość. Dean go odtrącił przez tak błahą sprawę. Przez takie głupstwo zaczął brać narkotyki i stał się... nie ukrywajmy, dziwką. To było jak cios w policzek, ba, gorzej. Cios prosto w serce wyrywający cały narząd, żywcem. Cas był pewien, że mógł swój ból porównać do tego. Czasem brakowało mu słów na to, jak bardzo jego ukochany go skrzywdził.
Przecież tam byłem, czemu nie zadzwonił, czemu zrobił to, co zrobił?, w kółko zadawał sobie te pytania żyjąc wciąż przeszłością. Mimo terapii, na którą wciąż chodził i leków, które brał te pytania wciąż zaprzątały mu głowę i nie umiał znaleźć na nie odpowiedzi. Jednak mijały miesiące i nawet sam obraz Deana zamazywał się z jego pamięci. Gdzieś głęboko w pudle zakopane było ich wspólne zdjęcie, o którym kompletnie zapomniał. Przestawał pamiętać jego głos, jego zapach już dawno wyleciał mu z pamięci. Po pół roku zaczynał czuć, jakby Dean był jedynie jego zmorą i postacią w koszmarach, w których nawet tam przestawał mieć twarz. Zazwyczaj nie miała ona rysów.
Dean zaczynał zanikać z jego życia codziennego, już nie pojawiał się we wspomnieniach ich wspólnych nocy u Casa w pokoju, już nie patrzył na kubek, który chłopak zostawił na jego szafce i nie podchodził do dawno sprzedanego domu Singerów. Mimo podświadomej pamięci o Winchesterze została po nim tylko...
Pustka.
Na szczęście miał rodzinę, która bardzo to wspierała. Nie wyobrażał sobie teraz życia bez nich, nawet bez bliźniaków. Nie miał pojęcia, jak bardzo wszystko się zmieniło po odejściu tej jednej jedynej osoby, przez którą był oślepiony. Teraz widział i wiedział, co było najważniejsze.
Jego szczęście i rodzina.
***
Czas mijał nieubłaganie, ale tylko Dean Winchester był w stanie stwierdzić z ręką na sercu, że nie, czas nie leczy ran. Wiedział też o tym Sam, jego młodszy brat. Podrósł, był równy z Deanem, a jego kasztanowe włosy sięgały już prawie ramion. Dużo się uśmiechał, w porównaniu do brata. Widział, co się dzieje. Może i był młodszy, ale nie był głupi, już nie. Mijały miesiące, a Sam coraz bardziej dostrzegał, jak blondyn zamyka się w sobie. Zaczął tworzyć wokół siebie mur udając, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Pił. Czasem gdy przechodził koło niego czuł smród alkoholu i nie podobało mu się to, jednak nie chciał donosić, nie chciał zniszczyć już i tak wiszącej na włosku ich braterskiej relacji. Odsunęli się od siebie. Już nie rozmawiali tak jak kiedyś, nie spędzali ze sobą tyle czasu. Nie mieli już o czym rozmawiać. O alkoholu? O psychiatryku i terapii Deana czy o Casie?
Nikt w domu nie wspominał o nim ani o ich życiu w Kansas. Te wspomnienia były dla wszystkich zbyt ciężkie, żeby mogli na porządku dziennym o tym rozmawiać. Wszyscy starali się zacząć od nowa i wychodziło im to. Ellen znalazła prace w szkole Sama jako kucharka, wszyscy chwalili jej potrawy, chłopak był z niej dumny. Bobby założył własny warsztat i cieszył się dużą liczbą klientów. Był dobry w tym, co robił. Sam też dawał radę, był prymusem, był nawet lubiany. Mogło się wydawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, dopóki nie spojrzało się na Deana.
Uśmiech już dawno zniknął z jego twarzy, został tylko grymas bólu i złości. Nie rozmawiał z nimi, zamykał się w pokoju, w którym był bałagan, śmierdziało alkoholem i papierosami. Na początku Ellen chciała zakazać mu spożywania używek w domu, ale w końcu poddała się, chłopak jej nie słuchał, nawet nie patrzył jej w oczy. Zmienił się, na gorsze. Rzadko bywał w domu na noc, czasem wracał pijany lub w ogóle nie wracał.
Tak mijały miesiące, wszystko stało w miejscu.
Sam zrozumiał, że już tak zostanie.
***
- Proszę, twój popcorn - blondyn podał dziewczynie pudełko z prażoną kukurydzą i usiadł obok niej. Kino w Kansas nie było jakiejś pierwszej świeżości, tak samo nie było ogromne, ale z przyjemnością było czasem przyjść i obejrzeć jakiś film na dużym ekranie.
- Dziękuję - uśmiechnęła się rudowłosa i usiadła wygodniej. Film właśnie się zaczynał. Dobre trzy miesiące zajęło im, żeby mogli się w końcu sami spotkać.
Razem.
Na randkę.
Tak, Charlie w końcu zgodziła się, żeby ich wspólne wyjście do kina nazwać randką. Jej pierwsze tak poważne spotkanie z chłopakiem, do tego bratem jej najlepszego przyjaciela. Oczywiście Cas już o wszystkim wiedział. Wyściskał ją mocno, gdy tylko wspomniała, że lubi Gabriela i chciałaby zacząć się z nim spotykać. Obawiała się, że chłopak się wkurzy, zdenerwuje jakoś albo... Sama w sumie nie wiedziała, czego się spodziewać, ale na pewno nie tak entuzjastycznej radości. Zaczął od razu zadawać tyle pytań. Od kiedy, czy Gabriel też coś czuje? Czy może to ona zaczęła, jak to się w ogóle zaczęło? I czemu dowiaduje się tak późno. Dziewczyna oczywiście odpowiadała cierpliwie na każde pytanie.
Teraz siedziała z Gabrielem w kinie czekając, aż horror, na który poszli, wyświetli się w końcu na ekranie. Była podekscytowana, cały czas się uśmiechała i zerkała na blondyna. Był słodki, może niewiele wyższy od niej, ale naprawdę był uroczy. Nie przeszkadzał jej fakt, że był starszy i przede wszystkim był facetem. A co to za problem? Kiedyś w końcu musiała spróbować, a że nadarzyła się taka okazja właśnie z nim, to czemu nie. Pierwszy raz musiała się przyznać, że spotkanie z facetem w ten sposób było dla niej czymś miłym. Dostała nawet buziaka w policzek na powitanie. Niby tak mało, a naprawdę sporo, zważając na fakt, jak bardzo to się różniło od buziaków od dziewczyn. Pierwsza rzeczą, jaką zauważyła był zarost, który od razu poczuła na swoim delikatnym dziewczęcym policzku. Kolejnym były dopiero suchość warg Gabriela i jego męski zapach. Jakieś perfumy i woda po goleniu.
Pierwszy raz jej to nie przeszkadzało.
W końcu doczekali się filmu. To Gabriel częściej podskakiwał niż rudowłosa, przez co często słyszał jej chichot. W pewnym momencie złapała go za dłoń i splotła ich palce. Od tamtej pory chłopak już nie mógł skupić się na filmie, marząc, żeby wyjść już stąd i zabrać Charlie do parku.
Co oczywiście zrobił, gdy tylko opuścili kino. Gabe złapał jej dłoń i ruszyli przed siebie. Była ładna pogoda, szli powoli przyglądając się, jak słońce chowa się już za dachami domów.
-Miałeś kiedyś dziewczynę? - odezwała się w końcu Charlie zerkając na blondyna.
Gabe zaczął powoli kreślić kciukiem kółeczka na dłoni Charls.
- Owszem, ktoś tam kiedyś był, ale najbardziej wspominam mój związek z chłopakiem. Pewnie znasz tą historię, jak mnie zdradził z jakąś... - ugryzł się w język, żeby nie zgorszyć biednej Charlie.
- Pamiętam to, nawet bardzo dobrze. Cas mi opowiadał, jak był z tobą i nim w restauracji i prawie cię przeleciał przy stole, a potem jak wyszliście, miałeś trochę spermy na brodzie - zarechotała widząc, jak Gabe czerwienieje na twarzy i spuszcza głowę.
- Co racja to racja - zerknął na nią. - Tak właśnie było. Biedny Cas, jak on to wytrzymał - przyznał wspominając sobie ten cały pobyt w restauracji.
Dziewczyna ścisnęła jego dłoń.
- Wiedział, że był dla ciebie ważny, dlatego to wytrzymał i nawet nic nie skomentował - zauważyła, a blondyn kiwnał.
- Racja, cały dobry Cas - westchnął. Nie, to nie był teraz moment na rozmyślanie o tym, jak bardzo chłopak się zmienił i jak nie był już tym Castielem co kiedyś.
Zatrzymali się przy jednej z ławek w parku i usiedli. Charlie przysunęła się i przytuliła do chłopaka.
- Ja nigdy nie miałam chłopaka, w sumie nigdy nawet nie myślałam, że do jakiegoś się zbliże i... pójdę na przykład na randkę - zerkneła na blondyna z lekkim uśmiechem. Dobrze wiedziała, że właśnie zaczęła temat, który omijali odkąd tamtego dnia Gabriel przyszedł do niej pod dom. Musieli w końcu o tym porozmawiać.
Chłopak również się uśmiechnął i położył dłoń na jej dłoni.
- A jak jest?
- Jak narazie bardzo mi się podoba - wyszczerzyła się. - Jesteś bi, prawda? - w odpowiedzi chłopak przytaknął. - Jaka jest różnica w pocałunku z chłopakiem i dziewczyną? - zapytała, a blondyn uśmiechnął się połgębkiem.
- Calowałaś się już z dziewczyną? - zapytał wprost.
- Mhm.
Tyle mu wystarczyło. Delikatnie objął dłonią policzek dziewczyny i nachylił się. Zanim jednak cokolwiek zrobił patrzył jej przez moment w oczy szukając jakiegoś sprzeciwu, jednak gdy nic nie znalazł, przysunął się bardziej i złączył ich usta w delikatnym pocałunku. Nie trwało to długo, może pół minuty, gdy w końcu się odsunął. Spojrzał na nią czekając.
Charlie uśmiechnęła się jedynie i wplotła palce w jego wlosy.
- Zdecydowanie za mało - i tym razem to ona jego pocalowała, otwierając usta chcąc poczuć jak najwięcej. Teraz pocałunek był dużo bardziej namiętny. Sprawił, że obojgu zrobiło się dużo cieplej, a Charlie delikatnie co jakiś czas pociągała go za włosy. Nie mogli się od siebie oderwać.
Całe szczęście w parku byli tylko oni.
***
Charlie z Gabrielem miała okazję nie tylko przeżyć swój pierwszy pocałunek z chłopakiem, ale również swój pierwszy raz. Nie do końca było to zaplanowane. W szkole już każdy wiedział, że są parą. Zaprosiła go na bal, oczywiście nie zapominając o Castielu, chcąc zabrać ich obu. Przyjechali w trójkę, jednak Cas spił się i wrócił do domu wcześniej. Oni bawili się do rana, w końcu Gabriel zaprosił dziewczynę do siebie i właśnie tam zabrneli daleko. Na początku były to delikatne pocałunki, przeradzające się w dotykanie i przytulanie, dopóki Gabriel nie nabawił się stójki. Byli tak nakręceni, że oboje zdecydowali się wykorzystać tę sytuację.
Blondyn oczywiście starał się pokazać młodej dziewczynie jak najwięcej przyjemności z hetero seksu. Zabezpieczyli się i w końcu oboje odlecieli.
Charlie nie pamiętała, kiedy ostatnio czuła coś takiego. Na początku bolało, jednak Gabriel był na tyle delikatny i wprawiony, że zdołał odwrócić jej uwagę od bólu skupiając ją na tym, co najlepsze. Osiągnęła szczyt całując się z nim i tuląc, a potem zasnęła w jego ramionach. Czuła się cudownie i wiedziała, że zdecydowanie nie żałowała tego.
Dopiero potem zaczynała się zastanawiać jak to możliwe, że czuła się tak wspaniale, skoro nigdy dotąd nie czuła pociągu do mężczyzn. Co było nie tak? Co się zmieniło? Czy do tej pory żyła w błędzie, pewna, że lubi tylko kobiety? A może to zdarzało się innym lesbijką? Nie mogła znaleźć na to odpowiedzi, a najbardziej bała się powiedzieć o tym Gabrielowi. Bała się, że go zrani, a to byla ostatnia rzecz, jaką chciała.
W końcu odbyli bardzo ważna rozmowę na ten temat i Gabe oznajmił, że dorastając najwidoczniej zapragnęła spróbować czegoś nowego. A skoro jej się spodobało, musiał być naprawdę w tym dobry. Zawsze starał się obracać ciężkie tematy w żarty, tak i tym razem. Dziewczyna czuła się po tym dużo lepiej, a on miał nadzieję, że dziewczynie się nie odwidzi.
Bo nigdy wcześniej nie był aż tak szczęśliwy.
____________________________________
Kochani, w końcu udało mi się dodać nowy rozdział. Wybaczcie, rodzinka wyjechała na wakacje, a ja zostałam sama w dodatku bez komputera. Nie miałam jak pisać mimo, że bardzo chciałam. Postaram się jeszcze dziś lub jutro dodać kolejny rozdział.
A jak podoba się wam ten rozdział? Chyba nie jest źle, co? Mam taką nadzieję.
Proszę, zostawcie coś po sobie, jeśli przeczytaliscie. To dla mnie bardzo dużo ^^
Do następnego xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro