Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26 - Trzymać w ramionach cały świat

Minął tydzień spokoju, zanim Charlie dowiedziała się o tym, co stało się na imprezie. Może wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że dowiedziała się o tym trzy tygodnie po fakcie. Cas nie miał zamiaru o tym nikomu mówić, ale w końcu potrzebował się wygadać, a gdy cokolwiek o tym pisnął, rozpętał piekło. Charls niemalże od razu zawezwała Deana do jej domu i kazała im się tłumaczyć.

- To ja jestem waszą najlepszą przyjaciółką i to ja najbardziej trzymam za was kciuki, a wy nie mówicie mi czegoś aż tak ważnego?! - krzyknęła na obu. Siedzieli jak małe dzieci na jej łóżku z głowami opuszczonymi w dół, a ona krążyła po pokoju wykrzykując swoje żale w ich stronę. - To nie do pomyślenia. Jeszcze okej, jakbyście mi nie powiedzieli po tygodniu, ale to miesiąc minął!

- Trzy tygodnie - pisnął Cas.

- Pozwolił ci się ktoś odezwać?! - krzyknęła na niego, na co on się skulił. - Jestem na was wściekła, bo myślałam, że jak między wami coś zajdzie, to mi od razu o tym powiecie. Dobra, kij z Deanem, ale Castiel... Zawiodłam się - użyła jego pełnego imienia, co było rzadkością. Chłopak skrzywił się słysząc to, naprawdę była na niego zła.

- Dobra, Charls, dość tego - odezwał się w końcu Dean i wstał. - Dajże spokój, zwłaszcza jemu. My obaj pogadaliśmy o tym dopiero tydzień temu, więc nic nie straciłaś - zerknął na chłopaka i uśmiechnął się. - Czy serio możesz być na niego zła?

Cas uniósł wzrok na dziewczynę, na co ona westchnęła. Cholerne błękitne oczy, nie umiała się na niego gniewać.

- No nie... - powiedziała w końcu. - Ale mi trochę przykro, że tak mnie olaliście. Jest coś jeszcze o czym nie wiem? - zapytała przenosząc wzrok to z jednego na drugiego chłopaka.

- Jesteśmy razem - powiedział Winchester i podszedł do bruneta. Usiadł obok niego i uśmiechnął się. - Tak... Wyszło - wzruszył ramionami i objął go.

Charlie aż zabłyszczały oczy.

- O mamuniu - szepnęła dziewczyna uśmiechając się szeroko. - W końcu - złapała ich mocno i uścisnęła, aż obaj jęknęli. - Tak się cieszę - zapiszczała i klasnęła w dłonie. 

Dean zerknął na Casa i uśmiechnął się. Wiedział jak udobruchać rudą i w końcu dała im spokój, zawsze coś. Nie mógł patrzeć jak krzyczała na bogu ducha winnego Novaka. 

- Dobra, to skończyliśmy na dziś? Bo kurcze mamy plany i chciałbym wrócić do domu móc się szykować na wieczór - powiedział Winchester patrząc na przyjaciółkę.

- Jakie plany? - no tak, oczywiście musiała wszystko wiedzieć.

- Zabieram Casa na randkę - powiedział i uśmiechnął się do chłopaka. Brunet spojrzał mu w oczy i na moment odpłynął. Nie miał pojęcia ile to trwało, ale usłyszał nagle odchrząkiwanie Charlie.

- Przestańcie, bo czuję się niezręcznie - powiedziała uradowana tym widokiem. W końcu było tak, jak powinno być. Pomyśleć, że jeszcze trzy miesiące temu byli tylko przyjaciółmi i nic między nimi nie było. Była taka szczęśliwa, że udało im się. Najbardziej była dumna z Castiela, bo to on właśnie potrzebował kogoś takiego jak Winchester. Miała nadzieję, że on nie spieprzy i będzie wierny w tym, co robi. Miło się na nich patrzyło, pasowali do siebie. Aż westchnęła widząc ich tak szczęśliwych.

- Dobra, nie rozczulaj się tak nad nami, uciekam - spojrzał na Casa. - Będę po ciebie po 18 - powiedział, ucałował go w usta i poszedł.

Novak zarumienił się i dotknął palcami ust. Mrowiły po tym delikatnym dotyku, aż czuł, jak przysłowiowe motylki latały mu w brzuchu.

- Głupek - powiedziała Charlie siadając obok niego. - Jesteście tacy słodcy obaj, za słodcy - przyznała przyglądając mu się. - Aż nie wierzę, tak się cieszę - przyznała.

- Myślisz, że ja wierzę? Nie myślałem, że w ogóle będzie chciał ze mną być, a co dopiero, że powie mi, że mnie kocha - odparł uśmiechając się do siebie.

- Co? Powiedział ci to? - Cas spojrzał na nią.

- No... Tak, powiedział mi tuż... Po... Znaczy... - zmieszał się. Zagryzł wargę i uciekł wzrokiem, typowe gdy musiał mówić o czymś krępującym. - Ja mu powiedziałem, że go kocham, a on mi potem odpowiedział, że on mnie też - powiedział ciszej i mniej pewnie.

- To świetnie - ucieszyła się. - Jestem z was dumna.

Cas też był dumny, najbardziej z siebie. Nie mógł uwierzyć, że w ciągu tych trzech tygodni, a najbardziej przez ten ostatni tydzień, tak wiele się zmieniło. Miał chłopaka i to tego, o którym marzył od dzieciństwa. To było niemalże zabawne, ba, komiczne. Jako dzieciak nieświadomie podkochiwał się w Winchesterze, potem już świadomie. Przeszli naprawdę długą drogę do tego by znaleźć się w tym miejscu, w którym teraz byli. Może to było im pisane? Czy Castiel wierzył w przeznaczenie? Sam nie wiedział, nigdy się nad tym nie zastanawiał, jednak coś musiało stać za tym, że w końcu skończyli razem. To było piękne, zbyt piękne. Od ponad tygodnia chodził z wielkim uśmiechem na twarzy, Gabriel nawet to zauważył. On sam też to zauważył.

Zmienił się.

Kiedyś myślał, że do końca będzie takim zamkniętym w sobie, cichym fajtłapą, ale teraz był inny. Może wciąż się rumienił i czasem zamykał w sobie, ale taka po prostu była jego natura. Zniknęły jednak inne jego wady. Już tak bardzo się nie bał, nie wstydził, nie uciekał i przede wszystkim mówił pewnie, no... Coraz pewniej. Otwierał się. Był z tego powodu szczęśliwy, że potrafił podejść do Deana, swojego chłopaka i po prostu się przytulić, pocałować w policzek czy w usta. Tak po prostu.

A niedługo mieli iść na randkę.

Kolejną.

- Będę uciekać, Charls. Wiesz... Muszę się wyszykować, mam dwie godziny - spojrzał na zegarek, pocałował ją w policzek i wybiegł z pokoju. Nie mógł się doczekać. Dean przestał się kryć z niektórymi czułościami i w ogóle z uczuciami, co też wywoływało w Casie zachwyt. Nie dowierzał temu wszystkiemu, co się działo. Pognał do domu i tam od razu wpadł do łazienki. Musiał się doprowadzić do tak zwanego stanu używalności. 

Już od jakiegoś czasu dojrzewanie dało o sobie znać i zaczął pojawiać mu się zarost. Nie lubił go, bo był kruczoczarny jak jego włosy. Zaczął się golić pożyczając pianki do golenia od Gabriela, a maszynkę kupił sobie sam. U Deana też zauważył zarost, ale dużo jaśniejszy i delikatniejszy w dotyku. Zazdrościł mu blond włosów, przez co i włoski na jego brodzie i policzkach były jasne. Lubił je, jak chyba wszystko w Deanie Winchesterze, co było czasem przerażające.

Podobało mu się wielu chłopaków, w szkole, aktorów jakich widział na filmach czy muzyków, ale Dean był... Inny. Nie umiał tego sobie wytłumaczyć, ale tak po prostu było. Miał coś, czego nie miał inny facet na świecie, a przynajmniej tak mu się wydawało.

Tak się zamyślił, że lekko się zaciął na policzku i zaklął pod nosem. 

- Nie przeklinaj - odezwała się Anna za jego plecami, aż podskoczył na dźwięk jej głosu. - Tak nie ładnie.

- Wiem, Anno, ale skaleczyłem się - powiedział do niej uśmiechając się. Przeklinanie u niego kiedyś było niemożliwe, teraz aż sam siebie zaskoczył.

- To uważaj - powiedziała poruszona. - Przynieść ci plaster?

- Nie, słoneczko, poradzę sobie - kiwnęła na jego słowa i pobiegła do swojego pokoju. Uśmiechnął się szerzej pod nosem, jak ona szybko rosła. Czas tak szybko leciał, a pamiętał ją taką malutką. Teraz chodziła już do szkoły i naprawdę dobrze się uczyła. Był z niej dumny, trudno było nie być, skoro wyrosła z niej taka piękna dziewczynka. 12 lat to już nie było mało, była już młodą nastolatką. Czasem nie mógł się na nią napatrzeć, bo jeszcze niedawno biegała w pampersie uciekając Gabrielowi, gdy chciał ją przewinąć. Zaśmiał się i pokręcił głową. 

Gdy ogarnął się już w łazience, jakoś minimalnie udało mu się ogarnąć czuprynę na jego głowie i wypsikał się najlepszymi perfumami jakie miał, poszedł do pokoju wybrać ubrania. Ciężko było, bo on sam nie umiał iść za modą i ubrać się odpowiednio. To była randka, więc powinien ubrać się w coś ładniejszego, ale nie umiał pogrupować swoich ubrań na te lepsze i gorsze. Stał przed szafką dobre pięć minut, gdy do drzwi zapukał Gabriel.

- A ty co tak paradujesz po pokoju prawie na golasa? - zapytał go wchodząc mu do pokoju. - Wybierasz się gdzieś?

- Dean zabiera mnie na randkę - wyszczerzył się do niego szeroko.

- Tak? To świetnie, cieszę się - patrzył tak na Casa. - Domyślam się, że nie wiesz, co założyć - zaśmiał się i stanął obok niego przy szafce. - Wolisz koszulę czy zwykłego t-shirta?

Brunet wzruszył ramionami.

- Nie wiem w sumie. A ty jak byś się ubrał na randkę? - zapytał brata.

- Ja? Założyłbym mój ulubiony różowy t-shirt w serek, ale tobie to nie pasuje - zarechotał. - Załóż to - sięgnął po niebieską koszulę w kratkę, jedną z dwóch podobnych, jakie miał - Ładnie ci w niej, podkreśla twój kolor oczu, więc idealnie - puścił mu oczko.

Castiel kiwnął głową i sięgnął po koszulę od Gabe'a. Zapiął wszystkie guziki i wygładził ją w kilku miejscach. Była flanelowa, miła w dotyku, lubił takie. Sięgnął po ciemne jeansy i założył na siebie. Spojrzał od razu w lustro.

- Ja bym założył jeszcze ten sweterek... - zaczął mówić Cas, ale Gabriel uciszył go śmiechem.

- Do szkoły okej, ale nie na randkę, Cassie. Nie będziesz wyglądać jak kujon, nie pozwolę ci. Może jeszcze załóż okularki i połóż sobie ołówek na uchu - wywrócił oczami. - Wyglądasz świetnie, nie jeden by cię brał.

- Gabe! - oburzył się brunet.

- No co, taka prawda. Powodzenia braciszku - puścił mu znów oczko i wyszedł z jego pokoju.

Idealnie, bo kilka chwil po tym usłyszeli dzwonek do drzwi. Cas mało się nie zabił zbiegając po schodach, by otworzyć. W progu stał Dean z szarmanckim uśmiechem na twarzy, blond włosami zaczesanymi do tyłu i różyczką w ręku. Wszedł do środka, podał kwiat brunetowi i ucałował go w policzek.

- Hej - uśmiechnął się do niego i wręczył mu kwiatka. Castielowi jak zawsze zabrakło tchu na widok chłopaka. To jak on się ubierał, ciężkie buty, flanela, jasne jeansy i kurtka skórzana było jedną z wielu rzeczy, jakie niebieskooki kochał w swoim chłopaku. Uśmiechnął się do niego szeroko przyjmując prezent.

- Dziękuję - od razu odniósł kwiatka do kuchni włożyć do wody i wrócił założyć buty. - Wychodzę! - krzyknął do Gabriela i ruszył za Deanem za drzwi. - To gdzie idziemy?

Blondyn patrzył na Casa uśmiechając się cały czas.

- Idziemy na pokaz fajerwerków. Przy parku dziś jest otwarcie jakieś drogiej restauracji i podobno ma być kapela i inne rzeczy. Zobaczymy co i jak.

Chłopak się na to zgodził i ruszyli w stronę parku. Szli rozmawiając o dzieciakach, o Samie i Annie. Oboje chodzili do tej samej szkoły, znali się, bo mieli ze sobą parę zajęć. Byli w tym samym wieku.

- Mnie to czasem Sam zadziwia swoją inteligencją - przyznał Dean. Zgadzał się z Casem. Czas leciał, nie obejrzy się, a jego młodszy brat go przerośnie. Już teraz jak na swój wiek był naprawdę wysoki, więc tylko czekać, a i od niego będzie wyższy o głowę. Oby nie, pomyślał Dean.

W końcu dotarli na miejsce. Było sporo ludzi, rodziny z dziećmi, nastolatki z ich szkoły i kilka znajomych twarzy. Rozdawano lody, przy małych wózkach można było kupić watę cukrową i popcorn. Dean podszedł do jednego i poprosił dwie waty, jedną wręczył Casowi.

- Cały będę się kleić - zaśmiał się.

- Ja też, ale nie mogłem sobie odmówić - zaczął się zajadać.

Castiel pokręcił głową i też jadł. Na myśl przyszedł mu Gabriel, ten uwielbiał wszystko co miało w sobie dużo cukru, więc pewnie byłby tu w niebie.

Postanowili przejść się i pooglądać jakie atrakcje były przygotowane na ten wieczór. Nic ich nie zainteresowało, więc postanowili, że zostaną jedynie na pokaz. Gdy wokalista zespołu, który grał jakąś naprawdę słabą muzykę ogłosił rozpoczęcie fajerwerków Dean zaciągnął Casa trochę na bok, gdzie było dużo mniej ludzi. Oparł się o drzewo i delikatnie go objął. Brunet zadrżał i na pierwszy huk podskoczył. Uniósł głowę w górę i patrzył. Było pięknie, sztuczne ognie świeciły pięknymi kolorami na niebie rozbryzgując się na kilka stron. Tym razem jednak Novak nie wzdrygał się na każdy huk. Był w ramionach ukochanej osoby i czuł się na tyle bezpiecznie, że nawet nie zwracał na te dźwięki uwagi. 

Jak pokaz zaczął się szybko, tak też szybko się skończył. Dean dyskretnie pocałował Casa w policzek i postanowił, że wracają. Szli tym razem w stronę domu Winchestera. Było przed 20, było już dość ciemno. Wieczór mijał im dobrze, ba, nawet bardzo dobrze. Co chwilę śmiali się opowiadając sobie różne rzeczy. Pod domem wyjął klucze z kieszeni i otwarł drzwi.

- Zapraszam - odezwał się wpuszczając do środka Casa.

- Nie ma nikogo w domu? - zapytał rozglądając się i ściągając buty.

- Nie, ciocia, wujek i dzieciaki pojechali na ryby. Więc... Jesteśmy sami - uśmiechnął się ściągając kurtkę. Castiela aż ścisnęło w środku na tę myśl. - Chcesz herbaty czy czegoś?

- Jasne, poproszę - ruszył za Deanem, który wszedł do kuchni i nastawił wody. Wyjął dwa kubki i zasypał herbatą. - Więc... Jakie mamy plany?

Winchester wzruszył ramionami.

- Zobaczymy, na razie chyba film - przyznał i podszedł do Casa od razu przyciągając go mocno do pocałunku. Wpił się w jego usta obejmując go mocno w pasie jedną ręką. Poczuł, jak brunet niemalże rozpłynął się w jego ramionach oddając równie zachłannie pocałunek. Trwał tak długo dopóki obaj nie usłyszeli gwizdania czajnika. Dean od razu zalał dwie herbaty i zostawiając za sobą Castiela ruszył z nimi na górę do pokoju. 

Chłopak odetchnął trochę i ruszył za blondynem. Gdy wszedł do pokoju znów poczuł te niecierpliwe usta na swoich. Dean przyszpilił go do dopiero zamkniętych drzwi i złapał oba nadgarstki chłopaka unosząc je nad jego głową. Zawirowało im obu w głowach, a pocałunki były niespokojne, przepełnione pojedynczymi sapnięciami i jękami. Winchester delikatnie przygryzł dolną wargę Novaka, na co tamten sapnął jeszcze głośniej nie mogąc się powstrzymać. 

Żaden nie wiedział kiedy trafili na łóżko wciąż pożerając swoje usta. Dean unosił się nad dużo szczuplejszym chłopakiem gładząc jego bok. W końcu sprawnymi ruchami rozpiął jego koszulę i pozbył się na moment podnosząc ich obu do góry. Pocałunkom nie było końca, żaden nawet chociażby na chwilę nie odsunął się, dopóki obaj nie mieli już koszul. Dopiero wtedy Winchester postanowił pchnąć znów Casa na łóżko i pocałunki zeszły na jego szczękę, szyję, obojczyk, gdzie przygryzał skórę i lizał, czasem zostawiając znaki w postaci fioletowych siniaków. Chłopak pod nim drżał pod każdym dotykiem. Dean dotarł językiem do jednego sutka, którego zaczął drażnić czując, jak ten twardnieje. Uśmiechnął się lekko słysząc jęknięcie Castiela. Tak, to było to czego teraz pragnął. 

Brunetowi krew szumiała w głowie, a bodźce, jakie czuł, doprowadzały go do szaleństwa. Gdy chłopak całował jego szyję odchylił ją lekko, ale gdy poczuł pocałunki i język na swojej piersi, jęknął głośno nie mogąc się powstrzymać. Zapomniał w ogóle, gdzie się znajdowali, ale nagle jedna myśl zaświtała mu w głowie, tym razem to on chciał coś z siebie dać, nie chciał pozostawać dłużny. Znalazł dłońmi twarz Deana i przyciągnął go do pocałunku. Po chwili pchnął go lekko, żeby usiadł samemu się podnosząc i zaczął całować jego szyję. Przygryzł lekko ucho chłopaka, na co tamten widocznie zadrżał. Udało mu się, uśmiechnął się triumfalnie pod nosem. Sam zostawił kilka malinek na szyi Deana, ale nie dane mu było długo tego robić, bo chłopak znów chciał przejąć kontrolę.

Castiel znalazł jego wrażliwe miejsce i aż poczuł, jak się podnieca. Był już sztywny, pragnął swojego chłopaka jak nigdy. Znów uniósł się nad nim i spojrzał mu w oczy.

- Pragnę cię, Cas - szepnął, oddychał ciężko. Zobaczył w błękitnych oczach równie wielkie pożądanie i uśmiechnął się. Bez pytania sięgnął dłonią w dół i zaczął rozpinać najpierw spodnie swojego chłopaka, które zsunął razem z bielizną i na moment musiał na niego spojrzeć. Cholera, pomyślał i zabrał się za własne spodnie. Gdy już się rozebrał znów ułożył się nad chłopakiem. Zobaczył wielkie rumieńce. - Spokojnie - wyszeptał i pocałował go z całych sił. Dłoń przebrnęła długość jego ciała by znaleźć Castielowiego członka i zacząć poruszać się na delikatnej skórze. Chłopak jęknął mu w usta, na co Dean jedynie się uśmiechnął. Znów zszedł na jego szyję, na obojczyk i pierś, aż w końcu soczystymi całusami zszedł w dół, gdzie przed jego twarzą stała naprawdę twarda męskość. 

Cas nie spodziewał się tego, że Dean weźmie go do buzi. Jęknął głośno zakrywając sobie twarz dłońmi i uniósł lekko biodra. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego. Drżał cały oddychając ciężko i co chwile wypowiadając zduszone "Dean". Odważył się spojrzeć w dół by ujrzeć jak pięknie Winchester wyglądał z jego penisem w ustach. Ta myśl prawie doprowadziła go do końca. Język chłopaka sprowadzał go do skraju i czasem miał wrażenie, że chce go tym zabić, bo w niektórych momentach znęcał się nad nim powolnymi ruchami i liźnięciami. 

Dean nie mógł już dłużej, bo nawet samo obciąganie chłopakowi sprawiało, że podniecał się jeszcze bardziej. Odsunął się, na co usłyszał niezadowolony jęk Casa i sięgnął do półki. Brunet patrzył na poczynania chłopaka, jak wyjął prezerwatywę i nawilżacz.

- Przygotowałeś się? - zapytał zachrypniętym głosem.

- No jasne - puścił mu oczko i zębami otwarł opakowanie i założył gumkę na swojego już bolącego członka. Zagryzł wargę i spojrzał na Castiela, mieli zrobić to pierwszy raz. Sięgnął po tubkę nawilżacza i nałożył trochę substancji na palec. Usiadł wygodnie miedzy nogami chłopaka i położył sobie jego jedną nogę na swoim ramieniu. Zagryzł wargę i powoli wsunął w niego palec.

- Rozluźnij się - szepnął. Cas skinął i postarał się to zrobić, chociaż stresował się i czuł się zawstydzony. Był nagi, przed swoim ukochanym, do tego właśnie powoli wszedł w niego wskazującym palcem, ale... Przecież obaj tego chcieli. Czuł na początku dyskomfort, lekkie ciągnięcie, ale po chwili to przeszło, dopóki Dean nie wsunął drugiego palca. Skrzywił się lekko, na co Winchester na moment się zatrzymał i odczekał chwilę. Nie chciał robić nic na siłę, nie chciał go skrzywdzić. Podobnie było z trzecim palcem, który wszedł sprawnie do środka, ale również ciągnął i bolał. Dean pocałował lekko Castiela w usta uśmiechając się. W końcu był gotowy i nawilżył się. 

Nastała najbardziej intymna rzecz, jaką mogli razem przeżyć. Dean powoli wsunął się w Novaka, gdzie przy każdym minimalnym grymasie bruneta zatrzymywał się. Patrzył na niego, patrzył mu w oczy nie chcąc przegapić najmniejszego skurczu na jego twarzy. Po chwili wycofał się i znów wsunął, tym razem nieco głębiej. Obaj sapnęli przeciągle, a Winchester uśmiechnął się. Idealnie. Cas był taki ciasny, że miał wrażenie, że przy każdym ruchu zwariuje. W końcu zaczął się poruszać unosząc się nad nim. Chłopak objął go nogami w pasie i zaczął kołysać razem z nim.

Novakowi na początku dziwnie było się przyzwyczaić do uczucia wypełnienia. Dean nie był taki mały i miał wrażenie, że za chwilę go rozerwie. Jednak po kilku chwilach przyjmował go w siebie coraz sprawniej i w pewnym momencie chłopak trafił w coś, co pokazało mu gwiazdki przed oczami. Jęknął mocno i objął go za szyję przyciągając jeszcze bliżej, sprawiając, że Dean położył się na nim pełnym ciężarem. To był moment, w którym pragnął tego więcej. 

Dean poruszał się w chłopaku jak tłok, coraz szybciej, dając im tyle przyjemności, jakiej nie zaznali nigdy wcześniej, aż w końcu był naprawdę blisko. Obaj byli. Winchester doprowadził obu do krawędzi. Cas nie musiał się nawet dotykać, gdy po raz ostatni chłopak trafił w ten kłębek nerwów w jego ciele poczuł, jak orgazm zawładnął jego ciałem i sprawił, że stracił nad nim panowanie. Niedługo po nim Dean doszedł równie mocno i opadł na ukochanego dysząc głośno. Cas objął go i ucałował go w policzek z miłością, jaką czuł. 

Miał wrażenie, że trzymał teraz w ramionach cały swój świat.

______________________________

Kolejny rozdział! Idę jak burza, w końcu. Co myślicie o tym rozdziale? Cóż, scena 18+, jak się podoba? Starałam się nie opisywać zbyt dosłownie, ale wydaje się dość przejrzyście, jak uważacie? 

Mam pomysł już na kolejny rozdział ;)

Jak zawsze ładnie proszę o komentarze i gwiazdki, bardzo motywują do pisania!

Pozdrawiam xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro