Rozdział 25 - Najcięższe i najważniejsze słowa
- PRZELECIAŁEŚ DEANA WINCHESTERA? - Gabriel niemal się wydarł na cały dom. Na szczęście była tylko Anna, która w salonie oglądała bajki.
- Gabe, ciszej - zbeształ go Castiel, który od razu zaczerwienił się na policzkach. - I nie przeleciałem, ani on mnie, po prostu...
- Sobie obciągnęliście, rozumiem - wtrącił się blondyn z szerokim uśmiechem na twarzy. Nie dowierzał, że jego brat prawie przespał się ze swoją miłością życia. - Opowiadaj.
Cas skrzywił się. Wciąż miał kaca, ale Gabriel nie dawał mu żyć.
Wrócili z imprezy około 4, Dean odprowadził go pod sam dom. Nie rozmawiali o tym, co się wydarzyło, nie potrzebowali na razie, a Cas chyba po prostu nie był jeszcze na to gotowy. Stało się, okej, ale to wszystko przez alkohol. Gdyby był trzeźwy, nic by się nie wydarzyło. W głowie wciąż coś mu krzyczało "DEAN WINCHESTER MNIE KOCHA", ale nie docierało to do niego. Może mu się przesłyszało czy coś. Brunet od razu padł zasypiając jak kłoda, a gdy wstał, było już południe, a Gabriel krzątał się po kuchni robiąc ciasto. Gdy Castiel wszedł do kuchni i sięgnął by zaparzyć kawę, blondyn spojrzał na jego szyję. Była cała w malinkach i aż otworzył szeroko oczy. Z krótkich przesłuchań wyciągnął z niego, że to sam Dean mu to zrobił.
- Co mam ci opowiadać? Byłem pijany, on też i... Tak wyszło - wzruszył ramionami jakby to było nic takiego.
- Mam nadzieję, że cię nie wykorzystał - to była pierwsza myśl i aż poczuł przypływ złości.
- Co? Nieee - oburzył się, że Gabriel w ogóle o tym pomyślał. - Nie, po prostu... Ugh - skrzywił się. Serio musiał o tym opowiadać? - Trochę wypiliśmy, tańczyłem z Charlie, a do Deana podeszła jakaś dziewczyna i zaciągnęła do tańca. Poczułem się... Zazdrosny? - to było bardziej pytanie do samego siebie. Nie miał pojęcia co mu wtedy przyszło do głowy, że aż tak mocno na tamtą sytuację zareagował. - Miałem chęć się rozpłakać i chociaż Charlie mnie prosiła, bym podszedł do niego, to uciekłem na górę i poszedłem do jakiegoś pokoju. On tam przyszedł, zaczął ze mną rozmawiać i... Powiedziałem mu, że... Że go kocham...
Gabriel aż uniósł brwi.
- Powiedziałeś mu? - zaskoczyło go to. Myślał, że Cas nigdy nie będzie zdolny do powiedzenia Winchesterowi wprost co czuje, a tu takie coś. - Nieźle Cassie. Jak on na to zareagował?
- N-no... - zagryzł wargę, a Gabe się na to uśmiechnął. - Pocałował mnie i... Reszty nie będę ci opisywać.
Blondyn zagwizdał pod nosem i pokręcił głową. Kto by się spodziewał, że jego młodszy braciszek aż tak zaszaleje. Był o dziwo z niego dumny, w końcu przestał być taki cichy i w końcu stał się... Facetem. Kurcze, a myślał, że nie doczeka się tego dnia, że on i Winchester będą ze sobą.
- Dobra robota - poczochrał mu już i tak rozczochrane włosy i wrócił do klecenia ciasta. Chłopak zarumienił się trochę i uśmiechnął pod nosem.
***
Minęły kolejne dwa tygodnie. Wiele się zmieniło w życiu Deana. Nie dość, że zrozumiał, że na pewno lubi chłopaków w ten sposób, to jeszcze... Chciał tego spróbować. To co zrobił wtedy z Casem na imprezie to był jedynie zalążek, przedsmak tego, co obaj mogli czuć, do czego mogło dojść. Okej, nie rozmawiali jeszcze o tym, ale przecież po co mieliby o tym gadać. Widywali się niemalże codziennie spędzając ze sobą jak najwięcej czasu. A to wyszli na lody, a to do kina czy po prostu szli do parku na spacer. Tylko późnymi wieczorami chodzili trzymając się za dłonie, by nikt z ich, w sumie już skończonej szkoły ich nie zauważył. To było małe miasteczko i nie chciał, by jakieś głupie plotki rozchodziły się po sąsiadach.
Tego wieczoru Cas został u Deana na noc. Siedzieli na łóżku i słuchali muzyki. Było miło i przyjemnie, jak zawsze. Między nimi stał popcorn i obaj się zajadali. Cas zerkał na blondyna co chwilę zastanawiając się nad jedną rzeczą. Czy widywanie się codziennie, całowanie i prawie przespanie się ze sobą (prawie, podkreślił sobie w myślach) i wyznanie sobie uczuć było chyba czymś więcej niż spotykaniem się. Od kilku dni nie dawało mu to spokoju i chociaż widywali się, ani razu żaden nie zaczął tego tematu.
Czy Dean go kochał?
Wtedy powiedział, że tak, chociaż nie wymówił tych dwóch słów. Był pijany, a po pijaku mówi się różne rzeczy. Robi się różne rzeczy. Może Dean tego żałował? Może był zły na siebie, że do tego wszystkiego doszło i dlatego nie rozmawiał o tym, nie zaczynał tego tematu. A co jeśli Cas był zły i niewystarczający? Bo w sumie on tylko leżał jak kłoda i nic nie zrobił, to Dean się nimi zajął, to on sprawił, że obaj osiągnęli szczyt.
- O czym myślisz? - głos blondyna wyrwał go z zamyślenia. - Tak zamilkłeś.
- O niczym - powiedział i spojrzał chłopakowi w oczy. Nie umiał kłamać.
Dean uniósł brew widząc coś dziwnego w jego oczach.
- Nie oszukasz mnie. Powiedz - poprosił kładąc dłoń na jego dłoni.
Castiel westchnął i wziął garść popcornu i napchał sobie wszystko do buzi. Dopiero gdy przełknął, odezwał się.
- No bo... Minęło już dwa tygodnie... - zaczął.
- Ah, o to chodzi - kiwnął Dean. Mógł się tego spodziewać, przecież brunet potrzebował porozmawiać o czymś takim. Zastanawiało go tylko, czy Charlie już wie. Gdyby wiedziała, pewnie nie dałaby mu już spokoju i dobijałaby się do domu tylko po to, by usłyszeć szczegóły. Uparty rudzielec.
Nastała cisza. Dean nie wiedział za bardzo, co ma powiedzieć, a Cas nie wiedział, czy może o cokolwiek zapytać. Bał się, wszystkie te myśli kotłowały mu się w głowie, że miał chęć jakoś je wyłączyć albo przed nimi uciec.
- I? - zapytał w końcu Winchester.
- N-no... - wzruszył ramionami i westchnął. Spuścił głowę. Miał nadzieję, że może Dean wie o co mu chodzi, że może pamięta jego słowa, ale... Chyba się przeliczył. Aż zabolało go w piersi. - Nieważne.
Dean skrzywił się. Nie to nie, pomyślał. Nie lubił rozmawiać o uczuciach, przecież nie był babą. Okej, lubił facetów, ale gejem nie był i nie miał zamiaru odwalać szopki. Stało się, było przyjemnie, ale nie musieli teraz o tym gadać i tego roztrząsać. Wiele to w nim otworzyło, to prawda, ale nie zmieniało to faktu, że nie chciał o tym rozmawiać. Jednak znał Casa i wiedział, że ten dzieciak jest jego przeciwieństwem.
Dzieciak.
Miał go może trochę za dzieciaka, bo wszystko zawsze przeżywał, ale mimo wszystko dobrze pamiętał, ile razy tylko on go rozumiał i wspierał. Tylko on wiedział o niektórych rzeczach i to było aż zaskakujące. Nie dowierzał czasem, że ktoś taki jak Cas tak się do niego zbliży. Nie, żeby miał coś do niego, bardziej chodziło mu o to, że to on nie dopuszczał do siebie ludzi. Gdzieś wciąż ten ból po tym wszystkim w nim był i tylko Novak potrafił sprawić, że tak nie doskwierał. Spojrzał na niego i westchnął. Powinien mu trochę odpuścić, powinien może postarać się jakoś porozmawiać. Gdyby tylko wiedział, jak był mu wdzięczny za to wszystko, co dla niego zrobił, jak bardzo był jego...
... Kotwicą.
Nie mógł patrzeć na jego smutną minę, więc przysunął się i objął go.
- Hej, kruszyno, czemu się smucisz? - zapytał cicho wciąż na niego patrząc. Głupek nie wiedział, jak na niego działa.
- Bo... To się stało już dwa tygodnie temu - powtórzył. - A my jeszcze o tym nie rozmawialiśmy.
Dean pokręcił głową, czyli trafił w dziesiątkę.
- Ale o czym tu jest do gadania? - zapytał wprost blondyn.
Cas bawił się swoimi palcami wpatrując się w nie uparcie.
- Dużo - zgarbił się bardziej, jakby chciał się w sobie schować. - Bo... Ja nie wiem, czy... Ci się podobało czy nie i... Bo to było po alkoholu i czy pamiętasz... Wszystko - ostatnie słowo wymówił ciszej.
Owszem, pamiętał.
Dobrze pamiętał, czemu to wszystko zrobił. Pamiętam ten płaczliwy wzrok Casa, który rozdzierał Deanowi serce na pół i ten głos. Pamiętał te dwa słowa, które wyszeptał będąc już na skraju rozpaczy, a potem ten dotyk jego ust na swoich, jakby właśnie tego teraz potrzebował. Pamiętał dokładnie co potem się wydarzyło i co sam na końcu powiedział. Wymówił po cichu bardzo ważne słowa.
Ale czy były prawdziwe?
Pamiętał dokładnie, co poczuł w środku, gdy Cas to powiedział, jak jego wargi wymówiły te dwa słowa. Kocham cię. Najcięższe i najważniejsze słowa dla Deana Winchestera. Nie umiał ich nigdy wymówić. Może kiedyś, Lisie je powiedział, ale teraz wiedział, że nie były tym, co poczuł te dwa tygodnie temu. To ukucie w środku, te serce walące mu jak oszalałe o żebra i wnętrzności wykonujące fikołki, że ściskało go w gardle. Te włoski stające na jego karku.
Było prawdziwe jak nigdy wcześniej, był tego pewien. Był też pewien, że gdyby nie był wtedy pijany, nie powiedziałby tego. To dla niego było zbyt ciężkie.
Uniósł głowę Casa tak, żeby chłopak spojrzał mu w oczy.
- Pamiętam, nie martw się o to - postarał się, by ton jego głosu sugerował, że wie o co chodzi. Miał nadzieję, że chłopak zrozumie.
I chyba zrozumiał. Patrzył mu przez moment w oczy i pokiwał głową, aż w końcu na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Dean odetchnął z ulgą, że udało mu się przebrnąć przez to bez rozmowy o uczuciach. W podzięce musnął delikatnie jego usta. Po chwili jednak padło pytanie, na które nie był już przygotowany.
- Czyli... Jesteśmy razem? - zapytał Castiel wpatrując się teraz w niego przeszywającym wzrokiem. Przerażał go ten wzrok. Novak kiedyś mu powiedział, że był jak otwarta księga i przez to czasem zastanawiał się, jak wiele brunet w nim widział. Jak dużo umiał przed nim ukryć, a ile było dla niego oczywistym.
Co odpowiedzieć? Wydawało mu się, że nie będzie musiał mu mówić czegoś takiego. Dla niego to chyba było oczywiste, że owszem, byli. Chyba. Pogubił się sam w swoich przemyśleniach. Przełknął. Wiedział, że im dłużej będzie zwlekać z odpowiedzią, tym będzie gorzej.
- A jak myślisz? - zapytał uśmiechając się. Chciał trochę rozluźnić atmosferę.
- No... Nie wiem - Cas chciał odwrócić głowę, ale mu na to nie pozwolił.
- No tak, głupku - parsknął i się zaśmiał. Co za czubek, ale był... Jego czubkiem. Pocałował go znów, tym razem mocno przyciągając do siebie. Cholerny dzieciak, kazał mu mówić o takich rzeczach, kazał mu go... Kochać. Uśmiechnął się do siebie. Nie, nie kazał. Robił to sam z siebie, bo ten niebieskooki aniołek zasługiwał na miłość i po prostu nie dało się go nie kochać.
Poczuł, jak Cas naparł na jego wargi swoimi. Wiec on pogłębił pocałunek otwierając mu językiem usta i sapnął. Kiedy ten dzieciak nauczył się tak całować? Czasem zaskakiwał go, jak się zmienił. Pamiętał go takiego zamkniętego, a teraz był w stanie sam podejść do niego i po prostu się przytulić, pocałować czy nawet patrzeć w jego oczy i z nim rozmawiać. To był wielki wyczyn i miał nadzieję, że to była jego zasługa.
W końcu chłopak odsunął się i uśmiechnął. Było już naprawdę późno.
- Włączyć film? Wypożyczyłem coś - odezwał się Dean i wstał. Włączył telewizor i odpalił jakiś film. Cas w tym czasie ułożył się na łóżku i przykrył. Nie spał tu po raz pierwszy, ostatnio nie raz im się to zdarzało.
Dean podszedł do niego i ułożył się tuż obok. Odwrócił się do niego przodem i patrzył. Brunet sięgnął dłonią do jego twarzy i zaczął dotykać palcem jego nosa.
- Co ty robisz? - zapytał Winchester rozbawiony poczynaniami chłopaka, trochę łaskotało.
Castiel uśmiechał się wciąż.
- Te piegi. Łączę je - powiedział cicho. W sumie było już po północy, więc wszyscy spali.
Dean zaśmiał się cicho. Wziął w dłoń jego dłoń i lekko ją ucałował.
- Postaraj się zasnąć - szepnął i przymknął oczy, jednak dotyk z jego policzków i nosa nie zniknął. Uśmiechał się jedynie. To było takie kochane, że czasem nie umiał uwierzyć w to, że to naprawdę się dzieje.
Tak, na pewno był zakochany i nie było od tego odwrotu.
________________________________
Przychodzę do was z kolejnym rozdziałem. Trochę taki przejściowy, bo w sumie nie chciałam robić wielkiego przeskoku, ale też miałam ochotę trochę opisać przemyślenia Deana.
Mam nadzieję, że niedługo wpadnie następny rozdział, bo mam już na niego plan, także wyczekujcie ^^
Jak zawsze proszę o gwiazdki i komentarze :D
Pozdrawiam xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro