Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24 - Poza granicą. Czerwone światło

Pierwsze dwa tygodnie wakacji minęły szybko. Dean i Cas spędzali ze sobą niemalże każdy dzień. Nie tylko wychodzili gdzieś z Charlie, ale też spotykali się u siebie w domach i spędzali ze sobą czas oglądając filmy, słuchając muzyki, czasem grając w gry wideo czy po prosu leżąc na łóżku i rozmawiając. Dni mijały im szybko i intensywnie, aż w końcu nadszedł dzień, w którym mieli iść razem na imprezę. Kolega Deana zmienił datę wydarzenia, bo akurat do domu zjechała mu się rodzinka z zagranicy, a nie chciał jednak mieszać środowisk. Tak więc wyszło, że dopiero teraz mogli iść na imprezę ku czci rozpoczęcia wakacji.

Dean nie bał się iść z Casem. Na początku będą się zachowywać jak kumple, gdzie wszyscy wiedzą, że oni się przyjaźnią, a potem będzie z górki, bo wszyscy będą pijani. Taki był plan i wydawał się rozsądny.

Ten dzień też spędził z Casem. Siedzieli akurat u niego w kuchni, gdy weszła ciocia Ellen.

- Tylko mi tam nie pić - odezwała się Ell patrząc na chłopców.

Dean zerknął na Casa.

- A kto powiedział, że będziemy pić? - zapytał zaskoczony, ciocia nie musiała wiedzieć o niczym.

- Po prostu nie chcę, żebyś się staczał, młodzieńcze - powiedziała i odkręciła się by zacząć robić obiad. - Cas, zostaniesz u nas na obiedzie?

- Tak proszę pani - odezwał się brunet uśmiechając się do kobiety. Lubił ją, dobrze go traktowała mimo, że wiedziała co łączyło go z Deanem. To było bardzo miłe, że akceptowała to wszystko. Zastanawiał się, czy jego tata też by to zaakceptował. Najważniejszym jednak było to, że Gabriel rozumiał, sam będąc biseksualnym. 

- To super, więc zrobię trochę więcej - również się do niego uśmiechnęła. - I proszę, pilnuj tam Deana, by nie przeholował, bo wiem, że będzie pić - puściła przez ramię do niego oczko, a Cas uśmiechnął się zerkając na Deana.

Chłopak złapał go pod stołem za rękę, na co Cas podskoczył i spojrzał na niego. Dopiero po chwili się rozluźnił. Nie miał pojęcia, kiedy przyzwyczai się do tego, że był tak blisko z Deanem. Minęło już trochę czasu odkąd to wszystko się zaczęło, a on wciąż tak reagował na jego bliskość. 

Dean zaśmiał się pod nosem na zachowanie Casa. Głupek był tak uroczy, że nie wyobrażał sobie, jak ciężko było się Winchesterowi pogodzić z tym, że ktoś dla niego taki jest. On nie był romantykiem, on nie rozmawiał o uczuciach i przede wszystkim nikt nie był dla niego uroczy ani słodki, nikt. Z jednym wyjątkiem. Westchnął i pokręcił głową.

- Dobra, to my jeszcze pójdziemy na górę ciociu, zawołaj, jak będzie gotowe - uśmiechnął się szeroko do niej i zaciągnął Casa do pokoju.

- Nie lepiej posiedzieć na dolmhmm... - nie zdążył dokończyć, bo usta Deana uciszyły go. Zadrżał cały, a serce zabiło mu jeszcze mocniej niż kilka minut wcześniej.

Dean oczywiście sprawnie zamknął mu usta swoimi przyszpilając go do drzwi, które dopiero zdążyli za sobą zamknąć. Robił tak czasem, lubił go całować, bo Cas był w tym fenomenalny. Taka cicha, szara myszka, a jego pocałunki były pierwszą klasą. Złapał jego dłonie w swoją jedną i uniósł nad jego głowę dociskając do drzwi, uniemożliwiając mu przy tym jakikolwiek ruch. Lubił nad nim górować, samemu odkrywając przy nim własne upodobania. Całował go namiętnie przygryzając lekko jego dolną wargę i siłując się z jego językiem. Cudowna, szaleńcza walka ich pocałunków, uwielbiał to. 

Zawsze wiedział, kiedy skończyć. Cas w pewnym momencie zaczynał nierówno oddychać i to był alarm dla Deana, by nie przekraczać pewnej granicy, którą sam sobie ustanowił. Odsunął się i puścił jego dłonie. Uśmiechnął się zadziornie i pocałował go jeszcze w nos.

- Chodź, pooglądamy coś - oznajmił.

Castiel otwarł swoje błękitne oczy, których źrenice teraz były tak rozszerzone, że prawie zasłaniały ich przepiękny kolor. Odetchnął i pokręcił głową. Dean uwielbiał mu to robić. Dobrze wiedział, jak reagował na zbliżenia z nim i lubił to wykorzystywać. Nie żeby się Casowi nie podobało. On też to lubił i nigdy nie narzekał, bo blondyn zawsze wiedział, kiedy skończyć. Nie chcieli kompromitacji ani skrępowania, dlatego bezsłownie ustanowili sobie pewną granicę. 

Podniecał się. 

Dean to wyczuwał w pewnym momencie i zawsze kończył. Był mu za to wdzięczny. Odkąd pierwszy raz się dotykał wszystko stało się intensywniejsze i czasem nie miał nad tym kontroli. Oczywiście to nie tak, że był jakiś niewyżyty, po prostu to był Dean.

Jego Dean.

Jak to się stało wciąż nie wiedział, ale to był JEGO DEAN. Jego, to słowo czasem aż krzyczało mu w głowie nie dając mu o sobie zapomnieć. Aż uśmiechał się do siebie i czuł motylki w brzuchu, albo inne owady. 

Dean spojrzał na bruneta.

- Uspokoiłeś się już? - zapytał.

Cas spojrzał na niego i usiadł w końcu tuż obok.

- Tak, jest... W porządku - przyznał zerkając na Winchestera. Dalej go męczył wpatrując się w niego z tym zadziornym uśmieszkiem. 

- Mhm... - mruknął przeciągle oblizując usta. Kochał się z nim droczyć.

- Dean, przestań... - spalił buraka. Położył dłonie na policzkach i zaczął je rozcierać. Nawet jego własny organizm był przeciwko niemu.

- Ale co? - świetnie się bawił.

- No to... Dobrze wiesz co - powiedział z pretensją w głosie.

Dean zaśmiał się, pokręcił głową z rozbawieniem i objął go w pasie.

- No już, przestanę - pocałował go w gorący policzek i włączył muzykę. - Musisz mi pomóc wybrać ubranie, bo nie wiem w czym iść na imprezę - przyznał i wstał z łóżka. Otwarł szafę.

- A to nie lepiej zadzwonić po Charlie? Ja się nie znam na modzie - skrzywił się Cas nie za bardzo zadowolony z pomysłu blondyna.

Dean wywrócił oczami.

- Przestań, będę pokazywać ci bluzkę, a ty po prostu powiesz mi, czy wyglądam w niej dobrze, czy nie.

Castiel westchnął, to nie będzie takie łatwe.

- Ale Charlie patrzyłaby obiektywnie...

- Ale to twoje zdanie mnie interesuje, nie jej - zakończył temat i zaczął wyjmować koszulki.

Brunet już nie miał żadnych argumentów. Dean wygrał i zostało mu tylko patrzeć na niego. Blondyn ściągnął z siebie najpierw spodnie, założył drugie, czarne krótkie spodenki. Po tym sięgnął po pierwszą bluzkę z logiem AC/DC.

- I jak? Założę te spodnie, ale nie wiem którą bluzkę.

Dla Casa już sam widok chłopaka bez koszulki był dużym przeżyciem.

- Dobrze - przyznał. - Pasuje do ciebie.

Winchester kiwnął i założył kolejną bluzkę. Odpowiedź uzyskał taką samą, że mu pasuje. Tak było przy kolejnych bluzkach, aż w końcu zrezygnował. Złapał Casa za dłoń i zaciągnął do szafy.

- Ty mi coś wybierz - oznajmił ukazując mu półki z poskładanymi ubraniami.

- Ale ja nie wiem... - chciał się odsunąć.

- Cas, proszę - powiedział cicho do jego ucha. - Chce ci się podobać.

Brunet spojrzał w zielone oczy i westchnął. Rozejrzał się zrezygnowany po półkach i nagle coś przykuło jego uwagę.

- Może to? - sięgnął dłonią po bordową koszulę i uśmiechnął się. - Przymierz to.

Dean uniósł brew i wziął materiał od chłopaka. Założył na siebie. Idealnie pasowała do czystego czarnego podkoszulka, którego miał na sobie. Spojrzał na siebie w lustrze. Podwinął rękawy do łokci i zagryzł wargę. Wow. Nie spodziewał się, że będzie wyglądać kiedykolwiek dobrze w tej koszuli. Ona tu leżała ot tak, kiedyś ją kupił, ale nie podobała mu się. Jednak teraz leżała na nim idealnie. Przeczesał palcami włosy i przyjrzał się swojemu odbiciu, idealnie. Zerknął na Casa.

- I jak? - zapytał go uśmiechając się do niego zadziornie.

Chłopak przełknął ciężko ślinę i pokiwał głową.

- Jest... Super - przyznał zagryzając mocno wargę. Ten kolor bardzo pasował do Deana, podkreślał jego cerę, kolor włosów i te nieskazitelnie zielone oczy. Aż zabrakło mu słów.

Dean się uśmiechnął na tę odpowiedź, bo tak naprawdę wystarczyła mu reakcja Castiela, takiej w sumie oczekiwał. 

Jakiś czas później ciocia zawołała ich na obiad. Tuż po nim musieli zbierać się do Casa, bo nie tylko Dean miał dziś dobrze wyglądać. Teraz była jego kolej wystrojenia chłopaka, musiał wyglądać jak milion dolarów.

- Załóż to - Charlie rzuciła koszulę Casowi, którą ledwo złapał. Gdy przyszli dziewczyna akurat zajadała pączki, które przyniósł Gabriel z pracy i zagadywała go o Star Warsach. Chłopak chyba już miał trochę jej dość, gdyż ucieszył się na widok jego brata i jego... Chłopaka. Dziewczynie nie zamykała się buzia i w pewnym momencie nawet zrezygnował z próby wyrażenia własnego zdania. 

Dean zaśmiał się cicho na lekką niezdarność Castiela.

- Tutaj? 

- A gdzie? - parsknęła ruda. - Ja jestem lesbijką, a Dean jest twoim chłopakiem, nie masz czego ukryć.

Obaj spojrzeli na Charlie po tych słowach. Okej, może byli blisko siebie, ale ani jeden, ani drugi nie uważał tego za związek... Jeszcze.

- No co...

- Dean nie jest moim chłopakiem - odezwał się Cas i ściągnął bluzkę, zakładając od razu koszulę. Spojrzał na siebie w lustrze i.. O dziwo ta kratka pasowała do niego, nie było tak źle.

Charlie spojrzała na Deana, który jej kiwnął.

- Ale wy jesteście sknerami. Całujecie się po kątach, pożeracie wzrokiem, ale nie... Nie jesteście parą - parsknęła widząc, jaki rumieniec wywołała na twarzy Casa. Dean jedynie pokręcił głową. - Okej, okej, już się zamykam.

Z Castielem poszło szybciej, niż się spodziewali. Ubrania pasowały do niego jak ulał, zostały tylko włosy. Charls zamknęła się z nim w łazience i męczyła się z każdym kosmykiem. Miała wrażenie, że każdy żyje swoim życiem i za nic nie chciały robić tego, co ona chciała. Gdy ona je zaczesywała, one znów odstawały. W końcu zmierzwiła mu je na żel i wyglądał... Wspaniale. Uśmiechnęła się na swoje dzieło i wyprowadziła chłopaka z łazienki.

- Tadaaa... 

Dean spojrzał na bruneta i aż sam przełknął ślinę. Wyglądał... Wow... Nieźle. Ciężko mu było przyznać, ale Cas był naprawdę przystojnym chłopakiem. Miał gust.

- To ja lecę założyć sukienkę i możemy wychodzić - wyszczerzyła się Charlie i pobiegła do łazienki.

Blondyn podszedł do chłopaka i dotknął jego policzka.

- Ale cię odstawiła - zaśmiał się patrząc mu w te hipnotyzujące błękitne oczy. 

Cas zadrżał na ten dotyk.

- Dzięki - tylko tyle był w stanie z siebie wydobyć.

Dean uśmiechnął się pod nosem i pocałował go lekko. Nie mógł się powstrzymać, w końcu jego... Cas... Wyglądał nieziemsko i musiał się tym nacieszyć. Tak samo smakował... I całował.

Cały był nieziemski.

W końcu udało im się wyjść z domu. W trójkę ruszyli w stronę domu Alana, kumpla Deana, który organizował imprezę. Było wciąż jasno i ciepło, mimo, że była już prawie dwudziesta. Szybko dotarli na miejsce, gdzie już wszyscy byli. Muzyka leciała głośno, wszędzie stały czyste czerwone kubeczki na napoje czy alkohole, a w salonie i na ogrodzie ludzie tańczyli. Dean spojrzał na Casa, który jak nigdy był spięty.

- Co ci? - zapytał marszcząc brwi.

Castiel rozglądał się po ludziach. Nie znał ani jednej twarzy, no może kilka kojarzył ze szkoły, ale to tylko tyle. Charlie niemalże od razu stracił z pola widzenia i został tylko z Deanem. Bał się tłumów, obawa przed tym, że się zgubi była silna. Nie lubił zaczepiać nieznanych mu ludzi, dlatego teraz niemalże kurczowo trzymał się blondyna. Po co on w ogóle się zgodził na przyjście tu? Wszyscy się pchali, gdy przechodzili, ktoś nawet lekko go popchnął gdy tu wchodził.

- Za dużo ludzi - przyznał krzycząc do Deana, bo muzyka dudniła mu w uszach.

Winchester wywrócił oczami. Z daleka zobaczył Alana i mu machnął meldując się, że dotarli. Złapał za kubek i zrobił Casowi drinka. Nic mu nie zaszkodzi trochę alkoholu. Rozluźni się i przestanie panikować. Tak, to było dla jego dobra i dla własnego zdrowia psychicznego. Nie chciał spędzić całej imprezy na niańczeniu Novaka, a co dopiero na opuszczeniu zabawy, bo coś mu odwali. Lepiej od razu zrobić to, co trzeba.

- Trzymaj - podał mu jeden z kubków. Sobie też zrobił.

- Co to? - powąchał i aż się skrzywił. - Ja nie piję - chciał mu oddać kubek.

- Pijesz - powiedział głosem nie znającym sprzeciwu. - To dla twojego dobra, napijesz się, rozluźnisz i będziesz normalnie się bawić.

Cas westchnął  i upił trochę. Aż zadrżał i skrzywił się, na co Dean jedynie się zaśmiał. Głupek nawet pić nie umiał. Patrzył na niego dopijając swoje do końca. 

Po kilku takich drinkach Cas tańczył na dworze z Charlie do ich ulubionych piosenek, a Dean śmiał się widząc to. Sam był wstawiony. W pewnym momencie jakaś dziewczyna podeszła do niego i zaprosiła do tańca. Zgodził się. Kojarzył ją ze szkoły, była jedną z tych, która często zerkała na niego na korytarzu. Czuł, że się jej podoba. Miał jednak Castiela, chociaż nikt nie zabroni mu się pobawić, to tylko taniec. Złapał ją za dłoń i zaciągnął na środek parkietu, od razu okręcając nią. Przetańczył z nią kilka piosenek, gdy nagle podeszła do niego Charlie i złapała za rękę odrywając od dziewczyny.

- Do diabła, Dean - powiedziała do niego. - Co ty robisz, Cas jest zazdrosny.

Dean zmarszczył brwi i rozejrzał się. Nigdzie go nie było. Zaklął pod nosem.

- Jest na górze - dodała jakby czytając mu w myślach.

Od razu tam pobiegł. Znalazł otwarte drzwi i wszedł do środka. Zobaczył Castiela siedzącego na łóżku patrzącego na swoje dłonie. Zamknął za sobą drzwi na klucz. Nie chciał, by ktoś im przeszkadzał i przyłapał.

- Cas?

- Idź do niej - powiedział cicho nie podnosząc nawet wzroku na blondyna.

Westchnął, podszedł bliżej i usiadł obok niego. Nawet przez myśl by mu nie przeszło, że chłopak byłby zazdrosny o to, że tańczył z tą dziewczyną.

- Po co? Mam ciebie - powiedział szczerze kładąc dłoń na jego dłoni. Chłopak jednak ją zabrał.

- Nie musisz się nade mną litować. Wiem, że lubisz dziewczyny, a ja... Robisz to, bo wiesz, co czuje - wciąż mówił cicho jakby bał się własnego głosu. 

- Co ty pleciesz? Skąd w ogóle ten pomysł? - parsknął kręcąc głową. - Ja się nie lituje, lubię cię, mówiłem ci to już kilka razy - znów spróbował go dotknąć.

Cas pokręcił głową odsuwając się nieco.

- Ale ja się chyba nie nadaje do tego, Dean. Widziałem, jak na nią patrzysz... - skrzywił się. Szumiało mu w głowie i kręciło się, ale wiedział, co mówi, nawet język mu się nie plątał. - Bo ja cię nie lubię, Dean, ja cię kocham - ostatnie trzy słowa wypowiedział prawie bezgłośnie. Dłonie zaczęły mu drzeć z emocji.

Dean zamilkł na moment. Okej, był tego świadom, ale nigdy nie usłyszał tego z ust chłopaka. To było co innego wiedzieć to, a usłyszeć. Niewiele myśląc odwrócił twarz Casa dłonią w swoją stronę i pocałował go. Pocałował go najmocniej jak mógł, by wybić mu z głowy te głupoty. Ucieszył się, gdy poczuł ruch ust chłopaka na swoich. Nie uciekł, przyjął go. Ta myśl rozpaliła go i przyciągnął go bliżej. Ułożył dłonie na jego policzkach i gładził je delikatnie. Szumiało mu w głowie, może wypił trochę za dużo, bo gdy usłyszał ciche sapnięcie bruneta pchnął go na łóżko.

Cas nie miał pojęcia, co się dzieje. Podświadomie coś do niego docierało, ale te wszystkie bodźce, pocałunki Deana i alkohol nie pomagały, jedynie sprawiały, że kompletnie przestał racjonalnie myśleć. Było mu łatwiej, nie wiedział kiedy złapał go za włosy, kiedy padł na łóżko i został przyszpilony ciałem Deana. Było mu gorąco, duszno, a oddech stał się płytki. 

Granica.

Czerwone światło.

Jednak żaden nie zareagował. Obaj brnęli dalej zapominając o tym, gdzie byli. Dean złapał za koszulę chłopaka i zaczął ją szybko rozpinać chcąc dotknąć tej opalonej skóry. Dłonie mu się trzęsły, ale nie zwracał na to uwagi. Sam też niedługo po tym został pozbawiony i koszuli i podkoszulki. Pocałunki zeszły na pierś, Dean dokładnie składał je na każdym centymetrze rozpalonej skóry Castiela, czując, jak dłonie chłopaka zaciskają się na jego plecach, a z jego ust wydostają się ciche sapnięcia. Nie mógł dłużej. Wpił się znów w jego usta pożerając je jakby głodował. Tym razem zabrał się za jego spodnie w swoich czując bolesną ciasnotę. Rozpiął mu rozporek i zsunął je niżej. Cały drżąc jeszcze nie dotknął tego najważniejszego miejsca. Błądził dłońmi po ciele Casa teraz wysysając mu malinki na szyi i przygryzając tam delikatną skórę.

Brunet ledwo wytrzymywał. To co czuł było nie do opisania, a dotyk Deana na jego ciele palił żywym ogniem. Pragnął więcej. Sapnął, gdy poczuł jak jego spodnie się rozluźniają, a potem przez materiał bokserek większa dłoń złapała jego nabrzmiałe miejsce. Prawie podskoczył wydając z siebie zduszony jęk. Uniósł biodra chcąc więcej, chcąc bardziej poczuć ten palący i ciężki dotyk. 

- Dean - jęknął cicho oddychając ciężko.

Dla blondyna to było już za wiele. Jęknął boleśnie czując napieranie we własnych spodniach. Jak zbawienie poczuł tam dłonie Castiela, które odpięły guziki i zsunęły spodnie. Wydał z siebie jęk ulgi, jaką poczuł, gdy spodnie już go nie uwierały.  Sprawnie naparł na krocze drugiego chłopaka i aż pojawiły mu się gwiazdki przed oczami. Obaj w tym samym momencie jęknęli przeciągle. Dean schował twarz w szyi Castiela i całując ją znów to zrobił. 

I Znowu.

Z każdym otarciem się przechodziły go dreszcze rozkoszy. W końcu obaj zgrani sięgnęli w dół i zsunęli sobie nawzajem bieliznę. To co obaj poczuli w tym momencie było niemożliwe do opisania słowami. Gdy ich członki dotknęły się sapnęli głośno sobie w usta. Dean uśmiechnął się pod nosem i poniesiony alkoholem i pożądaniem złapał oba penisy w dłoń i zaczął pocierać. Pierwszy ruch był tak intensywny, że obaj zesztywnieli nie mogąc nawet odwzajemnić pocałunku. Dopiero po chwili obaj przyzwyczaili się do tarcia.

Nie trwało to jednak długo, jednak było bardzo intensywnie. Najpierw doszedł Cas, wyginając się pod ciałem Deana w łuk i zalewając ich białym płynem. Dean nie był mu dłużny, osiągając szczyt tuż po nim. Opadł na niego ciężko oddychając i chowając twarz w zagłębienie między szyją a obojczykiem.

Minęło kilka minut ciszy zanim ich oddechy się uspokoiły, zanim Dean lekko uniósł głowę i złożył delikatny pocałunek na ustach Castiela.

- Ja ciebie też.

________________________________

Przychodzę znów z nowym rozdziałem ^^

I co o nim myślicie? Jeju, nie mogłam się go doczekać, dlatego tak sprawnie mi poszło. To ostatnio mój najdłuższy rozdział.

Mile widziane gwiazdki i komentarze :D

Pozdrawiam i do następnego xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro