Rozdział 19 - Magia błękitnych oczu
Castiel wrócił późno do domu cały w skowronkach. Dean oczywiście podprowadził go pod same drzwi trzymając przez całą drogę za rękę. Co czuł brunet? Motylki w brzuchu, całą zgraje, które rozpychały mu wnętrzności i miał wrażenie, że się unosi. Czuł się tak lekko.
- Dzięki za bardzo miło spędzony czas - powiedział Dean stając bardzo blisko Novaka.
Chłopak wpatrywał się w jego oczy jak zaczarowany. Czy były na tym świecie piękniejsze oczy od tych zielonych?
- Ja też - powiedział cicho. -Dziękuję Dean - dodał uśmiechając się nieśmiało. Po chwili poczuł miękkie wargi na swoich i oddał lekko pocałunek. Wszystko w nim krzyczało, śpiewało, ściskało go przyjemnie w środku. Ot tak, jego największe marzenia właśnie tego dnia się spełniły. Szumiało mu w głowie od emocji i bodźców. Czy mogło być lepiej?
- Dobranoc, Cas - powiedział cicho Dean, dotknął lekko dłonią jego policzka i ruszył już ścieżką w stronę swojego domu. Gdy chłopak zniknął mu z oczu, wyszczerzył się szeroko i oparł plecami o drzwi. Położył dłoń na swojej piersi i przymknął oczy w błogim uśmiechu. Rozpływał się, czuł mrowienie na ustach i miał wrażenie, że zaraz wzleci, uniesie się z tego uczucia lekkości i szczęścia. Był tak szczęśliwy, że nie wiedział, co ze sobą zrobić. Odetchnął kilka razy i otwarł drzwi za sobą. Tam oczywiście zauważył nikogo innego, a swojego starszego brata, Gabriela.
- Ho, ho, ho, aż tak się postarał? - zapytał Gabe widząc zarumienioną twarz młodszego brata i ten nieznaczny, szczęśliwy uśmiech.
Po słowach blondyna Cas uśmiechnął się jeszcze szerzej i zakrył czerwoną twarz dłońmi.
- Oh, jaki ty jesteś... - pokręcił głową Gabriel nie dowierzając, jak jego brat był wstydliwy i wrażliwy. - Chodź do mnie, pogadamy, okej? - zapytał, na co Cas przystał. Poszli na górę do pokoju blondyna. Usiedli na łóżku, Gabe nie mógł przestać uśmiechać się widząc, w jakim stanie był jego brat. - Aż tak było fajnie?
Cas jedynie pokiwał głową mając rozmarzony wzrok.
- To opowiadaj - zachęcił go Gabe.
Więc brunet zaczął opowiadać. Opisał dokładnie to, jak Dean zabrał go do kina, jak się zachowywał i jak patrzył. Potem jak poszli do restauracji, a następnie weszli na dach i oglądali gwiazdy przytulając się.
- Wszedłeś na dach? - zdziwił się starszy Novak. - Co ten chłopak z tobą zrobił, gdzie mój strachliwy braciszek?
Cas zachichotał.
- Bałem się, bardzo, ale Dean był przy mnie - uśmiechnął się do siebie, a Gabe nie umiał nie odwzajemnić tego uśmiechu.
- No nieźle, serio - Gabriel pokręcił głową śmiejąc się. Winchester naprawdę zawrócił w głowie temu młodemu dzieciakowi, ale chyba ze wzajemnością. Starszy Novak już dobrze wiedział, co zrobi, jeśli ten dureń skrzywdzi jego braciszka. Może nie był takim cudownym starszym bratem, ale ten chłopak był jednak oczkiem w jego głowie. Trudno mu było się przyznać do tego przed kimś, ale w duchu wiedział, że zrobiłby wszystko, bo ten chłopaczyna naprawdę zasługiwał tylko na najlepsze. - Całowaliście się? - zapytał nagle wprost. Okej, może zrobił to trochę specjalnie, by znów spłoszyć brata, który od razu zrobił się jak burak po same końce swoich uszu.
- N-no... No tak - zagryzł wargę i lekko ją oblizał.
- Który to był już raz? Trzeci? Czwarty? - uniósł brew. Gabe mógł w końcu odetchnąć, że Dean przejrzał na oczy i już nie bawił się z Casem w kotka i myszkę.
- N-nie wiem - przyznał brunet i roztarł policzki. Kiedy zrobiło się tu tak duszno?
Gabe przez chwilę patrzył na niebieskookiego chłopaka w ciszy. Czy widział go kiedyś tak szczęśliwego? Co ta miłość robi z ludźmi? Sam był kiedyś zakochany i dobrze wiedział, co wtedy dzieje się w głowie. Cieszył się bardzo, że jego brat w końcu odczuwa coś tak pięknego jak miłość.
- Co? - zapytał nagle Castiel widząc, jak blondyn się w niego wpatruje.
- Nic, po prostu... Jestem z ciebie dumny - przyznał szczerze starszy Novak i zaśmiał się pod nosem. - Kto by pomyślał, że Winchester w końcu zrozumie.
Siedzieli jeszcze tak godzinę. Gabriel po jednej stronie łóżka, Cas po drugiej, naprzeciwko siebie. Przez ten czas brunet nieco się rozluźnił i teraz z uśmiechem na twarzy zwierzał się bratu ze swoich najskrytszych emocji, uczuć i zmartwień związanych z blondynem. Kiedy staliśmy się sobie tak bliscy?, zastanawiał się Gabriel, bo nie potrafił wyłapać momentu, kiedy Castiel tak bardzo mu zaufał. Jego Cassie, tak wrażliwy, delikatny i ufny. Jego problemem było to, że nie umiał wybrać odpowiednich ludzi, dobrego towarzystwa. Starszy Novak wciąż nie był przekonany co do Winchestera, bo niestety nikt nie mógł przewidzieć, co temu idiocie wpadnie jeszcze do głowy.
Musiał przyznać, bał się. Bał się o Castiela, bo jednak ten chłopak miał taka, a nie inna przeszłość. Gabriel nie był głupi, wiedział, ze chłopak się ciał, nie raz, kiedy Dean przychodził do ich domu, zauważał pod lekko podwiniętym rękawem białe ślady na skórze. Był z Lisa, a ta narobiła takiego bałaganu, ze żal było na to patrzeć. Bardzo współczuł mu tego, co ta dziewczyna mu zrobiła, ale sam się w to pakował. Jak pewnie w inne złe relacje. Tez nie umiał dobrze wybrać, po prostu nie był w tym dobry, jak Cas.
Gabriel obawiał się.
A co jak te dwa durnie, będące niemal magnesami na problemy, sprowadzą sobie jeszcze gorsze bagno? Nie, Gabriel nie chciał o tym myśleć w ten sposób, nie mógł przekreślać przecież teraz miłości swojego brata. Jednak w głębi coś go kusiło, by to ukrócić, by przemówić brunetowi do rozsądku, ochronić go za wczasu, by potem nie było za poźno.
Spojrzał zamyślony na swojego brata, który wciąż trajkotał jak katarynka o tym całym Winchesterze. Jak niebieskie oczy świeciły się jak gwiazdeczki w letnia noc. Czy widział go kiedyś tak szczęśliwego? Chyba nie. Oby tylko nie musiał temu knypkowi nóg z dupy powyrywać, oby nie. Miał wielka nadzieje, ze obejdzie się bez tego.
- Cas?
- Tak?
Gabe położył dłoł na ramieniu młodszego brata i spojrzał w jego jakże błękitne oczy.
- Obiecaj mi, ze będziesz uważać i... - podniósł palec nie pozwalając sobie przerwać. - ... i jeśli on Cię skrzywdzi albo nie wiem, przyjdzie mu coś innego głupiego do głowy, to powiedz mi od razu, rozprawie się z nim.
Cas patrzył w miodowe oczy brata i pokiwał w końcu głowa. On sam bał się, że to nie potrwa długo. Ze Dean po prostu z braku innych zajęć postanowił trochę wykorzystać to, ze mu się podoba, trochę się zabawić, spróbować czegoś innego. Sprawić sobie przyjemność z tego, że Castiel jest wpatrzony w niego jak w obrazek od kilku dobrych lat. Westchnął przeciągle i uśmiechnął się słabo.
- Jestem pewien, ze nie będziesz musiał nic robić.
***
Dean siedział w ławce na matematyce i zerkał na Castiela, który siedział niedaleko. Wspólna lekcja, wiec mógł sobie trochę popatrzeć. Nie żałował. Kompletnie nie żałował tego weekendu, tego, ze zabrał Casa na randkę, bo, musiał przyznać, to była chyba jego najlepsza randka jaką kiedykolwiek miał.
Zerkał sobie na bruneta i w pamięci odtwarzał to, co przeżył tamtego wieczoru. Przywracał w myślach te rumiane policzki, ten słodki uśmiech i świecące oczka, tak niebieskie, ze umiał w nich tylko tonąć. Pamiętał, że gdy tylko odprowadził Casa do domu, wrócił do siebie i walnął się na łózko, by zamknąć oczy i oddać się błogości, która nim zawładnęła. Czy to było możliwe, ze tak wspaniale czuł się przy kimś, kogo wcześniej uważał tylko za przyjaciela?
Był szczęśliwy, pierwszy raz od długiego czasu i zastanawiał się, czy był kiedykolwiek aż tak. Szczęście w jego życiu nie przychodziło tak łatwo, a ulatniało się szybko. Tym razem chciał, by to uczucie trwało jak najdłużej. Nie dowierzał. Nigdy nie myślał, że mógłby być aż tak szczęśliwy i pełny pozytywnych myśli, wspomnień. Miał nadzieję, że Cas też to czuł.
Miał lekkie ukłucia niepewności. Czy to na pewno to? Czy aby na pewno jest biseksualny? Może sobie to wmawia, może jemu wmówili i tak to przyjął, a teraz to co czuje nie jest prawdziwe?
Nieee...
Głupoty.
Odgonił złe myśli i leżał dalej na łóżku i przypominał sobie, jak zamiast patrzeć na gwiazdy, patrzył na Castiela. Czuł, ze musi się na niego napatrzeć, ze to, jaki był teraz szczęśliwy było wyjątkowe, było warte zapamiętania. Jeszcze bardziej czuł się z tym wspaniałe, gdy wiedział, ze to jego zasługa. To przez niego Cas teraz się tak czuł, to dzięki niemu niemal lśnił jak żadna z tych gwiazd na niebie.
Westchnął głośno na to wspomnienie, aż Charlie odkręciła głowę w jego stronę i cicho zachichotała. Mieli przesrane, to wiedział. To była pierwsza lekcja i przez to, ze dziewczyna się spóźniła, jeszcze nie zdołała ich dorwać. Co to będzie? Istny horror, nie odpuści, dopóki nie wyssie wszystkich informacji, póki nie dowie się wszystkiego, a Cas nie spali buraka chociaż ze cztery razy.
Taki rumiany był śliczny...
Tak, był śliczny.
Dean parsknął pod nosem i pokręcił głowa, nieźle wpadł.
- Coś nie tak, panie Winchester? - odezwał się pan Adler, nauczyciel matematyki, wytrącając chłopaka z zamyślenia.
Dean otrząsnął się trochę i spojrzał na mężczyznę.
- Nie, wszystko w porządku - odpowiedział chłopak.
Nauczyciel o niemalże czarnych oczach i czarnych, długich włosach uniósł brew i zrobił jeszcze bardziej srogą minę, niż wcześniej.
- Zapraszam do tablicy, panie Winchester.
Dean westchnął zrezygnowany i dźwignął się do góry. Zajebiście, pomyślał. Podszedł do tablicy i spojrzał na równanie. Algebra, najgorsze, co może być. Wziął do dłoni kredę i już miał unieść rękę do góry, gdy nagle zabrzmiał dzwonek. Zaśmiał się pod nosem i zerknął na nauczyciela.
- Dziś ci się upiekło, Winchester - powiedział mężczyzna przeszywając go wzrokiem, dając do zrozumienia, że to jeszcze nie koniec i zaczął pakować swoje rzeczy. Dean odłożył kredę i wrócił do ławki, spakował podręcznik i wyszedł z klasy. Tam już czekali na niego Cas i Charlie. No to się zacznie, pomyślał.
- Co tam? - wyszczerzył się i zerknął na chłopaka. Ten spojrzał na niego spod rzęs i blondyn poczuł, jak serce mocniej mu zabiło, a wnętrzności wywróciły piruet.
- Super, genialnie, ale teraz mamy chyba coś do obgadania, co? - odezwała się ruda dziewczyna i zaczekała, aż nauczyciel zniknie im z oczu.
Dean zauważył, jak Castiel spuścił wzrok, zarumienił się mocno i zagryzł wargę. Ale by się wpił w te różowe, miękkie usta.
- No i? Czekam - oświadczyła i spojrzała na Deana. - On nic nie powie, może ty?
Blondyn wywrócił oczami.
- Charls, było spoko. Byliśmy w kinie, restauracji i odprowadziłem go do domu, nic nadzwyczajnego - oświadczył chłopak głosem, jakby nie miał pojęcia, po co te cyrki. Dobrze widział kątem oka, jak Cas uśmiechnął się pod nosem.
Dziewczynie to nie starczyło. Przestąpiła z nogi na nogę i skrzyżowała ramiona na piersi.
- Spoko? Tylko tyle? - spojrzała na bruneta, potem znów na chłopaka obok. - Jego twarz chyba mówi, że było jeszcze coś - wyszczerzyła się szeroko. Zauważyła, że chyba Deanowi kończy się cierpliwość. - Tak, wiem, jesteśmy w szkole, ale powiedzcie mi tylko, czy coś było.
W tym momencie ujrzała, jak obaj chłopcy zerkają na siebie i razem, w tym samym momencie kiwają głową. No jak miała na to zareagować? No jak? Klasnęła mocno w dłonie, pisnęła pod nosem i aż podskoczyła z radości. Złapała ich obu w objęcia.
- Jeju, tak się cieszę, chłopaki - powiedziała cicho i spojrzała na nich. Na jedną piegowatą twarz, a drugą w odcieniu bordowej bluzy, którą miała dziś na sobie. - Nie macie pojęcia, jak bardzo się cieszę, jeju, tak bardzo bardzo - znów pisnęła. Spojrzała w zielone oczy. - A będzie powtórka?
I wtedy nie tylko oczy rudowłosej wpatrywały się w niego, ale też najbardziej niebieskie oczy na świecie. Dean zagryzł wargę, uśmiechnął się zawadiacko i wzruszył ramionami.
- Kto wie? - powiedział i spojrzał prosto w pochłaniającą głębię błękitu. - Na pewno.
Patrzyli sobie w oczy, a Charlie piszczała trochę, trochę pogadała, jak to bardzo się cieszy i że chyba pomoże Deanowi wymyślić coś fajnego. Ah i żeby Cas się nie martwił, bo jak Dean coś sknoci, to ona się nim zajmie, nie ma o to obaw. Ona zna trochę karate, to mu się oberwie nawet, jakby uciekał, a do tego ma jeszcze Gabriela, to już w ogóle.
Jednak Dean nie słuchał, odpłynął, bo rzęsy znów zatrzepotały, a jemu przewróciło się coś w żołądku, gdy znów ujrzał te piękne oczy. Jak? Jakim cudem można mieć tak wspaniały kolor oczu? To musiała być jakaś magia, która obezwładniała go i wytwarzała dziwne uczucie w jego brzuchu, nie tylko tam na dole, ale i wyżej, tuż pod sercem. Magia błękitnych oczu, czar rzucony na niego, gdy tylko je ujrzał.
Tak się zapatrzył, że nie usłyszał dzwonka i dopiero, gdy z pola widzenia zniknął błękit, ocknął się.
- J-ja mam po drugiej stronie szkoły, to... Do zobaczenia potem - odezwał się Novak i poszedł w swoją stronę. Dean stał patrząc za nim, aż poczuł uderzenie w ramię.
- Cholera, zakochałeś się - powiedziała cicho Charlie trochę wyższym głosem, niż miała zazwyczaj.
- Nie, co ty gadasz...
- No jak nie? Gapiłeś się na niego jak zaczarowany przez dobrą minutę. Pamiętasz w ogóle, co do ciebie mówiłam?
Dean potrząsnął głową i parsknął, nie pamiętam, był zajęty.
- Nic mi nie wmówisz, Bradbury - odezwał się, ale sam nie był pewien, może nic nie trzeba było mu wmawiać?
__________________________
Tak, w końcu jest nowy rozdział, ktoś czekał? Mam nadzieję, że wam się podoba. Postanowiła teraz popisać trochę sielanki ^^ Czekam na komentarze i gwiazdeczki :D
Ah i przy okazji chciałabym wam podziękować za 2k odsłon tego ff! Dziękuję, że jesteście ze mną i czytacie to ustrojstwo, chociaż może nie jest takie złe :D
Pozdrawiam xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro