Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23

P. Sol

Mija już jakieś 4 miesiące od kiedy An zniknęła. Parę razy wydawało nam się, że widzieliśmy ją na ulicy, ale jak mieliśmy do niej iść... Ona wtedy poprostu znikała, rozpływała się w powietrzu... Choć żadne z nas tego nie pokazuje, wszyscy się o nią martwimy. Czasem padały już najgorsze scenariusze, ale nikt nie chce tego do siebie dopuścić... Staramy się żyć normalnie. Sama chciała byśmy się nie martwili (co jest niemożliwe), więc pewnie by chciała byśmy żyli normalnie. Ale tak się nie da jak nie ma przyjaciółki która dla nas jest bardzo ważna... Która jest dla nas jak siostra... Nie zapominamy o niej i cały czas jej szukamy, ale też zajmujemy się innymi sprawami. Jeszcze przed jej zniknieciem z moją bliźniaczką jako jedyne znałyśmy pewien sekret Any... Ale mniejsza. Muszę wrócić myślami do tu i teraz. Właśnie na dziedzińcu londują smoki Kai'a i Pabla. Od razu do nich podeszłam.

-I jak? - spytałam.

-W mieście i okolicy spokój - powiedział czerwony ninja--A nawet śladu po młodej - dodał widząc, że chce o to spytać.

Obaj zeszli że smoków i we trójkę poszliśmy do salonu. Reszta właśnie oglądała coś w telewizji więc dosiedliśmy się do nich.

-Niech zgadne... Bez zmian? - zaczą mój brat na co dostał potwierdzenie od Pabla.

-Znajdzie się - powiedziałyśmy jednocześnie z Melody. Chciałyśmy dodać innym nadziei a, że w tym samym czasie na to wpadłyśmy to już inna sprawa

-Może macie rację - powiedział Jay- nie wolno się poddać

We wszystkich jakby wstąpiła nowa energia i chęć do działania. Zawsze dodawaliśmy sobie nadziei jak jej brakowało.

-Pierwsza zasada ninja: Ninja nigdy się nie poddaje - powiedział Lloyd

Postanowiliśmy przejść się trochę po mieście. Może tak wpadniemy na jakiś pomysł? Trudno powiedzieć, ale nadzieja umiera ostatnia. Łaziliśmy gadają na różne tematy. Śmialiśmy się, co po niektórzy się wygłupiali. Miło spedzaliśmy czas ogólnie. W pewnym momencie zauważyliśmy Ane. Ledwo ją poznałam i gdyby Michael nie powiedział, że to ona to ja bym jej nie poznała. Podeszliśmy do niej i chcieliśmy pogadać. Próbowała się jakoś wymknąć, ale my na to nie pozwoliliśmy.

P. Ana

Niech to... Już nie mam drogi odwrotu. Szybko z pomocą mocy sprawdziłam czy zgubiłam tego gościa co mnie teraz pilnuje. Ale z tym przynajmniej daje się pogadać nie to co z innymi... Po upewnieniu się, że jest czysto odetchnełam z ulgą.

-Czemu uciekłaś?

-Dlaczego tak długo nie dawdałaś znaku życia?

-Gdzie byłaś?

Jedno po drugim zadawali pytania... A ja nie mogłam na nie odpowiedzieć... Nie mogłam, bo jakby się o tym odwiedzono... Nie byłoby ciekawie...

-Wybaczcie nie mogę powiedzieć... Wpakowałam siebie i was w kłopoty... I póki tego nie odkrece nie mogę nic powiedzieć... Nawet rozmową z wami ryzykuje wasze bezpieczeństwo...

-Czemu? Ana wytłumacz nam to - powiedziała Nya

-Nie mogę - powiedziałam i zaczęłam się powoli wychowywać.

-O nie, nie, nie - powiedział Cole stając za mną i kładąc mi ręce na ramionach bym nie uciekła- albo wracasz z nami do klasztoru i tam nam to wyjaśniasz albo tu.

-Nie mogę! Nie rozumiecie jak dużo ryzykujecie zwykłą rozmową ze mną? - powiedziałam.

-Nas to nie obchodzi. Dla nas najważniejsze jest dla nas byś z nami była - powiedział jak go kiedyś określałam "Lo"

Westchnęłam tylko i zaczęłam wszystko tłumaczyć. Od mojego pierwszego spotkania z Jeffem. Jak mnie omotał i zmusił do współpracy. Jak go powstrzymałam. Opisywałam wszystko bardzo dokładnie. Powiedziałam jak odkryłam, że zwiał z więzienia. Powiedziałam po co wrócił i jak zaczą mnie szntażować, wcześniej mówiąc czemu zwiałam. Widziałam ich zainteresowane miny w czasie mojego opowiadania. Trochę zajęło wyjaśnienie tego. Zgłaszcza, że starałam się wszystko dokładnie wyjaśnić. Ale na moje szczęście nie zostałam namierzona przez tego gościa.

-No to na pewno z nami idziesz i nie masz nic do gadania. Nie możemy pozwolić by plan tego palanta się sprawdził. Po za tym nie możesz aż tak ryzykować. - powiedział mój brat i tak jak stwierdził ja nie miałam prawa głosu... Poprostu zaczęto mnie pilnować bym szła z nimi. Po wyjściu z miasta wszyscy wytworzyli smoki. No oprucz mnie. Nie miałam na to siły.

-Ana o co chodzi? - spytał Michael

-Nic... - odparłam

-To czemu nie wytwarzasz smoka? - spytał zeskakując ze swojej besti.

-Poprostu nie wiem czy to dobry pomysł... To jest zbyt duże ryzyko...

-Ana nie przejmuj się tym i uwierz, że to jest dobry pomysł. Ale znam cie doskonale i wiem, że nie tylko o to chodzi. Co się dzieje? - spytał kładąc mi rękę na ramieniu.

-Poprostu nie mam starczająco siły... Nie dam rady wytworzyć smoka już nie mówiąc o utrzymaniu go...

-To jak chcesz możesz polecieć ze mną - odparł

W odpowiedzi tylko pokiwałam głową na znak zgody. Brązowooki wsiadł na swojego smoka i wyciągną rękę by pomóc mi wejść. Skorzystałam z pomocnej ręki a Michael posadził mnje przed sobą. Siedziałam bokiem, a chłopak obją mnie ramieniem.

-Tak dla pewności, że nic głupiego nie wymyślisz - wyjaśnił czemu mam siedzieć przed nim, a nie za nim.

Lekko kiwnęłam głową z uznaniem. Wiedziałam, że teraz nie mam nawet cienia szansy czegoś wymyślić. W sumie to dobrze. Jak tylko wystartowaliśmy wtuliłam się w Michaela i przymknęłam oczy. Nawet nie wiem kiedy usnęłam.

Cześć!
Tak wiem dawno nie było rozdziału, ale miałam a to obóz a to wyjazd jeden, a to teraz jeszcze jestem na drugim wyjeździe, jeszcze tak sobie miałam wene. Ale już wracam z pomysłami i postaram się wrócić do chociaż w miarę regularnego pisania.
A teraz pytanka:
1. Jak tam wam wakacje mijają?
2. Jak podobał się rozdział?
3. Jakiś pomysł na specjał z racji zbliżających się 2 tysięcy odczytów?
Już nie przeciągając kończę.
Pozdrawiam was serdecznie ❤️❤️
Papa🤩😊❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro