Rozdział 15
-Ana co oni ci zrobili? - spytałem gdy zobaczyłem w jakim stanie jest szmaragdowooka.
Szybko się obudziłem i stanołem przy oknie.
-Zobaczysz siostrzyczko niedługo cię znajdę.
Już do rana nie udało mi się zasnąć tylko obmyślałem co zrobić. Gdy tylko dostaliśmy informację gdzie jest moja siostra ruszyliśmy jej na pomoc. Po dotarciu na miejsce znokałktowaliśmy strażników i wraz z policją weszliśmy do budynku. Na szczęście sama akcja trwała krótko i nikomu nic się nie stało, tylko bardziej mnie martwi to gdzie jest Ana? Pobiegłem w stronę cel i znalazłem swoją siostre. Była nieprzytomna i cała w ranach tak jak w moim śnie. Szybko wziołem ją na ręce i wyszedłem z budynku do reszty.
-Szybko musimy ją wziąć do domu- powiedziała podajże Monica
-A nie lepiej do szpitala? - spytała Sel zmartwiona (zresztą jak wszyscy) stanem mojej siostrzyczki
-Zaufajcie nam- powiedział Michael na co przytaknołem. Po wytworzeniu smoków polecieliśmy do bazy. Ostrożnie położyłem nastolatke na łóżku w oddzielnym pokoju. Takiej jakby lecznicy? Pokoju dla rannych? Nie wiem. Nagle usłyszałem mój telefon. Na wyświetlaczu pokazał się numer mojej mamy. O nie super moment wybrała.
-Lloyd idź odebrać ją się zajmę Aną- powiedział Kai
-Nie my wszyscy z tont wyjdziemy. Monica zostanie z Aną- powiedział Piter.
-Ale... - już miałem protestować
-Lloyd do jasnej... Zaufajcie nam wiemy co robimy.
-To nam to wyjaśnijcie. - powiedział Cole
-Właśnie to planujemy zrobić ale dajcie nam chwilę.-powiedział Ale-Teraz ważniejsze jest by nie zwracać niczyich podejrzeń więc Lloyd odbierz w końcu ten telefon.
Wykonałem ,, polecenie"
-Halo
-Hej synku właśnie przyjechałam was odwiedzić a tu pustki gdzie jesteście? - Oj muszę coś wymyślić
-Wyjechaliśmy na trochę za miasto. Zapomniałem ci powiedzieć. Wybacz- w sumie za bardzo nie skłamałem
-Ok. A dasz mi Ane do telefonu? - no super i co ja teraz powiem? - Muszę ją o coś spytać
-Akurat nie bardzo bo jest zajęta..
-Rozumiem. Zadzwonię później.
-Ok. Pa mamo
-Papa sunku-szybko się rozłączyłem było blisko.
Podszedłem do reszty.
-Teraz czas na wyjaśnienia - powiedziałem
-Ok. Więc tak..
P. Monica'i (Moniki)
-Ana co oni ci zrobili ile ty masz ran- szepnełam do nieprzytomnej dziewczyny i zaczełam choć częściowo leczyć jej rany. Mam zdolność leczenia ran i niektórych chorób co jest dość przydatne.
Po piętnastu minutach udało mi się zagoić chociaż część ran szmaragdowookiej. Niestety nie mogę uleczyć wszystkiego naraz. Jest tego zbyt dużo. Nie to, że nie dałabym rady bo dałabym porostu mogłabym stracić zbyt dużo siły i to by było nieskuteczne.
-I co mam zrobić?- zaczęłam choć próbować rozmawiać z dziewczyną- Proszę obudź się. Jesteś dla nas wszystkich ważna. Pomyśl o nas swoich przyjaciółkach- z Evą zaprzyjaźniłyśmy się przez ten czas z resztą dziewczyn- o swoich przyjaciołach. O swojej rodzinie. O Lloydzie. Twój brat naprawdę bardzo się martwi tak jak wszyscy. Ana proszę obudź się! - ostatnie wykrzyczałam ze łzami w oczach--wiesz, że gdybym mogła uleczyłabym wszystkie twoje rany, ale ja już nie mam siły- mówiłam cały czas płacząc. - Jestem zbyt słaba- wyszeptałam i usłyszałam jak drzwi do pomieszczenia się otwierają a w nich staną mój chłopak
-Chodź odpocznjesz
-Nie mogę. Muszę jej pomóc
-Nie pamiętasz jak się to skończyło ostatnio? - spytał chociaż znał odpowiedź na to pytanie--Nie dam ci się narażać chodź odpoczniesz--powiedział Piter
-Ok- powiedziałam zrezygnowana poszłam do pokoju i położyłam się spać
P. Jay'a
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa czyli Monica ma moc leczenia, ale jeszcze nie do końca ją opanowała i może jej używać tylko gdy jest spokuj i może się skupić. I wszystko jest jasne. Tylko ciekawe czemu jeszcze nie opanowała pełni możliwości. W sumie nie moja sprawa. Zobaczyłem smutną Nye więc do nie podeszłem
-Hej martwisz się o młodą? - spytałem
-Jasne a ty nie? - spytała zdziwiona moim uśmiechem
-Widomo jak każdy się o nią, ale wiem też, że jest twarda i da sobie radę. Po za tym nie chce dać tego po sobie poznać by innym dodać otuchy a już najbardziej młodemu.
Tydzień później
P. Any
Dwa dni po odnalezieniu mnie przez resztę obudziłam się. Jestem im wszystkim bardzo wdzięczna. Nie wiem czy kiedykolwiek zdołam im się odwdzięczyć. Siedzę właśnie na dachu i myślę o przeszłości. Chciałabym by było jak dawniej.
-Nad czym tak myślisz?- spytał Michael dosiadając się do mnie
-O tym, że chciałbym by mój tata był taki jak kiedyś
-Aaa rozumiem-powiedział - A ty nie masz czasem cząstki złotej mocy
-No mam i co w związku z tym?- spytałam
-To po kontakcie z tą mocą twój ojciec się zmienił więc...
-To się może udać! Jesteś genialny!!!- krzyknęłam i pocałowałam bruneta w policzek- Jakby co mam coś do załatwienia!- krzyknęłam wytwarzając smoka i lecąc do Cryptarium
🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟
-Dziękuje za umożliwienie mi spotkania z moim tatą- powiedziałam
Po chwili stałam twarzą w twarz z moim ojcem.
-Ana?- spytał na co pokiwałam głową- Jak ty wyrosłaś córeczko- powiedział
-Tato mam do ciebie sprawe.
-Słucham
-Chcesz być taki jak dawnej?- spytałam
-Co to za pytanie. Ale to nie możliwe tej jad znowu krąży w moich żyłach
-Mogę ci pomóc, ale musisz tego chcieć.
-Chce- powiedział na co się ucieszyłam. Wpłaciłam kaucję za Garmadona i razem wyszliśmy z Cryptarium. Wytworzyłam smoka i polecieliśmy na polane niedaleko Ninjago.
Użyłam cząstki złotej mocy którą posiadałam. Poświęciłam ją by wrócił mój tata, ale nie ten zły władca tylko ten którego kocham. Udało się.
Szybko do niego podbiegłam i go przytuliłam.
-Dziękuje córeczko- powiedział szczęśliwy.
-Kocham cię tato nie mogłam inaczej- powiedziałam
-Ja ciebie też kocham córeczko.
Umówiłam się z tatą, że zrobimy reszcie naszej rodziny małą niespodziankę na zbliżające się święta. Bardzo się cieszę.
Dość późno wróciłam do domu moich przyjaciół. Właściwie niedługo wprowadzają się do nas bo mamy parę wolnych pokoi. Nikt chyba nie zauważył mojej nieobecności po piętnastu minutach dokładnie o 00:30 usunęłam po wrażeniach dzisiejszego dnia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro