Rozdział 1
Biegnę przez ciemny las. Nie mogę się poddać. Nie mogę zawieść przyjaciół i brata. Biegnę mimo zmęczenia i ran, których wcale nie mam mało. W plecaku mam zwój, który nie może dostać się w niepowołane ręce tych którzy bez przerwy mnie gonią. A już na pewno nie w ręce ich mistrza. Moje rany bardzo bolą, ale ja się nie poddam. Drzewa powodują kolejne zadrapania. Biegnę już tak od jakiegoś czasu. Jest w końcu opuściłam ten głupi las. Już metry dzielą mnie od najbliższego miasta. W końcu jestem blisko celu. Biegnąc podążam w wyznaczonym przezemnie kierunku. Ulice są puste i ciche.
Co się dziwić jest grubo po 23.
Słyszę za sobą kroki dokładnie wiem do kogo one należą. ,,Długo" nacieszyłam się spokojem. Biegnę dalej w pewnym momencie widzę blask reflektorów samochodowych. Kierowca krzyczy
-Oddaj to, ty głupia dziewucho a nic ci się nie stanie
Ja tylko poprawiam maskę na twarzy i skręcam w zupełnie innym kierunku. Nigdy im tego nie oddam chodźby nie wiem co mi mieli zrobić. Ja jestem Nieznana. Ja się nigdy nie poddaje. O nie ślepy zaułek. Już mam zawracać, ale drogę zagradza mi ten sam koleś. Zaczynam z nim walczyć. Rany mnie bolą jak nie wiem, ale walczę. To nie może się znaleźć w jego rękach. To musi zostać zniszczone, a tego może dokonać tylko niewiarygodna siła. Dlatego muszę zanieść to do mojego brata. Inaczej, jeśli to wpadnie w ręce kolesia, z którym walczę. Wolę nie myśleć co się wtedy stanie. Jest! W końcu go powaliłam! Teraz sprintem puki leży. Nieudało mi się zajść daleko, bo zowu jestem w ślepym zaułku. Nie mam drogi ucieczki, bo została mi zagrodzona przez 10 mężczyzn na czele których stał ich mistrz.
-Oddaj zwój i każdy pójdzie w swoją stronę - słuchać było jego donośny głos
-Nigdy- powiedziałam stanowczo i z nienawiścią do tego człowieka w głosie.
-Głupia- powiedział podchodząc do mnie i zaciskając swoje ręce na mojej szyi. Nie mogłam się bronić. Byłam zbyt słaba i wykończona. W końcu rzucił mną o ścianę. Podszedł do mnie- Proszę, proszę kogo my tu mamy? Panowie patrzcie to ta wielka Nieznana- powiedział z kpiną w głosie- a może raczej - próbowałam mu przeszkodzić ale jednak udało mu się ściągnąć chuste ninja z mojej twarzy- siostrę wielkiego zielonego ninja, Ane Garmadon. Gdzie ukryłaś zwój? - racja udało mi się odetchnąć plecak.
-Nie dowiesz się nigdy! - krzyknęłam mimo braku siły.
-Jaka głupia. I tak prędzej czy później to znajdę - powiedział po czym mocno kopnął mnie w brzuch. Zaczęłam się zawijać z bólu, a ten idiota razem ze swoją zagrają odjechał. Ból był nie do zniesienia, a do tego rany zaczęły na nowo krwawić. Resztką sił wzięłam plecak i wysłałam na komunikatorze sygnał SOS. I to było ostatnie co pamiętam, bo przed oczami zrobiło mi się ciemno i straciłam przytomność.
Cześć wszystkim!
Tak więc w ten sposób zaczynamy 2 część niesamowitego życia. Jak wam się podoba wstęp?
Bardzo się nad nim starałam i powiem wam, że już od dłuższego czasu ten wstęp chodził mi po głowie, a pomysł na taką książkę jeszcze dłużej. Tak więc bez przeciągania żegnam się z wami
Papa😘😘😘💛💛❤️❤️💜💜💙💙💚💚
lovemusic1202 🎵🎵🎼🎼🎼🎤🎤🎤🎶🎶🎶💖💖
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro