💗🐳🐙𝙉𝙪𝙢𝙚𝙧𝙤 𝙨𝙞𝙚𝙩𝙚 18+🐙🐳💗
-Szczęsny-
Nie wiem, gdzie one pojechały, ale to ostatni dzień z moim Krychowiakiem. Cholera jasna. Dlaczego to tak szybko minęło? Mam jeszcze na niego tylko 12 godzin. Tak wstaje o 12. Dobra jebię mnie Marina z Celią. Wchodzę do kuchni i na powitanie całuję szyję Krychowiaka. Marina cicho chichocze. Mam na niego taką cholerną ochotę. Chyba mnie uzależnił. Cholera jasna! No trudno nie będę płakać z tego powodu. Nawet się cieszę. Przekręcił mnie w swoją stronę i namiętnie pocałował. Na naszych żonach nie robiło to wrażenia, bo same robią ze sobą to samo. Znaczy.. tak myślę. Nie wygodnie było na tym fotelu wczoraj. Nie czuje pleców. Może się starzeję? Nie no, co ja pieprze.
Pociągnąłem go ze sobą na górę. Liczy się, że chociaż trochę byliśmy nad tym morzem, ale chuj z nim. Zamknąłem drzwi do sypialni należącej do mnie i do Mariny na klucz i pozbyłem się ubrań Grzesia. Położył się wypinając na łóżku. Zacząłem go pieprzyć. Z jego ust wydobywały się ciche westchnienia. Zdążył się dla mnie rano rozciągnąć. Jaki słodziak. Zaczął się obmacywać. Uderzyłem nagle w jego prostatę, a on aż rozkosznie krzyknął. Oj tak jesteś mój. Przeleciałem go tyle, ile potrzebowałem się wyżyć, za te wszystkie lata patrzenia na jego dupę i powstrzymywania się od ruchania go na imprezach, gdy się do mnie kleił, ruszając ją seksownie.
Kiedy skończyłem oboje nie mieliśmy siły. Przytulił się do mnie.
-Krychowiak-
Było mi z nim tak cudownie! On tak dobrze rucha! Niby to był dopiero mój drugi raz z facetem, ale było cudownie! To nie mógłbyć nic nie znaczący seks. Powiem mu to w końcu. Dam radę.
- Wojtek ja się w tobie zakochałem, ale oboje mamy żony i bałem się twojej reakcji, i.. - pocałował mnie namiętnie w usta. Jak się cieszę, że nie dal mi skończyć. Nie wiedziałem, co dalej mówić.
- Tak Grzesiu ja też Cię kocham - powiedział cicho wtulając mnie w swój tors. Czułem się z nim tak wspaniale. Naprawdę kochałem go. Tak jebanie go kochałem.
- Idziemy na plażę? Tylko we dwoje? - spojrzał na mnie i szerzej się uśmiechnął. Przytaknął, a ja poszedłem się ubrać. Kiedy wróciłem, żeby oświadczyć, że idę po bluzę nałożył mi bez słowa swoją. Chwycił moją rękę i wyprowadził z pokoju i z domku.
Spacerowaliśmy po plaży. Ba! Pływaliśmy, nurkowaliśmy, opalaliśmy się razem, tuliliśmy się. Czego my nie robiliśmy!
Przyszedł ten czas. Czas rozstania. Nie chciałem go zostawiać.. nie chciałem wsiadać w samolot obok, bo przecież ja lecę do Arabii, a on do Włoch..
- Odwiedź mnie w Turynie - powiedział spoglądając na mnie. - Zawsze będziesz tam mile widziany - lekko się uśmiechnąłem, choć chciało mi się płakać. Nie wiedziałem, że będę chciał aż tak z nim zostać. Możliwe, że zobaczymy się dopiero za.. nie wiem. Nie wiem, czy się jeszcze zobaczymy. Wzdycham. Przytulam się do niego mocno. Całuję go na pożegnanie i kieruje się do Celii i do naszego samolotu. Patrzę, jak równo startujemy, ale ja lecę w przeciwną stronę do niego.. zakładam słuchawki i patrzę ma to, że przecież są jego. Uśmiecham się lekko. Tyle mi po nim zostało. Słuchawki. Opieram się o Celię. Przykro mi, bo przecież nie ma przy mnie Wojtka. Kto by pomyślał, że pieprzony Szczęsny mnie uzależni aż tak?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro