💗🐳🐙𝙉𝙪𝙢𝙚𝙧𝙤 𝙘𝙞𝙣𝙘𝙤🐙🐳💗
-Szczęsny-
Wczoraj położyłem Grzegorza spać. Czuję się winny. Czyli widać tą moją niechęć? To nie miało tak być.. jestem czasami do dupy. Dziewczynki gdzieś pojechały, a na dworze leję. Jestem zmuszony do spędzenia całego dnia przy Krychowiaku. Zmuszony? Wojtek, co ty gadasz? To przecież twój przyjaciel. Może przeleżę cały dzień w łóżku, żeby nic nie palnąć albo żeby go nie zranić? To jest jakiś pomysł albo będę udawać, że zemdlałem? Nie, bo przecież on tu cały szpital ściągnie. Oh.. on się tak o mnie martwii.. nie wiem, co mam już zrobić. Poleżę sobie z zamkniętymi oczami. Przecież mi tu nie wlezie. Nie no tego to do jakiejś 10 nie zrobi.
Leżę tak i leżę i co? W sumie to nic. Jest trochę nudno, ale wytrwam. Zimno mi trochę. Może jakbym sięgnął po koc? Nie chce mi się fakt. Leży u Grzesia - drugi fakt. Poczułem jak, coś ciężkiego się na mnie kładzie i mnie przytula. Objąłem to rękami i dopiero teraz poczułem te perfumy. Krychowiak do jasnej cholery, a myślałem, że chociaż tego nie zrobisz. Jak widać znowu mnie zaskoczył. To nie jest takie złe, bo nic nie gada. Możemy tak leżeć. Znaczy Boże.. nie to nie jest złe. Chce się tak z nim przytulać.
- Woooojtek - no i moje nic nie gada poszło się jebać. Cudownie. Otworzyłem oczy i spojrzałem na włosy Krychowiaka. Jak się we mnie wtulił skubany. Śmiać mi się trochę chciało. Mój krasnal. Znaczy nie obrażając go za mocno. No i co on kurwa chce?
- Co tam Grzesiu? - położyłem rękę na jego dupie. No i co on proszę państwa teraz wymyślił? Ja się go do kurwy boje. Te jego pomysły to są chore czasem. Kraść mi klapeczki. Szkoda, że nie dostał z laczka. Następnym razem dostanie. Nie można mieć łatwo w życiu.
- Zrobisz mi kanapki? - no szczena mnie opadła. On się przyszedł przymilać, bo mu się nie chce se kanapek zrobić? No co za! Kurwa mać i muszę wstać, bo przecież mnie zamęczy. No i zajebiście. Marina czemu ty mnie zostawiasz!? Pojebie mnie coś!
- Zrobię - zwaliłem go z siebie i sturlał się na drugą stronę łóżka. Wstałem, ubrałem laczki i zszedłem na dół. Potuptał za mną. - Z czym chcesz te kanapeczki? - wyjąłem talerz z szafki. Popatrzyłem na niego i zobaczyłem, że myśli. Trochę to zajmie. Dobra Wojtek wytrwasz.
- Z wędliną i z.. pomidorem - odpowiedział po chwili, a ja zacząłem robić mu kanapki. Oj mój mały słodziaczek. Mój? Kto? O czym ja myślę? Dałem mu te cholerne kanapki. Ten dzień zapowiada się cudownie. Czujecie ten sarkazm?
- Gdzie one tak serio pojechały? - zapytałem opierając się o ścianę. Podniósł swój wzrok i na mnie spojrzał. Przecież wiem, że wiesz, bo wstajesz w chuj wcześnie.
- No uh.. na pazurki i na zakupy? - złapałem się za głowę. Cały dzień ich nie będzie! Pokiwałem po chwili głową. Mogłem jej założyć odrębną kartę kredytową nie połączoną z moim kontem.
- Jesteśmy na siebie skazani cały dzień, wiesz o tym? - Usiadłem na przeciwko niego i poczułem jak kładzie swoje nogi na moich kolanach. No i co ty sobie myślisz Grzesiu? Że ja tego nie skomentuje? Na pewno nie na głos.
- Wiem! - powiedział dumnie kończąc kolejną kanapkę. Japierdole, ale on wcina. Chwila.. gdzie jest Liam!?
- Grzesiu widziałeś gdzieś może mojego syna? - zapytałem z nadzieją, a on pokręcił przecząco głową. No tak dzięki kolego.
- No widziałem.. znaczy się no jest z naszymi kobietami - Marina i jego kobietą? No po moim trupie. Tak wiem, że chodziło mu o to, że Celia jest jego, a ble, ble, ble. Wiecie o co mi chodzi. No, ale dobra on się nigdy z mamą nie nudzi, więc. Niech będzie. W sumie i tak będę niańczyć dziecko.
- No dobra - westchnąłem wciąż czując jego nogi na kolanach. On uwielbia mieć ze mną jaki kolwiek kontakt przez dotyk. Tak już zacząłem to zauważać. Nie przeszkadza mi to. Chyba Krychowiak czuje się z tym bezpiecznie. Ja w sumie też.
No wcinał te kanapki dobre 10 minut. To przez to, że dziecko przeglądało swoje szoszial media. Czy jak wy to nazywacie młodziaki.
Położyliśmy się na kanapie i nie wiem, co nam odjebało, ale zechciało nam się coś nagrywać. Jakieś pytania jak za dobrych lat. Czuję się, jakby to było wczoraj.. ale jednak tak nie jest. Wchodzimy na jego Ig w jakieś tam pytania, czy co on tam odjebał, włączamy mój telefon z lepszym aparatem jako kamerę, a w międzyczasie Grzesiu robi kanał na YouTubie. Wszystko gotowe, zaczynamy.
- Cześć ja jestem Grzegorz Kryszowiak - jebnąłem śmiechem. - Wytniemy to cholera jasna! - obtarłem łzy. Ukłoniłem się lekko siedząc na łóżku.
- A ja jestem Wojciech Szczęsny. Wypikamy Cię Krycha - przewrócił oczami. Co za dzban. Znaczy kochany mój przyjaciel.
- Odpowiadamy na pytania zadane nam na Insta. Boję się, co to będzie - spojrzał się na mnie na, co głośno odchrząknąłem. Wziąłem telefon i próbowałem nie wybuchnąć ze śmiechu.
- Czy to prawda, że Grzesiek nie ma gustu do ubierania się - spojrzał się na mnie morderczym wzrokiem. - Słuchaj kochany z profilowym Ronaldo.. on ma swój własny gust. Trochę wieśniacki, ale wciąż gust - uśmiechnąłem się do niego jak aniołek.
Odpowiedzieliśmy na dużo pytań. Będę musiał wypikiwać Kryche, bo klnął, jak kurwa nie wiem co. Ten kurwa jak czarodziej! Boziu.
- Ostatnie pytanie - spojrzał na mnie niedowierzając. Co ty żeś przeczytał? Podał mi telefon i też nie wierzyłem. "Czy ty i Wojtek-Mur-Szczęsny jesteście razem?". Mrugnąłem kilka razy.
- Czy ty i Szczęsny jesteście razem? - postanowiłem trochę pograć. Chociaż Krycha po nagraniu mnie zajebie, ale chuj. Odłożyłem telefon i chwyciłem jego dłonie. - Prawda jest taka, że tak - spojrzałem na niego słodko.
- Tak.. masz racje jesteśmy świetną parą - Krycha podszedł do telefonu i ustawił go inaczej. Spojrzał się na mnie wzrokiem wiesz, gdzie lecimy.
- Lecimy do Moskwy! - zium poleciał na łóżko. Złamę mu kręgosłup. Ups no tak ja nie jestem Ramos. Szkoda.
- Jadymy! - skoczyłem na niego. Jak za dobrych lat. Tuliliśmy się chwilę. Ja wiem, że jest taka sytuacja jaka jest, ale to legendarne, więc przepraszam bardzo, ale musiało być.
Później Wojtek z Krychą jedząc paluszki wypikiwali przekleństwa i kadrowali niektóre rzeczy, robili zbliżenia, jakieś dziwne dźwięki. Potem jak dziewczyny wróciły to obiadu nie odebraliśmy.. trochę nas opieprzyły, ale jednak dostaliśmy haha..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro