Rozdział 9
Gadaliśmy dosyć długo, ale ja i tak nie przestawałam czuć tego spojrzenia na sobie i to nie daje mi spokoju.
-Ana co się dzieje?
-Wydaje mi się, że ktoś nas obserwuje.- po wyszeptaniu przezemnie tych słów zaczęliśmy wstawać jak gdyby nigdy nic
-Może już wracajmy robi się dość późno a wyszliśmy nikomu nic nie mówiąc- zaproponował, żeby zmylić potencjalnego obserwatora
-Jasne-powiedziałam po czym wytworzyliśmy smoki i na nie weszliśmy. Lecąc nad ziemią patrzyliśmy, czy nie widać czegoś podejrzanego. Niestety niczego takiego nie zobaczyłam. Dziwnie.
-Może ci się coś wydawało?
-Nie napewno nie. Czułam na sobie to spojrzenie. Od dłuższej chwili nie dawało mi to spokoju. Może ta osoba nie z tej strony nas obserwowała albo się przemieściła....
-Nie przejmój się ją cię nie oskarżam o nic
-A co jeśli c...
-Spokojnie. Nic się nie stało więc już przestań
-Oki oki- zrobiłam rękami gest obronny
Po tym jak dolecieliśmy na miejsce usłyszałam, że mój telefon dzwoni.
-Ty już idź do środka ja zaraz przyjdę
-Ok- powiedział mój brat po czym znikną za drzwiami a ja odebrałam telefon
-Halo?
-Cześć Ana
-O cześć Michael jak tam?
-Dobrze, że pytasz. Tak się składa, że przydałabyś się tutaj
-Co się dzieje? - spytałam zmartwiona
-No delikatnie mówiąc mamy spory problem
-Tego to ja się domyślam. O co dokładniej chodzi?
-Pamiętasz tego typa co go złapaliśmy niegługo przed twoim wyjazdem?
-Tak i co z nim?
-Okazuje się, że on był powiązany z tą grupą którą rozszyfrowywaliśmy.
-CO?! - lekko krzyknełam - Jak? Przecież sprawdzałam wszystkich członków tego gangu. - matko ja się chyba załamie
-Ej. To nie twoja wina on jest w gangu dopiero od dwuch - trzech tygodni.
-To co mnie straszysz, że popełniłam błąd. Wiesz, że potrafię być mega ambitna.
-Wiem to. I jak twoja misja z przed tych ponad dwuch miesięcy.
-Z małymi komplikacjami, ale zakończona powodzeniem.
-Przynajmniej tyle dobrego.
-Dobra co z tym gostkiem?
-A tak. Chodzi o to, że próbują znaleźć ten zwój. Uważają, że go gdzieś schowałaś
-Niech szukają i tak go nie znajdą, bo go zniszczyłam.
-JAK?! - twm razem on mi się wydarł wprost do ucha. - Przecież tego może dokonać tylko niespotykana siła
-A pamiętasz jak ci mówiłam czyją jestem siostrą?
-No zielonego ninja.
-No właśnie. Skontaktowałam się z bratem i razem udało nam się to zniszczyć.
-Aaaaa
-Beeee- no porostu musiałam
-A jak tam wyglądała ta misja?
-Jak będę na miejscu to wam opowiem. A wy opowiecie mi co i jak z tymi poszukiwaniami zwoju który został zniszczony
-Ok. Widzimy się. Pa
-Pa- powiedziałam po czym się rozłączyłam
Dobra to teraz jak wyjaśnie, że jednak nie mogę zostać. Lloyd przecież nie wiedział, że nie byłam ,,samotnym wilkiem'' i po części działałam w grupie z przyjaciółmi (działaliśmy w ukryciu, ale i tak byliśmy dość znani. Reszta tak jak ninja pokazali swoje twarz, ale ja, do chwili ściągnięcia mi maski, na to się nie zdecydowałam).
-Ana idziesz? Zane woła na obiad- powiedziała Melodii wychodząc na dwór
-Tak tak już idę - powiedziałam i weszłam do domu. Gdy miałam iść do kuchni poczułam, że ktoś mnie złapał za nadgarstek więc się odwróciłam
-Co się dzieje? Możesz mi powiedzieć przecież się przyjażnimy. - ma rację wszyscy w tym domu są moimi przyjaciółmi i to takimi jak rodzina
-Chdzi o to.... że moi przyjaciele z dość daleka potrzebują pomocy a ja obiecałam im jej udzielić.... ale też obiecałam, że tu zostanę i nie wiem co zrobić....
-Moim zdaniem powinnaś......
Cześć!!
Jak się podoba rozdzialik? Proszę o napisanie szczerej opinie w komentarzu. Po za tym co tam u was słychać?
Kto lubi zimę? Kto tak jak ja nie może doczekać się świąt?
Ktoś tak jak ja w przyszłym tygodniu ma prubne egzaminy gimnazjalne/ósmoklasisty? A może już mieliście? Ja już nie przeciągam i się żegnam
Papa💖💖💙💙💙💜💜❤️
lovemusic1202 😘😘😘😘😘❄️❄️❄️❄️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro