Rozdział 4
P. Ana
Matko jaką ulgę poczułam jak się tego pozbyliśmy. Wolę nie wiedzieć jakie okropieństwa tam były zaplanowane. Na szczęście to już przeszłość. Właśnie mija 3 dzień od kiedy wróciłam do domu. Dawno mnie tu nie było. W końcu nineło około dwuch lat. A mój pokuj nic się nie zmienił. Nadal ma te pastelowobłękitne ściany i moje ukochane jasne meble. Nie przepadam za ciemnymi barwami, ale niektóre nawet mi się podobają.
Dobrze, że jest więcej osób. Na szczęście ze wszystkimi dobrze się dogaduje. O nie. Matko zapomniałam, muszę się mieć na baczności. Zawsze jak wracam w przeciągu max 4 dni Jey robi mi jakiś kawał. Nie wiem czemu. Może, żebym poczuła się spowrotem w domu? Nie wiem, ale nieważne co tym razem planuje muszę uważać. Postanowiłam pójść do reszty bo przecież nie będę bez celu siedzieć w pokoju.
Oczywiście ja jak to ja musiałam wybrać nie codzienny sposób dostania się na dół mianowicie zjechałam po poręczy schodów. Dobrze, że je jestem ciężka.
-Cześć wszystkim! - powiedziałam wchodząc do salonu
-Siema młoda
-Wy chyba nigdy nie przestaniecie- pokiwałam głową z dezaprobatą.
-Czyli dobrze nas znasz- wyszczerzył zęby Jey.
Postanowiłam pójść do garażu, ale ktoś postanowił zagrodzić mi przejście
-A gdzie to tak śpieszno?
-A do mojego motorka braciszku-powiedziałam
-No to możesz iść - zszedł mi z drogi
-Dzieki! - krzyknełam idąc. Jak ja uwielbiam się przekonać z moim kochanym bratem. Kiedy znalazłam się w garażu szybko podeszłam do mojego motoru, by zobaczyć czy coś się nie uszkodziło.
-No nie- powiedziałam, bo tak sobie chciał się odpalić silnik. - No nic trzeba go wziąć do mechanika. Tylko skąd... Mam.
Powiedziałam po czym wyciągnełam telefon i wybrałam numer mojej dawno niewidzianej przyjaciółki
-Halo
-Cześć Delo to ja Ana
-O. Część Ana co tam?
-Głupia sprawa. Pamiętasz kiedyś mi mówiłaś, że masz znajomego mechanika
-No nawet kilku i co w związku z tym?
-Motor mi się coś psuje i czy któryś z twoich znajomych mógłby zajrzeć co tam szwankuje?
-Jasne. Podaj tylko adres a....
-Nie trzeba ja sama przyjadę jeszcze da się jeździć
-Spoczko. To do zobaczenia
-Pa- dobra przynajmniej jedno załatwione. Teraz tylko pójść poinformować innych o tym, że chwilowo wybywam na nie wiem ile. Poszłam więc do pokoju Lloyda bo coś mi mówi, że tam właśnie jest
-Co tam siostra? - spytał unosząc wzrok znad książki, słysząc otwieranie drzwi
-A skąd wiesz, że to ja? - powiedziałam
-Intuicja. To co tam? - oj tak mnie zbywać bratku
-Jadę do przyjaciółki, bo motor mi szwankuje, a ona ma znajomego który mi tam zerknę co się z tą wredną maszyną dzieje
-Oki
Poszło szybciej niż myślałam. Po 1,5 godziny jazdy byłam na miejscu
-Cześć - przywitała się Delo
-Hej- powiedziałam ściągając kask z głowy
-To jest właśnie mój znajomy Kuba
-Ana--powiedziałam podając chłopakowi ręke-Miło mi
- Mi również.
Po 2 godzinach miałam już całkowicie sprawny sprzęt (nawet Kuba zgodził się mi go przemalować) , ale chciałam jeszcze trochę pogadać z moją przyjaciółką. Naprawdę mega dawno jej nie widziałam.
-Dobra miło było, ale muszę się już zbierać, bo brat nie wiem co mi zrobi- zaśmiałam się.
-Rozumiem.
-Pa. - powiedziałam po czym odjechałam. Matko uwielbiam ten wiatr wiejący mi w twarz. Po w sumie niedługim czasie byłam w domu. Postanowiłam pójść na chwilę do pokoju
-Jey!!!!!! - wydarłam się jak zobaczyłam mój strój leżący na podłodze
-Słucham? - spytał ciut nie ze śmiechem
-Masz przechlapane! - krzyknełam - Wiesz ile ja ten strój robiłam?! - krzyknełam. Nie Ana nie daj się ponieść
-Co się dzieje? - spytał spokojnie wujek (tak jak reszta przyszedł już gdy pierwszy raz krzyknęła)
-No ja wszyszko rozumiem żarty, żartani, ale to już przesada--powiedziałam już nieco spokojniej pokazując na mój strój. Był dość mocno pobrudzony farbą
-Ciebie powaliło człowieku--podniósł głos Lloyd - jak ona ma w tym chodzić na akcje? - spytał retoryczne.
-Miałem Ci to dać później, ale siła wyższa - powiedział Sensey dając mi pudełko. Szybko je otworzyłam i wyjełam jego zawartość. Był to nowy stój ninja.
-Dziękuję - wyściskałam wujka - Ale czemu ten jest miętowy? Przecież mój stary był błękitnozielony - powiedziałam
-Od teraz jak wiesz nie ma już Nieznanej. Ona się zmienia na miętową ninje Ane Garmadon- powiedział kładąc mi swoją laske na ramie
-Tak Mistrzu- powiedziałam
-A teraz trening-oznajmił na co wszyscy zaczęliśmy marudzić--I bez marudzenia- dodał
-To jak Ana już się na mnie nie gniewasz? - spytał Jey ze śmieszną minką
-Masz tyle farta, że i tak miałam dostać nowy strój
-To znaczy tak?
-Powiedzmy
O 21 trening się skończył a ja poszłam się przebrać w piżame. Gdy weszłam spowrotem do pokoju spojrzałam w lustro stojące w rogu pokoju. Zobaczyłam w nim średniego wzrostu dziewczynę o zielonych ciut nie szmaragdowych oczach, falowanych włosach ledwo siegających łopatek. Moje włosy mają tak zwane ombre: mam je od góry jasnobrązowe przechodzące u dołu w blond (im niżej tym jaśniejsze) . Niektóre dziewczyny specjalnie tak sobie malują włosy a ja mam takie naturalnie. I dobrze bo podobają mi się takie jakie są. Miałam na sobie wtedy miętową piżamke z krótkim rękawem. Postanowiłam jeszcze trochę poczytać przed snem i o 22 poszłam spać.
Witam!
Oto ja przychodzę z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że się podobał
Ja już nie paplam tylko się żegnam
Papa😍😍😍😘😘😘🎶
lovemusic1202 💚💙💜🎶❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro