Rozdział 22 (Specjał Na [ponad] 1k Odczytów)
Nie wytrzymam... Ile ja tu już siedzę to nie zaliczę... Mam tego dość ale muszę być silna... Nie mogę się poddać... Może będzie mi jeszcze dane spotkać moich przyjaciół w miłych i dobrych okolicznościach... Parę razy już ich spotkałam na ulicy... Na szczęście udawało mi się ich jakoś zgubić i nie dochodziło do rozmowy. Tyle mam farta, bo nie dałabym rady ich obrazić tak jak mi kazano...
Chodząc w kółko po ,,pokoju" który mi przydzielono zobaczyłam, że wypadał mi z kieszeni telefon. Na szczęście się nie zbił, ale się włączył. Widziałam moją tapetę blokady jaką było zdjęcie przedstawiające mnie i Michaela... Pamiętam jakby to było wczoraj jak go poznałam.
Biegłam ile sił w nogach, mając w kieszeni pendrive z ważnymi danymi.
Nie oglądałam się za siebie tylko przemieszczałam, byle szybciej, przed siebie. Nagle na kogoś wpadłam. Nawet nie zorientowałam się, że pendrive wypadł z mojej kieszeni.
-Przepraszam - rzuciłam szybko do nieznanego przezemnie chłopaka i zaczęłam biec dalej
-Zaczekaj, zgubiłaś coś! - krzykną za mną.
Jak zobaczyłam trzymany przez niego nośnik szybko zawróciłam.
-Dziękuje - powiedziałam wkładając urządzenie do kieszeni bluzy, którą zapiełam, by nie było więcej takiej sytuacji
-Gdzie się tak śpieszysz? - spytał najwyraźniej zaciekawiony brązowowłosy
Już miałam odpowiadać, że to nie jest ważne gdy nagle dało się usłyszeć:
-Wracaj tu durna dziewczyno!
Znałam ten głos i wiedziałam co jego właściciel chce odemnie. Nie minęła nawet sekunda od tego krzyku gdy zaczęłam dalej biec. Dobrze wiedziałam, że jestem goniona przez szefa jednej z mafi którą rozpracowywałam i na którą miałam dowody na pendrive znajdującym się w mojej kieszeni.
Wbiegłam do opuszczonego budynku. Bez przerwy poruszałam się byle szybciej. Niestety trafiłam na ściane A drogę odwrotu mi zagrodziło trzech mężczyzn. Nie miałam szans wydostać się z potrzasu.
-Od dawaj pendrive--rozbrzmiał donośny głos jednego z meżczyzn
-Nigdy - powiedziałam stanowczo
Zaczęłam z nimi walczyć z marnym skutkiem. Ostatnie co pamiętam to mocne uderzenie w głowę i to jak obraz zaczą mi się rozmazywać.
Po jakimś czasie obudziłam się w kompletnie nieznanym mi miejscu. Szybko sprawdziłam czy mam urządzenie w kieszeni. Na szczęście miałam. Nagle do pomieszczenia w którym byłam ktoś wszedł. Był do wysoki chłopak o ciemno brązowych włosach i równie ciemnymi oczami. To ten sam na którego wpadłam na ulicy... Ale jak to? Jak ja tu trafiłam? Gdzie ja tak wogóle jestem?
-Widzę, że już się obudziłaś - powiedział, lekko się uśmiechając
Nie wiedziałam co powiedzieć więc poprostu tam stałam jak idiotka.
-Jestem Michael, a ty jak masz na imię?
-Ana... - powiedziałam niepewnie.
Nie znałam go, ale nie wiem jak to określić... Po prostu czułam, że mogę mu zaufać
-Pamiętasz co się działo za nim starciłaś przytomność? - spytał, na co kiwnełam potwierdzająco głową.
-Nie mogę tu zostać... Muszę iść... - wypaliłam nagle
-Czemu? Coś nie tak? - spytał i widać było po nim, że chciał mi pomóc...
Dziwiło mnie to, bo na moich wyjazdach mało osób wyciągało do mnie pomocną dłoń.
-Muszę sama sobie z tym poradzić
-Ana widać, że wytrałą i samodzielną dziewczyną, ale daj sobie pomóc- powiedział to spokojnym, ale i pewnym głosem
-Nie porzebuje pomocy- odparłam
-Każdy czasem jej potrzebuje, ale żeby Ci pomóc potrzebuje wiedzieć o co chodzi
Czułam, że mogę mu zaufać więc postanowiłam opowiedzieć mu moją historię.
Później jeszcze trochę porozmawiałam z Michaelem. Bardzo go polubiłam. Po rozmowie, poszliśmy na komisariat gdzie oddałam dowody i już miałam wolne. Tak powiedziałam brązowookiemu, że jestem ninja.
Później jeszcze poszliśmy na spacer, gdzie spotkaliśmy przyjaciół Michaela.
-O Michael znalazłeś sobie dziewczynę? - zapytał z uśmiechem jeden z chłopaków
-Alex to jest moja znajoma - odpowiedział
Poznałam resztę osób i odrazu ich polubiłam. Poprostu czułam, że mogę im ufać i, że szybko się z nimi zaprzyjaźnie oraz odnajde w miejscu w którym tymczasowo będę mieszkać ze względu na misję. Po jakimś czasie i oni zaczęli trenować, więc razem wykonywaliśmy misję. Od kiedy tam trafiłam cieszyłam się, że spotkałam tak wspaniałych ludzi.
Wspominając przeglądałam zdjęcia w telefonie. Nagle trafiłam na zdjęcie grupowe. Byłam na nim ja, Kai, Jay, Cole, Zane, Lloyd, Nya i wujek Wu. Pamiętam jak trafiłam do wujka.
Właśnie dowiedziałam się, że Lloyd trafia do jakiejś szkoły... Niestety nie wiedziałam jakiej. Wujek chciał trochę porozmawiać z mamą sam na sam, więc mama poprosiła mnie bym poszła do pokoju, co też zrobiłam. Byłam smutna wiedząc, że nie będę mogła widywać się z bratem bo on będzie mieszkał w internacie przy szkole. Zawsze byłam z nim zrzyta, więc świadomość, że rzadko go będę widziała, nie była dla mnie łatwa. Znudzona zaczęłam przucać piłkę leżąc na podłodze. Nagle zachciało mi się pójść się napić. Idąc do kuchni usłyszałam jak wujek mówił do mamy:
-Ona ma bardzo wielki potencjał, warto by jak najwcześniej zaczęła trenować.
-Nie zapominaj, że jest jeszcze dzieckiem.
Nagle poczułam, że ktoś kładzie mi ręce na ramionach. Wystraszyłam się i lekko wzgrygnełam.
-Nie ładnie podsłuchiwać - zauważył Lloyd - moja szkoła - zaśmiał się lekko
-Ja nie podsłuchuje - zaprostestowałam - szłam do kuchni i na chwilę się zatrzymałam
Oboje mówiliśmy cicho nie chcąc być zauważonymi. Poszliśmy do kuchni i Lloyd nam obojgu nalał soku jabłkowego do szklanek.
-To czemu podsłuchiwałaś rozmowę mamy i wujka - zaśmiał się blondyn
- Nie podsłuchiwałam, przez przypadek usłyszałam króciutki fragment rozmowy - powiedziałam szybko.
Po jakimś czasie mama mi powiedziała, że zamieszkam u wujka Wu bo ona gdzieś musi wyjechać. Zaakceptowałam to, bo co innego mogłam zrobić? Na nic nie miałam wpływu. Nic z tym nie mogłam zrobić.
Zamieszkam w klasztorze i parę dni później zaczęłam treningi. Nie były one jakoś wykańczające. Po prostu medytowałam, gimnastykowałam się i takie tam. Najgorzej mi szła medytacja, bo nie cierpiałam siedzieć w miejscu i nic nie robić. A cudem było mnie do tego zmusić.
Czas mijał. Treningi coraz lepiej mi szły. Zaczynałam wykonywać coraz bardziej skomplikowane ćwiczenia. Treningi zaczynały być coraz cięższe.
Wujek zaczą być nie tylko moim Mistrzem. Najpierw do klasztoru przybył Cole, na początku był dość tajemniczy. Następnie trafił Zane, zawsze był dość nietypowy. Później do klasztoru przybył Jay, od zawsze skóry do żartów taki typowy śmieszek. Wszystkich szybko polubiłam chłopaków i znalazłam z nimi wspólny język. Któregoś dnia Mistrz dał chłopakom dzień wolny a mi kazał wyjść na zawnątrz, jak przybędzie z nowym uczniem, by ich przywitać. Nie wiedzieliśmy czemu akurat tak ma być, ale chłopakom spodobało się, że będą mieli dzień wolny.
Wieczorem Sensey przybył z nowym uczniem więc wyszłam na zewnątrz
-Witaj Sensey - powiedziałam lekko się tak jakby kłaniając.
-Witaj Ano - powiedział wujek - mam nadzieję, że było spokojnie pod moją nieobecność
-było spokojnie
Wujek mi przedstawił nowego ucznia, po czym Kai zaczą pierwszy trening.
Wieczorem Zane, Cole i Jay mieli sprawdzić jego umiejętności co też się stało.
Tyle się od tego czasu zmieniło... Miło tak powspominać.... Ale było by jeszcze lepiej gdybym była w domu...
-Rusz się - powiedział szorstki głos, a mężczyzna do którego należał głos popchną mnie bym zaczęła iść.
I znowu się zacznie... Koleje tortury bym nie miała siły uciec... Durny Jeff...
Hola Soy Yo (cześć to ja)
Mam nadzieję, że rozdział / specjał się podoba.
Chciałabym baaaaaaardzo serdecznie podziękować za (w tej chwili) ponad
1,3 tysiące wyświetleń. 🤩🤩🤩🤩🤩😍😍😍😍😍😍💕💕💕💕
Proszę, piszcie swoje opinie o tej książce i co mogę jeszcze powiedzieć prócz tego, że jeszcze raz meeeeeeeeeeeeeeega dziękuję
Pozdrawiam, trzymajcie się cieplutko 💕💕💕💕💕💕
Papa💕💕🌟🌟🤩😍🤩
Ana
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro