Rozdział 18
Gdy tylko dojechaliśmy do szpitala wzięli mojego brata do jakieś sali i nie pozwolono mi wejść więc usiadłam na krześle. Nadal płakacze nie mogę przestać...
-To moja wina... Moja... Nie Jeffa...Nie jego zgrai... Moja... Gdybym ci powiedziała...Przepraszam Lloyd... Przepraszam... Czemu ty a nie ja? To ja tam powinnam leżeć a nie ty! - emocje biorą górę.
-To moja wina... Nigdy sobie tego nie wybacze... Nigdy...
Nagle czuje, że ktoś kładzie mi rękę na ramieniu.
-Nie martw się. Jest ninja wyjdzie z tego.-Ok wszyscy tu są... Oprócz Lloyda na szczęście nikogo oprócz NIEGO nie ubyło... Ale to JEGO strata najbardziej mnie boli....to ON zawsze mnie wspiera, ON pomaga, ON pociesza, ON doradza, ON jest gdy go potrzebuje czy nie...
-To moja wina--szepnęłam, wtulając się w Michaela
-Co masz na myśli? - widać, że chłopak to usłyszał i zmartwił się tym co powiedziałam, ale na moje nikłe szczęście nie powiedział tego na głos.
-Nic- odszepnełam i wstałam, puszczają go. Zaczęłam chodzić w kółko. Czły czas niektóre rzeczy do mnie nie dochodzą. Jak to się stało, że Jeff tak zranił Lloyda? Nie wiem ale i tak mam ochotę zabić tego pacana. Pożałuję, że kiedy kolwiek mnie poznał i ze mną zadarł. Dopiero po jakimś czasie zauważyłam, że mam na stroju ślady krwi. Nie mojej a mojego brata. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Bliźniaczki jakby czując, że potrzebuję tego, mnie przytulił. Czemu mój brat?
-Spokojnie kochana. Będzie dobrze. - powiedziały jednocześnie brązowowłose. Mimo wszystko czułam, że im też tak jak wszystkich chce się płakać. To czemu tego nie robią? By nie pogarszać mojego stanu czy co?
Przed wypadkiem
P. Lloyd'a
Wszyscy walczymy z armią nawet nie wiemy kogo. To wie chyba tylko moja siostra. Widać, że paja nienawiścią do tego człowieka. Ciekawe co się stało? Po akcji ją o to wypytam.
Nagle przedemną pojawia się gościu co krzyczał do mojej siostry. Zaczęła się walka między dowódcami. Nagle widzę pistolet w jego ręce jak mierzy w nieznanym mi kierunku. Patrzę w tamtą stronę i widzę, że on mierzy do Any! A ona nawet nie ma jak tego zobaczyć, bo jest zajęta walką. Zaczynam się szarpać by wyrwać temu typowi pistolet. Udało mi się i zaczęła się ponownie walka w ręcz. W pewnym momencie, nawet nie do końca wiem co się stało, ale poczułem, że nie mogę stać na nogach oraz jak upadam. Czułem tekże przeraźliwy ból w całym ciele. Położyłem rękę na brzuchu, a jak ją podniosłem zobaczyłem na niej krew.
-Odwrót- usłyszałem, ale coraz trudniej mi było utrzymać myślenie i przytomność.
-Nie! - słyszę krzyk mojej siostry, więc odwróciłem głowę w stronę jej głosu, bałem się, że coś jej się stało. Po chwili Ana już siedziała na ziemi przy mnie.
-Loyd błagam nie zamykaj oczu- mówiła przez łzy zbierające się w jej oczach
-Nie płacz siostrzyczko- powiedziałem słabo, chciałem jej wytrzeć łzy, ale nie dałem rady podnieść ręki. Nie cierpię gdy moja malutka siostra płaczę. Niby ma te 16 lat a ja nadal ją traktuje jak dziecko. Moja mała siostra, bardzo ją kocham.
-Proszę nie zamykaj oczu.- powiedziała i przytuliła się do mnie- Proszę - szepnęła, a ja jakimś cudem podniosłem rękę i położyłem ją na plecach dziewczyny. Kiedy ona tak wyrosła? Niestety nie mogę spełnić jej prośby...
-Wybacz-szepnąłem po czym już nie dałem rady utrzymać ręki na jej plecach, swobodnie z nich spadła. Nie dałem rady też utrzymać otwartych oczu
-Lloyd błagam otwórz oczy!! Lloyd! Bracie...- usłyszałem płacz Any za nim całkiem straciłem przytomność.
Kilka (trzy) dni później:
P. Melodii
Lloyd nadal jest nieprzytomny. Wszyscy bardzo się o niego martwimy. Zgłaszcza Ana. Ona, albo jest u niego w szpitalu, albo siedzi sama w pokoju. Z nikim nie chce gadać, stała się bardziej małomówna niż była przez ostatnie dni, co i tak nie było dla niej typowe. Jak jest u siebie z pokoju to nie wychodzi, no chyba, że do szpitala do Lloyda. Żeby się nie zagłodziła Michael nosi jej jakieś posiłki, ale kilka razy widziałam jak przynosił nadal pełny tależ. Kilka razy też słyszałam jak Ana dsyłała wszystkich z kwitkiem, mówiła, że chce być sama, albo że nie chce z nikim rozmawiać. Jest załamana. A my się o nią boimy. Współczuję jej. Nie wyobrażam sobie jak ja bym zareagowała jak by Sol albo Cole trafili do szpitala. Ale ja bym miała wsparcie drugiego z rodzeństwa a Ana ma tylko jednego brata. Lloyda, który nieprzytomny leży w szpitalu. Akurat mój brat i siostra przyszli więc ich przytuliłam.
-Błagam objecajcie uważać na akcjach. - powiedziałam
-Przecież wiesz, że uważamy. Objecałem wam dwóm, że już nigdy was nie zostawie-powiedział Cole i pocałował mnie i Sol w głowy.
-O Michael gdzie idziesz? - spytała moja bliźniaczka
-Do Any może da się przekonać do rozmowy...
-Powodzenia- powiedziała nasz trójka naraz...
Cześć!!!!
Na początku MEGA WAM DZIĘKUJĘ ❣️❣️❣️ ta część Niesamowitego Życia ma już ponad 200 odczytów. Pierwsza ma już ponad 600. A moja trzecia (nie związana z tą serią) książka ponad 100.
Poprostu nie wiem jak mam wam dziękować❣️❣️❣️❣️ Chcecie jakiś specjał z tej okazji odczytów? Propozycje proszę pisać w komentarzach❤️
Chciałam też przeprosić za smenty w rozdziałach ale łączy się to z wielkim pomysłem jaki mam😂
Dobrze więc nie przeciągając:
1.Piszcie opinie o rozdziale i książce.
2. Piszcie propozycje na specjał.
3. Jak tam u was? Xd
4. Jeśli macie jakieś teorie to też piszcie z chęcią poczytam❤️
Ja już się żegnam❤️
Pozdrawiam was z całego serduszka❤️❤️❤️❤️❤️
Trzymajcie się ciepło🤩🤩🤩❣️❣️❣️
Ana🎶🎶🎶🎵🎵🎵🎼🎼🎼🎧🎧🎤🎤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro